Serenity
#6
Serenity - Lionheart (2017)

[Obrazek: R-11048210-1508880161-2590.jpeg.jpg]

Tracklista: (wersja NPR 721 DP)
1. Deus lo Vult 01:52
2. United 05:33
3.Lionheart 04:38
4. Hero 04:24
5. Rising High 03:31
6. Heaven 04:09
7. King's Landing 02:10
8. Eternal Victory 04:41
9. Stand and Fight 04:25
10. The Fortress (of Blood and Sand) 04:26
11.Empire 04:27
12.My Fantasy 04:45
13.The Final Crusade 05:37

Rok wydania: 2017
Gatunek: Symphonic Melodic/Power Metal
Kraj: Austria

Skład zespołu:
Georg Neuhauser - śpiew
Christian Hermsdörfer - gitara, gitara akustyczna, harsh
Fabio D'Amore - gitara basowa
Andreas Schipflinger - perkusja


"Lionheart" to wydany przez Napalm Records w październiku 2017 epic fantasy koncept (choć tak nie do końca) i jak na razie ostatnia płyta SERENITY.

Podobno świat zmierza w kierunku globalizacji i unifikacji. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, jednak w tym obszarze i nurcie znalazł się tyrolski SERENITY. Może nie ma tu tego tyrolskiego (a może bawarskiego?) jodłowania, ale znacznie zbliżenie do stylistyki DRAGONY czy innych heroicznie fantasy symfonicznych austriackich bandów z mieszanymi duetami wokalnymi na pewno. To, że jest tu trochę harshu Christiana Hermsdörfera niczego nie zmienia, bo zaproszone wokalistki równoważą chropowatość przekazu w tych momentach, a wokal Georga jest tym razem wyjątkowo ułożony.
Sukces i znaczenie symfonicznego fantasy power metalu z Austrii jest niewątpliwy, ale dyskontowanie go przez SERENITY budzi wątpliwości. Początek tego albumu (United, Lionheart) to po prostu nudnawe granie tego, co gra DRAGONY w umiarkowanym tempie z ułożeniem wszystkiego w eleganckiej formie w każdej sekundzie o może dopiero refren w bardzo grzecznym melodic metalowym Hero budzi większe zainteresowanie. Tu też koniecznie trzeba powiedzieć, że w tę stylistykę wpisał się także sam Neuhauser. Jest taki ściśnięty w pewnej łagodnej, wypolerowanej konwencji wokalnej, gdzie prawdziwych swoich możliwości nie bardzo ma jak pokazać. Drobne podkręcenie tempa, wyrazistsze chórki lepsza rytmika i od razu jest znacznie lepiej w Rising High. O tak, znacznie lepiej! W Heaven romantyczny duet Georga z Katją Moslehner, ale ta łagodna kompozycja ma mało cech metalowych, a symfoniczny rock metal z paniami i duetami z Austrii słyszało się w lepszym wydaniu. Takie zbyt przesłodzone, jak z filmu animowanego, na przykład  "Pocahontas" czy podobnego w treści. King's Landing to niejako wstęp do fanfarowego Eternal Victory, trochę to ogólnie przypomina KALEDON i zresztą sporo tu jest wątków  typowych dla italian flower power na całej płycie. Zresztą, trudno się dziwić, bo przecież to austriacki symfoniczny power metal wyrasta z tradycji włoskiej, a nie odwrotnie. Co w tej kompozycji fajne, to chóry i pewna część refrenu. Jeśli kompozycja ma tytuł Stand and Fight, a brzmi jak opowieść o urodzinach Siedmiu Krasnoludków, to jest to pewnego rodzaju nieporozumienie. Ugładzony refren bardzo trywialny i ograny, a orkiestracje jak z wiedeńskiej filharmonii też nie bardzo do tego pasują. Niezbyt szybki The Fortress (of Blood and Sand) to we wstępie dobry bojowy klimat, ale po raz kolejny się to rozpływa w miałkim refrenie. Partie zwrotek i instrumentalne tu zdecydowanie górują i dosyć ciekawie jest wpleciony dyskretnie motyw orientalny. Empire ponownie w stylu DRAGONY, miękko i gładko, ale już refleksyjny song My Fantasy z udziałem Vacika w wokalach  pobocznych oraz znakomitego greckiego multiinstrumentalisty Boba Katsionisa, który tu zagrał solo gitarowe, jest przejawem bardziej ambitnego podejścia SERENITY do power metalu. To jednak także nie jest żadne arcydzieło...
Czy może się podobać finał w postaci The Final Crusade? Umiarkowanie. Tu w duecie z Georgiem Federica Lanna z włoskiego SLEEPING ROMANCE i harsh na dokładkę. Rytmicznie, spokojnie, rock/metalowo i nawet bez tego harshu mogłoby się obyć. Pompatyczny finał i napisy końcowe. W miarę sympatyczny film, na który drugi raz jednak chyba bym nie poszedł.

Georg ogólnie poprawny na wysokim poziomie, natomiast zupełnie nie rozumiem co tu się stało z Christianem Hermsdörferem. Sola jakie tu gra są w większości bezsensowne i może pasowałyby do mocno zaawansowanej progresywnie muzyki, ale tu wcale. Orkiestracje są stosunkowo ubogie, dobre, ale ubogie i jak nie ma Lukasa Knöbla na austriackiej płycie, to jednak i efektu nie ma też... Ogólnie brzmienie jest dobre, miękkie, choć ustawienie gitary dosyć modern. Jan Vacik zadbał, by przynajmniej w tym aspekcie nie było aż tak bardzo typowo dla Austrii.
Wszystko niby w ramach gatunku, ale gdy się dokładniej przyjrzeć, to raczej jest to elektryczna muzyka dla matek z dziećmi w ramach ścieżki filmowej obrazu o księżniczkach i rycerzach.


ocena: 7,3/10

new 23.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Serenity - przez Memorius - 25.06.2018, 19:30:52
RE: Serenity - przez Memorius - 25.06.2018, 19:31:33
RE: Serenity - przez Memorius - 03.01.2019, 16:04:33
RE: Serenity - przez Memorius - 28.09.2019, 10:13:21
RE: Serenity - przez Memorius - 13.11.2019, 16:09:02
RE: Serenity - przez Memorius - 23.11.2019, 19:21:10
RE: Serenity - przez Memorius - 03.02.2020, 15:38:34
RE: Serenity - przez Memorius - 03.11.2023, 11:41:59

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 7 gości