Pegazus
#5
Pegazus - Breaking the Chains (1999)

[Obrazek: R-2665024-1407151103-8833.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Metal Forever 04:36
2. The Crusade 07:43
3. Queen Evil 06:27
4. Breaking the Chains 04:11
5. Tears of the Angels 04:06
6. Chariots of the Gods 07:15
7. Emerald Eyes 02:40
8. Bastards of War 05:32
9. Apache Warriors 03:43

Rok wydania: 1999
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Australia

Skład zespołu:
Danny Cecati - śpiew
Johnny Stojcevski - gitara
Cory Betts - gitara basowa
Robbie Stojcevski - perkusja

W roku 1999 PEGAZUS był już zespołem rozpoznawalnym nie tylko w Australii, ale i poza tym kontynentem, a dodatkowym atutem był kontrakt ze słynną wytwórnią Metal Blade, który wydała trzeci album zespołu w listopadzie 1999.
W składzie pojawił się basista Cory Betts, jeden z lepszych basistów australijskich, który jednak z niejasnych powodów szczególnie błyskotliwej kariery potem jednak nie zrobił.

Album otwiera Metal Forever, taki typowy true metal w stylu średnio szybko zagranych numerów MANOWAR, solidny choć bez błysku, ale z pewnością godzący gusta fanów classic metalu ze wszystkich kontynentów. Ogólnie zresztą PEGAZUS stara się tu zabrzmieć uniwersalnie, co oczywiste, skoro album miał zasięg światowy.
Coś pomiędzy Ameryką i Niemcami w epickim heavy metalowym The Crusade znowu utworze dobrym, ale rażącym pewną wtórnością wielokrotnie wykorzystanych już motywów i stylu narracji w drugiej części. Gdzie tam przesuwa się też cień IRON MAIDEN ogólnie jednak to taka bledsza wersja wczesnego MAJESTY. W Queen Evil po dosyć bezbarwnym początku w traditional metalowej konwencji wyrasta nagle najsłynniejszy chyba i jeden z najbardziej udanych refrenów zespołu - doprawdy klasowy, pompatyczny  refren!
Cecati śpiewa wybornie z heavy zadziorem w głosie, ale czasem musi się tu mierzyć z kompozycjami trywialnymi i prymitywnymi, jak Breaking the Chains, gdzie tylko pewne maidenowskie motywy w połowie i solo są nieco więcej warte. Bardzo to naiwne w amerykańskim stylu... Mocniej, sensowniej i bardziej naturalnie zabrzmiał natomiast mocarny heavy metalowy Tears of the Angels. Trochę więcej można by się było spodziewać po epickim  i najdłuższym Chariots of the Gods . Jednak miarowe tempo i taka sobie główna linia melodyczna oraz nadspodziewanie lekki rockowy refren spycha ten utwór na plan dalszy tego albumu. Ponieważ debiut zespołu był mało znany, postanowiono uzupełnić ten album nowymi wersjami sztandarowych kompozycji z tego okresu (Bastards of War i Apache Warriors), tym razem zaśpiewanymi oczywiście przez Cecati i nagranymi zupełnie na nowo. To bardzo dobre wersje, ale czy wokalnie lepsze niż te Justina Fleminga, to już rzecz do dyskusji.

Budżet na wydanie tego albumu musiał być odpowiedni, bo pod względem produkcji i soundu jest to album więcej niż bardzo dobry. No cóż, bezpośrednim głównym producentem jest Mat Sinner, a mix i mastering to Mistrz Achim Köhler...
Oczywiście stąd liczne skojarzenia z heavy i power niemieckim. Mocna perkusja, głębokie gitary, zdecydowanie zaznaczony bas.
Album ten ugruntował pozycję PEGAZUS w Europie, szczególnie w Niemczech, gdzie w roku 1999 po jego wydaniu oraz prezentacji debiutu DUNGEON, nastąpiła nieduża, ale słyszalna w sąsiednich krajach eksplozja zainteresowania metalem australijskim, który tak na dobrą sprawę dopiero wdzierał się przebojem na sceny poza swoim kontynentem.

ocena 7,7/10

new 15.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Pegazus - przez Memorius - 24.06.2018, 16:58:48
RE: Pegazus - przez Memorius - 24.06.2018, 16:59:28
RE: Pegazus - przez Memorius - 03.11.2019, 21:09:59
RE: Pegazus - przez Memorius - 11.11.2019, 09:26:41
RE: Pegazus - przez Memorius - 25.11.2019, 19:24:51

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości