09.12.2019, 16:55:54
Stormwitch - Season of the Witch (2015)
tracklista:
1.Evil Spirit 04:52
2.Taliesin 04:10
3.Last Warrior 04:13
4.True Until the End 03:41
5.Season of the Witch 03:41
6.Runescape 03:41
7.At the End of the World 03:10
7.At the End of the World 03:10
8.Trail of Tears 03:15
9.The Harper in the Wind 04:39
10.Singers Curse 08:39
11.Different Eyes 04:11
rok wydania: 2015
gatunek: heavy metal/melodic power metal
kraj: Niemcy
skład zespołu:
Andy Mück - śpiew
Ralf Rieth - gitara
Volker Schmietow - gitara
Jürgen Wannenwetsch - gitara basowa
Micha Kasper - perkusjaWydawało się po roku 2004, że STORMWITCH się już nigdy nie pozbiera w kołowrocie zmian osobowych i okresów kompletnego milczenia, jednak przyszedł rok 2015 i po 11 latach Andy Mück z nową ekipą wydał w końcu kolejny album.
Płyta ukazała się nakładem Massacre Records w kilku wersjach, z których najobszerniejszą jest ta z dwoma bonusowymi kompozycjami w formie digipacka.
Z pewnością pozytywne wrażenie robi forma wokalna lidera i śpiewa on głosem 20 latka z trzydziestoletnim doświadczeniem. Pod tym względem jest to bez zarzutu. Trochę to gorzej wygląda w przypadku kompozycji, mających swoje inspiracje i korzenie w stylu wypracowanym w latach 2002-2004, ale jednak ze znacznie ograniczonym zasobem pomysłów, które mogłyby bardziej przykuć uwagę. Trochę heavy metalowego teatru z czarownicami w tle w Evil Spirit i trochę melodic heavy z ich udziałem w miałkim Season of the Witch. Pewne zdziwienie budzi tu umieszczenie heroicznego true songu epickiego Trail of Tears, który nie mógł zabrzmieć dobrze w takim ustawieniu soundu jaki tu został na tym albumie zastosowany. Potencjał riffowy jest, ale mocy w gitarach suchych i niezbyt ciężkich po prostu brak.
Jest też trochę lżejszego lekko melancholijnego rock/metalu w Taliesin, trochę melodic power w przeciętnych Last Warrior i At the End of the World, trochę grania pod bardziej heroiczny MOB RULES w True Until the End. Jest to wszystko umiarkowanie zróżnicowane, przy równoczesnym zachowaniu pewnej jednolitej formy przekazu, ale po prostu to nie są kompozycje interesujące. Tak jak i bardzo pretensjonalny balladowy utwór Runescape, czy bezradne budowanie klimatu w monotonnym The Harper in the Wind. Dwie ostatnie bonusowe kompozycje wnoszą niewiele, bo treści muzycznej na ponad osiem minut nie ma w trudnym do zdefiniowania gatunkowo heavy metalu w Singers Curse, a wykonany przy pianinie z tłem symfonicznym i gitarą akustyczną romantyczny Different Eyes zupełnie bezbarwny.
Płyta ukazała się nakładem Massacre Records w kilku wersjach, z których najobszerniejszą jest ta z dwoma bonusowymi kompozycjami w formie digipacka.
Z pewnością pozytywne wrażenie robi forma wokalna lidera i śpiewa on głosem 20 latka z trzydziestoletnim doświadczeniem. Pod tym względem jest to bez zarzutu. Trochę to gorzej wygląda w przypadku kompozycji, mających swoje inspiracje i korzenie w stylu wypracowanym w latach 2002-2004, ale jednak ze znacznie ograniczonym zasobem pomysłów, które mogłyby bardziej przykuć uwagę. Trochę heavy metalowego teatru z czarownicami w tle w Evil Spirit i trochę melodic heavy z ich udziałem w miałkim Season of the Witch. Pewne zdziwienie budzi tu umieszczenie heroicznego true songu epickiego Trail of Tears, który nie mógł zabrzmieć dobrze w takim ustawieniu soundu jaki tu został na tym albumie zastosowany. Potencjał riffowy jest, ale mocy w gitarach suchych i niezbyt ciężkich po prostu brak.
Jest też trochę lżejszego lekko melancholijnego rock/metalu w Taliesin, trochę melodic power w przeciętnych Last Warrior i At the End of the World, trochę grania pod bardziej heroiczny MOB RULES w True Until the End. Jest to wszystko umiarkowanie zróżnicowane, przy równoczesnym zachowaniu pewnej jednolitej formy przekazu, ale po prostu to nie są kompozycje interesujące. Tak jak i bardzo pretensjonalny balladowy utwór Runescape, czy bezradne budowanie klimatu w monotonnym The Harper in the Wind. Dwie ostatnie bonusowe kompozycje wnoszą niewiele, bo treści muzycznej na ponad osiem minut nie ma w trudnym do zdefiniowania gatunkowo heavy metalu w Singers Curse, a wykonany przy pianinie z tłem symfonicznym i gitarą akustyczną romantyczny Different Eyes zupełnie bezbarwny.
Bardzo mało ciekawej muzyki, bardzo mało.
Może także dlatego, że i wykonanie instrumentalne jest po prostu przeciętne, to granie odtwórcze, pozbawione charyzmy i jakby w bojaźliwy sposób nakierowane na akompaniowanie liderowi. Zawiódł zwłaszcza kompetentny i doświadczony gitarzysta Ralf Rieth (Ralf Stoney), który gra przecież od 30 lat metal w Niemczech, pokazał się kilka razy z bardzo dobrej strony, a tu jest zupełnie bezbarwny. Jako twórca soundu Ralf Stoney postawił na brzmienie mocno zbliżone do stylu z lat 2002-2004, rewolucji ani rewelacji nie ma, choć warta odnotowania jest bardzo dobra realizacji perkusji.
STORMWITCH powrócił z płytą wyjątkowo przeciętną, która w jakimś zakresie może zadowolić co najwyżej hard fanów wokalnego talentu Andy Mücka.
ocena: 5,9/10
new 9.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"