Metalucifer
#2
Metalucifer - Heavy Metal Bulldozer (2009)

[Obrazek: R-4122903-1356040384-8035.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Heavy Metal Ironfists / 鋼鉄の拳 06:27       
2. Heavy Metal Bulldozer / 戦慄のメタル・ブルドーザー 05:53     
3. Heavy Metal Battleaxe / 血染めのメタル・アクス 04:38     
4. Heavy Metal Warriors / 誓いのメタル・ウォーリアーズ 05:57       
5. Heavy Metal Highway Rider / ヘヴィ・メタル・ハイウエイ・ライダー 04:44       
6. Heavy Metal Mountain / 宿命のメタル・マウンテン 07:23     
7. Heavy Metal Wings of Steel / 降臨の翼 04:46     
8. Heavy Metal Ambition / 野心前進 04:44       
9. Heavy Metalucifer / 曙光のメタルシフアー 07:30     
10. Heavy Metal Demons / 魔力のメタル軍団 08:19

Rok: 2009
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Japonia

Skład:
Gezolucifer - śpiew, gitara, bas
Elizabigore - gitara
Elizaveat - gitara, perkusja

Heavy Metalowy super skład Metalucifer powraca z nowym, heavy metalowym materiałem, bo ile można mielić ten sam heavy metalowy repertuar?
Niby mówią, że do znudzenia, ale po co ryzykować, i po 8 latach Metalucifer zaatakowało podwójnie, w wersji japońskiej, i teutońskiej.

Kompozycje na obu płytach są mniej lub bardziej takie same, główne różnice to aranżacje, ale najbardziej widocznych, czy może raczej słyszalnych, jest sześć - trzy utowry, dwie dodatkowe gitary i jeden wokalista.
No, może to nie do końca tak, bo jest jeszcze coś, ale o tym potem.
Gezolucifer jest świetny - lekko ochrypły, ale typowo heavy metalowy, szorstki głos, bez problemu wchodzi w wyższe rejestry, w którym brzmi wybornie, i którego słucha się z nieukrywaną przyjemnością.
Sola są wyborne, szybkie, melodyjne i czytelne.
No niestety, Heavy Metal Ambition jest równie nieambitny jak w wersji niemieckiej, pozostałe kompozycje są równie udane jak w wersji niemieckiej, ale Japończycy mają tutaj coś, czego nie mieli Niemcy - Heavy Metal Mountain.
Fundamentem był bez wątpienia Manowar i ich kultowe Mountains i jest równie wybornie to zagrane. No, może wokalnie mogło to być lepsze i z mocniejszym głosem by niszczył jeszcze bardziej, ale i tak jest bardzo dobrze.
Dumny jak Manowar z dawnych lat.
Jest też instrumentalny Heavy Metalucifer, który niby nic ambitnego sobą nie reprezentuje, z wokalem by brzmiał lepiej, ale jest w tym coś, co sprawia, że słucha się tego bez znużenia i nawet się nie odczuwa, kiedy mija tych siedem minut z kawałkiem.
Heavy Metal Demons dumnie kroczy po swoim Iron Maidenowym fundamencie. Sola wyborne, chociaż wybija się wykonawczo i pod względem długości na tle pozostałych kompozycji - ale jak kończyć, to z mocnym akcentem i kropki nad i bez wątpienia nie zabrakło.

Brzmienie jest lekko przybrudzone, ale bas jest bardziej wysunięty niż w wersji teutońskiej i to jest na plus. Płyta brzmi potężniej i jest bardziej dopasowana do Gezolucifera i to już ewidentnie w kruszącym mury i ściany sąsiadów Battleaxe.
Tak jak wersja teutońska brzmiała raczej jak kolejny świetny dodatek do dyskografii Metal Inquisitor, tak tutaj jest kolejna świetna płyta Metalucifer z polewką Sabbat.
Przede wszystkim, co należy podkreślić i podkreślać za każdym razem, kiedy o tym zespole się mówi, to fakt, że technicznie i wykonawczo to absolutna czołówka. O ile teksty są ewidentnie dla jaj, to poza tym wszystko jest jak najbardziej na poważnie i pokazuje, jak taką muzykę się grać powinno, zamiast kompromitować scenę w stylu Nanowar.
Kolejny dowód na to, że metal z jajem można zagrać na poziomie i bez błaznowania.
11 lat minęło, a płyta niszczy tak samo.

Ocena: 8.7/10

SteelHammer
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Metalucifer - przez Memorius - 04.01.2020, 19:50:49
RE: Metalucifer - przez SteelHammer - 04.01.2020, 22:23:58

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości