01.02.2020, 22:37:45
Slayer - Hell Awaits (1985)
tracklista:
1.Hell Awaits 06:16
2.Kill Again 04:56
3.At Dawn They Sleep 06:19
4.Praise of Death 05:20
5.Necrophiliac 03:45
6.Crypts of Eternity 06:38
7.Hardening of the Arteries 03:58
Rok wydania: 1985
Gatunek: speed/thrash metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Tom Araya - śpiew, gitara basowa
Jeff Hanneman - gitara
Kerry King - gitara
Dave Lombardo - perkusja
Nie jest do końca pewne, ile osób zauważyło, że po czerwcu 1984 świat się zmienił, bo jednak "Hauting The Chapel" to był tylko skromny maxi singiel... Jednak stało się to oczywiste, gdy 2 kwietnia 1985 roku Metal, Blade, Roadracer Records, Banzai Records i Combat Records (na CD !) pokazały światu "Hell Awaits".
Rzecz jasna napisano o tym już tak wiele, że trudno dorzucić coś od siebie, ale nie zawsze trzeba być oryginalnym. Tak, być może HELLHAMMER coś zrobił wcześniej, ale nie stworzył gatunku, który w tamtym czasie określano często mianem death metal, do czasu, gdy Schuldiner nie pokazał, czym jest death metal w DEATH. Jeśli debiut SLAYER był miłym i sympatycznym power/thrashowym niemowlęciem, to "Hell Awaits" jest już nastoletnim okrutnym chłopcem, poniekąd niewyobrażalnym dla ówczesnych umysłów, dla których okładka debiutu METALLICA wydała się szokująca, a muzyka VENOM "piekielna". Nikt do tej pory nie grał tak ponuro i z tak niesamowitą precyzją budowania mrocznego klimatu i nikt nie opowiadał w swoich tekstach podobnych okropności. SLAYER złamał także granice stylu solówek, porażających duetów i pojedynków Hannemana i Kinga... Nikt nie stworzył równie przerażającego intro do płyty, na pewno nie. Bezwzględność sekcji rytmicznej przy jednoczesnym mistrzostwie Lombardo jako perkusisty i nieubłaganych basowych natarciach Araya zadziwia do dziś, choć to nie było jeszcze wszystko, na co ich było stać. SLAYER gra wypełnione niezwykłą treścią kompozycje nadspodziewanie długie, poza Hell Awaits także genialnie skonstruowane At Dawn They Sleep, jeden z najbardziej ponurych numerów ekipy w latach 80tych, o złożonej strukturze, progresywnie połamany oraz Crypts of Eternity, najbardziej melodyjny na tym albumie, ale niechaj fani pop rocka trzymają się od tej melodii jak najdalej!
Fenomenalnie rozprowadzają się w Kill Again, rozpędzają i gdy dochodzi do refrenu, są po prostu genialni swoim przekazie. No i Araya, ekstatyczny, szalony i nieokiełznany! A niesłusznie zapominany Necrophiliac jest tu pomostem do "Deszczu Krwi". Absolutne zniszczenie i pewna liczba riffów, bez których trudno sobie wyobrazić następne 1000 zespołów.
SLAYER hipnotyzuje grą gitarzystów i ten zakręcony, niemal eklektyczny styl ich zagrywek solowych nie został nigdy przez nikogo z takim efektem powtórzony, no poza samym SLAYER. To bardzo dobrze słychać w niesamowitym Praise of Death.
Trudno sobie wyobrazić lepsze zakończenie płyty niż wspaniały i mrożący krew żyłach Hardening of the Arteries.
Arcymistrzostwo prowadzenia tematu przewodniego przez obie gitary!
Bernard Grundman, laureat Grammy w 2008 w 1985 dopiero praktycznie rozpoczynał swoją wielką karierę jako inżynier dźwięku, spec od masteringu i stworzył sound zupełnie nowy, do niczego istniejącego wcześniej właściwie niepodobny i zapewne najbardziej surowy w historii albumów SLAYER. Tak naprawdę, to ten album otworzył mu drogę do prawdziwej kariery w branży.
A SLAYER stał się prawdziwym SLAYERem.
ocena: 10/10
new 1.02.2020
Nie jest do końca pewne, ile osób zauważyło, że po czerwcu 1984 świat się zmienił, bo jednak "Hauting The Chapel" to był tylko skromny maxi singiel... Jednak stało się to oczywiste, gdy 2 kwietnia 1985 roku Metal, Blade, Roadracer Records, Banzai Records i Combat Records (na CD !) pokazały światu "Hell Awaits".
Rzecz jasna napisano o tym już tak wiele, że trudno dorzucić coś od siebie, ale nie zawsze trzeba być oryginalnym. Tak, być może HELLHAMMER coś zrobił wcześniej, ale nie stworzył gatunku, który w tamtym czasie określano często mianem death metal, do czasu, gdy Schuldiner nie pokazał, czym jest death metal w DEATH. Jeśli debiut SLAYER był miłym i sympatycznym power/thrashowym niemowlęciem, to "Hell Awaits" jest już nastoletnim okrutnym chłopcem, poniekąd niewyobrażalnym dla ówczesnych umysłów, dla których okładka debiutu METALLICA wydała się szokująca, a muzyka VENOM "piekielna". Nikt do tej pory nie grał tak ponuro i z tak niesamowitą precyzją budowania mrocznego klimatu i nikt nie opowiadał w swoich tekstach podobnych okropności. SLAYER złamał także granice stylu solówek, porażających duetów i pojedynków Hannemana i Kinga... Nikt nie stworzył równie przerażającego intro do płyty, na pewno nie. Bezwzględność sekcji rytmicznej przy jednoczesnym mistrzostwie Lombardo jako perkusisty i nieubłaganych basowych natarciach Araya zadziwia do dziś, choć to nie było jeszcze wszystko, na co ich było stać. SLAYER gra wypełnione niezwykłą treścią kompozycje nadspodziewanie długie, poza Hell Awaits także genialnie skonstruowane At Dawn They Sleep, jeden z najbardziej ponurych numerów ekipy w latach 80tych, o złożonej strukturze, progresywnie połamany oraz Crypts of Eternity, najbardziej melodyjny na tym albumie, ale niechaj fani pop rocka trzymają się od tej melodii jak najdalej!
Fenomenalnie rozprowadzają się w Kill Again, rozpędzają i gdy dochodzi do refrenu, są po prostu genialni swoim przekazie. No i Araya, ekstatyczny, szalony i nieokiełznany! A niesłusznie zapominany Necrophiliac jest tu pomostem do "Deszczu Krwi". Absolutne zniszczenie i pewna liczba riffów, bez których trudno sobie wyobrazić następne 1000 zespołów.
SLAYER hipnotyzuje grą gitarzystów i ten zakręcony, niemal eklektyczny styl ich zagrywek solowych nie został nigdy przez nikogo z takim efektem powtórzony, no poza samym SLAYER. To bardzo dobrze słychać w niesamowitym Praise of Death.
Trudno sobie wyobrazić lepsze zakończenie płyty niż wspaniały i mrożący krew żyłach Hardening of the Arteries.
Arcymistrzostwo prowadzenia tematu przewodniego przez obie gitary!
Bernard Grundman, laureat Grammy w 2008 w 1985 dopiero praktycznie rozpoczynał swoją wielką karierę jako inżynier dźwięku, spec od masteringu i stworzył sound zupełnie nowy, do niczego istniejącego wcześniej właściwie niepodobny i zapewne najbardziej surowy w historii albumów SLAYER. Tak naprawdę, to ten album otworzył mu drogę do prawdziwej kariery w branży.
A SLAYER stał się prawdziwym SLAYERem.
ocena: 10/10
new 1.02.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"