18.04.2020, 14:09:25
Black Sun Aeon - Routa (2010)
Tracklista:
Disc 1 - Talviaamu
1. Core of Winter 05:25
2. Frozen 05:47
3. Sorrowsong 06:26
4. Routa 05:16
5. Wreath of Ice 04:31
6. Dead Sun Aeon 06:01
7. Cold 05:44
Disc 2 - Talviyö
1. Funeral of World 07:17
2. River 04:27
3. Frozen Kingdom 05:07
4. Wanderer 04:57
5. The Beast 05:52
6. Silence 04:42
7. Apocalyptic Reveries 07:26
Rok: 2010
Gatunek: Melodic Doom/Death Metal
Kraj: Finlandia
Skład:
Tuomas Saukkonen - śpiew, gitar, bas, perkusja, instrumenty klawiszowe
Gościnnie:
Mikko Heikkilä - śpiew
Janica Lönn - śpiew
Debiut BLACK SUN AEON był dobry, ale zabrakło solidnych melodii i jednak nieco kulało pod względem sterylności i wykonania.
Ocena: 8/10
SteelHammer
Tracklista:
Disc 1 - Talviaamu
1. Core of Winter 05:25
2. Frozen 05:47
3. Sorrowsong 06:26
4. Routa 05:16
5. Wreath of Ice 04:31
6. Dead Sun Aeon 06:01
7. Cold 05:44
Disc 2 - Talviyö
1. Funeral of World 07:17
2. River 04:27
3. Frozen Kingdom 05:07
4. Wanderer 04:57
5. The Beast 05:52
6. Silence 04:42
7. Apocalyptic Reveries 07:26
Rok: 2010
Gatunek: Melodic Doom/Death Metal
Kraj: Finlandia
Skład:
Tuomas Saukkonen - śpiew, gitar, bas, perkusja, instrumenty klawiszowe
Gościnnie:
Mikko Heikkilä - śpiew
Janica Lönn - śpiew
Debiut BLACK SUN AEON był dobry, ale zabrakło solidnych melodii i jednak nieco kulało pod względem sterylności i wykonania.
Zaledwie rok po debiucie, nagrany został kolejny, dwupłytowy album, który wzbudzał pewne wątpliwości, bo jednak został stworzony dość szybko i wyszło 80 minut muzyki.
Zaczyna się wybornie i Core of Winter wraz z Frozen to wyborne kompozycje, smutne, przestrzenne i wybornie zrealizowane. Mikko Heikkilä śpiewa pięknie i tworzy wspaniały duet z Saukkonenem, który momentami nawet mu ustępuje pierwszego planu.
Te kontrasty to prawdziwa potęga, tak jak ta charakterystyczna, smutna gitara. Oczywiście są i wybuchy agresji i ściany gitarowe i Routa może jest nawet zagrana za mocno i za ostro, ale to nadal solidnie wykonana sieczka, od tego momentu jednak zaczynają się nierówności albumu.
Mikko powraca w Wreath of Ice i czaruje, jednak sama kompozycja jest niestety dość pusta i niesamowicie powściągliwa w środkach, a szkoda. Dead Sun Aeon to gościnny występ Janica Lönn z nieistniejącego już gothic metalowego LUNAR PATH i to jest typowy gothic metal z żeńskimi wokalizami. Dopiero pod koniec Saukkonen się udziela, ale formą nie powala.
Cold to typowy gothic metal fiński z inspiracjami HEAVENWOOD i PARADISE LOST, ale to znów kompozycja tylko dobra.
I tym akcentem kończy się część pierwsza i rozpoczyna agresywna część druga.
Od razu słychać zmianę w brzmieniu i nie jest już tak czyste i ostre i uległo lekkiemu zmiękczeniu, jednocześnie muzyka jest znacznie agresywniejsza, mroczna i ocierają się o NOVEMBERS DOOM, co słychać w cięższych partiach Funeral of the World, ale tutaj jeszcze jest Mikko, aby nieco przeciąć ten gęsty klimat. Więcej ND jest w River, ale Saukkonen to nie Khur i to niestety słychać.
To jest solidnie zagrane, ale prawdziwą, agresywną petardą obu albumów jest Frozen Kingdom. Budowanie napięcia, aby nagle zaatakował huragan energii. Mocna melodia, szaleńczy klimat i tempo, prawdziwa kwintesencja klimatycznej brutalności, czerpiąca garściami z najlepszych death metalowych tradycji. Prawdziwy killer.
Przy tym Wanderer to tylko dobry walec. The Beast to transowość i hipnotyczność, zagrane bardzo prosto, z kolei Silence to chyba zapowiedź płyty BEFORE THE DAWN, ale zagrane to jest raczej przeciętnie.
Na koniec walcowaty i ociężały Apocalyptic Reveries i szkoda, że to jedynie instrumental, który nie musiał wcale trwać 7 minut.
Popełnionych zostało kilka błędów pod względem produkcji, która momentami jest za miękka i widać nie tylko ja tak uważałem, bo na kolejnej płycie zespół miażdżył brzmieniem.
Saukonnena albo się lubi jako wokalistę, albo nie i tutaj żadnych nowości nie należy po nim oczekiwać, za to Mikko śpiewa fenomenalnie i szkoda, że tylko na połowie płyty.
Strasznie nierówny album, wykonany na bardzo wysokim poziomie, ale połowy kompozycji tak naprawdę mogłoby nie być i by był jeden bardzo równy 40 minutowy album, wyszedł kolos na glinianych nogach.
Za każdym razem, kiedy słucham tego albumu i przy pierwszych kompozycjach pierwszej płyty łapię się na tym, że chciałbym dać wyższą notę, ale przy Routa już zaczyna się psuć i album boleśnie przypomina, dlaczego trudno go wycenić na więcej niż bardzo dobry.
A chciałoby się więcej, bo Frozen Kingdom to absolutne morderstwo.
Ocena: 8/10
SteelHammer