30.04.2020, 19:30:18
Atkins / May Project - The Final Cut (2020)
Tracklista:
1. The Final Cut 05:19
2. When the Bell Tolls 04:57
3. The War In-Between 04:21
4. Treading Water 06:17
2. When the Bell Tolls 04:57
3. The War In-Between 04:21
4. Treading Water 06:17
5. Buried Alive 04:32
6. Fighting Man 04:51
7. Dead Mens Bones 03:53
8. Stranger in a Strange Land 05:26
9. The Cold Wind Blows 04:11
10. Masquerade 05:34
11. The Final Cut (Full Version) 09:03
11. The Final Cut (Full Version) 09:03
Rok wydania: 2020
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Al Atkins - śpiew
Paul May - gitara
Al Atkins i Paul May jednak grają razem nadal. Po sześciu latach przerwy w końcu kwietnia 2020 prezentują płytę "The Final Cut" i...
Oczywiście rozumiem przywiązanie do brytyjskiej heavy metalowej tradycji, szanuje Ala Atkinsa za wkład itd, ale płyta jest po prostu bardzo przeciętna. Po raz kolejny nie bardzo wiadomo, kto tu gra na perkusji i słuchając tego instrumentu ma się nieodparte wrażenie drums programming. Paul May gra wysokiej klasy sola, często w tle, ale to za mało w sytuacji, gdy Atkins śpiewa po prostu źle, a same utwory to masywne zagrane w średnich tempach ospałe numery, gdzie trudno w tych uparcie powtarzanych riffach, kilku w kółko tych samych, dosłuchać się jakiejś konkretniejszej melodii. To jakoś tak podobnie brzmi do siebie od When the Bell Tolls do Buried Alive i dopiero taki smutniejszy i bardziej dramatyczny Fighting Man jest bardziej rozpoznawalny, po prostu bardzo dobry heavy metal z UK w klasycznej odmianie. Gdy przyspieszają, porzucając te umiarkowane tempa i grają dynamicznie w Dead Mens Bones a May inkrustuje to wycyzelowanymi mini solami w tle, to jest również bardzo dobrze. Może nie killer, ale wreszcie coś ożywczego w połowie płyty. Zaraz potem jednak Stranger in a Strange Land to pewien wyraz epickiej bezradności zespołu, bo motywy "oriental ancient" są tu przewidywalne, prawdziwego patosu niewiele i ograniczony zasób wykorzystanych riffów zubaża całość, choć refren ma przebłyski wysmakowanego heavy metalowego grania. Bezbarwny heavy metal/rock The Cold Wind Blows jest bardzo słaby, także dlatego, że wracają do tej nudnej konwencji miarowego podawania ogranych do granic możliwości brytyjskich motywów... Nuda, nuda... Nieporozumienie to także Masquerade, brzmiący w znacznej mierze jak parodia SOUNDGARDEN (ta gitara!) w połączeniu ze stonerowymi rytmami wprost inspirowanymi BLACK SABBATH. Przysłuchując się jeszcze dokładniej - coś na kształt CATHEDRAL, przy czym Atkins to nie Dorrian.
Ogromne znaczenie ma na tej płycie tytułowy The Final Cut, przedstawiony na końcu w tak zwanej pełnej wersji, z budzącą zniecierpliwienie wydłużoną wstępną partią o charakterze ambientowym. Cóż, po prostu dobry, lekko nostalgiczny i introwertyczny heavy/power metal.
Przeciętna, niczym niewzbudzająca większego zainteresowania produkcja, przeciętne kompozycje. Heavy metal z UK jakiego wiele, tyle, że nazwiska bardzo znaczące.
ocena: 6,6/10
new 30.04.2020
Oczywiście rozumiem przywiązanie do brytyjskiej heavy metalowej tradycji, szanuje Ala Atkinsa za wkład itd, ale płyta jest po prostu bardzo przeciętna. Po raz kolejny nie bardzo wiadomo, kto tu gra na perkusji i słuchając tego instrumentu ma się nieodparte wrażenie drums programming. Paul May gra wysokiej klasy sola, często w tle, ale to za mało w sytuacji, gdy Atkins śpiewa po prostu źle, a same utwory to masywne zagrane w średnich tempach ospałe numery, gdzie trudno w tych uparcie powtarzanych riffach, kilku w kółko tych samych, dosłuchać się jakiejś konkretniejszej melodii. To jakoś tak podobnie brzmi do siebie od When the Bell Tolls do Buried Alive i dopiero taki smutniejszy i bardziej dramatyczny Fighting Man jest bardziej rozpoznawalny, po prostu bardzo dobry heavy metal z UK w klasycznej odmianie. Gdy przyspieszają, porzucając te umiarkowane tempa i grają dynamicznie w Dead Mens Bones a May inkrustuje to wycyzelowanymi mini solami w tle, to jest również bardzo dobrze. Może nie killer, ale wreszcie coś ożywczego w połowie płyty. Zaraz potem jednak Stranger in a Strange Land to pewien wyraz epickiej bezradności zespołu, bo motywy "oriental ancient" są tu przewidywalne, prawdziwego patosu niewiele i ograniczony zasób wykorzystanych riffów zubaża całość, choć refren ma przebłyski wysmakowanego heavy metalowego grania. Bezbarwny heavy metal/rock The Cold Wind Blows jest bardzo słaby, także dlatego, że wracają do tej nudnej konwencji miarowego podawania ogranych do granic możliwości brytyjskich motywów... Nuda, nuda... Nieporozumienie to także Masquerade, brzmiący w znacznej mierze jak parodia SOUNDGARDEN (ta gitara!) w połączeniu ze stonerowymi rytmami wprost inspirowanymi BLACK SABBATH. Przysłuchując się jeszcze dokładniej - coś na kształt CATHEDRAL, przy czym Atkins to nie Dorrian.
Ogromne znaczenie ma na tej płycie tytułowy The Final Cut, przedstawiony na końcu w tak zwanej pełnej wersji, z budzącą zniecierpliwienie wydłużoną wstępną partią o charakterze ambientowym. Cóż, po prostu dobry, lekko nostalgiczny i introwertyczny heavy/power metal.
Przeciętna, niczym niewzbudzająca większego zainteresowania produkcja, przeciętne kompozycje. Heavy metal z UK jakiego wiele, tyle, że nazwiska bardzo znaczące.
ocena: 6,6/10
new 30.04.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"