Deep Purple
#7
Deep Purple - Slaves and Masters (1990)

[Obrazek: R-634381-1278778734.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. King of Dreams 05:30
2. The Cut Runs Deep 05:42
3. Fire in the Basement 04:43
4. Truth Hurts 05:14
5. Breakfast in Bed 05:16
6. Love Conquers All 03:47
7. Fortuneteller 05:45
8. Too Much Is Not Enough 04:19
9. Wicked Ways 06:35

Rok wydania: 1990
Gatunek: melodic heavy metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Joe Lynn Turner - śpiew
Ritchie Blackmore - gitara
Roger Glover - bas
Jon Lord - instrumenty klawiszowe
Ian Paice - perkusja

W maju 1989 stało się jasne, że dalsze przebywanie Gillana i Blackmore'a na jednej scenie jest niemożliwe. Odszedł Gillan i natychmiast pojawił się problem, kto może go zastąpić. Machina napędzana wielkimi pieniędzmi musiała funkcjonować dalej, a ktoś nowy i nieznany nie bardzo wchodził w rachubę. Jak się okazało, także Joe Lynn Turner nie wyobrażał sobie dalszego przebywania w pobliżu Yngwie Malmsteena i wybór padł na niego. W swoim czasie wypłynął na szerokie wody w RAINBOW Blackmore'a, pokazał się zresztą i potem jako wokalista z klasą, rozwijający się i śpiewający coraz lepiej, a także jako utalentowany kompozytor muzyki z pogranicza hard rocka i melodic metal. Wybór Turnera przyjęty został z dużym zainteresowaniem i na płytę oczekiwano z napięciem, choć niezbyt długo, gdyż pojawiła się w roku 1990.
Pojawiła i natychmiast podzieliła fanów na dwa obozy. Zaprezentowana muzyka musiała spowodować taki podział, choć przecież wiadomo było, że będzie to płyta inna niż poprzednie, tak ze względu na brak głosu Gillana, jak i na brak jego kompozytorskiego wkładu. Muzycznie "Slaves And Masters" to rezultat współpracy przede wszystkim Turnera, Blackmore'a i Glovera, jasne więc jest, że reminiscencje stylu RAINBOW z lat 1981-1983 są tu nieuniknione. Album został nazwany płytą zespołu PURPLE RAINBOW, co wcale takie od prawdy dalekie nie jest , bo faktycznie mamy tu do czynienia z mixem stylów tych dwóch grup, z pewnym wskazaniem na RAINBOW. Część fanów korzennego DEEP PURPLE nie mogła tego darować i płyta była przez nich mocno krytykowana. Czy słusznie? Jako album DEEP PURPLE ten LP, ułożony, ugładzony, wypośrodkowany muzycznie może i nie jest reprezentatywny i stylowy, z drugiej strony jednak zwrot ku melodyjnemu heavy metalowi bez nadmiernej rozbudowy kompozycji to także DEEP PURPLE z lat 1984-1987 i tu aż tak drastycznej różnicy nie ma.
Ta płyta zawiera ogromny kawał doskonałego melodyjnego heavy metalu, dopracowanego w szczegółach i detalach i pod tym względem, abstrahując od purpurowych czy tęczowych koneksji broni się świetnie sama...
Stonowane klawisze Lorda, pięknie rozplanowana sekcja rytmiczna, Blackmore elegancki w tym co gra i świetne wokale Turnera. I co z tego, że King Of Dreams, zagrany w średnim tempie z wyrazistym rytmem i bardzo melodyjnym przebojowym refrenem to zaginiony track z winyli RAINBOW z pierwszej połowy lat 80tych? To wspaniały przykład rasowego melodic metalu i takich numerów poniekąd brakowało na albumach DEEP PURPLE w okresie odrodzenia z Gillanem. Ta płyta zawiera też jedną z najlepszych kompozycji, jakie zespół nagrał chyba w ogóle po reaktywacji, a mianowicie The Cut Runs Deep. Jest w tym coś z A Gypsy's Kiss, ten element porywający i ta nośność, jaka swoista była dla zespołu w latach 70 tych. Nie za szybko, z ostrzejszym wokalem Turnera. Refren wspierany klawiszami i ta zagrywka Blackmore jest tu po prostu niesamowita. Chórki i cała część druga to wspaniały popis zgrania zespołu i wzajemnego uzupełniania się wszystkich muzyków. Na tym albumie, jakby bez konkurowania z Gillanem, Blackmore gra bardzo wyważone sola, nastawione na melodie i współtworzenie jedności z klawiszami Lorda. Ten z kolei gra jak natchniony proste zwiewne motywy przeniesione z poprzedniej muzycznej epoki. W podobnym specyficznym dla tego albumu tempie, choć dłuższy i bardziej transowy jest Wicked Ways. Na tej płycie dominuje granie zespołowe i to słychać mocno w tej kompozycji.  To jest jedna drużyna, co więcej grają pod Turnera, który ładnie ustawiony w procesie produkcji nikogo nie przekrzykuje, nawet głośnej perkusji Paice'a. Od czasu do czasu dochodzą do głosu inni, jak w wolniejszej części Wicked Ways właśnie, ale to wciąż granie zespołowe.
Jak pięknie grają zespołowo, pokazuje też Fortunteller z podwyższoną dawką nastroju przy zachowaniu typowego tempa i rytmu tego albumu. Może nieco wolniej, ale motyw grany przez Blackmore'a cały czas utrzymuje ten utwór powyżej poziomu tradycyjnej metalowej ballady. I jaki chwytający jest za serce ten refren i cała melodia jako się przewija. Do tego Glover, skromny bohater tego albumu - jakże gustownie tu się prezentuje we wszystkich utworach. Rolę prawdziwej rzewnej ballady pełni na tym LP Love Conquers All, prosty łzawy pościelowy numer zrobiony na szeroki użytek, i który swoją rolę spełnił stając się przebojem. Nie jest to utwór najwyższych muzycznych lotów, ale na tym albumie nie razi. Lekko razi może Breakfast In Bed, gdzie jest niby weselej, ale wszyscy ciągną tym razem jakby w swoją stronę i ta zespołowość w tworzeniu melodyjnej zwartej całości gdzieś nieco ucieka. Za to przesycony rokendrolem, bluesem i soulem, bardziej zrobiony pod Gillana Fire in the Basement wypada wybornie z lekko chrapliwym miejscami wokalem Turnera. Tło muzyczne, w jakim się porusza, jest tu przesycone niesamowitym feelingiem. Zresztą całościowo to prawdziwe lata 70 te i tak grają też tu swoje sola, swoje basowe pochody i klawiszowe akordy.
Pewnym błędem było umieszczenie na tym albumie kompozycji Too Much Is Not Enough Turnera z jego solowej płyty. Może nie jest to zły numer, ale ten rockowy kawałek jednak nie dorównuje utworom stworzonym wspólnie ani poziomem kompozycji jako takiej, ani melodyczną atrakcyjnością.
Tylko dlatego, że album jest lekko nierówny nie zasługuje na najwyższą ocenę w swojej klasie. A ta klasa była w tym czasie na wymarciu, zaś nowe pokolenie jeszcze się nie wzięło na tym poletku do roboty.
Nienajlepsza prasa wokół tej płyty spowodowała jednak, że ani LP, ani trasa go promująca nie cieszyły się zbyt wielką popularnością.
Turner musiał odejść, bo ortodoksyjni fani chcieli Gillana. I dostali. Na kolejnej płycie DEEP PURPLE.
A Purpurowa Tęcza nadal czaruje subtelnymi melodiami, elegancją i feelingiem. Jak 20 lat temu.


Ocena: 9/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Deep Purple - przez Memorius - 19.06.2018, 13:38:39
RE: Deep Purple - przez Memorius - 19.06.2018, 13:40:10
RE: Deep Purple - przez Memorius - 19.06.2018, 13:40:54
RE: Deep Purple - przez Memorius - 19.06.2018, 13:41:58
RE: Deep Purple - przez Memorius - 19.06.2018, 13:42:48
RE: Deep Purple - przez Memorius - 19.06.2018, 13:43:35
RE: Deep Purple - przez Memorius - 19.06.2018, 13:44:33
RE: Deep Purple - przez Memorius - 19.06.2018, 13:45:23
RE: Deep Purple - przez Memorius - 19.08.2018, 10:19:55
RE: Deep Purple - przez Memorius - 19.08.2018, 12:16:01
RE: Deep Purple - przez Memorius - 19.08.2018, 14:42:08

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości