Ross the Boss
#4
Ross the Boss - Born of Fire (2020)

[Obrazek: R-14888063-1583507990-3145.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Glory to the Slain 02:49
2.Fight the Fight 03:14
3.Denied by the Cross 03:36
4.Maiden of Shadows 04:07
5.I Am the Sword 03:12
6.Shotgun Evolution 03:30
7.Born of Fire 03:08
8.Godkiller 04:09
9.The Blackest Heart 05:06
10.Demon Holiday 03:49
11.Undying 04:26
12.Waking the Moon 04:24
 
rok wydania: 2020
gatunek: heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
Marc Lopes - śpiew
Ross the Boss (Ross Friedman) - gitara, instrumenty klawiszowe
Mike LePond - gitara basowa
Steve Bolognese - perkusja


Dosyć szybko pojawia się kolejna płyta ROSS THE BOSS. Marzec to premiera "Born of Fire" nakładem AFM Records, czwartej płyty ROSS THE BOSS, z nowym perkusistą Steve Bolognese z... DEATH DEALER.

Z DEATH DEALER jest tu więcej i można odnieść wrażenie, że to płyta tej grupy, tylko pod szyldem Rossa The Bossa.
I raczej ta pierwsza płyta. Krótki Glory to the Slain to nie jest epickie heroiczne intro, tylko zwarty, typowo amerykański głośny i natarczywy heavy metal, który broni się tylko bardzo dobrym solem lidera, a ponadto to takie jaskiniowe granie classic metalu, jakie się już chyba wszystkim osłuchało. Bezstylowo i z marnym (niestety!) wokalem Lopesa.
Pierwsze trzy minuty optymistycznie nie nastrajają. Pozostają w metalowej jaskini w prymitywnym i mającym dziwny rytm Fight the Fight. Denied by the Cross z wolniejszymi, bardziej mrocznymi partiami to także bardzo przeciętne wyrażenie brutalniejszej heavy metalowej szkoły grania z USA i ponownie tylko Ross The Boss w solach imponuje werwą, techniką i pomysłami. Lopes śpiewa słabo przez cały niemal czas, stara się być bezwzględny i rozdzierający jak "The Ripper" Owens, ale możliwości głosowe na to jednak nie pozwalają. W tym samy stylu jest trywialny I Am the Sword z fatalnym refrenem, do tego równie nieciekawy i toporny Shotgun Evolution i tak przemijają po kolei nieprzemyślane, siłowe utwory ze zdecydowanie mało atrakcyjnymi melodiami (Demon Holiday, Undying, Waking the Moon - jaki tu świetny motyw przewodni został zmarnowany!) i już pomijam, że zazwyczaj poza opcją true heavy. Słabiutki jest tytułowy Born of Fire, bardzo słabiutki... I doprawdy, skąd pomysł na taki kompromitujący refren? Do tego jakieś próby tworzenia posępnego klimatu w nudnym The Blackest Heart, który jest najdłuższy, ale poza solami Rossa The Bossa po prostu nawet za długi. Jest też trochę lepszego grania, bardziej w stylu true i fanfarowe rozpoczęcie Maiden of Shadows prowadzi w kierunku dobrym, a nawet bardzo dobrym, bo i heroiczny refren jest solidny i pewne bardzo melodyjne wstawki planu drugiego i zdecydowane kroczące i krążące riffy gitarowe robią spore wrażenie. Zahaczają tu także o elementy rycerskiego folk i to także na plus, choć ten motyw jest powszechnie znany. Do tych bardziej udanych należy na pewno mocny i potoczysty Godkiller, dumne wyrażenie classic grania z lat 80tych. Dobrze, że do tego na koniec jest true manowarowe zwieńczenie.

Brzmienie takie sobie, przeciętne, dosyć mocne, z wyrazistą perkusją, z lekka surowe. Nic specjalnego, ale może i dobrze, że takie, bo bardziej wypolerowane odkryłoby jeszcze więcej miałkości tych kompozycji. Realnie to tu można posłuchać pewnych indywidualnych popisów gitarowych Rossa The Bossa, bo LePond w takiej muzyce nie może rzecz jasna rozwinąć skrzydeł, do tego bardzo dynamicznej perkusji i to w zasadzie wszystko.
Sam heavy metal ROSS THE BOSS A.D. 2020 jest mało interesujący.


ocena: 6,2/10

new 19.02.2020


przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości  wytwórni AFM Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Ross the Boss - przez Memorius - 25.06.2018, 10:46:48
RE: Ross the Boss - przez Memorius - 25.06.2018, 10:47:43
RE: Ross the Boss - przez Memorius - 01.01.2019, 16:39:38
RE: Ross the Boss - przez Memorius - 19.02.2020, 20:04:25

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości