Holy Knights
#2
Holy Knights - A Gate Through the Past (2002)

[Obrazek: R-4525274-1367352644-8966.jpeg.jpg]

tracklista:
1.March of Brave Knights 01:39
2.Sir Percival (Immortal Knights) 05:49
3.Lord of Nightmares 05:35
4.The Revival of the Black Demon 00:57
5.Gate Through the Past 06:17
6.Love Against the Power of Evil 06:14
7.Rondeau in a Minor 00:34
8.Quest of Heroes - Part I 03:29
9.Quest of Heroes - Part II 04:30
10.The Promise 04:49
11.Under the Light of the Moon 03:29
12.When the Rest Let Down 02:42

rok wydania: 2002
gatunek: symphonic epic power metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Dario Di Matteo (Mark Raven) - śpiew, instrumenty klawiszowe, pianino
Federico Madonia - gitara
Danny Merthon - gitara
Vincenzo Noto (Syl Raven) - gitara basowa
Claudio Florio  - perkusja
 

Około roku 2002 wytwórnie włoskie zaczęły być coraz bardziej wybredne jeśli chodzi o zespoły z kręgu symphonic heroic power rhapsody metal i pewne grupy odeszły z kwitkiem, zwłaszcza od progów Underground Symphony, o której można było wówczas powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest underground.

Szczęście uśmiechnęło się do HOLY KNIGHTS z Palermo, który powstał w tym mieście w tym samym czasie co inny power symfoniczny band THY MAJESTIE. Grupa miała kilka atutów przemawiających za jej supremacją w Palermo, w tym bardzo solidnego lidera Dario Di Matteo, solidnego zarówno jako wokalistę, jako klawiszowca i jako twórcę repertuaru.
Underground Symphony wydała debiut HOLY KNIGHTS w roku 2002, w tym samy roku także Japończycy (Tokuma Japan Communications), a wszyscy tym chętniej, że album został zrealizowany w Finnvox Studio w Helsinkach przez samego Mistrza Mika Jussila, po dokonaniu nagrań i mixu przez innego Mistrza Franka Andivera. Te nazwiska zagwarantowały wyborne brzmienie albumu, mniej włoskie niż zwykle we Włoszech, klarowne, dosyć masywne i bardzo selektywne.
Muzycznie obcisłych rajtuzów jest tu mniej niż lśniących pancerzy, oczywiście tylko umiarkowanie ciężkich. Może i wstęp do Sir Percival z żeńskimi wokalizami wskazywałby bardziej na THY MAJESTIE, podobnie jak fanfary, ale gitary są jednak mocniej zarysowane, a refren bardziej epicki w klasycznym stylu. Wokalnie jest tu więcej ekspresji typowej dla Italii niż w THY MAJESTIE, partie klawiszowe i symfoniczne bardziej czytelne i mocniej wysunięte do przodu. Jest jakoś tak bardziej kolorowo niż ogólnie w Legionie Flower Power i można nawet wybaczyć pewne nieczystości śpiewu Ravena w wyższych partiach, aczkolwiek najwyższe partie to on ma wspaniałe. Oczywiście jeśli Kiske jest naszym ulubionym wokalistą. Ten odjeżdżający tu na końcu koń w galopie jest po prostu fenomenalny w stereo! Ale bez żartów. Pięknie się toczy Lord of Nightmares z potężnymi gitarami w stylu ATHENA i tyle jest w tej kompozycji rycerskiego patosu, że wystarczyłoby na pół płyty KALEDON. Te ozdobniki operetkowe są tu zrobione doskonale, chórki przypominają te z RHAPSODY i jest po prostu rewelacyjnie w tak już dosyć ogranej konwencji. Obaj gitarzyści grają niemal wirtuozersko i to, że można posłuchać konkretnych gitar obok konkretnych, rozległych klawiszy stawia ich dużo wyżej niż THY MAJESTIE. W pewnym sensie HOLY KNIGHTS do perfekcji opanował tę niełatwą sztukę prowadzenia klawiszy na jednym planie z gitarami, w taki sposób, by się to zlewało w jeden niesmaczny koktajl symfoniczno-elektryczny. To, że potrafią, słychać w bardzo dobrym, choć nie najlepszym na płycie Gate Through the Past.
W opcji romantycznego songu biją na głowę wszelką konkurencję poniżej RHAPSODY w Love Against the Power of Evil i ten łagodny podkład muzyczny rozpisany w kilku planach jest urzekający. No i jak te chóry wchodzą, to jest wielka epicka moc! Potem sieją zniszczenie w pełnym rozmachu dwuczęściowym Quest of Heroes, gdzie jest operetka metalowa w najlepszym tego słowa znaczeniu, a Dario Di Matteo pokazuje, co można zrobić przy pomocy klawiszy w takiej kompozycji. Perfekcja bez wydziwiania! W tej sposób grało tylko RHAPSODY w tym czasie, a nie zawsze aż tak dobrze. I ten prosty szczery ciepły romantyzm części drugiej... I to solo gitarowe... takie łagodne... No i żeby było jeszcze bardziej uroczyście, to fanfary i zgrabna galopada w dynamicznym The Promise  jest jak najbardziej na miejscu i chyba już wiadomo skąd swoje heroiczne inspiracje czerpie FREEDOM CALL. No i ta pełna lekkości jakże przyjemna dla ucha symfonika! No i jeszcze dołożyli w skocznym i chwytliwym semi folkowym Under the Light of the Moon, zamykając wszystko w bardzo podniosły i klasyczny dla stylu sposób w When the Rest Let Down. Zamiast słów minstrela wokaliza żeńska.
I to już koniec tej opowieści... Drzwi się zamykają.

HOLY KNIGHTS postraszył mocno konkurencję i zniknął ze sceny na bardzo długie lata... Być może niektórzy odetchnęli z ulgą i mogli nadal już bez gonienia grupy Ravena tworzyć swoje rzemieślnicze bajeczki muzyczne o smokach i mieczach...
Bez wątpienia HOLY KNIGHTS był najbardziej niespełnioną do końca nadzieją włoskiego heroicznego symfonicznego power metalu.


ocena: 9,3/10

new 22.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Holy Knights - przez Memorius - 10.08.2018, 18:32:57
RE: Holy Knights - przez Memorius - 22.09.2019, 16:06:45

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości