Spirits of Fire
#2
Spirits of Fire - Embrace the Unknown (2022)

[Obrazek: NDItMTQ0Mi5qcGVn.jpeg]

tracklista:
1.A Second Chance 04:54
2.Resurrection 05:44
3.Wildest Dreams 04:22
4.Into the Mirror 04:41
5.Embrace the Unknown 05:17
6.My Confession 05:12
7.Sea of Change 06:25
8.Shapes of a Fragile Mind 04:54
9.Hearts in the Sand 05:42
10.House of Pain 06:01
11.Remember My Name 04:30
12.Out in the Rain 07:15

rok wydania: 2022
gatunek: progressive heavy metal/heavy/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Fabio Lione - śpiew
Chris Caffery - gitara
Steve DiGiorgio - gitara basowa
Mark Zonder - perkusja


Duża, duża zmiana w składzie amerykańskiej "supergrupy". Miejsce "Rippera" zajmuje w 2021 inny gigant Fabio Lione i to jego można usłyszeć na drugim albumie SPIRITS OF FIRE, wydanym w połowie lutego przez Frontiers Records.

A Second Chance... druga szansa jednak nie wykorzystana i toporny heavy metal z debiutu się powtarza, i niestety także Lione zamiast pozostać sobą, staje się drugim Owensem, a przynajmniej twardym amerykańskim wokalistą heavy/power. Nic ciekawego. Resurrection... niestety takie zmartwychwstanie nikogo nie jest w stanie nawrócić... Słabiutki bezmelodyjny Into the Mirror nic tu wnosi, a Wildest Dreams to coś na kształt mixu stylu BLACK SABBATH Martin Era i IRON MAIDEN i co ciekawe, Fabio tu podchodzi wokalnie na obszary Dickinsona. To nadal nic lub niewiele ponadto... Czyżby taka ekipa nie była w stanie stworzyć atrakcyjnej heavy metalowej kompozycji w klasycznym stylu? Potrafi i lekko tylko progresywnie zakręcony, o specyficznym klimacie i z zagrywkami zaczerpniętymi także z groove metalu tytułowy Embrace the Unknown jest bardzo dobry, co więcej, to pierwszy refren, gdzie Fabio wyczynia te cudeńka, których się od niego oczekuje i jest w końcu Moc! Od tego momentu wraca nieco wiary, że dalej się to potoczy po dobrych torach. Melodic progressive metal zagrany w My Confession to mistrzowskie połączenie romantycznego i dramatycznego wokalu Lione i gitary Chrisa Caffery, grającego hipnotyzujący i bez przerwy pozostający w centrum uwagi motyw główny. Piękny refren, piękne solowe ozdobniki gitarowe. Poetycki klimat, nostalgiczny wydźwięk to Sea of Change i znowu Fabio w roli głównej, po części łagodny, po części surowy i jest dobrze, ale chyba zabrakło pomysłu na wypełnienie tych ponad sześciu minut, bo partie instrumentalne takie sobie, z krążącymi, pełnym artyzmu wykonania solami lekko rozczarowujące.
Potem powrót do heavy metalu klasycznego dla USA i dla pierwszej części albumu i kilka solidnych riffów z początku Shapes of a Fragile Mind zostaje zmarnowanych do momentu, gdy powtarzają się w mało czytelnym w sumie solo. Znów nic ciekawego... No, ma pomysły Caffery na te zgrabne riffy, ale Hearts in the Sand podobnie jak utwór poprzedni rozmywa się w pseudo progresywnych aranżacjach i ostatecznie to ten nijaki heavy metal amerykański i na nic tu ekspresyjne wokale Lione w dosyć wysokich rejestrach się nie zdają. Schematyzm. Schematyczny jest skrojony podobnie House of Pain, do tego marna melodia, a silenie się na przebojowość w refrenie nie wyszło. W drugiej części, niby poetyckiej, to jest miejscami zupełnie w tych momentach nieudane. Epickość niby także tu umieszczają, ale taką sobie, mocno przeciętną i ograną. Pod koniec wracają ponownie do romantycznego stylu w Remember My Name z wykorzystaniem gitary akustycznej, ale wyszło dosyć bezbarwnie, jak na refleksyjny song i tylko ta gitara zapada  pamięć. W tym samym duchu, choć mocniej, zagrany został na koniec Out in the Rain i te mocne, drapieżne partie wokalne przy wsparciu gitary robią tu największe wrażenie, także w związku z drugim para symfonicznym planem.

Nie ma tu specjalnie miejsca na popisy znakomitej sekcji rytmicznej i grają w uproszony (jak na swoje możliwości) sposób, raczej bryluje Caffery momentami zachwycając, ale i zdradzając nieraz oznaki rutyniarskiej ostrożności. Lione znakomity, gdy jest po prostu sobą. Płytę wyprodukował Aldo Lonobile z SECRET SPHERE i w ostatnich kliku latach sporo działa jako producent, tu jednak mamy do czynienia z tradycyjnym amerykańskim brzmieniem kojarzonym z Caffery. Solidny, ale pospolity sound klasyczny heavy metalu.
No jest to album zdecydowanie lepszy niż debiut, ale czy sukcesem można nazwać wycofanie się w tym co lepsze na pozycje TRANS-SIBERIAN ORCHESTRA?


ocena: 6,8/10

new 18.02.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Spirits of Fire - przez Memorius - 25.02.2019, 13:31:22
RE: Spirits of Fire - przez Memorius - 17.02.2022, 19:59:13

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości