Moonlight Haze
#3
Moonlight Haze - Animus (2022)

[Obrazek: 997192.jpg?1129]

Tracklista:
1. The Nothing 03:59     
2. It’s Insane 03:34     
3. Kintsugi 04:11     
4. Animus 03:41     
5. The Thief and the Moon 03:28     
6. Midnight Haze 03:53     
7. Tonight 03:35     
8. Never Say Never 04:26     
9. We'll Be Free 04:02     
10. A Ritual of Fire 03:52     
11. Horror & Thunder 03:30

Rok wydania: 2022
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Włochy

Skład:
Chiara Tricarico - śpiew
Marco Falanga - gitara
Alberto Melinato - gitara
Alessandro Jacobi - bas
Giulio Capone - perkusja, instrumenty klawiszowe


Album TEMPERANCE nie mógł pozostać bez odpowiedzi i MOONLIGHT HAZE nagrało trzeci album w takim samym składzie, jak poprzednio i zostanie wydany przez Scarlet Records 18 marca 2022 roku.

TEMPERANCE? Oczywiście, że jest i to już na początku w It's Nothing. Próbują to przygłuszać typowo włoskim i bogato zaaranżowanym planem symfonicznym, ale przebijający się męski głos, który delikatnie próbuje nakreślać duet daje jasny sygnał. Tylko zabrakło bardziej konkretnego duetu. Te momenty wypadają na albumie najlepiej i The Theif and the Moon jest bardzo dobry i porównań do TEMPERANCE nie da się tutaj uniknąć.
Tricarico jest w formie i jak zwykle jej aksamitny głos oczarowuje. Wspaniale wypada w Kintsugi, w którym są nakładki wokalne i jest to kolejna wyborna kompozycja, która pokazuje wyższość stylistyki, jaką wypromowało TEMPERANCE nad muzyką elektro z małą zawartością metalu jak ostatni album BATTLE BEAST, jest też znacznie lepiej nakreślona melodia niż w delikatnie topornym FROZEN CROWN. Nawet kiedy zbliżają się do szwedzkiego brzegu AMARANTHE, to Animus nawiązuje do najlepszych tradycji Szwedów z pierwszych dwóch albumów, ale i jest delikatna próba nawiązania do SEVEN SPIRES, co jest niespodziewane. Wypada nieźle, chociaż Adrienne Cowan ma większe doświadczenie.
Midnight Haze to już niestety mało interesujący stadionowy power późnego NIGHTWISH i AMARANTHE, It's Insane, w którym znów jest AMARANTHE, wypadają również niestety tylko poprawnie. Tonight jest solidny, ale aż się prosi o jakikolwiek duet przy tak silnych nawiązaniach do debiutu TEMPERANCE. Never Say Never to definicja Włoch, bogate partie perkusji, ciepła melodia, wspaniałe orkiestracje, w refrenie, ponownie nawiązującym do początków TEMPERANCE, jest coś frapującego. Killer.
We'll be Free to nostalgia, z jakiej znane jest SECRET SPHERE z fundamentem TEMPERANCE oczywiście i to kolejny wspaniały utwór, tak jak podniosły z wybornymi orkiestracjami A Ritual of Fire. Może i refren to typowy skandynawski power, ale realizacja jest wspaniała.
Horror and Thunder to ponownie TEMPERANCE i interesująca niespodzianka. Refren wzbudza delikatne wątpliwości, ale to, jak zostało rozegrane wokalnie mam nadzieje, że to pierwsza jaskółka zmian. Ja takie zmiany witam z otwartymi ramionami, ale mam nadzieję tylko na lepsze refreny.

Simone Mularoni nie zawodzi nigdy i to jego najlepiej wyprodukowana płyta MOONLIGHT HAZE. Selektywna, z potężnymi bębnami, gęstym basem i idealnym rozplanowaniem przestrzeni.
Pozostali muzycy zagrali bardzo dobrze i weszli na wyższy poziom, o żadnej maestrii jednak nie może być mowy. Sekcja rytmiczna świetna jak zwykle. Tylko kompozycyjnie jest to album delikatnie nierówny i wtrącenia AMARANTHE niepotrzebne.
Album poprzedni mógł budzić pewne wątpliwości, ale podobnie jak TEMPERANCE, MOONLIGHT HAZE wróciło lepsze niż poprzednio i wzbudza ciekawość co do tego, co może być w przyszłości.


Ocena: 8/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki wytwórni Scarlet Records.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Moonlight Haze - przez SteelHammer - 08.05.2020, 16:36:31
RE: Moonlight Haze - przez SteelHammer - 08.05.2020, 16:37:05
RE: Moonlight Haze - przez SteelHammer - 19.01.2022, 16:07:34

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości