Old Mother Hell
#2
Old Mother Hell - Lord Of Demise (2020)

[Obrazek: a0808312789_2.jpg]

tracklista:
1.Betrayal at the Sea 05:23
2.Avenging Angel 04:00
3.Lord of Demise 04:46
4.Estranged 05:00
5.Edge of Time 05:26
6.Shadows Within 03:39
7.Another Fallen Saviour 04:57
8.Finally Free 05:18

rok wydania: 2020
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Bernd Wener - śpiew, gitara
Ronald Senft - gitara basowa
Michael Frölich - perkusja

Ponownie w barwach wytwórni Cruz del Sur Music, ale z nowym perkusistą Michaelem Frölichem (między innymi ex CAST AWAY) przypomina o sobie OLD MOTHER HELL.

Oczekiwania spore, ale początek albumu bardzo przeciętny. Dwie pierwsze kompozycje - Betrayal at the Sea i Avenging Angel to taki typowy, prosty heavy metal tradycyjny w rycerskiej odmianie, ale heroicznej epickości tu raczej nie ma. Tak gra i grało przez wiele lat mnóstwo zespołów z Europy Zachodniej, wzorując się na starych i ogranych patentach amerykańskich. Coś drgnęło przy Lord of Demise i tu jest znacznie więcej ekscytującego heavy/doom epic w uroczystym wolniejszym tempie. Kilka dobrych pomysłów zostało tu wykorzystanych w jednej kompozycji i efekt jest bardzo dobry, podobnie jak wysoki dosyć, dramatyczny wokal i wspierające go chórki. Budowanie klimatu narasta w akustycznym wstępie do Estranged i wreszcie ten dostojnie kroczący utwór jest naprawdę na miarę poziomu debiutu. Miarowe tempo, sporo mroku w brzmieniu gitary, a przy tym bardzo dobra melodia główna. Rozkręcają się rozkręcają  w doskonałym Edge of Time patetycznym i trochę brutalnym, na tyle ile pozwala konwencja. Tu ilości doomu są śladowe i to classic heavy metal z małym rysem doom w pewnych dłuższych wybrzmiewaniach gitary. Dumnie galopują w najkrótszym Shadows Within w melodyjnej stylistyce USA, tylko refren trochę wyhamowuje ten galop i ogólne poniekąd monumentalne wrażenie lekko się rozmywa.
Długo trzymają w niepewności czy pojawi się klasyczny song heavy/doom bez ubarwień innymi stylami, i w końcu jest. Another Fallen Saviour. Tak, tego słucha się z dużą przyjemnością, bo melodia jest znakomita, a wykonanie przekonuje o talencie zespołu do przedstawiania takich właśnie heroicznych i dumnych kompozycji. I jakby na potwierdzenie tego, że naprawdę potrafią w posępnej, nostalgicznej nucie pobrzmiewa bardzo dobry Finally Free. Jednak tylko bardzo dobry w melodii, ale znakomity w kilku mocniejszych zagrywkach przed partią z łagodnym wokalem. Za to solo tym razem poniżej poziomu albumu, niestety.

Wokalnie jest bardzo dobrze, ale jednak Wener gra sola mniej interesujące niż na debiucie i mało które jakoś wyróżnia się na tej płycie, choć są melodyjne i czytelne. Znakomicie wprowadził się natomiast do zespołu Michael Frölich, którego doświadczenie w black metalowym GORTHAUR na pewno tu procentuje.Brzmienie dobre, może nie rewelacyjne i bardziej dostosowane do stylu heavy/doom niż współcześnie granego NWOTHM, ale pod tym względem większych uwag brak. Perkusja ponadprzeciętnie dobrze ustawiona jak na standard takiego rodzaju metalu. 
Płyta jest całościowo bardzo dobra, jednak nie ma tu takich melodii i takiego zaangażowania i pasji jak na debiucie. Trochę przygaszeni są jednak ci Rycerze z Mannheim w roku 2020.

ocena 8/10

new 23.10.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Old Mother Hell - przez Memorius - 28.08.2020, 20:41:16
RE: Old Mother Hell - przez Memorius - 23.10.2020, 17:48:10

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości