Sacred Rite
#1
Sacred Rite - Sacred Rite (1984)

[Obrazek: R-4382886-1363433903-3844.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Wings of Pegasus 04:01
2.Angels Never Die 03:26
3.White Boy 04:02
4.The Blade 05:50
5.Executioner 04:07
6.R.I.P. 05:45
7.Revelation 05:10

rok wydania: 1984
gatunek: heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
Mark Kaleiwahea - śpiew, gitara
Jimmy Caterine - gitara
Peter Crane - gitara basowa
Kevin Lum - perkusja


Hawaje i ich stolica Honolulu nigdy nie były metalową fortecą, nawet w latach 80tych. W tym czasie w Honolulu działały dwa zespoły o większym znaczeniu. Jednym z nich był AARONSROD, a drugim SACRED RITE, prowadzony przez rodowitego Hawajczyka Marka Kaleiwahea, dobrego gitarzystę i znakomitego wokalistę, obdarzonego mocnym i pełnym rockowego żaru głosem. SACRED RITE początkowo w latach 1980-1983 występował lokalnie pod nazwa SABRE, jednak kariera grupy ruszyła dopiero wtedy, gdy pod nazwa SACRED RITE zespół na koszt własny wydał album "Sacred Rite" w roku 1984 w ilości 1000 egzemplarzy. Skromne pierwsze wydanie rozeszło się szybko i jeszcze w tym samym roku zespół wypuścił reedycję z nową okładką, barwna i typowa dla klasycznego metalu połowy lat 80tych.

Ta płyta  nie jest długa, to nieco ponad pół godziny muzyki, ale z całą pewnością ekscytującej. To szybki heavy metal, miejscami na granicy speed metalu (pełen energii Revelation wypełniony popisami gitarzystów!, klasa!), inspirowany NWOBHM, a już na pewno IRON MAIDEN, przede wszystkim ze względu na ogromne znaczenie basu, którym potężnymi natarciami wspiera gitary Peter Crane. To podobieństwo do estetyki wykonawczej i riffowej IRON MAIDEN słychać bardzo mocno w Wings of Pegasus i The Blade. W nieco wolniejszym, rytmicznym, Angels Never Die nawiązują do szkoły brytyjskiej z Okręgu Newcastle grając trochę jak BLITZKRIEG i bezwzględnie jest to grupa, która nie ma nic wspólnego z glamowymi korzeniami amerykańskiego classic metalu.
Potrafią jednak zagrać na rock metalową nutę w znakomitym, potoczystym White Boy z doskonałą partią perkusyjną utalentowanego, ale trapionego problemami zdrowotnymi Kevina Luma. SACRED RITE jest także jednym z protoplastów heroicznego USPM s pod znaku GRIFFIN, EXXPLORER czy LIEGE LORD w pełnym dumy i rycerskiego patosu The Blade z pięknym romantycznym i dramatycznym solem gitarowym. Na granicy NWOBHM i USPM stoją w pełnym energii, ale i niespodziewanych zmian tempa Executioner. Z pietyzmem i ogromnym wyczuciem zbudowali refleksyjny klimat w introwertycznym songu R.I.P. Ogromna w tym zasługa pełnego aktorskiego dramatyzmu wokalu Marka Kaleiwahea.

Jedyną słabą stroną tego albumu jest produkcja. Fenomenalne basowe szarże słyszalne są słabo, perkusja jest stłumiona , gitary płaskie i tylko wokal jest zrealizowany na dobrym poziomie. sporo niuansów umyka w tym mętnym soundzie. Jednak w roku 1984 aż takiego wielkiego znaczenia brzmieniu nie nadawano, liczyła się po prostu dobra muzyka. W roku 1985 SACRED RITE wydostał się poza Hawaje i ta płyta została wydała przez ważną francuską wytwórnię Axe Killer Records z Paryża. Zespół się w Europie spodobał, ale w Ameryce nadal pozostawali raczej nieznani.
Trochę pospiesznie zaprezentowali w Ameryce (Greenworld Records z Kalifornii) i w Europie (holenderski Megaton) drugi album "The Ritual" w 1985 gdzie B Side zawierała rozczarowujące wersje live w słabej technicznej jakości, w tym nagrań wcześniej odrzuconych. Wydawnictwo to, obecnie chyba słusznie zaliczane czasem do kompilacji, nie wpłynęło znacząco na zwiększenie popularności SACRED RITE pokazało jednak, że w grupie drzemie spory potencjał i kształtuje się własny, rozpoznawalny styl.


ocena: 8,9/10

new 31.10.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Sacred Rite - przez Memorius - 31.10.2020, 13:36:01
RE: Sacred Rite - przez Memorius - 31.10.2020, 15:56:44

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości