Witherfall
#3
Witherfall - The Curse of Autumn (2021)

[Obrazek: 911104.jpg?1941]

Tracklista:
1. Deliver Us into the Arms of Eternal Silence 00:52     
2. The Last Scar 05:07     
3. As I Lie Awake 05:40     
4. Another Face 05:36     
5. Tempest 08:21     
6. Curse of Autumn 01:30     
7. The Unyielding Grip of Each Passing Day 02:55     
8. The Other Side of Fear 04:44     
9. The River 03:14     
10. ...and They All Blew Away 15:28     
11. Long Time (acoustic version) 03:35    

Rok wydania: 2021
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: USA

Skład:
Joseph Michael - śpiew, instrumenty klawiszowe
Jake Dreyer - gitara
Anthony Crawford - bas
Marco Minnemann - perkusja


Tym razem WITHERFALL dało sobie więcej czasu na kolejny album, aby wszystko sobie przemyśleć i dwa lata zajęło tworzenie materiału, który nagrywany był w legendarnym Morrisound Recording w Tampa na Florydzie, pod bacznym okiem Jona Schaffera, producenta.
Tym razem na perkusji zagrał Marco Minnemann, który może nie brał udziało w wielkich wydarzeniach metalowych, ale nie jest zupełnym świeżakiem i miał okazję współpracować z takimi sławami jak Mats Leven czy Mike Lepond.
Trzeci już album tej ekipy zostanie wydany nakładem Century Media Records 5 marca 2021 roku.

Trzecia płyta... Czas zmian, często na gorsze, prawdziwa próba zespołu, czy ma jeszcze na siebie pomysł.
Poprzedni album poza wysokim poziomem wykonania pokazywał raczej wyczerpanie formuły i ten album to potwierdza, bo poszli w inną stronę. NEVERMORE mniej lub bardziej jest słyszalne, są obecni w The Last Scar, w Tempest, najwięcej w The Other Side of Feat i akustycznym, balladowym i nieco podszytym rockiem The River, próbującym nawiązywać do Dreaming Neon Black oraz Curse of Autumn, który wprowadza do pełnego energii i niepewności instrumentalnego The Unyielding Grip of Each Passing Day.
NEVERMORE tym razem jest w tle, dodatkowymi inspiracjami są tutaj QUEENSRYCHE, może coś z "drugiej" fali USPM DEATH DEALER i NIVAIRA w agresji i sposobie podania melodii w pewnych momentach oraz ICED EARTH, co nie dziwi, jeśli weźmiemy pod uwagę osobę Jake'a Dreyera, który na ostatniej płycie IE wygrywał ciekawe rzeczy. Kompozycje są bardziej umocowane w duchu heavy/power i Joseph Michael w końcu brzmi tutaj jak w swoim żywiole, a nie obok jak na albumach poprzednich. Jest większa i mocniejsza ekspozycja melodii oraz refrenów, czego na poprzednich płytach brakowało. Energię ICED EARTH i mocy USA słychać już w The Last Scar, sola eksplodują, a sekcja rytmiczna zabija. Bardziej tradycyjny, łagodniejszy heavy metal As I Lie Awake, QUEENSRYCHE i ICED EARTH w Another Face również bardzo dobre, Tempest zaskakuje swoją prostotą i ścianą gitar.
Daniem głównym i punktem kulminacyjnym jest jednak 15 minutowy And They All Blew Away. To nie jest kompozycja zła, ale jestem zdania, że kiedy jest taki kolos, to nie powinien on być na siłę "progresywny". Często przez słabej jakości bandy progressive przyjęło się, że progressive = zlepek różnych, niezbyt powiązanych ze sobą pomysłów, losowo zlepionych i bez trzonu, spoiwa, który by to wszystko łączył. Tutaj takiego elementu łączącego wszystkie te pomysły zabrakło i brzmi to bardziej jak wycinanka, może i zlepiona z dobrych, kolorowych elementów, które się wyróżniają, ale nie ma tutaj poczucia całości. Z tych pomysłów wyszłyby 3, może nawet 4 solidne kompozycje, gdyby bardziej rozbudować niektóre motywy, a zamiast tego jest tutaj całe spektrum USA, od SYMPHONY X z nutą DREAM THEATER i NEVERMORE po QUEENSRYCHE i ICED EARTH. Przerost formy nad treścią, a szkoda, bo pozostałe kompozycje są bardzo dobre i wydawało się, że zespół jednak wyciągnął lekcję.
Długie kompozycje można zagrać ciekawie, ale jak pokazało JUDICATOR czy debiut PRINCIPIUM, w takich utworach potrzeba systematyczności. Albo stopniowego budowania napięcia przeplatanego potężnymi refrenami jak w RHAPSODY OF FIRE. Tutaj tego zabrakło.

Za brzmienie odpowiadają bracia Morris i spisali się bardzo dobrze, jest standardowy i selektywny sound USA, z mocnym basem, który jest obok gitary i grzmiącą perkusją z bardzo dobrymi talerzami. Tylko momentami bębny mogą wzbudzać pewne wątpliwości, jak w pierwszej minucie The Unyielding Grip of Each Passing Day, w którym bębny są jednak aż za bardzo wyeksponowane i suche, do tego stopnia, że brzmi to jak błąd.
Zespół zagrał bardziej amerykańsko, mniej jest progressive a więcej heavy/power i dobrze, bo dzięki temu łatwiej docenić Josepha Michaela, który się nie męczy i brzmi bardziej naturalnie. Muzycy zagrali na najwyższym poziomie i sekcja rytmiczna nie ma powodów do kompleksów. Dreyer to uzdolniony gitarzysta i tutaj ponownie to udowodnił.
Płyta dojrzalsza i bardziej przemyślana, nie tak nachalna i, jak na ironię, najsłabszy jest tutaj finalny element progressive.
Co nie zmienia faktu, że to najciekawsza płyta grupy jak do tej pory i mam nadzieję, że nie zboczą z tej ścieżki.

Ocena: 8.2/10

SteelHammer


Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości Century Media Records.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Witherfall - przez SteelHammer - 19.11.2020, 17:19:00
RE: Witherfall - przez SteelHammer - 21.02.2021, 12:07:44
RE: Witherfall - przez SteelHammer - 24.02.2021, 21:30:35

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości