Emerald Rage
#2
Emerald Rage - Valkyrie (2023)

[Obrazek: MjMtMjQ2NC5qcGVn.jpeg]

tracklista:
1.Prince of the Moon 08:28
2.Archangels 06:21
3.Nocturnal Knight 03:09
4.Desolation 03:50
5.Valkyrie 05:46
6.Dragon Blood 03:17
7.Saints & Heretics 04:15
8.Stone Monkey 03:53
9.A Broken Silence 04:02
10.Paradiso 10:23

rok wydania: 2023
gatunek: heavy metal/speed power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Jake Wherley - śpiew, gitara
Patrick Kern - gitara
Erik Curry - gitara basowa
Chandler Emhoff - perkusja


Stormspell Records przedstawi 23 listopada drugą płytę EMERALD RAGE z Akron.

Jest tu w składzie od ubiegłego roku nowy perkusista Chandler Emhoff, ale czy perkusista może mieć aż tak duży wpływ na zmianę stylu gry tej grupy w stosunku do debiutu?
A ta zmiana jest ogromna. Już na początku zaskakują umieszczeniem jako openera tak długiej kompozycji jak Prince of the Moon i jest tu wszystko - od elementów epic heavy, poprzez zagrywki power metalowe, aż do quasi progresywnego podejścia do aranżacji. Ambitnie, miejscami interesująco, ale ten heavy metal podobny do LONEWOLF zniknął zupełnie. Potem też go nie słychać i mamy trzy pod rząd utwory (Archangels, Nocturnal Knight i Desolation), gdzie po prostu pędzą do przodu jak jeździec bez głowy w speed/power metalowym stylu ekip europejskich dalszego planu i gdzieś to przypomina pozbawioną polotu podróbkę CELLADOR, ale przecież ponadto nie ma tu Billa Hudsona... Szybko, energicznie, ale para nie idzie tu w gwizdek, a melodie zupełnie nie zapadają w pamięć. Tytułowy, rytmiczny i w średnim tempie Valkyrie ma pewne elementy, nazwijmy to, rycerskiego heavy/folka, wyrażone w prosty sposób, lecz tu poza ładnym solo w duecie, też nic ekscytującego się nie dzieje. Taka pozbawiona zębów SIDAKRA z tego wyszła. Raczej słaby jest kolejny Dragon Blood i to słaby jako pierwszy na tej płycie USPM z niespecjalnie dopasowaną instrumentalną częścią pod CELLADOR i DRAGONFORCE z dawnych lat. No, ponownie pędzą do przodu bez oglądania się za siebie...
O kasparkowych riffach w oprawie LONEWOLF do końca nie zapomnieli i jest Saints & Heretics. Oryginalności brak, ale w końcu pojawia się coś nie budzącego kontrowersji. Gdyby takiego grania było tu więcej, to i ocena ogólna byłaby wyższa. Niestety, w Stone Monkey to za bardzo nie wiadomo o co chodzi, choć kilka zadziornych riffów jest bardzo dobrych, zresztą tych odnoszących się do stylistyki RUNNING WILD. A Broken Silence to taki heavy power w stylu niemieckim, ale drugiej co najwyżej ligi i tyle dobrze, że to nie jest teutoński prymitywizm z Zagłębia Ruhry. Na koniec znowu kolos i jeszcze dłuższy niż Prince of the Moon. W Paradiso do raju nie zabierają. Łagodny wstęp to tylko preludium do speed/power i jest ostro z dużą ilością riffów Kasparka. Te bardziej czytelne momenty są tu bardzo dobre, ale w pewnych miejscach ten natłok znanych już z RUNNING WILD motywów jest zbyt duży. Tempa się zmieniają, jest raz bardziej heroicznie, a to znowu znacznie mniej. Faktem jest, że to i tak jest dużo lepsze od tego, co od lat prezentuje RUNNING WILD i gitarzyści się tu bardzo starają, by odtworzyć to co najlepsze z estetyki Niemców, jednakże jakiejś głębszej myśli przewodniej wyrażonej w zapadającej w pamięć melodii tutaj nie ma. Łagodna partia centralna jest mało interesująca, osłabia jednak odczucie, że mamy tu do czynienia bardziej z "Medley RW" niż ze swoistą kompozycją. I ultra szybki fragment speed/power też jest udany, ale zupełnie tu niepotrzebny, bo i bez tego jest jasne, że szybko, ale mało produktywnie ci gitarzyści grać potrafią.

Można odnieść wrażenie, że EMERALD RAGE próbuje jeszcze bardziej nawiązać nić porozumienia z europejskimi fanami europejskiego power metalu, ale chyba niespecjalnie się przysłuchiwał, co się w Europie gra i co się podoba w tym stylu. Umiejętności wokalne Jake Wherley'a są ograniczone, podobnie jak umiejętności poszczególnych muzyków i te utwory pod względem wykonania też nie bardzo mogą przemówić do rozpieszczonego finezją słuchacza z Europy. Brzmienie, dosyć płaskie i raczej suche w gitarach, to także nie jest szczyt aktualnych możliwości inżynierii dźwięku. Nawet bas tym razem już nie taki wyrazisty jak na debiucie.
Ciężko tu znaleźć jakiś zdecydowanie godny uwagi muzyczny punkt zaczepienia, niemniej w sumie jest to płyta dobra w obranej stylistyce, co nie znaczy, że jakimkolwiek momencie budząca żywsze reakcje, choć teoretycznie te speedowe zwłaszcza ataki taki zamysł z pewnością miały. Na jednej płycie RUNNING WILD i CELLADOR może się nie gryzą, ale nie bardzo do siebie pasują.


ocena: 7/10

new 16.11.2023

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Stormspell Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Emerald Rage - przez Memorius - 09.07.2021, 13:12:04
RE: Emerald Rage - przez Memorius - 16.11.2023, 20:45:12

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości