Dragonfly
#3
Dragonfly - Non Requiem (2011)

[Obrazek: 312965.jpg?3405]

tracklista:
1.Non Requiem 01:26
2.Mi salvación 06:56
3.Infierno 05:32
4.Nunca camino solo 04:13
5.Quien llora ahora 04:37
6.Rompe tu silencio 04:59
7.2012 05:55
8.Dispuesto a seguir 05:12
9.Media vida 05:53
10.Algo en que soñar 05:10
11.Recuerdos 05:14
12.Por siempre 02:48
13.Die Young (Black Sabbath cover) 04:22

rok wydania: 2011
gatunek: power metal
kraj: Hiszpania

skład zespołu:
Pablo Solano Sánchez - śpiew
Alberto Alba (Juan Alberto Albacete) - gitara
Juan Bautista Nadal Tomás - gitara basowa
Juanjo Alonso - perkusja
Isauro Aljaro - instrumenty klawiszowe

W 2007 odchodzi z zespołu Ariel Mittica i grupa traci od razu połowę swojego potencjału... "Alma Irae" na jakiś czas oczywiście przyćmił tę stratę, ale trzeba było w końcu iść dalej. Pablo Solano dokonał zmian w zespole, zmian wymuszonych i obok gitarzysty Alberto Alba znalazł się w nim perkusista Juanjo Alonso. DRAGONFLY przestał być zespołem powiązanym z Argentyną. We wrześniu 2011 grupa przedstawia swój trzeci album, wydany ponownie przez własną wytwórnię Dragonfly Records. Wielkie firmy fonograficzne jakoś nie pokochały DRAGONFLY.

Brak Mittica jest tu w opcji kompozytorskiej i wykonania słyszalny na każdym kroku. Alberto Alba to gitarzysta sprawny, ale nie mający ani tyle talentu, ani pasji, by udźwignąć tu ciężar jaki bez trudu brał na barki Ariel Mittica. No i przede wszystkim muzyka przestała być monumentalna, neoklasyczna i symfoniczna. Całkowicie należy tu zapomnieć o muzycznej idei Furia, to już nie ten czas. Latino power klasyczny, lekko romantyczny i lekko progresywny miejscami ten LP wypełnia i gdyby nie Solano, to chyba by to raczej nie wypaliło. Fakt, Solano w prostszym repertuarze także jakoś poza operowo wydaje się miejscami powszedni, a czasem jakby bez wiary. Śpiewa odtwórczo, zachowawczo, zresztą czasem nawet jakby bez pewności, że robi dobrze... No nie, nie niepewnie, ale ta pasja gdzieś tu często zanika i ginie. Solano jest fenomenalny, gdy przełamuje głosem monumentalne i majestatyczne symfonizacje, tu jednak jakoś natchniony duch z Isauro Aljaro uleciał, bo jego gra jest bojaźliwa, pastelowa, nieśmiała i pozbawiona dramatyzmu. Ta pastelowość jeden raz odegrała swoją rolę pozytywną w mega romantycznym songu Algo en que soñar i tu Solano dał kapitalny popis wokalny w numerze lekko progresywnym i słychać zresztą nie tylko w tej kompozycji, że gitarzystę ciągnie w te obszary progresywne, bardzo ciągnie. I tak mamy melodyjny heavy/power o umiarkowanej nośności niemal od samego początku i bardzo dobrze się słucha najdłuższego Mi salvación, gdzie jeszcze trochę udają power metal symfoniczny, czy też Infierno o rwanych riffach. Na pewno wpada w ucho prostszy, przebojowy latino metal z Nunca camino solo i tu także na pewno trzeba pochwalić Solano za ożywienie dosyć powszedniego motywu przewodniego, zwłaszcza refrenu. Czasem, jak w Rompe tu silencio jest nad wyraz gładko i romantycznie, na granicy komercyjnego rocka z pianiem i grzecznym, symfonicznym tłem i jakoś nie do końca prawdziwie brzmi w tym stylu DRAGONFLY.
Tak razem wystąpić na jednym z albumie z Solano, jako samodzielny wokalista, to jest zawsze ryzyko, ale w kompozycji 2012 zaproszony Pacho Brea okazał się znakomity, choć jego styl śpiewania znany z ANKHARA, HYBRIS czy HERETICA jest oczywiście odmienny od tego, jaki prezentuje Solano. Udane, choć może mało oryginalne są tu partie klawiszowe we fragmencie instrumentalnym. Potem znowu trochę tego heavy power melodyjnego i nieco progresywnego w dramatyczności Dispuesto a seguir oraz można pozachwycać się tym, jak w Media vida Solano mistrzowsko ratuje powszednią melodię refleksyjną w Media vida. To trzeba być Mistrzem, by tak zrobić Coś z prawie Niczego. Już w Recuerdos, gdzie melodyjny progressive jest chyba najbardziej zarysowany, to się tak nie udało. Ciekawa jest końcówka. Popis wokalny w realnie niemetalowym, amerykańsko festiwalowym Por siempre jest nieprawdopodobny. Pablo Solano Sánchez zrobił tu coś, co się zapamiętuje na zawsze, a potrzebował tu niecałe trzy minuty bez elektrycznych gitar. Moc! No i Moc pozostaje z nimi w coverze Die Young BLACK SABBATH, choć można by oczekiwać, że Solano zmiażdży głosem jak Dio w oryginale. A tymczasem nie...

Całość wyprodukował José Fernando Asensi Lanza i o jakości soundu dyskutować tu nie wypada. Krystaliczny, soczysty, selektywny z ekspozycją Solano, czyli wszystko na swoim miejscu.
Jak na DRAGONFLY jest to album rozczarowujący, ale w końcu tu już ręki nie przyłożył Mittica. Jak na latino power metal płyta bardzo dobra, choć zbliżająca oryginalny dotąd zespół w obszary AVALANCH czy DARKSUN.
Dla Juanjo Alonso było to jednorazowy występ na albumie DRAGONFLY, odszedł jeszcze w roku 2011. Ciekawostką jest fakt, że ponownie na pewien czas dołączył do zespołu w latach 2017-2018. Zastąpił go w 2013 znamienity Adrián Romero z OPERA MAGNA i z nim nagrana została następna płyta.


ocena: 8,3/10

new 1.01.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Dragonfly - przez Memorius - 12.09.2022, 17:29:48
RE: Dragonfly - przez Memorius - 03.10.2022, 17:12:13
RE: Dragonfly - przez Memorius - 01.01.2023, 18:06:27
RE: Dragonfly - przez Memorius - 05.01.2023, 20:47:13
RE: Dragonfly - przez Memorius - 08.02.2023, 21:50:36
RE: Dragonfly - przez Memorius - 18.02.2023, 18:00:34

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości