Nightfall
#1
Nightfall - Astron Black and the Thirty Tyrants (2010)

[Obrazek: R-2458584-1285187158.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Intro 00:37     
2. Astron Black 04:20     
3. Astronomica / Saturnian Moon 04:09     
4. Astra Planeta / We Chose the Sun 04:43     
5. Ambassador of Mass 04:34     
6. The Criterion 03:13       
7. Asebeia 04:16       
8. I-I 01:14     
9. Archon Basileus 03:28       
10. Proxima Centauri / Dead Bodies 04:44       
11. The Thirty Tyrants 04:11       
12. Epsilon Lyrae 03:33

Rok wydania: 2010
Gatunek: Symphonic/Melodic Extreme Metal/Gothic Metal
Kraj: Grecja

Skład:
Efthimis Karadimas - śpiew
Evan Hensley - gitara
Nikos Papadopoulos - bas
Jörg Uken - perkusja
Stathis Cassios - instrumenty klawiszowe

NIGHTFALL to tytan greckiej sceny metalowej i jeden z pierwszych, jak nie prawdziwy pionier, death metalowej sceny tego kraju. Liderem i twórcą był Efthimis Karadimas i death metalowy debiut Parade into Centuries jest bardzo dobry i wart uwagi, jeśli kogoś interesuje bardzo dobrze wykonany i wyprodukowany death metal.
Karadimas ciągle jednak poszukiwał, w 1993 black metalowy, surowy i ekstremalny Macabre Sunsets zdobył ogromne uznanie, podobnie jak lżejszy Athenian Echoes.
Wraz ze wzrostem popularności SENTENCED rosnąć popyt na gothic i suomi metal, więc Karadimas postawił na trend i nagrał w 1997 roku Lesbian Show, jednak zespół zupełnie zatracił tożsamość i miernych kompozycji nie uratowała nawet fińska produkcja studio Tico-tico, w którym nagrywało SENTENCED. To pogrążyło zespół zupełnie i zaprzestał na jakiś czas działalności nagraniowej po miażdżącej krytyce albumów.
Później była muzyka bliska ROTTING CHRIST w 2003 i 2004 roku, jednak te albumy nie przyniosły wiecznej sławy i w 2006 roku band zaprzestał jakiejkolwiek działalności, chociaż oficjalnie nigdy nie został rozwiązany.
W 2009 roku jednak Karadimas powrócił i zagroził nową płytą, która ma odciąć ich od gotyckich i komercyjnych porażek.
24 sierpnia 2010 roku, Karadimas oficjalnie zaznaczył obecność zespołu i nakładem Metal Blade wydany został Astron Black and the Thirty Tyrants.

Takie powroty i zapowiedzi, a już szczególnie po wielokrotnych zmianach stylu, kończą się różnie i brzmią złowróżbnie.
Wyszedł metalowy groch z kapustą i mamy tutaj do czynienia z różnymi okresami działalności zespołu. Kiedy grają death metal, jest nieźle i Astron Black to niezły otwieracz z solidnie gniotącym refrenem i świetną pracą sekcji rytmicznej, jednak Astronomica to killer tej płyty. Pięknie, epicko rozegrane, mocna melodia i kontrastowy refren, gdzie Karadimas śpiewa w duecie z Kostasem Gavakosem. Poezja, mistrzostwo i moc najlepszych kompozycji BEFORE THE DAWN i wielka szkoda, że nie ma tutaj więcej takiej muzyki i pomysłów starczyło tylko na jedną taką kompozycję.
To jest niestety najwyższy punkt tej płyty, później jest może i dobrze, jak w demolującym swoim pędem Ambassador of Mass z prostym, ale skutecznym refrenem, najgorsze są jednak wtrącenia gothic. Takie kompozycje jak Astra Planeta, The Criterion i Archon Basilews to bardzo słabe kopie HEAVENWOOD i może The Thirty Tyrants próbuje ten gothic jakoś maskować swoimi ciągotami do doom metalowego miażdżenia i jest to na pewno ciekawsze od wcześniej wymienionych, ale nie tak dobre. Kończący album Epsilon Lyrae to poprawne nawiązanie do czasów Athenian Echoes, ale to już było, do tego ciekawie.

Brzmienie jest bardzo dobre, mocne i czytelne, zimne i Jörg Uken sprawdził się tutaj bardzo dobrze. Ciekawie rozwiązał też sprawę orkiestracji, które są ciągle gdzieś obecne i przestrzeń jest niezwykła. Wystarczy posłuchać Astronomica, w którym są wykorzystane wszystkie atuty tego soundu. Gitarzysta Evan Hensley jest niezły, chociaż niezbyt wyróżniający się, ale to on odpowiada za Astron black i Astronomica i szkoda, że nie dostał większej swobody. Sekcja rytmiczna solidna, prosta i z siłą i podobnie jak gitarzysta, niewyróżniająca się.
Nie brylują, bo gwiazdą jest Karadimas. Tak nie śpiewał nigdy i wokalnie to jego najlepsza płyta. Głęboki, ale nie bulgoczący głos, szorstki i pełen charyzmy. Czas Karadimasa się nie ima i tutaj jest jak najlepsze wino. Co za głos i forma i choćby nawet dlatego warto posłuchać tych najlepszych utworów.
Powrót po latach ogólnie udany, bo jest chociaż garstka kompozycji wartych uwagi, ale jest to album strasznie nierówny i szczerze powiedziawszy gdyby nie osoba Karadimasa, to chyba nikt by nie zwrócił uwagi na tę płytę, tylko skoncentrował się na SEPTICFLESH i ROTTING CHRIST.
W cieniu tych zespołów NIGHTFALL chyba pozostanie już na zawsze.

Ocena: 7.4/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości