Saeko
#1
Saeko - Above Heaven, Below Heaven (2004)

[Obrazek: R-7449992-1441729493-9547.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Above Heaven, Below Heaven 01:37     
2. Sins for the Gods 04:27     
3. Nature of Mortality 03:46     
4. On the Way to Eternity 06:42
5. Seek the Light 04:50       
6. Hands of Might 04:16       
7. Sinners for False Lights 03:33     
8. Way to the One 04:18     
9. Don't Be Afraid 02:28       
10. Birthright 04:03     
11. Song of Delight 05:53     
12. Heaven Above, Heaven Below 04:36

Rok wydania: 2004
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Japonia/Niemcy

Skład:
Saeko Kitamae - śpiew, instrumenty klawiszowe

Gościnnie:
Herman Frank - gitara
Sven Lüdke - gitara
Michael Ehré - gitara, perkusja
Mariko Inoue - bas


We wczesnych latach 2000, japońska muzyka dopiero zaczynała się przebijać dzięki staraniom różnych wytwórni, z różnym skutkiem, bo wtedy jeszcze była postrzegana jako muzyka albo zbyt egzotyczna, albo zbyt zachowawczo odtwarzająca europejskie wzorce.
Saeko Kitamae w Japonii nie osiągnęła dużo, bo i nie miała szansy i w 2001 roku musiała porzucić karierę muzyczną z przyczyn zdrowotnych. Po jakimś czasie wyleciała do Szwajcarii podjąć leczenie i stamtąd też w 2003 roku rozpoczęła się jej kariera - od gościnnego występu w METALIUM na albumie As One - Chapter Four, który premierę w Japonii miał 17 grudnia 2003 nakładem Avalon, a w 2004 w reszcie świata nakładem Armageddon Music, z którym Saeko udało się nawiązać współpracę.
Po znajomości, producentem został Lars Ratz (METALIUM), na albumie zagrali Michael Ehré (również METALIUM), Sven Lüdke, który niedługo potem dołączył do MOB RULES oraz zagubiona gwiazda sceny niemieckiej, Herman Frank. Poza wokalistką, akcentem japońskim jest basistka Mariko Inoue z poprzedniego zespołu Saeko, FAIRY MIRROR.
W tak ustalonym składzie, nagrany został debiut Above Heaven, Below Heaven w Tornado Studios w Hamburgu (METALIUM, NEVERMORE, CHINCHILLA), który wydany został 23 sierpnia 2004 roku.

Innym projektom można było zarzucić brak autentyzmu, jednak przy rdzennych, niemieckich muzykach mamy tutaj przekrój standardowego i sztampowego heavy metalu niemieckiego, niezbyt odkrywczego. Sins of the Gods to niezbyt porywający początek, który już pokazuje problemy całego albumu. Saeko Kitamae wywołuje mieszane uczucia. Przy soundzie METALIUM, przy którym ma problemy się przebić, brzmi ona strasznie wyprana z energii. Czasami potrafi się przebić i zaśpiewa trochę mocniej i z życiem jak w Nature of Morality czy Sinners For False Lights i o dziwo w agresywniejszych refrenach PRIMAL FEAR potrafi zaśpiewać mocniej.
Mieszanina pomysłów METALIUM (a jakże!), PRIMAL FEAR, DORO, ACCEPT, HELLOWEEN, MOB RULES. VHALDEMAR takie rzeczy jak Way To The One gra po prostu lepiej. Kompozycje to zbiór poprawności z różnymi inspiracjami i różnej stylistyce, trzymającej się heavy metalu i jak ktoś nie ma jeszcze dość setnego, takiego samego i nieoryginalnego currywursta z Zagłębia Ruhry, to na pewno będzie się przy tym albumie bawił dobrze.

Wielka szkoda, że wyszła z tego muzyka tak nijaka i bezbarwna, bo zebrani tutaj goście zagrali bardzo dobrze i sola gitarowe jak i popisy są z wyższej półki i nie można zarzucić tutaj muzykom braku chęci czy grania tylko z powodu zobowiązania.
Sound selektywny i mocny, delikatnie przybrudzony, to METALIUM może i by się nadał, szczególnie tak mocno zaznaczony i gęsty bas, ale tak mocne cofnięcie wokalistki, aby cofnąć braki i zamaskować formę to był bardzo zły pomysł, no ale Lars Ratz i Florian Sommer zrobili, co mogli.
Projekt odniósł sukces, bo i wiele wokalistek w takim repertuarze jeszcze nie było (a była to również pierwszą wokalistką z Azji, która rozpoczęła Wacken) i trasa koncertowa z DORO została uznana za udaną.
Bardziej nowinka niż rewolucja, do której przyciągnęły wielkie nazwiska.


Ocena: 6.1/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Saeko - Life (2006)

[Obrazek: R-5279627-1401902190-7546.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Leaving 01:31       
2. Wings of Broken Dreams 05:29     
3. Tears of Life 04:57       
4. Sa-Ku-Ra 06:09     
5. The World of Pain 03:54     
6. Sky 05:52       
7. The Call in Us 05:42       
8. Wanna Be Free 03:33       
9. Identity 06:09       
10. Eternal Destiny 08:00       
11. My Way 04:53

Rok wydania: 2006
Gatunek: Power/Heavy Metal
Kraj: Japonia/Niemcy

Skład:
Saeko Kitamae - śpiew, instrumenty klawiszowe

Gościnnie:
Michael Ehré - gitara, perkusja
Satoko Yanagase - gitara
Mariko Inoue - bas
Lars Ratz - instrumenty klawiszowe


Mimo że debiut został okrzyknięty sukcesem, kolejną płytę Saeko Kitamae musiała sfinansować sama. W zespole nie ma już Hermana Franka oraz Svena Lüdke, który rozpoczął karierę w MOB RULES, ale pozostał Michael Ehré, aby wesprzeć wokalistkę, podobnie Lars Ratz, który gościnnie zagrał na klawiszach w jednej kompozycji.
Life zostało wydane z początku własnym sumptem 24 marca 2006 oraz przez Nexus, a 7 kwietnia dołączyło Armageddon Products.

Muzycy już nie tak znani, muzyka bardziej japońska z inspiracjami STRATOVARIUS i HELLOWEEN, naleciałości AZRAEL słyszalne już w Wings of Broken Dreams, ale jest i znaczna zmiana w klimacie. Z mocnego, szorstkiego i kwadratowego, łupankowego heavy metalu niemieckiego przeszła do muzyki znacznie lżejszej i bardziej przystępnej i zwiewne Tears of Life, nawet jeśli bardzo zachowawcze, to słucha się dobrze.
O solach na poziomie Frank/Lüdke tutaj nie może być mowy, ale nieznany Yanagase oraz Ehré starają się, ale to jest nic ponad standard gatunku i z reguły są raczej prostym przedłużeniem melodii, chociaż czasami zdarzy się coś ciekawego i prostego, jak w Sa-Ku-Ra. Praca sekcji rytmicznej za to jest bez zarzutu i jest to solidne, konkretne power metalowe natarcie muzyków, którzy tę muzykę rozumieją. Wydaje się też, że i Saeko Kitamae czuje się w tym repertuarze znacznie pewniej i lepiej. Jest znacznie bardziej energiczna, jest większa siła i pewność w głosie, nie ma również problemu z przebiciem się przez instrumenty. Czuje się znacznie swobodniejsza i w The Call in Us i Identity na modłę HELLOWEEN słychać, że się nie męczy tak, jak na debiucie.
O ile Eternal Destiny to bardzo nadęta muzyka eksperymentalna bez głębszego sensu, tak zakończenie My Way zaskakuje. Co prawda to tylko cover Franka Sinatry, ale japońskie, bardzo ciepłe i romantyczne wykonanie jest powalające i magiczne. Wspaniale to zostało zagrane, z bardzo dobrym solem, pięknym pianinem na dalszym planie oraz śpiewającą z ogromnym wyczuciem Saeko. Coś pięknego.

Ponownie nagrania i mastering miały miejsce w hamburskim Tornado Studios i brzmienie jest wyborne. Ciepłe, selektywne, z delikatną gitarą i niezbyt mocną perkusją. Zmiękczenie brzmienia i podkreślenie basu znacznie poprawia przyjemność z odsłuchu.
Kompozycyjnie jest tym razem nieznacznie lepiej i poza zakalcem Eternal Destiny jest to równa i niezbyt wyróżniająca się, pełna cytatów power metalowa płyta. Poza wybornym coverem.
Album nie odniósł wielkiego sukcesu, a Saeko Kitamae po wydaniu ostatnich pieniędzy została zmuszona do powrotu do Japonii, a kariera muzyczna została porzucona.
Ku zaskoczeniu skromnego grona fanów po tylu latach milczenia, po niemal 15 latach postanowiła powrócić na scenę i nagrać kolejny album, robiąc zbiórkę na nagrania i zbierając nowy skład.
Zbiórka się udała, jednak z powodu pandemii premiera nie odbyła się w 2020 roku i została przełożona na 2021.


Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Saeko - Holy Are We Alone (2021)

[Obrazek: saeko-2021-holy-are-we-alone-cd-212.jpg]

Tracklista:
1. Circle of Life 01:04
2. Japan: In My Dream 06:10
3. Syria: Music, My Love 05:45
4. UK: Never Say Never 05:39
5. Germany: Rebellion Mission 08:31
6. India: Farewell You I (From Father to Son) 06:27
7. Brazil: Splinters of the Sun 05:51
8. Hawaii (USA): Farewell To You II (From Mother to Daughter) 04:24
9. Russia: Heroes 05:37
10. Holy Are We Alone 01:30

Rok wydania: 2021
Gatunek: Power Metal
Kraj: Japonia/Niemcy/Włochy

Skład:
Saeko Kitamae - śpiew, instrumenty klawiszowe
Guido Benedetti - gitara, instrumenty klawiszowe
Alessandrro Sala - bas
Michael Ehré - perkusja

Gościnnie:
Lars Ratz - śpiew
Derek Sherinian - instrumenty klawiszowe


Dość niespodziewanie, po nagłym zniknięciu ze sceny, Saeko przypomina o sobie w 2019 roku, tworząc zbiórkę na nowy album. Zbiórka oczywiście okazała się sukcesem i zebrano więcej pieniędzy niż oczekiwano. Premiera płyty na początku była planowana na koniec 2020 roku, ale z powodu pandemii, premiera została przełożona i została nawiązana współpraca z King Records oraz Pride and Joy, które wydadzą ten album w Japonii 11 sierpnia, a reszta świata kilka dni później, 20.

Oczywiście na pokład został ściągnięty stary przyjaciel Michael Ehré, który tym razem zagrał tylko na perkusji oraz gościnnie Lars Ratz, który niestety zginął w katastrofie lotniczej w 2021 roku.
Nowymi twarzami zespołu są znany z RHAPSODY OF FIRE Alessandrro Sala oraz gitarzysta TRICK OR TREAT Guido Benedetti.
TOT może wzbudzać niepokój, ale na szczęście mało tutaj infantylności tej włoskiej grupy, ale jest to muzyka prosta, przystępna i niezbyt wymagająca. Album eklektyczny w inspiracjach, którego elementem wspólnym jest element włoski, to słychać w elementach bardziej folklorystycznych  Japan:In My Dream i Syria:Music, My Love, gdzie Japonię udało im się ująć lepiej niż klimaty wschodnie, które zdominowało MYRATH.
Zaskakuje tutaj Guido Benedetti, który daje dobre i bardzo dobre popisy gitarowe, nawet w tak bezpiecznym, HELLOWEEN metalu jak Russia: Heroes czy Brazil: Splinters of the Sun, której ciepłą specyfikę udaje im się odtworzyć, mimo że refren mógł być lepszy.
Niespodziewanie jest tutaj killer, a jest nim 8 minutowy Germany: Rebellion Mission. Piękne, wspaniałe, wyborne ozdobniki neoklasyczne, chociaż czy Mozart był Niemcem to kwestia dyskusyjna. Udane inspiracje NIGHTWISH, operatica metalem, którego zbyt wiele nie ma. Świetna realizacja i zgranie zespołu. Świetny bas Sala, mocna perkusja Ehré i talent Benedetti, o który go nie podejrzewałem.
Do tego świetny, najlepszy na płycie występ Saeko Kitamae. Brawo!
Dlatego też tak bardzo ta kompozycja odstaje na tle pozostałych, szczególnie dość miernej ballady Hawaii (USA): Farewell To You II.

Mix i mastering wykonał V. Santura, który jest raczej znany z agresywniejszej muzyki i bardziej progressive, ale tutaj dobrał sound idealnie. Selektywnie, z dobrze zaznaczoną sekcją rytmiczną, wyeksponowanym basem i mocną, czytelną gitarą.
Jeśli pojawi się kolejna płyta w tym składzie, to chciałbym więcej Germany: Rebellion Mission, bo takiej muzyki, zagranej na takim poziomie brakuje, a Włosi mają do tego talent.
Najlepsza płyta zespołu i powrót, po którym trudno było oczekiwać wiele, ale miło zaskoczył.


Ocena: 7.3/10

SteelHammer


Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości Pride & Joy Music.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości