Thunder and Lightning
#1
Thunder and Lightning – Demonicorn (2019)

[Obrazek: R-15547925-1593416120-4694.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. All Your Lies 05:32      
2. Demonicorn 03:27     
3. Demmin 05:10            
4. The Temple Of Death 06:23  
5. God For A Day 06:37 
6. Heaven's Gate 03:46
7. Salt To The Wounds 03:16     
8. Telltale Signs 05:21
 
Rok: 2019
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy
 
Skład:
Norman Dittmar - śpiew
Marc Wüstenhagen – gitara, śpiew
Fabrizio Agabiti - gitara
Robert Rath - bas
Steve Mittag – perkusja
 
THUNDER AND LIGHTNING z Berlina powraca. W składzie przez trzy lata trochę się pozmieniało i z zespołu odszedł Benjamin Dämmrich, a na jego miejsce wskoczył za wiosło inny debiutant, Fabrizio Agabiti, który dołączył w 2017 i można było go usłyszeć na kilku singlach i EP.
Płyta została wydana przez zespół nakładem własnym, środki jednak zebrali za pomocą crowdfundingu.
 
Muzyka raczej bez zmian dla tego zespołu i to teutoński, kwadratowy heavy metal z domieszką power. All Your Lies to wariacja na temat RAGE, z wstawkami symfonicznymi w refrenach, chociaż jest to wykonane bardziej prymitywnie, ale jest to dobre w typowym dla siebie germańskim stylu.
Demonicorn prezentuje się bardzo dobrze, wykorzystuje charakterystyczną teutońską formułę, przekształcając to w bardzo udaną krzyżówkę RAGE i PARAGON. Dobrze, prosto zagrane i co najważniejsze treściwe, bez zbędnych przerywników, jakie występują chociażby w kompozycji otwierającej album, chociaż zakończenie dość przeciętne.
Zaczyna się Demmin i w końcu docierają oczywiste inspiracje RAGE i że Dittmar brzmi podobnie do niezniszczalnego Wagnera. Jest dumnie, chłodno niczym w znakomitym DARK AT DAWN.
Podobnie jest w kolosie The Temple of Death, w którym gitarzyści wykonują znakomitą robotę, ozdabiając kompozycję ciekawymi ozdobnikami. Refren zmierza w inspiracjach w stronę BLIND GUARDIAN i tylko w chórkach zabrakło Kurscha. Sama kompozycja bardzo dobra, masywna w gitarach i surowość RAGE w zwrotkach czaruje. God for a Day to PRIMAL FEAR z echami RAGE i jest to zagrane solidnie, chociaż słychać, że zabrakło pomysłu na refren, któremu zdecydowanie zabrakło polotu i doładowania i jest zbyt długa dla własnego dobra. Z utworów, gdzie zabrakło pomysłów można jeszcze wymienić Salt to the Wounds z infantylnym i topornym refrenem. Heaven’s Gate to RAGE i znów dalekosiężne refreny DARK AT DAWN, bardzo dobrze zagrane.
Na zakończenie Telltale Signs, w którym występują blasty, więc ocena wzrasta automatycznie.
Może i oklepany refren, znów w stylu RAGE, ale jest dobry i udanych sol tutaj odmówić nie można, bo jest czego posłuchać. Ogólnie gitarzyści na tym LP grają bardzo dobrze i ich sola są bardzo energiczne, melodyjne i z wyczuciem.
 
Brzmienie solidne i nie ma do czego się przyczepić, w końcu to self-release. Gitary dobrze ustawione, wokalista przebija się przez ścianę gitar bez problemu, tak jak masywną, bezlitosną perkusję o sile CKMu. Dobrze ustawione talerze, tylko bas gdzieś w tym wszystkim ginie.
Typowe, solidne teutońskie granie, które nie wnosi niczego nowego, ale słychać, że jest odegrane szczerze i tę szczerość należy docenić.
Ogólnie dobre granie, konkretne i sprawne mimo mielizn, ale słyszało się już lepsze rzeczy.
Kto tęskni za RAGE, ten może robić miejsce na półce, bo tutaj została nagrana kolejna solidna płyta do ich dyskografii, której od kilku dobrych lat w RAGE już nie było.

Ocena: 8/10
 
SteelHammer
Odpowiedz
#2
Thunder and Lightning – F.E.A.R. (2021)

[Obrazek: a0389556865_16.jpg]

Tracklista:
1. Mother Me 05:07     
2. Beyond the Mountain of Death 03:57   
3. The Devil's Wife 04:15            
4. The Curse of Elisa Lam 04:26
5. The Silent Twins 04:56
6. A Nation of Fools 03:57
7. F.E.A.R. 04:46 
8. R.A.E.F. 04:03
9.Death of Innocence 03:52
10.Time To Rise 05:47
 
Rok: 2021
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy
 
Skład:
Norman Dittmar - śpiew
Marc Wüstenhagen – gitara, śpiew
Robert Rath - gitara basowa
Steve Mittag – perkusja


W listopadzie pojawiła się nowa, wydana nakładem własnym płyta THUNDER AND LIGHTNING. Tym razem zespół zagrał jako kwartet, już bez Fabrizio Agabiti.

Tym razem Niemcy zagrali trochę coś innego niż poprzednio, choć jak najbardziej niemieckiego. Bez wątpienia jest to album pozostający pod wpływem BRAINSTORM w masywności power metalowych gitar, pod wpływem RAGE w wokalu Dittmara i stylu wybrzmiewania zwrotek, a także ANGEL DUST w pewnych elementach klimatu muzycznego oraz dynamiki SENCIROW.
Ta mieszanka jest atrakcyjna, jest wciągająca w lekko nostalgicznym i przebojowym Mother Me i twardszym, heroicznym Beyond the Mountain of Death i można jak słychać łączyć rage refreny a la Peavy z bojową melodią zwrotek. Dittmar trzeba przyznać śpiewa w takiej manierze wybornie i jest to generalnie jego najlepszy występ w THUNDER AND LIGHTNING. Zespół jest wspomagany gościnnie przez bardzo dobrego gitarzystę Toma Geldschlägera i w opcji gitarowej wszystko zostało zrobione na bardzo wysokim poziomie. Takich solówek jak na tym albumie było mało do tej pory, jeśli chodzi o ten zespół. Bezwzględne natarcia w stylu SENCIROW w The Devil's Wife są bardzo przekonujące i po raz kolejny refren w zadziornym stylu RAGE dodaje smaku, zresztą podobnie jak nieoczekiwane flamenco zagrywki gitary. Nie grają za szybko, grają miarowo, a przy tym dumnie w bardzo dobrej power metalowej opowieści The Curse of Elisa Lam i udowadniają, że atrakcyjny niemiecki power metal istnieje bez teutońskiej surowości. Popisy gitarowe znakomite i co ważne nieoczekiwane, klimat, gdy bardziej posępny jak The Silent Twins wchodzi w najlepsze obszary ANGEL DUST. Świetny utwór. W dynamicznym A Nation of Fools przypomniał o sobie w duecie z Dittmarem Klaus Dirks z MOB RULES i razem na luzie niszczą w potoczystym refrenie w klasycznej niemieckiej heavy/power tradycji. Klasa! A w F.E.A.R. prezentują moc gitarową SENCIROW, choć tu akurat sama melodia jest średnia i jakoś głębiej w pamięć nie zapada także refren. R.A.E.F. prezentuje się lepiej, zdecydowanie lepiej i jest na tej płycie jedną z najbardziej energicznych kompozycji, choć w nazwijmy to uniwersalnym niemieckim power metalowym stylu z elementami heavy/thrash w manierze GREYDON FIELDS. I pięknie eksploduje w refrenie zdecydowanie zagrany heavy/power metalowy Death of Innocence z mistrzowskimi chórkami. Bezpretensjonalny, wybornie wykonany melodyjny killer. Balladowy song? Owszem, na koniec subtelne i wysmakowane wyciszenie w łagodnym, zbudowanym we wstępie na gitarach akustycznych i klawiszach tworzących plan symfoniczny Time To Rise. Staranna aranżacja, urzekająca melodia, taka nieco w stylu tych męskich songów ACCEPT z Tornillo.

Znakomite brzmienie, soczyste, przypominające sound ostatnich albumów BRAINSTORM. Soczyste gitary, masywne i głębokie, mocny sound basu i grzmiąca perkusja oraz wyborne ustawienie wokalu w pozycji centralnej. Najlepiej wyprodukowany album THUNDER AND LIGHTNING ze wszystkich dotychczasowych.

Bardzo duża pozytywna niespodzianka. Zespół do tej pory drugiego szeregu nagrał w tym roku album lepszy niż słynne ekipy RAGE i BRAINSTORM awansując tym samym do niemieckiej ekstraklasy.


ocena: 8,8/10

new 1.12.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Thunder and Lightning - Of Wrath and Ruin (2024)

[Obrazek: 1279545.jpg?2435]

Tracklista:
1. Of Wrath... 01:10      
2. Dephts of Sorrow 04:18      
3. Drown in Fury 05:34      
4. Harbinger of Doom 04:30      
5. The Strings They Bleed 05:32      
6. March in Defiance 03:48      
7. Deceive Myself 03:33      
8. Where Secrets Hide 06:24      
9. Binary Assassin 04:40      
10. Mind Seducer 04:15      
11. The Rivers' Endless Flow 05:46      
12. ...and Ruin 00:42    

Rok wydania: 2024
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Norman Dittmar - śpiew
Marc Wüstenhagen - gitara
Tom Geldschläger - gitara (muzyk sesyjny)
Robert Rath - bas
Steve Mittag - perkusja


W 2019 roku było śmieszno i straszno, strachy na lachy z demonicznymi kukurydzami. W 2021 roku było już tylko straszno, ale bardziej poważnie. 15 listopada 2024 roku w tym samym składzie, co na F.E.A.R., pojawi się kolejne wydawnictwo THUNDER AND LIGHTINING, wydane nakładem własnym.

I co jest tym razem? No cóż, zespół poszedł za ciosem, ewoluował i postanowił zamieszkać w ekstraklasie niemieckiego heavy power metalu. Tom Geldschläger ponownie gra tutaj jako muzyk sesyjny i co oni tutaj grają... I jak oni grają! Jego sola są tutaj absolutnie bezbłędne i genialne, techniczne, ale bez przesadnej nieczytelności i w konwencji tej dobrze naoliwionej, zabójczej maszyny.
W najkrótszych, żołnierskich słowach, Of Wrath and Ruin to destylat, definicja niemieckiej sceny heavy metalowej i jej streszczenie z ostatnich 15 lat. Poważny Of Wrath... nie zapowiada poziomu zniszczenia, jaki ten zespół oferuje w Dephts of Sorrow. Ostra motoryka BRAINSTORM, przebojowość RAGE i zarys IRON SAVIOR w refrenie to mieszanka wybuchowa, ale o sile kilku bomb atomowych. Jak nowocześnie to zostało zagrane, jak znakomicie pracuje tutaj sekcja rytmiczna! I te sola! A to tylko wstęp i w żadnej kompozycji nie odpuszczają. Ten album to 10 bezbłędnych hitów, które zawierają wszystko, co najlepsze się wydarzyło w tych 15 latach niemieckiej sceny metalowej. Jest DARK AT DAWN w chłodnym i zagranym z matematyczną precyzją Drown in Fury, który eksploduje w refrenie.
Nie ma w tym żadnego marnego kopiowania czy parodii, to wszystko jest zagrane w stylu THUNDER AND LIGHTNING. To wszystko zostało wykonane z dumą, odwagą i niebywałym talentem wykonawczym. Jak mocno gniecie Harbinger of Doom we wstępnie w stylu ACCEPT i bezlitośnie atakuje w bezlitośnie chwytliwym refrenie w stylu znakomitego GREYDON FIELDS. Absolutny geniusz, co za refren, co za moc sekcji rytmicznej i dobrze też zaśpiewał tutaj Thomas A. Pickard z niemieckiego GODSLAVE. No i niezniszczalny, zadziorny Norman Dittmar o manierze Peavy Wagnera, który absolutnie dewastuje w The Strings They Bleed, w którym nie brakuje RAGE.
Epicko niczym MAJESTY w March in Defiance, nowocześnie w wolniejszym Deceive Myself, który jest prostą chwilą wytchnienia od tego całego bezlitosnego zgiełku. Czy można zagrać metal Zagłębia Ruhry i zabrzmieć świeżo? Oczywiście i ostro gniotą w stylu PARAGON w Where Secrets Hide, dobijając to mocnym, buntowniczym akcentem w Binary Assassin. Mało? Jeśli szukać najsłabszych kompozycji, to wybór pada na Mind Seducer w stylu BRAINSTORM i gdzieś w tej brutalności i thrash metalowej motoryce wydają się zbyt ostrzy i surowi, co wcale nie znaczy, że ta kompozycja jest słaba. Zabrakło jej wyjątkowego dopieszczenia pozostałych, ale nikt nie jest idealny.
A na koniec prawdziwa epicka petarda, zagrany i zaaranżowany dość nowocześnie The Rivers' Endless Flow o ciężarze duńskiego MERCENARY w gitarach i melodii. Nostalgiczny, podniosły, rycerski refren w stylu GREYDON FIELDS po raz drugi, ale chyba niszczy jeszcze bardziej swoją bezlitosną konsekwencją.

Marc Wüstenhagen ponownie odpowiada za brzmienie i to jest znakomite, potężne, prawdziwe, germańskie sharp and clear z grzmiącą perkusją i ryczącymi gitarami, przed którymi sąsiedzi będą chować dzieci. To jest sound idealny, w żadnym razie nie przytłaczający czy męczący, co nie znaczy, że jest łagodny. Tu nie ma miejsca na kompromisy i słusznie.
Okładka idealnie prezentuje wartość tego albumu - THUNDER AND LIGHTNING zasiadło na niemieckim tronie ekstraklasy w pełni zasłużenie i osiągnęli to swoją ciężką pracą.
Nothing will remain, jak to mówi narrator w ...And Ruin i trafnie, ponieważ słuchacz zostaje zmieciony z powierzchni Ziemi.
Prawdziwa, bezlitosna burza. Kto by się spodziewał.


Ocena: 10/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości Marca Wüstenhagena (THUNDER AND LIGHTNING).
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości