Battlelore
#1
Battlelore - ...Where the Shadows Lie (2002)

[Obrazek: R-5767773-1485353204-9162.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Swordmaster 05:36     
2. The Grey Wizard 04:17     
3. Raging Goblin 04:33       
4. Journey to Undying Lands 05:49       
5. Shadowgate 04:04       
6. Fangorn 05:05       
7. The Green Maid 03:44     
8. Khazad-dûm (Part 1: Ages of Mithril) 05:19     
9. Ride with the Dragons 08:33

Rok wydania: 2002
Gatunek: Epic/Symphonic Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Kaisa Jouhki - śpiew
Patrik Mennander - śpiew
Tommi Havo - gitara, śpiew
Jyri Vahvanen - gitara
Miika Kokkola - bas
Henri Vahvanen - perkusja
Maria Honkanen - instrumenty klawiszowe

Założony w 1999 roku przez basistę Miika Kokkola i gitarzystę Jyri Vahvanen, BATTLELORE dość szybko wyłapało kontrakt płytowy, bo po drugim demie z 2000 roku podłapała ich wytwórnia Napalm Records.
Album bez większego huku został wydany 4 lutego 2002 roku i jego premierę poprzedził jedynie teledysk.

Wyszła muzyka eklektyczna, mocna, surowa i dość bezkompromisowa. Kiedy potrzeba, idą w rejony doom/death metalu, jak w Raging Goblin, jak chcą grać bardziej przebojowo to jest The Grey Wizard, a coś pośrodku z typowo fińskimi klawiszami jest Swordmaster. To stara się być epickie, co słychać w Journey to Undying Lands i orkiestracjach, a łagodniejsze partie śpiewane mają w sobie coś z suomi metalu.
Zbyt modern jest tutaj Shadowgate i za dużo tutaj zabawy z syntezatorami, z których nic nie wynika. Coś z greckiego ducha jest w Fangorn, ale The Green Maid to wyciszenie nie wywołujące żadnych emocji. Khazad-Dum do mieszanki gatunkowej dorzuca black metal i jest to bardzo dobrze poprowadzone i śpiew Jouhki jest w tym hipnotyczny, jest też tutaj chyba pierwsza na płycie solo gitarowe. Największym problemem tego albumu jest chyba fakt, że jest utrzymany w większości w raczej powolnych tempach i rzadko kiedy przyspiesza, przez co wkrada się monotonia i nawet w zakończeniu tego wszystkiego nie ma tutaj jakieś przebicia tego monolitu. Ride with the Dragons z początku zapowiada te bardzo potrzebne przełamanie rytmu, jednak to nadal granie w wolniejszych, wręcz ślimaczych tempach.

Brzmienie jest bardzo suche i surowe, co tylko wzmacnia poczucie monotonii, do tego perkusja momentami mam wrażenie, że za bardzo została cofnięta. Patrik Mennander to poprawny wokalista, za to Kaisa Jouhki bardzo dobrze sprawdza się w tym repertuarze i może trochę szkoda, że jest jej tutaj tak mało.
To jest dobrze zagrane i jak ktoś lubi być gnieciony i nie przeszkadza mu monotonia, to jest to album bardzo dobry, ale zabrakło mocniejszego uwydatnienia melodii i skoncentrowano się na surowiźnie i delikatnych eksperymentach.
Solidny debiut, którzy otworzył zespołowi wrota kariery, ale nie jest to geniusz gatunku.

Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Battlelore - Sword's Song (2003)

[Obrazek: LmpwZWc.jpeg]

Tracklista:
1. Sons of Riddermark 04:06     
2. Sword's Song 04:08     
3. The Mark of the Bear 04:27     
4. Buccaneers Inn 03:54     
5. Attack of the Orcs 03:13     
6. Dragonslayer 03:30     
7. Khazad-dûm (Part 2: Silent Caverns) 04:08
8. Horns of Gondor 03:52     
9. The War of Wrath 03:57
10. Forked Height 03:18
11. Starlight Kingdom 04:24

Rok wydania: 2003
Gatunek: Epic/Symphonic Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Kaisa Jouhki - śpiew
Patrik Mennander - śpiew
Jussi Rautio - gitara
Jyri Vahvanen - gitara
Miika Kokkola - bas
Henri Vahvanen - perkusja
Maria Honkanen - instrumenty klawiszowe


Niedługo po nagraniu debiutu odszedł Tommi Havo, którego szybko zastąpił nieznany Jussi Rautio.
Następca został nagrany bardzo szybko i można było go usłyszeć już 12 maja 2003 roku nakładem Napalm Records.

Sons of Riddermark zaczyna album ciekawie, ciągnąc inspiracje z fińskiej sceny gothic, serwując wokal czysty, niski, bardzo opanowany i niemal mechaniczny. Sword's Song to już bardziej bogata formalnie fińska scena symfoniczna, z szorstkim i głębokim gworlem Patrika Mennandera, który brzmi ciekawiej od tego, co było na debiucie.
Ten album jest bardziej przemyślany od debiutu, z melodiami znacznie bardziej przystępnymi i mocniej zaznaczonymi nie ma też przytłaczającej surowizny i The Mark of the Bear to ciekawe spojrzenie na muzykę TRISTANIA, a dzięki odciążeniu muzyki słychać też silniejsze akcenty NIGHTWISH. Przebojowy Buccaneers Inn jest pod tym względem rozbrajający, ale zupełnie nieprzekonujące są tutaj partie fletu, które można usłyszeć na całym albumie. To wprowadza elementy folk, które są nie tylko zupełnie niepotrzebne, ale i nic ciekawego sobą nie wnoszą.
Zespół nie rezygnuje z prób grania modern metalu, próbując tym samym jakoś urozmaicić album bardzo schematyczny i Attack of the Orcs w tej opcji jest przeciętny, partie klawiszowe są najbardziej ograne z możliwych i sytuację ratuje tutaj delikatny refren. Styl grupy zaczyna się powoli wypracowywać w Khazad-Dum Part 2, szorstkim i epickim, prostym, ale bardziej zdecydowanym, gdzie osiągają balans, którego zabrakło w Dragonslayer, w którym kontrasty z NIGHTWISH są jeszcze niedopracowane. Schematyczność ponownie wychodzi w stylu TRISTANIA i SIRENIA w The War of Wrath, podobnie Forked Height, które są poprawne, ale daleko im do porywających.
Starlight Kingdom to ładne i delikatne zakończenie, gdzie duety wokalne dobrze współgrają i daje nadzieję, że na kolejnym albumie będzie lepiej.

Mix i mastering to ponownie duet Miitri Aaltonen i Pauli Saastamoinen. Tym razem dobrali brzmienie lżejsze, nie tak surowe, w gitarach charakterystyczne dla Finlandii, co jest zdecydowanie na plus. Album nie przytłacza ciężarem i duchotą, a co najwyżej schematycznością kompozycji.
Kolejny solidny album BATTLELORE, które nadal poszukiwało i dopracowywało swój styl, ale nadal będący w cieniu SIRENIA i TRISTANIA.


Ocena: 7.1/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Battlelore - Third Age of the Sun (2005)

[Obrazek: NC0zOTg5LmpwZWc.jpeg]

Tracklista:
1. Usvainen Rhûn 01:36     
2. Storm of the Blades 03:22     
3. Ghân of the Woods 04:41     
4. Gwaith-i-Mírdain 03:43       
5. Trollshaws 04:07     
6. Elves of Lúva 04:39       
7. Valier - Queens of the Valar 04:19
8. Thousand Caves 04:06     
9. Cloaked in Her Unlight 04:13     
10. Of Orcs and Elves 04:26     
11. Touch of Green and Gold 03:59     
12. Pallando (Forgotten Wizards) 03:31       
13. Gollum's Cry 03:03

Rok wydania: 2005
Gatunek: Symphonic/Gothic Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Kaisa Jouhki - śpiew
Tomi Mykkänen - śpiew
Jussi Rautio - gitara
Jyri Vahvanen - gitara
Timo Honkanen - bas
Henri Vahvanen - perkusja
Maria Honkanen - instrumenty klawiszowe


Patrik Mennander odszedł z zespołu w 2004 roku z powodów osobistych, ale zastępstwo zostało znalezione bardzo szybko i bez opóźnień, 25 lipca 2005 roku, pojawił się trzeci album, ponownie nakładem Napalm Records.

Jak to przy okazji trzecich płyt zespołów bywa, BATTLELORE zagrało coś innego. Mało tutaj jest epiki, znacznie mniej niż poprzednio, nie ma też surowego klimatu, wszystko to zostało zastąpione gothic metalem z delikatnymi melodiami, nostalgicznym klimatem i orkiestracjami, które podkreślają lekkie melodie.
Może Storm of the Blades to jeszcze pozostałości po albumach poprzednich, ale słychać znacznie istotniejszą rolę żeńskich wokaliz w łagodniejszych refrenach. Ghan of the Woods to Finlandia, chociaż trudno tutaj mówić konkretnie o SENTENCED, POISONBLACK albo CHARON, bo nie jest to tak mocne i wyraziste w swoim nostalgicznym przekazie i tutaj krążą pomiędzy TRISTANIA a SIRENIA. Bardzo ładnie wypada na tym albumie Gwaith-i-Mírdain z fletem, który świetnie podkreśla zwiewność i lekkość. Ciekawie wygląda Trollshaws, w którym idą bardziej w kierunku brutalizacji HEAVENWOOD, z niezłymi partiami klawiszowymi.
Kompozycyjnie nie jest to album zły, ale ogólnie jest raczej poprawny i bez większych killerów, ale mają chwile, kiedy wespną się na wyżyny i mają pomysł, którego słucha się dobrze (Thousand Caves), momentami bardzo bezpieczny gatunkowo (Elves of Luna), ale są też momenty słabe, jak Valier - Queens of the Valar. Tomi Mykkänen nie jest najlepszym wokalistą i wypada tutaj różnie, ale w tym utworze najgorzej ze swoim potwornie siłowym growlem. Kaisa Jouhki za to z albumu na album zyskuje i tutaj brzmi odważniej, chociaż nadal można odnieść wrażenie, że brakuje tożsamości, tak jak muzyce. Wszystko zagrane zostało jak zwykle i nie ma tutaj cudów, bo głównie chodzi tutaj o melodie, a te są proste i niewymagające. Dużo tutaj wnosi flet, który podkreśla motyw główny, bardzo mocno to słychać w Cloaked in Her Unlight, który nasuwa pewne skojarzenia z BEFORE THE DAWN. Touch of Green and Gold z elementami KORPIKLANNI średnio pasuje do tego albumu i jest to zrealizowane bardzo przeciętnie i chyba Gollum's Cry miało być tego rozwinięciem, bezsensownym, bo kiepsko wpasowuje się w to wszystko Pallando (Forgotten Wizards).

Sound jest świetny. Tym razem jest czysta produkcja bez eksperymentów studia Finnvox z Mika Jussila na czele. Do zarzucenia jest niewiele, poza tym, że to standardowe brzmienie, a przy zespole, który próbuje się wyróżnić nie pomaga.
Zespół próbował tutaj kilku rzeczy, nie wszystko wyszło najlepiej, jest zbędny eklektyzm, który podkreśla nierówność materiału.
Bywało lepiej, ale mogło być gorzej. BATTLELORE jednak się nie poddało i poszukiwało dalej.


Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz
#4
Battlelore - Evernight (2007)

[Obrazek: LmpwZWc.jpeg]

Tracklista:
1. House of Heroes 04:06     
2. Ocean's Elysium 04:16       
3. Summon the Wolves 04:34       
4. We Are the Legions 03:58     
5. Into the New World 06:32     
6. Longing Horizon 04:35     
7. Mask of Flies 04:51     
8. The Cloak and the Dagger 04:35     
9. Beneath the Waves 05:23

Rok wydania: 2007
Gatunek: Symphonic/Gothic Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Kaisa Jouhki - śpiew
Tomi Mykkänen - śpiew
Jussi Rautio - gitara
Jyri Vahvanen - gitara
Timo Honkanen - bas
Henri Vahvanen - perkusja
Maria Honkanen - instrumenty klawiszowe


BATTLELORE bez niespodzianek, zmian w składzie i kontrowersji powraca 26 lutego 2007 roku z nowym albumem, ponownie wydanym przez Napalm Records.

Na czwartej płycie BATTLELORE postanowiło zagrać coś innego i to jest gothic metal z elementami symfonicznymi, bardzo subtelnymi, a samą muzyką będącą gdzieś pomiędzy TRISTANIA, SIRENIA, BEFORE THE DAWN i DAWN OF SOLACE.
DAWN OF SOLACE słychać tutaj wszędzie szczególnie w tym beznamiętnym gothic metalu, zaśpiewanym i zagranym bardzo mechanicznie i bez emocji i Mask of Flies brzmi jak produkt syntetyczny. Niby nie ma tutaj niczego złego i trudno się do czegoś przyczepić, ale nie ma za bardzo czego tutaj pochwalić. Dobrych melodii nie ma tutaj zbyt wiele, The Cload and the Dagger to SIRENIA wyprana kompletnie z przebojowości, a rozpoczynający to wszystko House of Heroes to surowość BEFORE THE DAWN podlana NIGHTWISH, tak jak to bywało u nich wcześniej. Zagrane w wolniejszych tempach, z niezbyt interesującym planem klawiszowym. Próbują to wszystko jakoś ożywić szybszym Summon the Wolves, ale to ponownie tylko nieporywająca gatunkowa poprawność, tak jak We Are The Legions próbuje być szybszy i bardziej podniosły, ale nie sprawia to, że jest to bardziej atrakcyjne, tak w kwestii melodii jak i wykonania. Szczególnie rozczarowuje dalszy plan i klawisze, które na całym albumie brzmią niemal tak samo.
Kompletnym pokazem bezradności braku pomysłu jest Longing Horizon. LACUNA COIL czy może EVANESCENCE? Niestety równie słabe.
Dziewięć kompozycji to nie jest dużo, ale i niestety niewiele się tutaj dzieje i jeśli miałoby być coś, co można pochwalić to Mask of Flies, w którym Kaisa Jouhki momentami pokazuje jakiś cień zaangażowania, ale nawet jest coś hipnotyzującego w tym jej zmęczonym i beznamiętnym głosie.
Killerami i kwintesencją tego albumu i stylu BATTLELORE jest bardzo dobry Ocean's Elysium z echami LEAVES' EYES i bogatszą perkusją w stylu BEFORE THE DAWN. To samo można powiedzieć o rewelacyjnym i mechanicznym, opartym na heavy metalowym fundamencie Beneath the Waves. Znakomite chóry, świetnie podkreślona melodia główna, niezbyt oryginalna, ale dobrze się tego słucha w tym morzu przeciętności.

Selektywny mix Miitri Aaltonen dobry, mastering Mika Jussila typowa polerka Finnvox Studio. Delikatne i sympatyczne, z miękkim basem i sterylną przestrzenią, delikatnie cofniętą perkusją i czystymi akustykami. Delikatnie i sennie.
Album bardzo przeciętny z 2 killerami, ale w większości niestety dłużyznami i bardzo wtórny.
Na szczęście poglądy zostały szybko zrewidowane i te zmiany można było usłyszeć już w roku następnym.


Ocena: 6.3/10

SteelHammer
Odpowiedz
#5
Battlelore - The Last Alliance (2008)

[Obrazek: Mi5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Third Immortal 04:45     
2. Exile the Daystar 04:57
3. The Great Gathering 04:09     
4. Guardians 04:10     
5. Voice of the Fallen 04:41     
6. Daughter of the Sun 06:22     
7. Green Dragon 03:52       
8. Awakening 05:05       
9. Epic Dreams 04:25       
10. Moontower 04:51     
11. The Star of High Hope 06:25

Rok wydania: 2008
Gatunek: Symphonic Epic Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Kaisa Jouhki - śpiew
Tomi Mykkänen - śpiew
Jussi Rautio - gitara
Jyri Vahvanen - gitara
Timo Honkanen - bas
Henri Vahvanen - perkusja
Maria Honkanen - instrumenty klawiszowe


Na kolejny album BATTLELORE nie trzeba było długo czekać i piąty już album wyszedł już 24 września 2008 roku, ponownie nakładem Napalm Records.

Zmian w składzie brak, za to w muzyce spore.
Tęskny i smętny gothic został zepchnięty na dalszy plan, orkiestracje zostały bardziej wyeksponowane, tak jak szorstki sound gitary. Tak dobrze, jak w Third Immortal jeszcze nie grali, wokalnie Tomi Mykkänen pokazuje się od ciekawszej strony, a chłodny śpiew Kaisa Jouhki świetnie podkreśla melodie. Ogólnie można odnieść wrażenie, że tych dialogów jest więcej i są znacznie bardziej przemyślane i lepiej zrealizowane. Nawet kiedy idą w gothic w Exile the Daystar, to jest to zrealizowane wzorowo, z gęstym, mocnym i głębokim basem i konsekwentnie tworzonym tłem gitarowym, skromnym, ale bardzo dosadnym, może nawet topornym. I w tym błyszczą orkiestracje, które potrafią być subtelne. W Guardians słychać to bardzo dobrze i ładnie to się rozwija w refrenie, chociaż Tomi Mykkänen to niestety nie jest czołówka. Te braki wokalne słychać najbardziej w Daughter of the Sun i tak jak growl wypada dobrze, tak czysty śpiew jest zbyt przekoloryzowany i przesłodzony i przypomina to bardziej wcześniejszy okres VISIONS OF ATLANTIS. Lepiej by to wszystko brzmiało, gdyby był jakiś trzeci wokalista, bo Mykkänen nie zawsze brzmi przekonująco.
Więcej w tym LEAVES' EYES i TRISTANIA niż SIRENIA (choć obecna w pewnym stopniu jest nadal - Epic Dreams) tym razem, ale są tutaj rozpoznawalni i słychać, że styl został wypracowany. Różnice słychać w Voice of the Fallen, gdzie grają wyjątkowo żywo i z energią, ale tutaj zabrakło refrenu i niestety poza energią jest niewiele. Z mocniej zagranych dobrze wypada Green Dragon, bo Awakening to niestety przesadny minimalizm i tylko skromniejsza wersja Daughter of the Sun.
W tym stylu znacznie lepiej wypada The Star of High Hope, który jest eleganckim wyciszeniem na koniec albumu.

Tym razem brzmienie zostało dopieszczone przez legendarnego szwedzkiego producenta Dana Swanö i stworzył on tutaj sound bezbłędny, selektywny, z mocną, ale nie tak suchą gitarą i perkusją jak na albumach poprzednich z Finnvox Studio. Znakomity, ciepły bas, wieloplanowe brzmienie i świetne podkreślenie orkiestracji.
Najlepsze i najbardziej dopracowane BATTLELORE, któremu zajęło kilka lat, aby dojść aż tutaj i to jest album, który warto znać.


Ocena: 7.9/10

SteelHammer
Odpowiedz
#6
Battlelore - Doombound (2011)

[Obrazek: Mi01MzkzLmpwZWc.jpeg]

Tracklista:
1. Bloodstained 04:34       
2. Iron of Death 04:42       
3. Bow and Helm 03:56       
4. Enchanted 05:40     
5. Kärmessurma 04:23       
6. Olden Gods 04:21       
7. Fate of the Betrayed 05:08     
8. Men as Wolves 04:38     
9. Last of the Lords 05:43     
10. Doombound 08:02     
11. Kielo 02:57

Rok wydania: 2011
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Kaisa Jouhki - śpiew
Tomi Mykkänen - śpiew
Jussi Rautio - gitara
Jyri Vahvanen - gitara
Timo Honkanen - bas
Henri Vahvanen - perkusja
Maria Honkanen - instrumenty klawiszowe


The Last Alliance zwróciło uwagę wielu na ten zespół i pomógł stworzyć pewien kult i pozycję na scenie metalowej.
Napalm Records wydaje kolejną, tym razem wyczekiwaną płytę, która swoją pierwszą premierę ma 26 stycznia 2011 w Szwecji i Finlandii, a kilka dni później w innych krajach.

Bloodstained pokazuje kompletne wypalenie i brak pomysłu na zespół, który stara się powracać do gothic, z mierną i nijaką melodią, kompletnie nietrafionym śpiewem Mykkänena i kiepsko zaplanowanymi orkiestracjami, które mają zapychać dalszy plan, niczego przy okazji nie wnosząc. To muzyka wyprana z życia i chęci, wszystko zostało zagrane bardzo mechanicznie i beznamiętnie, jak próbujący uderzać w BLIND GUARDIAN Bow and Helm, jest Kärmessurma, które przypomina DRACONIAN w bardzo nudnym wydaniu, TRISTANIA i SIRENIA w bardzo przeciętnym Fate of the Betrayed, z którego uderza surowizna debiutu...
Men as Wolves to co najwyżej gatunkowa poprawność, która nie powala oryginalnością, a tylko wzmaga poczucie jednostajności tego albumu.
Niestety, zbyt wiele ciekawych rzeczy tutaj nie ma, Iron of Death to prawdopodobnie najsensowniejsze wplecenie i użycie orkiestracji, z mocno akcentowanymi klawiszami i niezłymi nakładkami wokalnymi. Enchanted broni się tylko jako co najwyżej dobra, ale niezbyt oryginalna ballada z bardzo ładnymi elementami symfonicznymi i najlepszym występem, ale najlepszy jest Last of the Lords. Świetnie rozplanowane wokale, dynamika orkiestracji i moc talerzy.
Ukoronowaniem bezradności jest Doombound, który próbuje być epicki, mieląc ten sam motyw do granic możliwości, a od 4 minuty słychać, że w tym momencie to się powinno skończyć, bo nie ma tutaj żadnej historii ani treści, którego beznadziejnym przedłużeniem jest Kielo.

Brzmienie nie rozczarowuje i jest jeszcze lepsze od albumu poprzedniego, ze znacznie mocniejszymi talerzami i perkusją, ale z bardziej wypolerowanymi gitarami. Tylko tutaj nie ma rozczarowania, ale nie bez powodu Dan Swanö to legenda.
BATTLELORE nie nagrało niczego szczególnego i pokazało, że formuła z The Last Alliance albo się wyczerpała, albo nie chcieli jej kontynuować.
Album został przyjęty z mieszanymi uczuciami i jeszcze w tym samym roku, 23 października, zespół zawiesił działalność.
Po tak przeciętnym albumie, trudno się dziwić takiej decyzji.


Ocena: 6/10

SteelHammer
Odpowiedz
#7
Battlelore - The Return of the Shadow (2022)

[Obrazek: OTMtNjEyNi5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Minas Morgul 05:26     
2. Chambers of Fire 04:14     
3. Orcrist 04:57       
4. Homecoming 05:26     
5. Elvenking 04:49     
6. Firekeeper 06:39     
7. Mirrormere 05:34     
8. True Dragons 05:40     
9. Shadow of the East 04:41
10. Avathar 05:39     
11. Caves of the Forgotten 04:26     
12. Isenmouthe 04:44

Rok wydania: 2022
Gatunek: Symphonic Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Kaisa Jouhki - śpiew
Tomi Mykkänen - śpiew
Jussi Rautio - gitara
Jyri Vahvanen - gitara
Timo Honkanen - bas
Henri Vahvanen - perkusja
Maria Honkanen - instrumenty klawiszowe


W 2016 roku niespodziewanie powraca BATTLELORE, ale tylko do działalności koncertowej i wydawało się, że na tym zespół poprzestanie. Ostatecznie jednak, po 11 latach został nagrany nowy materiał, którego fizycznym wydaniem zajęło się Napalm Records.

Ta płyta plasuje się gdzieś pomiędzy Doombound i Evernight, ale bez rockowych czy bezpośrednich nawiązań do TRISTANIA, choć SIRENIA tu czasami się przewija, tak jak typowy gatunkowo gothic metal Made in Finland. Najgłośniejszą próbą tego kompromisu jest gotycki, typowo fiński Elvenking, w którym Kaisa Jouhki ma bardzo udany występ, pewnym pokłosiem jest też spokojny Firekeeper.
Nie jest to granie tak monumentalne, epickie i z przebojowym pazurem jak The Last Alliance, ale Mirrormere to już jest granie bez życia i konkretnie zaznaczonej melodii jak Doombound, przy okazji pokazując, że znacznie skoncentrowano się na delikatniejszych refrenach. Są próby lepszego ich nakreślenia i tego efektem jest bardzo dobry Minas Morgul, ale to raczej nic więcej jak nawiązanie do ich popularniejszych kompozycji. Może nawiązaniem do pierwszych dwóch płyt jest bardziej surowy Chambers of Fire, który próbuje być gotycki w melodii i mechanicznej konsekwencji. Bardzo dobry jest Homecoming, bardzo standardowy dla gatunku i grup Female Fronted Metal z wyjątkowo ciepłym śpiewem Kaisa Jouhki i nakładki wokalne są tutaj zrealizowane bezbłędnie i Tomi Mykkänen świetnie się sprawdza jako mroczne echo i kojący, drugoplanowy głos w refrenie. Najmocniejszym punktem jest Orcrist, w którym zawarte jest wszystko, co najlepsze w zespole i takie kompozycje, patrząc na ich dyskografię, nagrywane są raczej przypadkiem. Chętniej bym usłyszał cały album w takiej stylistyce, nawet jeśli są zespoły, które grały i grają takie rzeczy lepiej, a których jest na pęczki w sąsiedniej Szwecji.
Pomysłu na cały album nie starczyło, bo True Dragons to próba grania doom/death/gothic z kręgów HEAVENWOOD z czasów Redemption, ale Ricardo Dias i Ernesto Guerra są niezastąpieni i to wyszło co najwyżej średnio. Wokalnie Tomi Mykkänen próbuje straszyć i ryczeć, kruszyć mury, ale taka brutalizacja do tego zespołu jednak nie pasuje, szczególnie to słychać w śpiewie wokalistki w refrenach, która została tam dopasowana fatalnie i śpiewa jakby bez przekonania i kompletnie oderwana od nijakiego motywu przewodniego. Mieszane uczucia budzi zakończenie Shadow of the East, który płynie gdzieś pomiędzy TIAMAT i sceną doom/death.
Nie ma tutaj przynajmniej przerostu formy nad treścią Doombound z beznadziejnym outro.
Bonusem jest jeszcze EP z trzema kompozycjami, Avathar, Caves of the Forgotten i Isenmouthe, ale to jest absolutne dno i muzyczny plankton, który nie reprezentuje sobą niczego interesującego. Lepiej to zignorować i trudno powiedzieć, co przyświecało zespołowi, że to dodał. Wokalnie jest to zrealizowane okropnie i fatalnej formy Jouhki i Mykkänen nie da się zignorować, kiedy tutaj są wyjątkowo wysunięci bardzo mocno na pierwszy plan. To ciągnie album bardzo mocno na dno.

Dan Swanö stworzył sound dobry jeśli chodzi o ekspozycję orkiestracji i delikatnej perkusji, ale nie do końca przekonuje mnie cofnięcie gitar na daleki plan. Może i nie grają zbyt wiele ciekawych rzeczy, ale to jednak nadal metal.
Ostatnie 3 kompozycje, które zostały napisane w trakcie przerwy ewidentnie pokazują, że przerwa była potrzebna.
Może i była potrzebna dłuższa, to materiał byłby bardziej dopracowany? Na pewno "bonus" był zbędny, skoro wywołuje niesmak.
BATTLELORE powróciło albumem nierównym i niedopracowanym, który może wyszedł lepiej od Doombound, ale zostanie raczej równie szybko zapomniany.


Ocena: 6.9/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości