20.07.2022, 18:41:45
La Hermandad - Reflejos de realidad II (2009)
tracklista:
1.Prisionero de mi cuerpo 07:49
2.Guerras cantabras 04:56
3.Sed de conquista 06:06
4.Tu disfraz 04:55
5.Reflejos de realidad 08:33
6.La hermandad 06:02
7.Grito al viento 06:26
8.Lábaro 05:32
9.La galería del dolor 02:25
10.No habrá cielo para ti 04:10
10.No habrá cielo para ti 04:10
11.Una vez más 05:40
rok wydania: 2009
gatunek: progressive power metal/epic heavy metal
kraj: Hiszpania
skład zespołu:
Daniel Fernández - śpiew
David Marchena Ortega - gitara
David Saiz - gitara basowa
Javier Peña - perkusja
Óscar Calvo - skrzypce
LA HERMANDAD z Santander to jeden z tych zespołów, które w tym co robią, dążyły do perfekcji. W roku 2007 zespół przedstawił swój pierwszy album "Reflejos de realidad" nakładem znanej wytwórni Santo Grial Records z Oviedo, muzycy byli jednak tak bardzo niezadowoleni z ostatecznego rezultatu, że wrócili do studia ponownie i nagrali to wszystko jeszcze raz i zrobiony został nowy mix i mastering. Dodano również dwie nowe kompozycje, partie skrzypcowe i w czerwcu 2009 Sano Grial wypuścił drugą wersję tego albumu, dla odróżnienia zatytułowaną "Reflejos de realidad II".
Ta cała dodatkowa praca miała sens i opłaciła się. Jest to jedna z najbardziej, pod względem brzmienia, dopracowanych płyt z hiszpańskim power metalem z tego okresu, poniekąd stojąca pod tym względem oddzielnie od innych, o soundzie typowym i masowym. Faktem jest, że akurat ta muzyka wymagała z pewnością specyficznego brzmienia, by uwypuklić klimat i styl tych utworów, które prostym melodyjnym iberyjskim power metalem nie są. Pytanie, co właściwie gra LA HERMANDAD jest trudne, a odpowiedź niejednoznaczna. Pewnie najbardziej odpowiednie byłoby określenie klimatyczny, progresywny power metal z elementami heavy, ale czy na pewno? Może jest tu coś więcej, bo na pewno jest więcej gatunkowanego zróżnicowania w pięknym, rozbudowanym openerze Prisionero de mi cuerpo. Taki uroczysty majestat rządzi w tym utworze, smutnym, refleksyjnym, bo zresztą cały ten album to metal refleksji, nostalgii i umiarkowanych temp. No i ekspozycja wokalisty, wybornie śpiewającego to wszystko, Daniela Fernándeza. Emocjonalny śpiew, niezwykle czysty w wysokich rejestrach, ale te pojawiają się rzadko. Dużo tu zawsze dopowiada gitara, nieraz wchodząca w klimaty gothic i nawet doom atmospheric metalu, ale ostatecznie to power metal w eleganckiej, wyważonej formie stanowi oś i fundament tych utworów. Epickość jest słyszalna, choć nie podkreślana jakoś specjalnie i to taka epickość poetycka, czasem podniosła, czasem naznaczona szarymi barwami rezygnacji. Prawie zawsze piękna i poruszająca jak w Guerras cantabras z zachwycającą melodią główną i motywami muzyki narodowej, zapewne kantabryjskiej. Te delikatne motywy narodowe mocno są zaakcentowane w dramatycznym Sed de conquista. Piękne są te melodie o heroicznym, ale bez podnoszenia miecza charakterze i z wielkim spokojem grają takie wyważone utwory jak Tu disfraz, czy La hermandad i tu są wielce intrygujący w niespotykanych przejściach i interludiach epickich. Ten dramatyzm, jaki oni tu ogólnie preferują, może się czasem, jak w Grito al viento wydawać nieco przerysowany, ale taka jest tu koncepcja i albo się ją akceptuje, albo nie akceptuje tej muzyki jako całości. Czasem też odzywają się echa rocka lat 70tych, takiego epickiego i to wyraźnie słychać w Lábaro. Może jest to słabszy moment tego LP... Może także klimatyczny smyczkowy song La galería del dolor jest w swojej kategorii po prostu dobry, ale może taka kompozycja jest tu niezbędna. W najdłuższym Reflejos de realidad są niezwykli w stopniowym dawkowaniu napięcia, choć może oczekiwany Wielki Finał tu nie nadchodzi. Za to bojowy, melodyjny No habrá cielo para ti jest kompletny, jest wyśmienity, jest ozdobą tego albumu. Majestat, monumentalizm bez monumentalnych muzycznych chwytów. Sensem muzycznym tej płyty jest jednak refleksyjny, poetycki klimat i podkreślają to w Una vez más. Mocny utwór, ale ten smutek i nostalgia biorą tu górę nad zdecydowanymi power metalowymi riffami o przedłużonych wybrzmiewaniach.
Może to power dark metal? Może, choć ten typowy dark to sporo ekstremalnych zagrywek zazwyczaj, tu tego nie ma. Rzadko się spotyka tak gustowne ornamentacje i klawiszowe i tak pastelowo i wdzięcznie wbudowane w zasadnicze struktury melodyczne. Kunsztownie i intrygująco to jest zrealizowane. Jednym z autorów nowego masteringu jest Dani G. z DARKSUN i trafił idealnie z brzmieniem gitar i perkusji i nie jest ani za ostro, ani za ciężko, ale tę moc się czuje. Warto również zwrócić uwagę na specjalną ekspozycję klawiszy, pianina i smyczków oraz klarowność wokalu w każdym momencie, szczególnie w tych łagodnych oraz zastosowanie pogłosu i dalekiego planu, gdzie wokalista jest dublowany przez siebie. To nieczęsto spotykana realizacja power metalowej zasadniczo płyty.
Ten zespół przepadł nagle i tajemniczo. Daniel Fernández odszedł ponoć jeszcze w roku 2008 i jego partie nie były poprawiane w studio. Potem nastąpiła cisza do roku 2011, gdy dołączył były wokalista ADGAR Ángel Rubin Revuelta. Z nim nagrano trzy utworową EP "Proemio" wydaną przez sano Grial w roku 2012, ale to był koniec zespołu, gdy liderzy LA HERMANDAD przestali odbierać telefony od frontmana i niebawem zniknęli także z mediów społecznościowych. Oficjalna informacja o rozwiązaniu zespołu nigdy się nie pojawiła, jest nad wyraz wątpliwe, by ci muzycy pojawi się jeszcze kiedykolwiek razem. Nie są także wykazywani obecnie w składach żadnych innych metalowych i rockowych grup hiszpańskich.
ocena: 9,5/10
new 20.07.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"