19.01.2023, 19:37:58
Mirada De Ángel - Secretos del espíritu (2006)
tracklista:
1.Libre 04:02
2.Arropados por la luna 05:23
3.Asesinos 07:21
4.7:35 A.M. 04:38
5.Reconquista 05:41
6.Tiempo de olvido 03:56
7.Hasta que se apague el sol 05:38
8.A cara o cruz 05:07
9.Castigo maldito 05:13
10.Cama llena alma vacía 04:57
11.Pelea de perros 05:17
rok wydania: 2006
gatunek: melodic heavy metal/power metal
kraj: Hiszpania
skład zespołu:
Víctor Aceña Bartolomé - śpiew
Ismael Sanz Molinero - gitara
Agustín Arroyo Pérez - gitara
Alberto Ibáñez "Hippy" Olmos - gitara basowa
José Luis Caballero Molinos - perkusja
María Isabel Ardid Álvarez - instrumenty klawiszowe
Metalowa scena nie znosi próżni. Gdy zamilkł na pewien czas BEETHOVEN R. pojawił się MIRADA DE ANGEL z Aranda de Duero. Grupa wydała swój pierwszy album w maju 2006 nakładem krajowej, dosyć prężnie działającej wytwórni Expo Rock Music.
Choć okładka wskazywałaby raczej na obszary włoskiego fantasy power metalu z klawiszami, to MIRADA DE ANGEL kieruje się zdecydowanie w stronę miłośników muzyki BEETHOVEN R. z pierwszych płyt, choć z akcentem heroicznym w niektórych kompozycjach. W tych klimatach zdecydowanie najlepiej prezentuje się killer Reconquista, chwytliwy jak power rockowe hity Beethovenów i bojowy w eleganckiej formie jak numery WARCRY czy TIERRA SANTA. Bardzo dobry wokalista Víctor Aceña i dwaj nader kompetentni gitarzyści oraz solidna pozostała część zespołu. Jest potencjał i jest on wykorzystany jak należy. Zanim usłyszymy Reconquista, jest na tym albumie bardzo dużo zgrabnie zaaranżowanego mixu melodic heavy z power metalem i power rockiem. Proste, sympatyczne i zagrane w umiarkowanym tempie przebojowe Libre, Tiempo De Olvido i takiej muzyki jest jeszcze więcej.
Szybszy, ze znakomitym refrenem Arropados por la luna jasno pokazuje, że zespół się inspiruje BEETHOVEN R. i nie jest to marna kalka. Podobnie żywiołowy, zdecydowanie w tradycji latino Asesinos, gdzie jest nawet nieco mocniejszych heavy/power momentów w zderzeniu z eterycznymi klawiszami Marii. Jest tu także duch nagrań rock/metalowych z Hiszpanii z lat 80tych, a może nawet 70tych... Tak w tym zaraźliwych refrenie, który potem się mimowolnie nuci na ulicy... Ciekawie się toczy ten rozbudowany, najdłuższy na płycie utwór. Zresztą wiele aranżacji tu wychodzi poza prostotę radiowego rock/metalu i to słychać w 7:35 A.M. Coś tu jest więcej poza jakże ekspresyjnym wykonaniem i melodyjnym dramatyzmem. Możliwości głosowe wokalisty w pełni odkrywa romantyczny song Hasta Que Se Apague El Sol o cechach semi-ballady, całkiem dobry, przy czym nieco w manierze AOR, której zasadniczo na tym albumie zespół muzycznie unika. A cara o cruz trochę kiepsko się zaczyna, ale nabiera to kształtu w miarę rozwoju sytuacji i ostatecznie mamy melodyjny speed metal z hard rockowym refrenem i tak ogólnie ścigają się tu z najszybszymi utworami BEETHOVEN R. Miejscami to się może podobać, ale ogólnie bez tej kompozycji album niczego by nie stracił. Nomen omen ten utwór został pominięty przypadkowo na trackliście wydrukowanej na odwrocie CD... Prawdziwa, łzawa ballada sentymentalna. Łagodnie zaczyna się co prawda Castigo Maldito, ale potem to szybki melodic power rock/metal i tak oczywiście w stylu Beethovenów ponownie. Lepszy jest bardziej oryginalny w melodii, rytmiczny i chwytliwy w refrenie Cama llena alma vacía z rysem epickim, po raz drugi po Reconquista bardzo przekonującym. Podsumowują wszystko utworem Pelea de perros, gdzie jest i łagodna latino melodia, i iberyjskie ciepło, i umiarkowany hit dla każdego fana melodyjnego metalu i rocka.
Absolutnie na luzie i bez kompleksów ta grupa gra swoje na tym albumie. Żadnej napinki, żadnego AOR puszenia się. Metal ulicy, ale takiej w sympatycznej i bezpiecznej dzielnicy.
Trochę surowy jest mastering zrobiony przez mało doświadczonego inżyniera dźwięku Jesús Arispont. Za ostra perkusja (to się słyszy chociażby w Cama llena alma vacía i Pelea de perros), za ostre czasem mało czytelne w stalowym soundzie gitary. Pod tym względem mogłoby być lepiej, tym bardziej, gdy się pamięta do jakiego kręgu publiczności skierowana jest ta płyta. A ten krąg publiczności jest rozpieszczony przez najlepszych speców od realizacji dźwięku w Hiszpanii...
Szybszy, ze znakomitym refrenem Arropados por la luna jasno pokazuje, że zespół się inspiruje BEETHOVEN R. i nie jest to marna kalka. Podobnie żywiołowy, zdecydowanie w tradycji latino Asesinos, gdzie jest nawet nieco mocniejszych heavy/power momentów w zderzeniu z eterycznymi klawiszami Marii. Jest tu także duch nagrań rock/metalowych z Hiszpanii z lat 80tych, a może nawet 70tych... Tak w tym zaraźliwych refrenie, który potem się mimowolnie nuci na ulicy... Ciekawie się toczy ten rozbudowany, najdłuższy na płycie utwór. Zresztą wiele aranżacji tu wychodzi poza prostotę radiowego rock/metalu i to słychać w 7:35 A.M. Coś tu jest więcej poza jakże ekspresyjnym wykonaniem i melodyjnym dramatyzmem. Możliwości głosowe wokalisty w pełni odkrywa romantyczny song Hasta Que Se Apague El Sol o cechach semi-ballady, całkiem dobry, przy czym nieco w manierze AOR, której zasadniczo na tym albumie zespół muzycznie unika. A cara o cruz trochę kiepsko się zaczyna, ale nabiera to kształtu w miarę rozwoju sytuacji i ostatecznie mamy melodyjny speed metal z hard rockowym refrenem i tak ogólnie ścigają się tu z najszybszymi utworami BEETHOVEN R. Miejscami to się może podobać, ale ogólnie bez tej kompozycji album niczego by nie stracił. Nomen omen ten utwór został pominięty przypadkowo na trackliście wydrukowanej na odwrocie CD... Prawdziwa, łzawa ballada sentymentalna. Łagodnie zaczyna się co prawda Castigo Maldito, ale potem to szybki melodic power rock/metal i tak oczywiście w stylu Beethovenów ponownie. Lepszy jest bardziej oryginalny w melodii, rytmiczny i chwytliwy w refrenie Cama llena alma vacía z rysem epickim, po raz drugi po Reconquista bardzo przekonującym. Podsumowują wszystko utworem Pelea de perros, gdzie jest i łagodna latino melodia, i iberyjskie ciepło, i umiarkowany hit dla każdego fana melodyjnego metalu i rocka.
Absolutnie na luzie i bez kompleksów ta grupa gra swoje na tym albumie. Żadnej napinki, żadnego AOR puszenia się. Metal ulicy, ale takiej w sympatycznej i bezpiecznej dzielnicy.
Trochę surowy jest mastering zrobiony przez mało doświadczonego inżyniera dźwięku Jesús Arispont. Za ostra perkusja (to się słyszy chociażby w Cama llena alma vacía i Pelea de perros), za ostre czasem mało czytelne w stalowym soundzie gitary. Pod tym względem mogłoby być lepiej, tym bardziej, gdy się pamięta do jakiego kręgu publiczności skierowana jest ta płyta. A ten krąg publiczności jest rozpieszczony przez najlepszych speców od realizacji dźwięku w Hiszpanii...
Ogólnie jest jednak bardzo dobrze, a ilość sprzedanych płyt, choć nie imponująca, to jednak kilka tysięcy w ramach trzech wydań tego albumu przez wytwórnię, przy czym każde z tych wydań zawierało jakąś bonusową niespodziankę. Ten umiarkowany sukces komercyjny i ciepłe przyjęcie grupy na koncertach spowodowało przedłużenie kontraktu z Expo Rock Music na kolejny album, nagrany już jednak z nowym klawiszowcem Rubénem Barriuso.
ocena: 8,6/10
new 19.01.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"