Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Anguish Force - Created 4 Self-Destruction (2009)
Tracklista:
1. The Final Impact 01:20
2. Created for Self - Destruction 03:57
3. Babylon 04:37
4. World of Wars 04:40
5. Nuclear Penalty 04:55
6. Hkcainos (Cassandra's Reign) 16:26
7. Cry, Gaia Cry 04:21
8. Don't Stop Cryin' (for the Rain) 03:32
9. Apocalypse is Near 05:40
10. 2035: the End of the World 06:22
Rok wydania: 2009
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Giovanni "Johnny Thunder" Callegari - śpiew
Luigi "LGD" Guarino D. - gitara
Danny Hendrix - gitara
Roberto Fulciniti - bas
Samoth Klerwin - perkusja
Jest to czwarty album zespołu kierowanego od początku przez gitarzystę Luigi "LGD" Guarino D. i jak zwykle w nowym zestawieniu, bo grupa znana jest z nieustannych zmian osobowych.
Znana jest także z grania metalu tradycyjnego w sposób niedbały i niechlujny i ta płyta po raz kolejny to potwierdza. Ponownie zaśpiewał "Johnny Thunder" Callegari i tym razem lepiej niż poprzednio, zresztą i kompozycje są nieco lepsze niż na płycie poprzedniej. LP został wydany w listopadzie przez My Graveyard Production.
Speed power, heavy metal bardziej tradycyjny - typowa dla ANGUISH FORCE mieszanka i w riffach oraz poziomie powera tytułowy "Created for Self - Destruction" ostry i bezwzględny spełnia wymagania stawiane dobrych nagraniom z tego gatunku, ale jak zwykle sola są fatalne, a perkusista w znacznej części gra sobie tylko znane rytmy. Bardzo szybki jest także "Nuclear Penalty" dobry, momentami nawet bardzo dobry numer, gdzie zbliżają się w stylu do ALLTHENIKO tyle, że wpychają w to wszystko melodic power metalowy refren miernej klasy.
Bardzo źle ten zespół wypada gdy gra coś na kształt melodic power i strach słuchać "Babylon" w takim stylu z zupełnie niepasującym do Callegari niby łagodnym wokalem pełnym fałszów. Nieco tylko lepszy jest w takim stylu "Cry, Gaia Cry". Znacznie lepiej zespół prezentuje się w prostym, rycerskim "World of Wars" z dostojnym riffem przewodnim i dalekosiężnym śpiewem "Johnny Thundera" i to taki klasyczny heavy metal w klasycznym pojmowaniu przez Włochów true metal lat 80-tych, o jakim najwięcej mówią, określając swoje muzyczne preferencje. Także w ramach inspiracji amerykańskim power metalem lat 80-tych w przeciętnym mało wyrazistym "Apocalypse is Near". "Don't Stop Cryin' (for the Reign)" to brudnawy rokendrol/heavy metal przypominający niektóre wymiatacze koncertowe RAIN, ale RAIN nie jest w żadnym wypadku taki toporny.
ANGUISH FORCE w 16 minutowym epickim monumentalnym kolosie? Tak, pozwolili sobie na taki zabieg w "Hkcainos (Cassandra's Reign)". Rozpoczyna się to wszystko długim i mało konkretnym symfonicznym wstępem, potem naturalnie pewna ilość "ancient" motywów, surowy power /heavy i męskie bojowe chóry w tle. Epic heavy metal. W środkowej części rozmywa się to i zaczyna rozłazić w szwach przy okazji stale w kółko powtarzanych tych samych riffów i nieudanego sola gitarowego. Nieco nadrabia szybka końcówka, ale ta z kolei jak na końcówkę jest za długa, a jasnego finałowego zwieńczenia brak.
Według ANGUSH FORCE koniec świata nastąpi w roku 2035 ("2035: the End of the World"), ale trzeba mieć nadzieję, że przy dźwiękach lepszej metalowej muzyki.
Jedyny plus tego LP w stosunku do wcześniejszych, to stosunkowo dobre brzmienie, lepsze niż na płytach wydanych nakładem własnym i klarowniejsze, niż na albumie poprzednim, soczyste w ostrych gitarach i przesycone głośną perkusją.
Ogólnie jest to kolejny, mało spójny stylowo album zespołu włoskiego zaplecza, złożonego z muzyków o niezbyt wysokich umiejętnościach i prowadzonych przez lidera o miernych zdolnościach kompozytorskich.
Ocena: 5,5/10
30.11.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Anguish Force - Atzwang (2012)
Tracklista:
1. Welcome to... 00:25
2. Atzwang 05:19
3. A Witch with a Mirror 03:49
4. Ghosts Through the Ruins 05:24
5. Searching for the Light 05:31
6. House of Death 06:03
7. The Puppet in the Garret 04:34
8. Hazardous Game 04:02
9. Lying Body on the River 04:51
10. Dragons Through the Rainbow 04:12
11.We Are Together (In the Grave) 03:58
12.The Rope Hangs Again 02:34
Rok wydania: 2012
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Giovanni "Johnny Thunder" Callegari - śpiew
Luigi "LGD" Guarino D. - gitara
Richard Hupka - gitara
Rudi "Rudymental" Piredda - gitara basowa
Lukas Hupka - perkusja
Od wydania poprzedniej płyty minęło trzy lata. ANGUISH FORCE przystąpił do nagrania następnej po raz kolejny w nowym składzie. Obok Piredda jako basisty, pojawili się dwaj bracia Hupka ze Słowacji, którzy dotąd nie wyszli poza status amatorskiego wykonawcy i nie udzielali się w żadnym metalowym zespole.
Album wydała ponownie wytwórnia My Graveyard Production w kwietniu 2012.
W kategorii melodyjny heavy/power otwieracz Atzwang jest bardzo dobry. To taki mix US POWER i melodyjności w pompatycznej odmianie typowej dla grup włoskich. Szybki, energiczny killerski numer wzbogacony dodatkowo ponurą narracją na tle kroczących surowych riffów w części środkowej i długimi, dramatycznymi dialogami gitarzystów.
Ponownie pogrywają pod RAIN w bujających heavy metalowych A Witch with a Mirror i We Are Together (In the Grave). Są to udane chwytliwe utwory z rozpoznawalnymi przebojowymi refrenami. Mocniej zagrany, szybki italian flower power Ghosts Through the Ruins prezentuje się przyzwoicie, poza niespecjalnym akurat tutaj wokalem "Johhny Thundera". Natomiast Dragons Through the Rainbow w tym stylu trochę rozbraja niezwykle naiwnym muzycznie refrenem. Searching for the Light, po intrygującym wstępie, przekształca się niestety w nijaki power, niby epicki, w odmianie amerykańskiej i tylko kilka riffów w przejściach zapada tu w pamięć. Łacińsko - gotycki wstęp do House of Death... Potem niewiele ponad dobry, mocny heavy/power w samym rozgrywaniu, ale nie bardzo wiadomo, jakiej konkretnie melodii. To także jest mocno amerykańskie, bliskie chociażby LIEGE LORD czy HELLSTAR. Gdy w podobnym stylu grają szybciej i energicznej, to mamy znakomity, niemal speedowy Hazardous Game z rozdzierającymi partiami gitarowymi i wysokim śpiewem Giovanni "Johnny Thunder" Callegari. Mistrzowski tym razem "amerykański" wokal! Klasyczny true metal, inspirowany MANOWAR i US Metalem słychać w zagranym w umiarkowanym tempie The Puppet in the Garret i tu można usłyszeć chyba najlepsze wokale na całej płycie. Super klasyczne granie US Metalu proponują w bardzo dobrym Lying Body on the River i tak grały najlepsze grupy tego gatunku w Ameryce lat 80-tych.
I na koniec brudny speed heavy The Rope Hangs Again, jaki wraca do łask za sprawą takich zespołów jak IRON CURTAIN czy SPELLCASTER.
"LGD" gra tym razem bardzo solidne sola, zresztą podobnie jak Hupka i te ich dialogi i pojedynki są ciekawe, melodyjne i przemyślane. Callegiari jest nierówny. W pewnych kompozycjach śpiewa wybornie, w innych kiksuje psując ogólny efekt tej solidnej gry gitarzystów. Hupka to mocny punkt zespołu na tym albumie, choć jego gra nie jest jakaś specjalnie odkrywcza. Za to Rudi "Rudymental" Piredda rozegrał kapitalne partie, gęste i dynamiczne i szkoda jedynie, że ten instrument nie został lepiej wyeksponowany w procesie produkcji. Ta jest bardzo dobra, z ostrymi jak brzytwa gitarami. Zdecydowanie najlepszy album ANGUISH FORCE inspirowany muzyką lat 80-tych z USA. Wiele udanych melodii, nośnych refrenów, klasycznego patosu i autentyzmu wykonania. Kilka killerów, ze szczególnym uwzględnieniem Atzwang i Hazardous Game.
Nie jest to może ekstraklasa włoskiego tradycyjnego metalu, ale tego albumu "LGD" i ANGUISH FORCE wstydzić się na pewno nie musi.
ocena: 7,9/10
new 10.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Anguish Force - Sea Eternally Infested (2014)
Tracklista:
1. Atlantis 04:23
2. The Glorious Admiral 04:23
3. Mermaid 07:10
4. Maelstrom 01:01
5. Army of Poseidon 05:18
6. Medusa 06:01
7. The Colossus of Rhodes 04:14
8. Megalodon 05:18
9. Elise Odyssey 16:11
10. The Bermuda's Triangle 03:13
11.Tsunami 08:06
12.Shark Attack 03:17
13.Vacant Soul 05:41
Rok wydania: 2014
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Val Shieldon (Valerio Scialdone) - śpiew
Luigi "LGD" Guarino D. - gitara
Luck Az (Luca Mattarei) - gitara
Rudi "Rudymental" Piredda - gitara basowa
Pemmel - perkusja
W roku 2013 ze składu ANGUISH FORCE odeszli bracia Hupka i ogólnie doszło do sporego przemeblowania. W sumie to w przypadku tej grupy wcale nie dziwi. Pojawił się ponownie po latach były gitarzysta Luck Az, a na pewno najbardziej interesujące było przyjęcie jako wokalisty Vala Shieldona po odejściu z TRAGEDIAN.
Nakładem własnym ANGUISH FORCE przygotował kolejny album, wydany w grudniu 2014 i bardzo długi, bo trwający 75 minut.
Wydawać by się mogło, że skoro jest tak długi, to coś tam będzie interesującego, choć po części. Niestety, już sama idea tego wszystkiego była chybiona. W zamyśle to album w morskich, epickich, mitologicznych melodic power metalowych klimatach, a efekt jest mizerny. Te utwory są w opcji melodii słabe, bez wyrazu, a klimat fantasy morskich opowieści albo naiwny, albo go po prostu brak. To nie jest gatunek, w którym ANGUISH FORCE ma do powiedzenia wiele, i w którym się dobrze czuje i przykładem tego jest zdumiewająco długi kolos Elise Odyssey, niemal bez treści i z pewnością daleki od epickiej narracji. Bezradni są również w szybkich melodic power metalowych numerach zagranych lekko, takich jak Atlantis, Medusa, Mermaid, podchodzącym pod speed metal The Glorious Admiral (fatalna, kompromitująca kompozycja) czy pełnym fałszów prymitywnym Army of Poseidon.
Tak naprawdę tylko tam, gdzie grają w swoim tradycyjnym heavy/power metalowym stylu, w Megalodon i Shark Attack, to można tego posłuchać bez zażenowania, choć i to nie są utwory na miarę tych bardzo dobrych z poprzednich płyt. Za to w tej samej konwencji The Bermuda's Triangle jest zupełnie bez życia. Zaskakujące jest także umieszczenie na tej płycie tak długiego instrumentalnego Tsunami, który jest tylko zbiorem heavy/power metalowych riffów.
Val Shieldon jest okropnie nierówny, zalicza liczne wpadki, słabo wypada w partiach wyższych, a do tego wszystko zostało źle zmiksowane, bo gitary w wielu miejscach go po prostu zagłuszają. Nieźle zagrał nowy perkusista Pemmel, o formie Rudymentala można powiedzieć niewiele, bo i niespecjalnie go tu słychać, a robota gitarzystów jest grubo poniżej oczekiwań i "LGD" już dawno nie grał w tak pozbawiony inwencji sposób. Jeszcze przed wydaniem tego LP Val Shieldon zespół opuścił i jego miejsce zajął Kinnall, którego można usłyszeć na EP "Shark Attack" z 2015, gdzie pojawiła się na nowo nagrana kompozycja Shark Attack.
Album "Sea Eternally Infected" został zbyty milczeniem i minęło kilka kolejnych lat i kolejnych zmian składu nim ANGUISH FORCE zaprezentował kolejną płytę.
ocena: 5/10
new 3.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Anguish Force - Chapter 7 (2018)
Tracklista:
1. Chapter 7 02:03
2. Karma's Revenge 03:46
3. Don't Lose the War 03:42
4. The Other 11° September 04:53
5. Planned Earthquake 06:22
6. Under the Streets 04:20
7. Waiting for the Call 02:51
8. The Punishment 05:44
9. The Book of the Devil 05:02
10. So It Was 09:09
11.Thunder in the Thundra (Thor cover) 03:18
Rok wydania: 2018
Gatunek: Heavy/power metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Desmo - śpiew
Luigi "LGD" Guarino D. - gitara
Luck Az (Luca Mattarei) - gitara
Rudi "Rudymental" Piredda - gitara basowa
Pemmel - perkusja
Prawda jest taka, że chyba każdy powinien robić to, co umie najlepiej. ANGUISH FORCE zawiódł w roku 2014 i w 2014powrócił do grania swojego melodyjnego, agresywnego i dynamicznego heavy/power z nowym wokalistą Desmo.
Idealny wokalista dla ANGUISH FORCE ! We wrześniu 2018 włoska Dawn of Sadness wydaje "Chapter 7".
No nie może być lepszego otwarcia dla ANGUISH FORCE niż fenomenalny, stylowy Karma's Revenge. Moc i petarda! Tak ten zespół powinien grać, bo robi to wybornie. Absolutny killer Włochów!
Gdy nieco zwalniają to nie są tacy atrakcyjni w swoim muzycznym przekazie i rytmiczny Don't Lose the War oraz łagodniejszy Under the Streets to po prostu dobry heavy/power, ale wystarczy że przyspieszą i już ostre ryczące gitary i wibrujący bas w The Other 11° September robią doskonałe wrażenie. No i po raz drugi wyśmienita melodia i mocny potoczysty refren. Gdy ANGUISH FORCE zaczyna grać dramatycznie to jest albo śmieszny, albo kapitalny. W Planned Earthquake jest kapitalny. Speedowa konwencja jaka tu została zastosowana jest markowana i to ta ta sama technika, którą z powodzeniem stosował WARDRUM i Kosta Vreto. Tak czy inaczej mocarny numer z odrobiną apokaliptycznej surowości w semi thrashowej części instrumentalnej. Szybki oraz prosty Waiting for the Call to bardzo typowy dla nich numer z tym "ulicznym" image i jest po prostu zdecydowanie do przodu, by zdążyć przed upływem trzech minut. The Punishment wraca ubarwiona pewnymi orientalnymi motywami ta specyfika opowiadania przez zespół współczesnych problemów społecznych w formie melodyjnego, ale stanowczego sprzeciwu i tu wyraża to klarowny chóralny refren. I znowu ostro do przodu w speed/power metalowym The Book of the Devil. Ozdobniki gitarowe fantastyczne, a wokal Desmo jak najbardziej dopasowany. Znakomity melodyjny refren z drapieżną ostrością. Przepiękny, a zarazem pełen emocji jak i określonej surowości jest najdłuższy So It Was, ale tym razem ograniczyli się do 9 minut. Spokojnie, nieco smutnie, dostojnie uroczyście, tak w stylu classic songów metalowych lat 80tych.
Wyborna gra gitarzystów i LGD już dawno takich solówek nie grał. Klasa ! Pięknie sobie poczyna i drugi gitarzysta, a także sekcja rytmiczna. Zgranie wszystkich jest godne podziwu, a przy tym nic z tego chuligańskiego stylu Włochów tu nie wyparowało. Produkcja jest doskonała i uczulam na brzmienie basu, jakiego się ostatnio słyszy mało. Metaliczny, głęboki, prawdziwie metalowy. Mięsiste mocne gitary, grzmiąca perkusja. Wszystko na miejscu w przypadku ANGUISH FORCE.
Tym razem ANGUSH FORCE wraca z tarczą i jest to ich najlepsza, najrówniejsza i najbardziej przemyślana płyta.
ocena: 8,8/10
new 22.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Anguish Force -The W8 of the Future (2022)
Tracklista:
1. Birth of a New Star 05:46
2. Stay Away for the Black Hole 03:43
3. Pay for the Mistakes of Others 04:04
4. The Kingdom of the Hidden Planet 07:58
5. Tears in the Sky 01:17
6. The Weight of the Future 07:59
7. Saturn’S Rings 05:03
8. The End of a Old Star 02:27
9. The World of Wisdom 05:28
10. Metal Disco Satellite 04:20
11.Titanium Meteorite 05:53
Rok wydania: 2022
Gatunek: power metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Desmo - śpiew
Luigi "LGD" Guarino D. - gitara
Luck Az (Luca Mattarei) - gitara
Tumbler - gitara basowa
Pemmel - perkusja
W kwietniu Wanikiya Record zaprezentowała w końcu w wersji CD ósmy album ANGUISH FORCE, który jako digital ukazał się w końcu lutego. Długoletniego basistę Rudymentala zastąpił Tumbler, ale to nie koniec istotnych zmian.
Nie są to zmiany na lepsze, bo grupa zeszła z drogi, na którą w tak udany sposób wkroczyła płytą "Chapter 7". "Chapter 8", czyli "The W8 of the Future" to płyta z gatunku power metal, tchnąca infantylizmem, który udzielił się nieco wcześniej DRAGONFORCE czy też niemieckiemu VICTORIOUS. Tu nawet nie chodzi o samą tematykę, która oscyluje w granicach SF typowego dla gier konsolowych dla dzieci, ale raczej o ogólny wyraz muzyczny. Zasadniczo wszystko zostało powiedziane już w Birth of a New Star i ta kompozycja zawiera wszystkie minusy i nieliczne plusy, którymi charakteryzują się pozostałe kompozycje. Melodyjny power metal z pewnymi speedowymi akcentami (Pay for the Mistakes of Others i Titanium Meteorite) budowany jest z prostych rozpoznawalnych riffów, jest pogodny jak komiksy dla młodszego rodzeństwa i jeśli szukać czegoś bardziej ekscytującego, to na pewno znakomitych solówek "LGD" godnych doprawdy ambitniejszego repertuaru. Luck Az wspiera go jak tylko może, podobnie sekcja rytmiczna, dynamiczna i swobodna w swoim muzycznym planie, przy czym jakoś szczególnie braku Rudymentala się tu nie doświadcza. Tumbler to bardzo dobry basista. Zgrzyt i to praktycznie przez cały czas to strona wokalna. Niby Desmo śpiewa dobrze, słonecznie i pozytywnie, ale backing wokale są na tej płycie kompromitujące i nawet nie bardzo chce mi się dochodzić, kto tak tam fałszuje i miesza w pobocznych liniach i chórkach. Nieprawdopodobna amatorszczyzna... Nintendo metal w Stay Away for the Black Hole, w The End of a Old Star, bezbarwny zupełnie power metal w Saturn’S Rings i Metal Disco Satellite (cóż, szczyt infantylności na tym albumie). Nieco mroku w The World of Wisdom i może najwięcej tu ANGUISH FORCE w muzycznej koncepcji z lat poprzednich, ale melodia fatalna i ogólnie jest źle zaśpiewane nawet przez Desmo. Ten utwór się po prostu na płycie znaleźć nie powinien. The Kingdom of the Hidden Planet może jest i bardziej wyważony jako swojego rodzaju epicki kolos w klimatach kosmicznych, ale to że grają tu wolniej, niczego pozytywnego nie wnosi, a refren jest tak ograny, że już bardziej nie można. Piękne, przepiękne, długie solo gitarowe to za mało. Ta solowa gitara urzeka w The Weight of the Future, w tej wolnej i romantycznej partii, która jest być może najbardziej udana na całej płycie, a i sam utwór robi bardzo pozytywne wrażenie, bo i power/speedowe fragmenty także są udane, a sama melodia przykuwa uwagę. Z drugiej strony Titanium Meteorite brzmi jak najbardziej prymitywna teutońska speed łupanina z lat 90tych i aż szkoda tego pastelowego refleksyjnego motywu, który się tu w połowie pojawia.
Mix i mastering Tommaso Crisci tym razem bardziej ukierunkowany na klarowność w obszarze poszczególnych instrumentów i prezentuje się to mainstreamowo, nie do końca pasując do wizerunku zbuntowanego od zawsze teamu Luigi "LGD" Guarino D. Niemniej, w obecnie przyjętej konwencji brzmi to wszystko dobrze.
Nie wiem skąd ta zmiana w kierunku konsolowego power metalu dla niewybrednej publiczności, tym bardziej, że przemycili kilka pomysłów i motywów muzycznych światowej klasy i jakby trochę wstydliwe przykryli je niewysokich lotów melodic power metalem. Jeszcze raz potwierdza się, że ANGUISH FORCE to zespół nierówny i czasem po prostu chaotyczny. Wyborne solówki to za mało.
Regres.
ocena: 6,5/10
new 28.04.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Anguish Force -Novum Ordinem Vetus Emblem (2023)
Tracklista:
1. The Ring of the New Order 03:52
2. Masonry 03:34
3. Novum Ordinem Vetus Emblem 04:06
4. The Tower of Hunger 04:11
5. Ship of Gold 05:07
6. Dirty Gold 03:51
7. Tunnel with no Exit 04:48
8. Russian Wall 04:33
9. You Must Die Tonight 02:25
10. We Don't Talk in the Pit 06:53
11.Millenian Lies 01:30
Rok wydania: 2023
Gatunek: power/heavy/speed thrash metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Desmo - śpiew
Luigi "LGD" Guarino D. - gitara
Luck Az (Luca Mattarei) - gitara
Tumbler - gitara basowa
Pemmel - perkusja
Szybko to poszło. W zeszłym roku płyta w lutym, w tym roku płyta w marcu, ponownie nakładem rozwijającej się pomyślnie wytwórni Wanikiya Record z Włoch.
Tym razem jest o masonach, nawet można by powiedzieć konceptualnie, ale na tym to co ciekawe się niestety kończy.
ANGUISH FORCE brnie dalej po tej samej, pełnej mułu drodze, na jaką wszedł w roku ubiegłym, choć wydawało się, że ten prostoduszny i naiwny power metal wraz z naiwną okładką to tylko taki jednorazowy wyskok, jakiś średnio udany żart i chwila oddechu od potężnego heavy/power/thrashowego grania z poprzednich płyt. Jednak nie. Schemat został powielony, co więcej, w tak prymitywnej formie, że o bardziej prymitywną po prostu trudno. Szok przeżywamy już na początku w The Ring of the New Order. Te wokalne wyczyny Desmo i LGD są po prostu okropne i to jest absolutna kompromitacja. To brzmi jak jarmarczne parodie metalowej muzyki, takie próbujące ją co najwyżej ośmieszyć. Tu się do samego końca płyty nic nie zmienia, to jedna wielka porażka wokalna do ostatniej sekundy i te momenty, gdy panowie nie śpiewają, są jedynymi jaśniejszymi chwilami tego albumu. Jaśniejszymi, ale to tylko blade światełko we mgle, w której zabłądzili muzycy ANGUISH FORCE. To jak na Luigi "LGD" Guarino D. seria niekończących się marnych riffów, powielanych w różnych konfiguracjach, ale żaden nie jest w żaden sposób oryginalny. Po prostu power heavy/thrashowa łupanina. Jak się pojawia refren w rodzaju tego z Novum Ordinem Vetus Emblem, to nie wiadomo w którą stronę odwracać oczy i uszy... Potworny prymitywizm. Centralnie umieszczony został adventure numer instrumentalny Ship of Gold, trochę w tradycji pirackiej RUNNING WILD, ale to raczej rzecz przeciętna i odnotować można tylko, że w jego części drugiej Dirty Gold wokal jest trochę lepszy niż wcześniej. Potem jednak nadrabiają z nawiązką w tworzeniu koszmarka w Russian Wall i jest nawet chóralne "łołooo". Ło... Rozbrajający, jaskiniowy prymitywizm speed/power/thrashowy cechuje You Must Die Tonight. Natomiast prawie siedem minut We Don't Talk in the Pit to czas ospałego grania tradycyjnego heavy metalu na zwolnionych obrotach. Dobrze, że przy tym nie zasnęli nad instrumentami... I punk - metal na koniec, czy może nawet crossover w krótkim na szczęście Millenian Lies.
Jak to dobrze, że to już koniec!
Jedyne dwa plusy to jak zwykle dobre sola, szkoda tylko, że zazwyczaj krótkie i znowu swoje popisy rozpoczyna Desmo. Drugi to brzmienie, bardziej interesujące niż w roku ubiegłym, mocne, soczyste, tyle że ekspozycja wokalu w procesie mixu była tu kardynalnym błędem.
Oczywiście rozumiem, że grupa chce przypominać o sobie nowymi nagraniami, ale nie takimi! Przykro to powiedzieć, ale to może być płyta z samego dołu rankingu classic metalowych albumów roku 2023 i to nie tylko we Włoszech.
ocena: 2,2/10
new 14.03.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
|