29.07.2023, 15:10:05
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.07.2023, 15:10:30 przez SteelHammer.)
Anubis Gate - Interference (2023)
Tracklista:
1. Emergence 04:32
2. Ignorance Is Bliss 07:09
3. Number Stations 08:28
4. The Phoenix 05:24
5. Equations 04:53
6. Dissonance Consonance 07:18
7. The Intergalatic Dream of Stardom 08:56
8. World of Clay 05:37
9. Interference 08:53
10. Absence 04:59
Rok wydania: 2023
Gatunek: Progressive/Post-Metal
Kraj: Dania
Skład:
Henrik Fevre - śpiew, bas, saksofon
Kim Olesen - gitara, instrumenty klawiszowe
Michael Bodin - gitara
Morten Gade Sørensen - perkusja
Tracklista:
1. Emergence 04:32
2. Ignorance Is Bliss 07:09
3. Number Stations 08:28
4. The Phoenix 05:24
5. Equations 04:53
6. Dissonance Consonance 07:18
7. The Intergalatic Dream of Stardom 08:56
8. World of Clay 05:37
9. Interference 08:53
10. Absence 04:59
Rok wydania: 2023
Gatunek: Progressive/Post-Metal
Kraj: Dania
Skład:
Henrik Fevre - śpiew, bas, saksofon
Kim Olesen - gitara, instrumenty klawiszowe
Michael Bodin - gitara
Morten Gade Sørensen - perkusja
ANUBIS GATE, jedna z progressive power metalowych pereł Danii, mająca na koncie wiele uznanych płyt. Najbardziej w ich podejściu do progressive uderzał mrok i autentyzm klimatu przy znakomitej grze Kim Olesena.
Powoli szli w stronę grania łagodniejszego, ale nie prostackiego. Słychać to było w 2017 roku, ale wyjątkowo długo przyszło czekać na 8 album, którego premiera odbyła się 2 czerwca 2023 roku, nakładem holenderskiej wytwórni No Dust Records.
O bezpośredniej kontynuacji z 2017 roku mówić trudno, ponieważ mrok jest oszczędniejszy. Bardziej przoduje post-metal w bardzo przebojowych, chwytliwych refrenach, instrumenty klawiszowe wypełniają przez większość czasu plany dalsze i większą uwagę skoncentrowano na wyeksponowaniu znakomitych refrenów i głosu Henrika Fevre. Aksamitny, ciepły, delikatny, równie hipnotyzujący jak Daniel Estrin w 2011 roku. No i nie można nie wspomnieć o Morten Gade Sørensenie, który tutaj gra bardzo płynnie, z finezją, niezwykłą precyzją. Równie znakomity jak w PYRAMAZE, może nawet pod względem przejść grający ponad to, co było wcześniej. A gitarzyści... Bodin i Olesen są rewelacyjni. Cudowne sola w stylu bluesa i soul, z absolutnie nieskazitelną płynnością gry. Często mówi się o kunszcie popisów, ale ci panowie to jest coś innego. To, jak naturalnie dyskutują i opowiadają historię gitarą w Number Stations to mistrzostwo godne najwyższych not. Idealna współpraca całego zespołu w tej kompozycji jest niesamowita. Tutaj jeden raz Olesen wychodzi z klawiszami na pierwszy plan i klimat dzięki jego grze jest niezwykły.
To zdumiewające, ile jest serca i jak dobrze zaaranżowane jest Number Stations i jak po tych 8 minutach chce się do tego wrócić jeszcze raz. Może ten wyśrubowany poziom rzutuje na The Phoenix i Equations, które są dobre w ramach gładkiego progressive metalu, ale jak na ten LP jest to zbyt oczywiste, zbyt singlowe i radiowe, natarczywe w refrenach. Delikatnie rozczarowujący jest też bardzo skromny Interference, który kompletnie blednie w porównaniu z Ignorance is Bliss, Dissonance Consonance i The Intergalatic Dream of Stardom. W Dissonance Consonance znakomita jest lekkość, z jaką przechodzą do różnych motywów, czarowanie w stylu VOYAGER romantyzmem i przestrzenią oraz jak płynnie przechodzi to w pancerny The Intergalatic Dream of Stardom.
Refreny, refreny i jeszcze raz refreny... Piękny jest w rozmarzonym i kontrastowym The Intergalatic Dream of Stardom, World of Clay dewastuje swoją power metalową mocą. Świetnym rozpoczęciem jest Emergence w wolniejszych tempach i przygotowujący na zapadające w pamięć refreny, ze sprytnym wpleceniem motywu ancient. Ignorance is Bliss to znakomity refren i zwrotki. Zrobione to zostało z pietyzmem bez zadęcia, jakie często się zdarza w tym gatunku.
Na koniec tęskna, przestrzenna ballada Absence. Cudo wokalne, gitarowo oszczędnie, jednocześnie emocjonalnie. Coś pięknego.
Brzmienie? Od początku nad tym zespołem czuwał Mistrz Jacob Hansen, nawet śpiewał (ale daleko mu do tego, co zaprezentował tutaj Fevre) i dobrze, że pozostał przy tym na czym się zna. Mistrz jak zwykle i stworzył sound gładki, czysty, w zarysie skandynawskie, ale bez banału albumów amerykańskich.
ANUBIS GATE grał różnie i obiektywnie dobrze, ale to tutaj wspięli się na wyżyny muzyki melodyjnej, wysublimowanej i jednocześnie przystępnej bez zbędnej egzaltacji, sztampowości, bez sztuki dla sztuki, która zdarza się zbyt często. To się udaje tylko wielkim i taki jest tutaj ANUBIS GATE.
Ocena: 9.1/10
SteelHammer