Vicious Rumors
#1
Vicious Rumors - Soldiers of the Night (1985)

[Obrazek: R-3150041-1331151746.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Premonition 01:04
2. Ride (Into the Sun) 03:44
3. Medusa 03:57
4. Soldiers of the Night 04:22
5. Murder 04:01
6. March or Die 04:37
7. Blitz the World 03:38
8. Invader 02:51
9. In Fire 03:22
10. Domestic Bliss 03:40
11. Blistering Winds 03:27

Rok wydania: 1985
Gatunek: Heavy/Power/Speed Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Gary St. Pierre - śpiew
Geoff Thorpe - gitara
Vinnie Moore - gitara
Dave Starr - bas
Larry Howe - perkusja


VICIOUS RUMORS z Kalifornii długo, bardzo długo się formował, zanim w końcu zdołał zaprezentować swoją pierwszą płytę. Trwało to pięć lat od roku 1980 do debiutu w 1985 roku w ramach kontraktu ze Shrapnel Records. Ta płyta powstała już w składzie zgoła odmiennym od pierwotnego, a punktem zwrotnym było przyjście do zespołu młodego gitarzysty Vinnie Moore'a.

W zasadzie początkowo miał on stanowić wsparcie do dwu gitarowego natarcia w parze z Geoffem Thorpe, jednak jak pokazała ta płyta, to on stał się tu główną gwiazdą.
VICIOUS RUMORS trafił ze swoim debiutem w bardzo dobry czas, czas wielkiego boomu na heavy power i speed heavy metal w USA. Był to także czas prawdy, bo niemal równolegle pojawiły się inne znakomite zespoły i to ich poziom wyznaczył skalę porównawczą. Ekipa z Santa Rosa od razu znalazła się w grupie najlepszych. Speed heavy power, jaki grali można określić jako sztandarowe wyrażenie gatunku w tym czasie. Gitarowe szarże, wokal będący mieszanką ostrego śpiewu i górek i dynamiczna sekcja rytmiczna.
Wokalista Gary St. Pierre nie należał może do najlepszych gardeł w tym fachu ze względu na średnią moc głosu, ale w wysokich partiach radził sobie wyśmienicie, co więcej gitary VICIOUS RUMORS nie były zbyt ryczące i nie musiał on zbyt mocno się wysilać, aby się przez nie przebić. Gra gitarzystów opierała się na znakomitym wyczuciu konwencji w energicznych riffach Thorpe'a i maestrii Moore'a w solach. To czyniło ich muzykę bardzo atrakcyjną, choć same kompozycje były raczej typowe i pod względem melodii nie stanowiły czołówki. Najlepsze były te utwory najszybsze, jak "Ride (Into the Sun)", zaś te, które bardziej przypominały klasyczny rycerski heavy metal, jak utwór tytułowy nie były już tak nośne. Dobrze grupa wypadła tu w surowszych utworach z pewnymi elementami thrashu i speed metalu jak "Murder" a także tam, gdzie dokładali klimatu i posępnego mroku w melodii - "March or Die" oraz w pełnym psychodelii "Domestic Bliss". Najwięcej emocji budzą na tym albumie utwory umieszczone w środku stawki, zwarte, szybkie killery z finezyjnymi pojedynkami gitarowymi, zwłaszcza "Blitz the World" oraz obdarzony wyjątkowo melodyjnym początkiem "In Fire", gdzie gitarzystom przyszedł w sukurs basista z potężnym wsparciem.
Album ma bardzo klasyczne zakończenie w postaci płynnego i pulsującego gitarami "Blistering Winds". Warto też wspomnieć solowy popis Vinny Moore'a w instrumentalnym "Invader".
Zapewne gdyby nie obecność tego gitarzysty, ten album można by uznać za nieco więcej niż dobry debiut grupy głównego nurtu US speed/power/heavy. Wirtuozerska gra Vinnie Moore'a podnosi tu ocenę zdecydowanie.

W sferze produkcji ten album nie wybiega poza normy solidnej produkcji tamtych czasów. Zwraca uwagę nieco cichsza sekcja rytmiczna niż to było w zwyczaju, bas o rockowym bardziej brzmieniu i wysublimowane ustawienie gitary Moore'a w solówkach.
To były ostatnie solówki, jakie ten młody heros gitary zagrał w VICIOUS RUMORS. Po nagraniu tej płyty opuścił on zespół, aby poświęcić się karierze solowej. W muzyce metalowej nie udzielał się już potem i dopiero po wielu latach znalazł się w składzie brytyjskiego legendarnego UFO.
Odszedł także Gary St. Pierre. Zespół jednak odbudował się szybko i kolejny album nagrany został niedługo potem, z nowym frontmanem, Carlem Albertem.


Ocena: 8.3/10

22.09.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Vicious Rumors - Razorback Killers (2011)

[Obrazek: R-3218857-1333463011.jpeg.jpg]

Trackista:
1. Murderball 04:08
2. Black 05:56
3. Razorback Blade 04:12
4. Blood Stained Sunday 05:50
5. Pearl Of Wisdom 06:30
6. All I Want Is You 04:27
7. Axe To Grind 03:37
8. Let The Garden Burn 05:05
9. Rite Of Devastation 04:21
10. Deal With The Devil 07:03

Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Brian Allen - śpiew
Geoff Thorpe - gitara, śpiew
Kiyoshi Morgan - gitara
Stephen Goodwin - bas
Larry Howe - perkusja

Powróciła jedna z legend amerykańskiego heavy power. Steamhammer wydał nowy album tej grupy w marcu.
Długą drogę przebyli, wiele zmian, także stylu, bo przecież i groove było po drodze. Wciąż Geoff Thorpe na czele zespołu, tym razem z nowym wokalistą, który pojawił się w składzie po pewnych perturbacjach. Brian Allen wywodzi się z raczej mało znanej grupy LAST EMPIRE, gdzieś tam przewinął się iw składach innych zespołów (MALICE, WILD DOGS), nie odgrywając znaczącej roli. Tu spoczęło na nim zadanie poważne, bo VICIOUS RUMORS zapowiedział powrót poważny, nawiązujący do wysoko ocenionego "Warball" i lat świetności z ubiegłego stulecia. Allen to bardzo dobry wokalista, zarówno gdy śpiewa wyżej, jak i gdy jest ostrzejszy i "robi" niemal za trzecią gitarę. Dużo o nim, mało o muzyce.

Bo tak naprawdę to ciężko coś tu napisać, czego nie napisano o innych heavy power metalowych płytach tego zespołu. Ten sam styl, co i zazwyczaj wtedy, gdy nie grali groove, no może tylko tym razem refreny są bardziej melodyjne, nie dobijają jeńców, jak to bywało kiedyś. Sporo w nich łagodniejszych momentów, czasem też kontrastują wręcz z graniem mrocznym, jak w "Black". Dobre sola, czasem bardzo dobre, zwłaszcza tam, gdzie dominuje melodia nad szybkością, jak w "Black" właśnie. Trochę tu pod tym względem ubarwili goście, jak Peterson z TESTAMENT w "Murderball" czy też Brad Gillis. Te szybsze utwory posiadają zazwyczaj domieszkę thrashowej rytmiki, coś z klasycznego heavy z USA lat 80-tych też, jak w "Rite Of Devastation".Jest pęd, jest moc i energia, szczególnie to się czuje w przewalającym się z siłą orkanu "Razorback Blade" i tu te zapowiedzi Thorpe, że będą demolować się faktycznie sprawdzają. Kapitalne gitarowe natarcia w tej kompozycji się pojawiają, no i te podwójne wokale, jakie VICIOUS RUMORS opanował do perfekcji. Takich utworów tu jest jednak mało, ten jest najlepszy i zdecydowanie góruje nad takimi utworami, jak otwierający "Murderball" chociażby. Także w pracy perkusji weterana Howe, jednego z głównych bohaterów tego LP. No napędza niesamowicie to wszystko, nawet tam, gdzie gitary, mimo pozornej dynamiki, są jednak dosyć statyczne, jak w nieco rozczarowującym "Deal With The Devil", do tego po prostu za długim. Tam, gdzie więcej w tym wszystkim elementów thrashowych bywa niestety nudnawo. Nudnawo jest w "Blood Stained Sunday" i ta kompozycja, gdyby nie bardzo dobre wokale z wysokimi, tradycyjnymi amerykańskimi zaśpiewami i brutalnymi duetami, byłaby niemal zupełnie bezbarwna.
"Pearl Of Wisdom" to wielkie pomieszanie różnych pomysłów, refren zupełnie nie pasuje do tego grania, poniekąd mrocznego i lekko pokręconego i nie wiem, czy takie eksperymenty są rzeczywiście potrzebne. Najsłabszy jest jednak "All I Want Is You" i to utwór zupełnie poniżej poziomu oczekiwań i możliwości grupy. To tylko monotonny, pozbawiony mocy kawałek, udający heavy power w melodyjnej odmianie. To wrażenie niesmaku zaciera w znacznym stopniu krótki, ale agresywnie treściwy "Axe To Grind", taki powrót do najstarszego okresu zespołu z ciekawymi chórkami thrashowymi z Kalifornii i zaskakująco rozbudowanymi solami gitarowymi, jak na taką niedługą kompozycję.

Brzmienie jest bardzo tradycyjne, nie ma tu podrasowania tego wszystkiego jakąś sztucznością studia nagraniowego, można nawet odnieść wrażenie większego odniesienia do brzmień lat 80-tych niż na albumie poprzednim. Nie jest to płyta wystarczająco wyrównana, aby całościowo uznać ja za bardzo dobrą. Są i mielizny i chwile, gdy ta ekipa dostaje lekkiej zadyszki, ale widocznie nie można grać cały czas tak, jak w kapitalnym "Razorback Blade".
Mimo to, ten album zapewne fanom VICIOUS RUMORS przypadnie do gustu, bo zespół trzyma się swojego stylu, a wokale są niszczące. Wśród albumów z ostatniego, dosyć ubogiego w udanego albumy heavy power okresu w USA, płyta warta zainteresowania.


Ocena: 7.5/10

28.03.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Vicious Rumors - Digital Dictator (1988)

[Obrazek: R-3609404-1339129946-7285.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Replicant 01:04
2.Digital Dictator 03:17
3.Minute to Kill 03:34
4.Towns on Fire 04:23
5.Lady Took a Chance 06:11
6.Worlds and Machines 05:30
7.The Crest 02:56
8.R.L.H. 04:00
9.Condemned 03:53
10.Out of the Shadows 04:09

rok wydania: 1988
gatunek: power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Carl Albert - śpiew
Geoff Thorpe - gitara, śpiew
Mark McGee - gitara
Dave Starr - gitara basowa
Larry Howe - perkusja

"Soldiers of the Night" zebrał znakomite recenzje i grupę uznano za jedną z największych nadziei amerykańskiego power metalu, jednak wkrótce dla VICIOUS RUMORS rozpoczęły się kłopoty. W 1986 z grupą żegna się Gary St. Pierre i nie ma już szans na fantastyczne duety wokalne St.Pierre/Thorpe. W tym samym roku odchodzi także Vinny Moore, któremu taki rodzaj muzyki nie bardzo odpowiada i rozpoczyna swoją owocną karierę solową.
Osłabiona grupa szuka następców i znajduje ich w osobach Carla Alberta, który do tej pory nie zdziała wiele w VILLAIN i RUFFIANS oraz Marka McGee, gitarzysty do tej pory raczej zupełnie nieznanego. O ile McGee to po prostu solidny gitarzysta, któremu bardzo wiele brak nawet do jeszcze młodego i niedoświadczonego Moore'a, to Albert okazał się wokalistą zadziwiającym. Patrząc z perspektywy czasu był to jeden z najlepszych amerykańskich wokalistów z obszaru USPM o niesamowitej nośności głosu, ogromnym zasięgu i wybornej barwie, oraz wielkim wyczuciu, który chyba nigdy nie zafałszował na żadnej płycie VICIOUS RUMORS. Stał się tak dominującym frontmanem, że nawet te duety Thorpe przestały mieć już takie znaczenie i Thorpe raczej stał się drugim głosem w pełnym tego słowa znaczeniu, choć nadal bardzo potrzebnym.
Rozpoczęto nagrywać nowe utwory, które znalazły się na płycie "Digital Dictator", ponownie wydanej przez Shrapnel i Roadrunner na kasecie, winylu i CD w lutym 1988.

Ten album przez wielu uważany jest za najlepszy w całej dyskografii grupy. Pozwolę się z tym nie zgodzić. Oczywiście fenomenalne wokale Alberta są tu zdumiewające, a czyhający w połowie potwór fascynujący, ale jeśli spojrzeć na do dokładniej i z mniejszymi emocjami...
Na tej płycie jest kilka kompozycji dobrych, ale w sumie tylko średnich nie tylko w porównaniu do tych z roku 1985, ale i ogólnie dosyć powszednich, jak na USPM tamtego okresu. To słychać już na wstępie w Digital Dictator, potem w Towns on Fire i w Worlds and Machines. Są tu próby lekkiego skierowania tego na tory metalowego mainstreamu (Condemned i na 100% w typowym heavy metalowym Out of the Shadows), a w przypadku Worlds and Machines także raczej bardziej blade odbicie tej stylistyki jaką prezentował EXXPLORER.
Na pewno nadspodziewanie dobrze gra tu McGee, te dialogi i pojedynki z Thorpe są chwilami znakomite, jednak tej finezji walki przeciwieństw jak z Moore tu jednak nie ma. Dlatego spotykane stwierdzenie o chemii gitarzystów jest tu lekką przesadą. Cztery kompozycje na pewno zasługują na najwyższa ocenę. To potężny, melodyjny a zarazem drapieżny speed/power/thrashowy Minute to Kill o motoryce zbliżonej do stylu METAL CHURCH. To kapitalnie zagrany w niecałe trzy minuty ponury, a zarazem wręcz przebojowy The Crest oraz dewastujący i rozpędzony encyklopedyczny USPM z krzyczany chórkami i doskonale rozwiązaną linią melodyczną R.L.H.
No i oczywiście ten potwór, fenomenalny Lady Took a Chance, czający się w połowie albumu. Jest to bez wątpienia jeden z najwspanialszych numerów USPM jakie powstały w latach 80tych i VICIOUS RUMORS pokazuje tam, że nie trzeba ani wielkich temp, ani gitarowej akrobatyki, by stworzyć numer hipnotyzujący i nie podobny do niczego innego, dewastujący koncertowy wymiatacz wprowadzający tłumy w trans. Coś niesamowitego i do tego kosmiczne wokale Alberta! Coś nieprawdopodobnego...

Nie jest także prawdą, jakoby ta płyta była wyśmienicie wyprodukowana. Niektóre z tych opinii bazują zapewne na percepcji remastera z roku 2009 (Shrapnel Records SH 1033-2) zapewniam jednak, że wydanie z roku 1988 (Roadrunner CD i kaseta) brzmi tak sobie. Całość jest dosyć głucha, z płasko ustawionymi gitarami, nieciekawą perkusją i może tylko bas jest wyższej klasy niż na innych albumach z tego okresu.
W sumie oczywiście narodził się pierwszy klasyczny skład VICIOUS RUMORS i powstała bardzo dobra płyta, pokazująca, że ta grupa się nie poddała (także później) jak wiele innych. Jednak stawianie tego albumu całościowo na granitowy piedestał, to jednak lekka przesada.

ocena: 8/10

new 12.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Vicious Rumors - Vicious Rumors (1990)

[Obrazek: R-3649217-1372767226-3625.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Don't Wait for Me 04:14
2.World Church 05:05
3.On the Edge 03:07
4.Ship of Fools 04:26
5.Can You Hear It 03:25
6.Down to the Temple 05:17
7.Hellraiser 04:14
8.Electric Twilight 01:51
9.Thrill of the Hunt 04:01
10.Axe and Smash 03:44

rok wydania: 1990
gatunek: heavy metal/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Carl Albert - śpiew
Geoff Thorpe - gitara, śpiew
Mark McGee - gitara
Dave Starr - gitara basowa
Larry Howe - perkusja

W roku 1989 VICIOUS RUMORS zmienił wytwórnię na Atlantic Records i ona to właśnie w lutym 1990 wydała trzeci album zespołu. Grupę jakoś ominęło trzęsieni ziemi związane z upadkiem sceny heavy i power w USA, może dlatego, że popularność tej ekipy była nadal duża, a płyty sprzedawały się dobrze.

Trzeci album jest nieco, ale tylko nieco bardziej ukierunkowany na słuchacza mainstreamowego, z minimalnym dodatkiem przyjazności dla radia i słychać to także w łagodniejszej formie wokalnego przekazu Carla Alberta. Mniej drapieżnie w gitarach, choć sola są nadal wyśmienite, jednak rock metalowe refreny, jak ten w Don't Wait for Me nie znamionują zbyt wysokiej klasy. Pewne arena metal stylizacje jakoś VICIOUS RUMORS tu nie wychodzą. Mroczniejsze granie w World Church, to wahanie pomiędzy classic USPM a flirtem z Alice Cooperem i dopiero w On the Edge nabierają nieco konkretniejszych barw w dynamicznych rwanych riffach i gwałtownym, niemal thrashowym ataku perkusji. Nic super ekscytującego, ale przynajmniej rasowo. Ship of Fools jest zdecydowanie classic heavy metalowy i mocno przypomina styl BLACK SABBATH Martin Era, tyle, że specyficzne, mało nasycone gitarowo brzmienie nieco niweczy efekt budowania dusznej melancholijnej atmosfery. I bardzo podobnie to wygląda w Can You Hear It. Tak próbują różnych rzeczy, różnych połączeń, korzystają z różnych źródeł... Także classic heavy typowego dla USA z elementami epickimi w dobrym, ale nie wyróżniającym się niczym  Down to the Temple oraz typowych patentów speed melodic metalu w zadziornym, lecz bardzo wtórnym Hellraiser.
Zupełnie rozczarowuje instrumentalna miniatura Electric Twilight, bo zamiast eksplozji gitarowej pirotechniki mamy prog rockowe plumkanie na akustykach. Czegoś brak, by to wszystko budziło entuzjazm. Trzeba być mało wybrednym, by taki entuzjazm budził melodyjny power metal z Thrill of the Hunt. Naprawdę, druga liga i do tego jakieś podjazdy pod klasykę brytyjską... Tak po prostu dobrze się również to wszystko kończy w heavy/power metalowym Axe and Smash z akcentami heroicznymi i bardzo płaskim refrenem chóralnym.

Dobrze grają, bardzo dobrze śpiewa Albert i produkcja jest dobra. Jednak zupełnie nic ponadto. Ani jednego utworu, który by tu podgrzewał atmosferę.


ocena: 7,1/10

new 30.03.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Vicious Rumors - Welcome To The Ball (1991)

[Obrazek: R-4113588-1410356659-1173.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Abandoned 04:15
2.You Only Live Twice 03:38
3.Savior from Anger 04:08
4.Children 04:56
5.Dust to Dust 04:20
6.Raise Your Hands 04:02
7.Strange Behavior 04:08
8.Six Stepsisters 03:31
9.Mastermind 03:55
10.When Love Comes Down 04:58
11.Ends of the Earth 03:13

rok wydania: 1991
gatunek: heavy metal/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Carl Albert - śpiew
Geoff Thorpe - gitara, śpiew
Mark McGee - gitara
Dave Starr - gitara basowa
Larry Howe - perkusja


Na początku lat 90 tych amerykański power metal w odmianie USPM staje się coraz bardziej podporządkowany thrashowej estetyce i coraz bardziej schematyczny. Moc gitarowego riffu zdecydowanie postawiona zostaje ponad melodię, a już na pewno ponad heroiczny charakter grania typowego dla lat 80tych. VICIOUS RUMORS taką płytę nagrał w 1991 dla Atlantis Records i w zasadzie sukces na rynku amerykańskim był pewny, bo publiczność USA tego oczekiwała.

Realnie patrząc, jest to album zachowawczy i pozbawiony kompozycyjnej charyzmy, nawet w obrębie gatunku i w tym specyficznym czasie. Wydawać by się mogło, że grupa po prostu liczy na wokalny kunszt Carla Alberta i solowe umiejętności Thorpe'a i śpiew ma maskować ubóstwo pomysłów na oryginalne riffy, a solówki tworzyć przerywniki dla ogólnej muzycznej monotonii. VICIOUS RUMORS gra tu niby dynamicznie, ale ta dynamika to po prostu nieco żywsze rozgrywanie riffów, które METALLICA porzuciła po "AJFA". I to słychać w Abandoned, a to wcale nie jest najgorszy numer na tej płycie. Podobne Savior from Anger, Strange Behavior i tu słychać pewne wpływy QUEENSRYCHE, zresztą podobnie jak w Ends of the Earth na zakończenie.
Szybszy power metal z większą dozą melodii w refrenach ociera się o przeciętny speed heavy/power w You Only Live Twice, czy niekreślonym stylistycznie Raise Your Hands. Bardzo obiecująco zaczyna się od perkusyjnego natarcia Six Stepsisters, ale potem poza pełnym ekspresji ataku dwóch gitar i wyborną grą Howe nic się tu ciekawego nie dzieje.
Słabiutkie są odskoki w kierunku klasycznego heavy metalu w bezbarwnym Children z boysbandowymi chórkami czy Dust to Dust, który mógłby być odrzutem z płyty DIO z drugiej połowy lat 80 tych. Jeden raz przypominają heroiczny styl USPM w solidnym, ale nie porywającym Mastermind, gdzie rozczarowuje może nie sama melodia refrenu, ale jego zupełnie bezbarwne wykonanie. Jest także utwór w stylu nieco mocniejszej ballady - When Love Comes Down i to taka próba zaistnienia w radio z czymś, co powinno zostawić się grupom rock/metalu stadionowego, choć samo wykonanie jest bardzo staranne, podobnie jak kunsztowne gitarowe ornamentacje. Po prostu nie chwyta i nie zapada w pamięć.

Mastering to ponownie dzieło Howie Weinberga, ale jeśli spojrzeć chociażby na to, co zrobił dla CELTIC FROST rok wcześniej, to tutaj jest to bardzo typowy i zachowawczy sound amerykańskiego thrashu, ze średnio głośną sekcją rytmiczną i stalowymi gitarami o ograniczonej głębi. Typowo i przeciętnie.
"Welcome To the Ball" to produkt swojej epoki, charakterystyczne, że mnóstwo lokalnych grup amerykańskich już tak grało lub grało bardzo podobnie w latach 90tych, zapewne wzorując się na VICIOUS RUMORS z tego LP. Wzór do naśladowania przeciętny...

W roku 1994 grupa przedstawiła eksperymentalny pod względem pomysłów muzycznych album "World Of Mounth", będący typowym wyrażeniem metalowego niezdecydowania doby grunge, PANTERA i HELMET. A 22 kwietnia 1995 tragiczna śmierć Carla Alberta w wypadku samochodowym kończy pewien niezwykły historyczny etap działalności zespołu jako grupy heavy/power metalowej. Nic już nie będzie takie same, i thrash/groove/power jaki zespół proponował przez kolejne dziesięciolecia to już zupełnie inna historia.


ocena: 6,5/10

new 4.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Vicious Rumors - Warball (2006)

[Obrazek: 131113.jpg]

Trackista:
1. Sonic Rebellion 02:55
2. Mr. Miracle 04:52
3. Dying Every Day 04:44
4. Inmortal 03:56
5. Warball 06:22
6. Crossthreaded 04:46
7. Wheels of Madness 03:46
8. Windows of Memory 03:03
9. A Ghost Within 04:56
10. Oceans of Rage 03:39

Rok wydania: 2006
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
James Rivera - śpiew
Geoff Thorpe - gitara, śpiew
Brad Gillis - gitara (1, 4-9)
Thaen Rasmussen - gitara (2, 7, 8)
Dave Starr - gitara basowa
Larry Howe - perkusja


Teoretycznie nigdy nie rozwiązany VICIOUS RUMORS miał jednak okres wyraźnego przestoju w pierwszych latach XXI wieku. Impas został przełamany w roku 2005, gdy Geoff Thorpe zreorganizował dogłębnie skład i pojawiły się w nim dwie postacie naprawdę wielkiego formatu. Pierwsza z nich to wokalista. Morgan Thorn był w zespole krótko, nagrał z nim tylko jedną płytę, a jego występ został różnie oceniony. Teraz pojawił się owiany sławą James Rivera, który właśnie zrezygnował z SEVEN WITCHES i już sama zapowiedź jego pojawienia się w VICIOUS RUMORS wywołała spore poruszenie. Drugim, legendarnym (śmiało można tak powiedzieć) był gitarzysta Brad Gillis, filar cieszącej się gigantyczną popularnością grupy rockowej NIGHT RANGER, który do tej pory z typowym amerykańskim metalem nie miał nic wspólnego, jeśli nie liczyć krótkiego epizodu w 1982 w ekipie OZZY OSBOURNE. Na płycie zagrał także Thaen Rasmussen gitarzysta, którego kariera składała się od początku niefortunnie, bo ani jego zespół ANVIL CHORUS w latach 80tych niczego nie zdziałał, ani niczego nie grał, gdy był w latach 1991-1992 członkiem HEATHEN. Album w nowym składzie zatytułowany "Warball" wydała wytwórnia Mascot Records w październiku 2006 roku.

Geoff Thorpe przygotował na ten album materiał w stylu umiarkowanie melodyjnego heavy/power, z melodiami nieco nowocześniejszymi niż te z lat 80tych, ale jednak bardziej do nich nawiązującymi niż estetyka chociażby "Sadistic Symphony". Rzecz jasna jest to muzyka skierowana przede wszystkim do słuchacza amerykańskiego i oczekującego amerykańskiego heavy power, więc radiowych ultra chwytliwych refrenów tu nie ma, jest natomiast pewna doza tego sympatycznego metalowego bałaganu, jaki tu budują gitarzyści i co ciekawe Gillis, przyzwyczajony do jakże poukładanego rocka, radzi z sobie z tym znakomicie. Ogólnie całość opiera się na wirtuozerskiej grze gitarzystów z Thorpe w roli głównej, zaciekłej grze sekcji rytmicznej oraz na Rivera, który jest w znakomitej formie i wreszcie pokazuje coś więcej niż na mdłych płytach SEVEN WITCHES czy DESTINY'S END. Jest tu, poza ogólnie udanym zestawem kompozycji w klasycznej US heavy/power manierze, kilka kompozycji najwyższych lotów z niesamowitymi solami Thorpe, jak to drugie apokaliptyczne z Mr. Miracle czy też zdecydowanie, ale nie za szybko zagranym Inmortal, gdzie bryluje Rivera. No i na pewno posępny, klimatyczny tytułowy Warball z majestatycznym refrenem. Potęga amerykańskiego heavy/power ujawnia się w Crossthreaded, przy czym nie tylko w refrenie. Nawet taki prosty, szybki Wheels of Madness jest zrobiony z dużą dbałością o atrakcyjność przekazu gitar.
Co się nie udało, to bezbarwna, akustyczna balladowa kompozycja Windows of Memory. Jakoś nie bardzo pasuje do tej ogólnej gitarowej nawałnicy. A najwięcej wysokich ekstatycznych wokali Rivera można usłyszeć w lekko mrocznym i dramatycznym A Ghost Within. I jeszcze jedno kapitalne solo Thorpe na koniec w dosyć brutalnym USPM Oceans of Rage.

Wartość albumu podnosi mastering Juana Urteaga, który stworzył sound mięsisty, głęboki i nowoczesny, korzystając z doświadczeń nabytych przy pracy nad metalem bardziej ekstremalnym, bo takim się głównie wcześniej zajmował. Prawdopodobnie jest to najlepiej zrealizowana amerykańska płyta heavy/power z roku 2006.
Thorpe nie zdołał utrzymać tego składu i realnie przestał on funkcjonować w roku 2007. Rivera skoncentrował się na reaktywacji w opcji nagraniowej macierzystej formacji HELSTAR, gitarzyści poszli swoją drogą, choć warto przypomnieć, że Rasmussen ponownie pojawił się w VICIOUS RUMORS w roku 2016.
Album bardzo ważny dla sceny amerykańskiej, ale może najważniejszy dla Jamesa Rivera, który udowodnił, że nie jest już tylko przyblakłą gwiazdą z przełomu stuleci.


ocena: 8,2/10

new 9.11.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości