Ironbound
#1
Ironbound - The Lightbringer (2021)

[Obrazek: MzUtOTAzNi5qcGVn.jpeg]

tracklista:
1.Far Away 01:06
2.The Witch Hunt 04:37
3.When Eagles Fly 05:30
4.Smoke and Mirrors 06:52
5.The Lightbringer 04:28
6.Children Left by God 06:38
7.The Turn of the Tide 06:36
8.Light Up the Skies 05:21
9.Beyond the Horizon 05:08

rok wydania: 2021
gatunek: heavy metal
kraj: Polska

skład zespołu:
Łukasz Krauze - śpiew
Michał Halamoda - gitara
Krzysztof Całka - gitara
Zbigniew Bizoń - gitara basowa
Adam Całka - perkusja


IRONBOUND z Rybnika to grupa złożona z muzyków doświadczonych, choć może niekoniecznie w obszarze klasycznego heavy metalu. Działając od roku 2014 znalazła się w końcu w orbicie zainteresowań krajowej wytwórni Ossuary Records i zadebiutowała albumem "The Lightbringer", pod koniec kwietnia 2021 roku.

Czasem ktoś coś napisze, a potem wszyscy to powtarzają czy to z braku własnego zdania, czy też z powodu ograniczonego do najbardziej znanych grup horyzontu muzycznego.
O  muzyce z tego albumu mówi się, że to taki polski IRON MAIDEN z wokalistą przypominającym Blaze Bayley'a. Ja tu żadnego Blaze nie słyszę. Słyszę wokalistę o raczej przeciętnych walorach głosowych, nieciekawym w wyższych partiach i tylko tam, gdzie słychać śpiew łagodny (jak w Smoke and Mirrors czy też Children Left by God i na pewno w delikatnym otoczeniu gitar akustycznych w The Turn of the Tide) brzmi on interesująco i to jest jego atut. Z manierą Blaze, jego barwą głosu ani frazowaniem nie ma Łukasz Krauze nic wspólnego, no co najwyżej bardzo, bardzo mało. To, że w kilku kompozycjach jakieś riffowe zapożyczenia od IRON MAIDEN się pojawiają, nie stawia jeszcze tego zespołu w rzędzie takich wybitnych epigonów jak MONUMENT (UK) czy portugalski ATTICK DEMONS. Te kilka riffów z Smoke and Mirrors to po prostu nawiązanie do stylistyki IRON MAIDEN malowane delikatnie i bez nacisku, a ponadto doprawdy styl gry Zbigniewa Bizonia to nie jest styl prowadzącego nieraz basem linie melodyczne Harrisa. Ogólnie na pewno jest NWOTHM, taki oparty o tradycje brytyjskie, i na pewno nie niemieckie czy amerykańskie. Nie jest to również metal wchodzący na terytoria hard rocka, jak się czasem ten zespół klasyfikuje. Dobry mastering Daniela Arendarskiego, bez zmiękczania radiowego instrumentów oraz sztucznej zadziorności soundu hard'n'heavy również temu przeczy. Zespół ma ciągoty ku formom bardziej rozbudowanym, jak w przypadku Smoke and Mirrors, Children Left by God czy The Turn of the Tide i jest tu potencjał, choć nie brak i zbędnych repetycji.
Realnie mamy do czynienia z dobrym, gitarowo w wielu miejscach bardzo interesującym (Beyond the Horizon, Light Up the Skies) graniem takiego heavy metalu, który uprawia przede wszystkim od lat dwudziestu Legion Włoski.  BURNING BLACK,  GENGIS KHAN, ICY STEEL, MESMERIZE, PRODIGAL SON, RENEGATE, TARCHON FIST. Długo by wymieniać. Solidnie, ale bez własnego oblicza. Niby rycersko miejscami, ale nie specjalnie heroicznie. 

Po prostu dobry, tradycyjny heavy metal z przebłyskami wskazującymi, że ten zespół stać na więcej.


ocena: 7,2/10

new 14.03.2024
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Ironbound - Serpent's Kiss (2024)

[Obrazek: NDctNzU3MC5wbmc.jpeg]

tracklista:
1.Doomsday to Come 05:00
2.Holy Sinners 04:00
3.Serpent's Kiss 06:16
4.The Destroyer of Worlds 07:45
5.The New Dawn 04:35
6.Forefathers' Rites 04:41
7.Vale of Tears 05:32
8.The Healer of Souls 08:50

rok wydania: 2024
gatunek: heavy metal
kraj: Polska

skład zespołu:
Łukasz Krauze - śpiew
Michał Halamoda - gitara
Krzysztof Całka - gitara
Zbigniew Bizoń - gitara basowa
Adam Całka - perkusja

IRONBOUND w niezmienionym składzie ponownie w barwach polskiej wytwórni Ossuary Records z Warszawy przedstawi 16 marca swój drugi album.

Był tradycyjny heavy metal i jest tradycyjny heavy i IRONBOUND to jeden z przedstawicieli tej nielicznej grupy polskiego heavy metalu klasycznego, który się nagle nie brutalizuje, ani nie przechodzi na jednoznaczne pozycje radiowej komercji. W sumie też w tym co grają nie zrobili ani kroku naprzód, ani wstecz. Typowe riffy, sprawnie odegrane znane i mniej znane, ale nie oryginalne motywy i te samy zalety i wady wokalu Łukasza Krauze. No, raczej występ w The New Dawn trudno jest mu zaliczyć do udanych. Brylują gitarzyści, zwłaszcza Michał Halamoda w finezyjnie zakręconych solach niemal wszystkich kompozycji i to dobrze wpływa na odbiór realnie średniej klasy kompozycyjnej takich numerów jak Doomsday to Come, Serpent's Kiss.
Gdy coś tam się miejscami pojawia z muzycznej teki IRON MAIDEN (skromnie co prawda), to jest całkiem przyjemne w Holy Sinners - niby proste, ale wciąga i buja jak należy w heroicznym stylu. Długi The Destroyer of Worlds jako classic bojowy heavy metal wypada jakoś ogólnie blado, czeka się tu na jakieś bardziej interesujące rozwinięcie, ale mamy tylko umiarkowanie poetycką partię w instrumentalnym, wolniejszym, dostojnym stylu. Żwawiej i z ciekawszymi ozdobnikami gitarowymi grają w Forefathers' Rites, a potem jeszcze lepiej w gitarowo rozegranym wzorcowo szybkim i bojowym Vale of Tears. Gdyby tak jeszcze lepiej to uwypuklili w refrenie, to byłby taki killer z echami bardzo wczesnego IRON MAIDEN w ogólnej motoryce. No i sola wyborne po raz kolejny, także w unisono i  w dialogach. No, a na koniec odważyli się na takiego epickiego mini kolosa na dziewięć minut z ładnym onirycznym rozpoczęciem z pięknym metalicznym basem i łagodną nostalgicznie sentymentalną narracją. Potem heavy metal dostojnie rozbujany w angielskim stylu i w końcu The Healer of Souls rozpędza się i nabiera dramatyzmu. Bardzo dużo w tym zespole znaczą gitarzyści. Ileż oni tu włożyli pasji i staranności aranżacyjnej! Mnóstwo.

Wydaje się, że ta muzyka zabrzmiałaby lepiej, gdyby robiący mastering po raz drugi Daniel Arendarski dociążył nieco gitary. Jakoś często taka bojaźń w tym zakresie panuje w przypadku polskich realizatorów tradycyjnego heavy metalu i to jest taki nieco bardziej sterylny sound europejski heavy z lat 80tych. Czasem lepiej, gdy gitary gniotą, niż gdy świdrują.
Dobre, bo polskie? Dobre, bo po prostu dobre, ale tylko dobre w reprezentowanej kategorii. Nadal Legion Włoski, ale już z wyższej półki niż poprzednio.


ocena: 7,6/10

new 14.03.2024

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Ossuary Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości