Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Aska - Avenger (2000)
Tracklista:
1. Crown of Thorns 05:22
2. Leather 05:18
3. Escape: Victorious 05:03
4. Angels of War 04:21
5. Prelude to Darkness 01:43
6. Eternal Night 03:55
7. Imperial Rome 06:07
8. Against the Gods 07:07
9. Lethal Injection 03:33
10. Valkyries 04:57
11. Warrior's Return 02:56
Rok wydania: 2000
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
George Call - śpiew, gitara
Darren Knapp - gitara
Keith Knight - bas
Jason Sweatt - perkusja
Ten amerykański zespół (nie mylić ze szwedzkim o tej nazwie) istnieje od roku 1990, a w latach 1994-1997 nagrał trzy albumy z niewzbudzającą większych emocji muzyką metalową i hard rockową, osadzoną w amerykańskiej tradycji. W 2000 nakładem własnym przedstawił album "Avenger".
O ile do tego czasu zespół nagrywał rzeczy raczej przeciętne i mało przemyślane, to tym razem panowie poważnie wzięli się w garść.
Zarówno melodie, jak i budowa kompozycji oraz ich wykonanie są na najwyższym poziomie i album swobodnie konkuruje z innymi z taką muzyką z USA, zaliczanymi do górnej półki. Dominuje element epicko-rycerski, ale są także dwa utwory bardziej w stylu tradycyjnego heavy metalu - "Leather" ze świetnym, prostym motywem gitarowym i "Lethal Injection", głęboko zapadający w pamięć i traktujący o karze śmierci. Mimo wszystko jednak "Avenger" to płyta z metalem rycerskim, częściowo epickim, bardziej jednak w stylu, jaki prezentuje VIRGIN STEELE niż MANILLA ROAD. Centralną częścią LP są dwie długie kompozycje. "Imperial Rome" to epicki numer z prostym motywem gitarowym i w zdumiewający sposób dobranymi partiami wokalnymi, które są po prostu genialne. Utwór wart najwyższej uwagi i oceny. Drugi to "Against the Gods", wolniejszy, bardziej dostojny, z kapitalnym rozwinięciem. Sa tu takie zagrywki gitarowe i zaśpiewy, że aż ciary przechodzą, a wpływ VIRGIN STEELE na budowanie klimatu jasno widoczny. Także "Valkyries" można określić jako utwór, będący wypadkową wczesnych dokonań VS i JUDAS PRIEST, ale mimo bardzo dużej melodyjności, nie ma on tej siły oddziaływania co wymienione wcześniej utwory. "Angels of War" to znów przykład twardego, bezkompromisowego, rycerskiego heavy power, jaki może powstać tylko w USA i tylko przez amerykański zespół może zostać zagrany w tak przekonujący sposób. Natomiast "Eternal Night" nieodparcie przywołuje skojarzenia z mocniej i bardziej surowo zagranym numerem w stylu RIOT z DiMeo. Również wyborny utwór. Jedynie "Escape: Victorious" budzi moje wątpliwości. Niby nie jest to złe, ale ten mroczniejszy nastrój, jaki tu próbują stworzyć nie do końca jest wpasowany w styl płyty jako całości.
Doskonały jest wokal George Calla. Mocny, urozmaicony w tych miejscach, gdzie to jest ważne. Pewny wokalista i bardzo dobry gitarzysta wraz z Knappem, tworzący tu zgrany duet. Sola na tym LP bardzo ciekawe, treściwe, ostre i dynamiczne, tak jak i sama praca gitar. Wielka rola basu, bo jest mocno wysunięty, nieraz rozpoczyna utwory i stanowi oś, na której się one rozwijają. Aktywna perkusja Jasona Sweatta ma dobre brzmienie, podobnie jak cały album. Proporcje pomiędzy surowością klasycznego heavy, a czytelnością i selektywnością doskonale wyważone.
Można heavy metalu z USA nie lubić, ale tego albumu nie można pominąć. Jest melodia, jest siła i pomysł na zainteresowanie słuchacza.
Ocena: 9/10
29.01.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Aska - Absolute Power (2007)
Tracklista:
1. Longships 04:33
2. Legion 06:32
3. Her Ghost Remains 06:48
4. Until Death Do Us Part 01:31
5. Vowbreaker 06:01
6. Martyrer 02:00
7. Freedom 06:11
8. Message From God 06:50
9. Invasion 04:45
10. Warrior Poets 03:23
Rok wydania: 2007
Gatunek: US Heavy Metal
Kraj: USA
Skład:
George Call - wokal, gitara
Daryl Norton - gitara
Keith Knight - bas
Jason Sweatt - perkusja
Sporym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że w 2007 roku formacja Aska będzie chciała powrócić na metalowe salony swoim najnowszym albumem. Wszak minęło bez mała siedem lat od poprzedniczki "Avenger", która niespodzianką była chyba jeszcze większą. Dlaczego? Ponieważ na tym krążku zespół pokazał inną twarz niż tą, którą wdzięczył się do słuchaczy w latach 1994-97. Mówiąc w skrócie, kompozycje oparł w głównej mierze na melodiach, które stanowią pierwszy plan odbioru albumu a nie na surowości tychże oraz brzmienia. Mając na uwadze powyższe zdanie i długie siedem lat milczenia, pytania bez odpowiedzi nasuwały się same. Co też zaprezentuje Aska po powrocie i ile w nim będzie korzeni a ile roku 2000?
Odpowiedź nadeszła pierwszego grudnia nakładem wytwórni Vanadium i...była w pewnym sensie zaskakująca. Wydawało się, że zespół podąży tropem obranym na "Avenger" a tymczasem sympatycy otrzymali prawdziwą bombę. "Aska powróciła do domu" - takie oto zdanie wyczytałem onegdaj na amerykańskim portalu muzycznym. Trudno się z takim postawieniem sprawy nie zgodzić. Ciekawe melodie i pochodne do nich gitarowe zagrywki zastąpione zostały pierwotną surowością amerykańskiej odmiany Heavy Metalu. Linie wokalne George Calla zmieniły się diametralnie. To już nie było rycerskie granie z dominującym podniosłym klimatem. Piętno na "Absolute Power" od początku do końca odciska wszechobecna surowość i wspomniany Call swoim wokalem musiał wpasować się do panujących standardów. Jest monotonny, praktycznie pozbawiony emocji, będący jednostajnym graczem drugiego planu przekazującym liryczną treść. Ustąpił miejsca potężnej sekcji rytmicznej, która jest absolutnym dominatorem na płycie. Mocny i soczysty bas wyznacza spektrum kształtujące muzykę. W połączeniu ze zdyscyplinowaną perkusją tworzy znakomity efekt i kanon brzmienia US Heavy Metalu. Można nawet rzec, ba - odnieść takie wrażenie - że gitara jest tu instrumentem zbędnym. Partie solowe są i tylko są ale nie wybijają się ponad duet Knight/Sweatt. Najlepszym przykładem na tę tezę jest chociażby "Her Ghost Remains" czy też "Invasion" gdzie dudniąca sekcja całkowicie zdominowała wiosła i stanowi oddział pierwszego uderzenia.
Aska na tej płycie pokazała też oblicze podniosłe, dostojne i patetyczne. Co prawda kompozycja "Legion" nie przypomina tych na poprzedniczce, lecz swoim marszowym tempem nie pozwala być obok niej obojętnym. Wyborna rzecz, podnosząca ciśnienie i przywołująca najlepsze dokonania Omen, Brocas Helm czy też Liege Lord. Zamykający płytę "Warriors Poet", to instrumentalna imitacja "szkockich" klimatów - krótka, przyjemna, melodyjna acz zbędna w kontekście całości.
Ostatnia jak dotąd studyjna płyta formacji niesie z sobą potężną dawkę Heavy Metalu z dumną etykietą US. Płyta dla nurtu niemal wzorcowa, zawierająca całą istotę i esencję takiego grania. Entuzjaści chwytliwych refrenów i melodii nie mają tu czego szukać i srogo się materiałem rozczarują. Zawirowania na stanowisku wokalisty i zapowiadana na 2011 nowa płyta stoi pod znakiem zapytania.
Ocena: 8/10
16.04.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Aska - Fire Eater (2013)
Tracklista:
1. Everyone Dies 05:51
2. Dead Again 04:02
3. Valhalla 03:53
4. Son of a God 03:52
5. Angela 06:54
6. Harlot of Eden 04:43
7. Red Cell 05:27
8. The Ripper (Judas Priest cover) 03:09
9. Year of Jubilee 04:45
10 The Last Message 02:05
11.Eye of the Serpent 05:44
Rok wydania: 2013
Gatunek: heavy/power metal
Kraj: USA
Skład:
George Call - śpiew, gitara
Chris Menta - gitara
Keith Knight - gitara basowa
Danny White - perkusja
Ostatecznie płyta planowana na rok 2011 ukazała się w marcu 2013 nakładem Pure Steel Records. Zaśpiewał jednak George Call, ale na gitarze obok Calla zagrał Francuz Chris Menta z grupy FAIRYLAND. Pojawił się także nowy perkusista Danny White, poprzednio występujący w PHANTOM - X.
Tym razem ASKA zaproponował nieco mniej monolityczny stylistycznie zestaw kompozycji, gdzie obok typowego amerykańskiego heavy power jaki grali poprzednio, znalazło się miejsce na cover JUDAS PRIEST oraz na średnio udane kompozycje o zabarwieniu hard rockowym i hair metalowym w mocnej oprawie, jak Dead Again i Harlot of Eden. W tym towarzystwie napuszony festiwalowy song Year of Jubilee z tłem orkiestrowym jest kompletnym nieporozumieniem do tego fatalnie zmiksowany i masterowany. Tego po prostu nie powinno tu być.
Typowy dla ASKA US heavy/power to na tej płycie Everyone Dies oraz Red Cell, który ma w sobie pewne cechy późnego JAG PANZER. Niezłe, ale bez błysku.
Grupie Calla przypomniały się także czasy znacznie dawniejsze i w epickim, surowym, a zarazem pełnym dostojeństwa Valhalla wracają do heroicznego roku 2000 i jest to utwór bardzo dobry, przy tym nie obarczony zbędnym ciężarem i drapieżnością US grania takiego metalu. Dobra passa jest kontynuowana w melodyjnym zdecydowany heavy ataku Son of a God, z wyraźnymi wpływami riffowymi IRON MAIDEN i doprawdy ASKA tu porywa. Moc! Pewnymi odgłosami w tle ta kompozycja łączy się z Angela, przepięknym balladowym metalowym songiem z fantastycznym pełnym ciepła i delikatności oraz emocji śpiewem Calla. Zresztą Call jest jak zwykle połową siły napędowej tego zespołu. Tak trochę niedoceniony pozostaje ten klasowy frontman, nawet w Ameryce. Tę klasę potwierdza w zamykającym ten album klasyczny USPM w stylu lat 80tych mocnym, gwałtownym i pełnym dumnego pędu Eye of the Serpent. Ta kompozycja jest bliska nagraniom z 2007 roku i w jakiś sposób spina oba LP.
Brzmienie jakoś nigdy nie było szczególnym atutem ASKA i tak jest również tym razem. Mix i mastering jest co najwyżej dobry i co więcej, to mały krok wstecz w stosunku do "Absolute Power". Trochę to ogólnie mówiąc płaskie jest. Jak na razie jest to ostatni album ASKA. Być może nie definitywnie ostatni, bo tak średnio prezentują coś nowego co siedem lat. Sam Call jako wokalista nie próżnuje i pojawiał się w także w innych zespołach, w tym w słynnym brytyjskim CLOVEN HOOF na ostatniej płycie "Who Mourns For The Morning Star?" z 2017 roku.
ocena: 7,8/10
new 4.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:969
Aska - Knight Strike (2024)
Tracklista:
1. 1944 06:49
2. Queen of Mirrors 04:30
3. Soul Stealer 04:39
4. Love Then Oblivion 05:20
5. Black Flight 08:10
6. Together 04:56
7. Janissary 05:34
8. From Out of the Sky 05:37
9. Skull & Haiti 04:06
10. The Lie 08:23
Rok wydania: 2024
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
George Call - śpiew, gitara
Bryant Contreras - gitara (muzyk sesyjny)
Keith Knight - bas
Danny White - perkusja
W 2022 roku, po siedmiu latach owocnej współpracy, George Call opuszcza CLOVEN HOOF. To była tylko kwestia czasu, kiedy ASKA powstanie ze stanu uśpienia i cicho, bez większego szumu po 11 latach braku aktywności, 13 kwietnia 2024 roku, pojawia się wydany nakładem własnym (Vanadium Records) Knight Strike.
Rycerz obecny na okładce Fire Eater słusznie się tutaj znalazł, ponieważ jest to kontynuacja tego, co było w 2013 roku, solidnego amerykańskiego heavy metalu połączonego z brytyjskim, niezbyt interesującym hard'n'heavy jak Soul Stealer oraz From Out of the Skys. To jedne z tych kompozycji, które pojawiają się w filmach o rockowych zespołach jako metalowe wymiatacze dla niezaznajomionych z gatunkiem. Co by jednak nie mówić o tych kompozycjach lżejszych, to jest też miejsce na połączenie VIRGIN STEELE i JUDAS PRIEST w bardzo dobrym 1944, który spokojnie mógłby znaleźć się na Avenger.
Oczywiście jakieś doświadczenia z CLOVEN HOOF zostały wyniesione i tego dobrym przykładem jest solidny Queen of Mirrors czy utrzymany bardziej w manierze amerykańskiej delikatnie romantyczny Love Then Oblivion. Znakomite harmonie wokalne robią tutaj świetną robotę, ale duża zasługa jest George Calla, który jest w formie równie znakomitej, jak w CLOVEN HOOF lat 2020-2022, gdzie dewastował w manierze amerykańskiej. Black Flight to prężenie mięśni w stylu MANOWAR z narratorem i dramatycznym śpiewem George'a Calla. Ogólnie sama konstrukcja bardzo podobna do pewnej kompozycji z "Age of Steel" CLOVEN HOOF, tam jednak wyszło to lepiej i tak się nie dłużyło, chociaż sola gitarowe są tutaj całkiem niezłe.
I tak jak w 2013 roku jest JAG PANZER w Together, które wypada nieźle, tylko znów zabrakło błysku i amerykańskiego pazura, ale jest poprawa w Janissary. Epicki klimat VIRGIN STEELE wylewa się z głośników i to znów jest zrealizowane bardzo dobrze. Wolniejszy, bardziej brytyjski From Out of the Sky byłby poprawny, gdyby nie dziwaczny i bardzo kontrowersyjny śpiew Calla, który odpycha manierycznością. Bezbłędny jest za to niszczycielski i epicki Skull & Haiti, 100% ASKA, znakomity epicki szlif w stylu STEEL ASSASSIN oraz bardzo subtelne tła symfoniczne. Patos na miarę CIVIL WAR! Moc, moc i jeszcze raz moc i szkoda, że cały LP nie jest pełny takich kompozycji. Co za znakomite rozegranie wokalne!
Na koniec kolejny kolos The Lie, trwający prawie osiem minut i tutaj znów coś z tradycji klasycznego MANOWAR, gdzieś z okolic Hail to England, chociaż tę kompozycję zaczyna się doceniać dopiero z czasem. Na plus bardzo klimatyczne partie basu Knighta i bohaterska perkusja White'a. No i oczywiście Bryant Contreras, którego solo tutaj jest bardzo dobre.
ASKA brzmieniem nigdy nie stała i to, co tutaj jest jest tylko niezłe, na szczęście nie tak głuche jak Fire Eater. Jest bardziej klasycznie, szczególnie w ustawieniu gitary i sekcji rytmicznej, którą dobrze słychać. W centrum George Call, słusznie zresztą.
ASKA powróciło po latach i można powiedzieć, że w chwale.
Ten LP jest nierówny tak jak Fire Eater, ale killery są zdecydowanie wyższej jakości i to znacznie winduje ocenę tego LP.
Nawet jeśli więcej tutaj pogłosów MANOWAR.
Ocena: 8.1/10
SteelHammer
|