16.06.2018, 19:19:54
Attica Rage - Road Dog (2011)
Tracklista:
1. 36 Insane 03:22
2. Hacked For Vanity 04:06
3. Road Dog Forever 04:14
4. Through The Inner Eye 05:01
5. Contradictions 03:55
6. Ashamed 03:36
7. High 04:43
8. Lost 06:00
9. Altea 02:28
10. Altered Reality 04:05
11. One Minute Silence 04:41
12. Change In The Iris 04:41
13. Swimming With Sharks 06:31
14. Back To The Old School 04:52
Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Jonny Parr - śpiew, gitara
Stephen Bell - gitara
Colin Walls - bas
Richie Parr - perkusja
Ocena: 5.6/10
5.04.2011
Tracklista:
1. 36 Insane 03:22
2. Hacked For Vanity 04:06
3. Road Dog Forever 04:14
4. Through The Inner Eye 05:01
5. Contradictions 03:55
6. Ashamed 03:36
7. High 04:43
8. Lost 06:00
9. Altea 02:28
10. Altered Reality 04:05
11. One Minute Silence 04:41
12. Change In The Iris 04:41
13. Swimming With Sharks 06:31
14. Back To The Old School 04:52
Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Jonny Parr - śpiew, gitara
Stephen Bell - gitara
Colin Walls - bas
Richie Parr - perkusja
Ta grupa z Glasgow nie jest może zbyt szeroko znana, ma jednak bogatą historię, której początek datuje się na rok 1989. Zespół działał bez większych sukcesów do 1994, po czym został reaktywowany w nowym składzie w 2003 i z oryginalnego zestawienia pozostał tylko perkusista Parr. W XXI wieku wiodło się grupie różnie i przechodząc kolejne istotne zmiany osobowe, nagrał kilka EP i LP "Ruin Nation" w 2008 roku.
Z nowym basistą powstał drugi ich album, "Road Dog", zawierający kompozycje zarówno premierowe, jak i przedstawiane już wcześniej, między innymi na EP "In Concert with The Mirror" (2005) i wydany w kwietniu 2011 przez Rocksector Records.
Ten zespół zawsze prezentował pewien swoisty styl heavy/power metalu, jednak na płycie z 2011 posunął się w tworzeniu tego swojego stylu chyba nieco za daleko. Przedstawione utwory trudno bowiem jednoznacznie sklasyfikować gatunkowo, co więcej nasuwa się wyraźnie pojęcie "bezstylowość". Zespół łączy, i to w obrębie poszczególnych kompozycji, niemal wszystko, co wymyślono w tradycyjnych odmianach metalu, dokładając do tego pewne elementy modern - nowoczesne elektroniczne programowane wstępy i interludia. Słychać tu i najbardziej tradycyjne echa brytyjskiego heavy metalu spod znaku JUDAS PRIEST zmieszane z zagrywkami a'la IRON MAIDEN, dołożone są elementy groove metalu i power/thrashu, a także melodic heavy metalu i hard rocka podanego w ciężkiej gitarowej oprawie.
Tu pojawiają się skojarzenia z zespołami pokroju VIKING SKULL czy AREA 54, a także grających bardziej nowocześnie EXPLODER czy FURY.
Zdecydowanie ATTICA RAGE chce być postrzegany jako zespół oderwany od skostniałej tradycji głównego nurtu brytyjskiego, lecz wykorzystując sporo z tego, co ten styl określa, nie jest jednak w stanie od niego uciec. Ta muzyka jest niekonkretna w złym tego słowa znaczeniu, bo to, co ma być czynnikiem urozmaicającym i elementem nieoczekiwanym faktycznie staje się przyczyną bałaganu, a nawet i chaosu w niektórych utworach. Coś się ciekawie zaczyna, pojawia się dobra melodia i nagle zespół zaczyna grać coś zupełnie innego, co zazwyczaj nie pasuje do tego, co było kilka sekund wcześniej.
Ciężko się tego słucha i te niezdecydowane kompozycje, grane z dużą siłą i energią po prostu męczą. Płyta jest długa, to ponad godzina muzyki i przez tę godzinę cały czas się czeka na jakiś killer, na jakiś numer wystrzałowy, bo brytyjskie zespoły, nawet gdy prezentują płyty słabe, to przynajmniej jeden taki utwór są w stanie zagrać.
Tu niestety czeka się na taki moment na próżno. Owszem, są dobre momenty, fragmenty i chwile, jest także dobre wykonanie i zarówno wokal, jak i gitarowa robota Jonny Parr zasługują na wyróżnienie, jednak ogólnie niewiele tu jest rzeczy wartych uwagi.
Najjaśniejszą stroną płyty jest brzmienie. Niezwykle soczyste i selektywne, krystaliczne, bez odrobiny brudku i to niektórym też może się z kolei nie bardzo spodobać. Kto jednak lubi taką wycyzelowaną "sharp" produkcję na pewno ten element doceni.
Czy doceni coś więcej? Trudno powiedzieć. Nagromadzenie wszystkiego w jednym miejscu i czasie doprowadziło do bezstylowego metalu, utrzymanego w konwencji heavy/power, gdzie próba stworzenia własnego wizerunku po prostu się rozmywa w nadmiarze pomysłów, do tego zazwyczaj zapożyczonych u innych.
Z nowym basistą powstał drugi ich album, "Road Dog", zawierający kompozycje zarówno premierowe, jak i przedstawiane już wcześniej, między innymi na EP "In Concert with The Mirror" (2005) i wydany w kwietniu 2011 przez Rocksector Records.
Ten zespół zawsze prezentował pewien swoisty styl heavy/power metalu, jednak na płycie z 2011 posunął się w tworzeniu tego swojego stylu chyba nieco za daleko. Przedstawione utwory trudno bowiem jednoznacznie sklasyfikować gatunkowo, co więcej nasuwa się wyraźnie pojęcie "bezstylowość". Zespół łączy, i to w obrębie poszczególnych kompozycji, niemal wszystko, co wymyślono w tradycyjnych odmianach metalu, dokładając do tego pewne elementy modern - nowoczesne elektroniczne programowane wstępy i interludia. Słychać tu i najbardziej tradycyjne echa brytyjskiego heavy metalu spod znaku JUDAS PRIEST zmieszane z zagrywkami a'la IRON MAIDEN, dołożone są elementy groove metalu i power/thrashu, a także melodic heavy metalu i hard rocka podanego w ciężkiej gitarowej oprawie.
Tu pojawiają się skojarzenia z zespołami pokroju VIKING SKULL czy AREA 54, a także grających bardziej nowocześnie EXPLODER czy FURY.
Zdecydowanie ATTICA RAGE chce być postrzegany jako zespół oderwany od skostniałej tradycji głównego nurtu brytyjskiego, lecz wykorzystując sporo z tego, co ten styl określa, nie jest jednak w stanie od niego uciec. Ta muzyka jest niekonkretna w złym tego słowa znaczeniu, bo to, co ma być czynnikiem urozmaicającym i elementem nieoczekiwanym faktycznie staje się przyczyną bałaganu, a nawet i chaosu w niektórych utworach. Coś się ciekawie zaczyna, pojawia się dobra melodia i nagle zespół zaczyna grać coś zupełnie innego, co zazwyczaj nie pasuje do tego, co było kilka sekund wcześniej.
Ciężko się tego słucha i te niezdecydowane kompozycje, grane z dużą siłą i energią po prostu męczą. Płyta jest długa, to ponad godzina muzyki i przez tę godzinę cały czas się czeka na jakiś killer, na jakiś numer wystrzałowy, bo brytyjskie zespoły, nawet gdy prezentują płyty słabe, to przynajmniej jeden taki utwór są w stanie zagrać.
Tu niestety czeka się na taki moment na próżno. Owszem, są dobre momenty, fragmenty i chwile, jest także dobre wykonanie i zarówno wokal, jak i gitarowa robota Jonny Parr zasługują na wyróżnienie, jednak ogólnie niewiele tu jest rzeczy wartych uwagi.
Najjaśniejszą stroną płyty jest brzmienie. Niezwykle soczyste i selektywne, krystaliczne, bez odrobiny brudku i to niektórym też może się z kolei nie bardzo spodobać. Kto jednak lubi taką wycyzelowaną "sharp" produkcję na pewno ten element doceni.
Czy doceni coś więcej? Trudno powiedzieć. Nagromadzenie wszystkiego w jednym miejscu i czasie doprowadziło do bezstylowego metalu, utrzymanego w konwencji heavy/power, gdzie próba stworzenia własnego wizerunku po prostu się rozmywa w nadmiarze pomysłów, do tego zazwyczaj zapożyczonych u innych.
Ocena: 5.6/10
5.04.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"