Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Heavenwood - Diva (1996)
Tracklista:
1. Frozen Images 07:01
2. Emotional Wound 06:34
3. Flames Of Vanity 08:47
4. Since The First Smile 06:22
5. Tears Of Grief 04:19
6. Moonlight Girl 04:13
7. Judith Heavenwood 05:15
8. Weeping Heart 05:18
9. Frithiof's Saga 07:22
10. Lament 01:56
Rok wydania: 1996
Gatunek: Gothic Metal
Kraj: Portugalia
Skład:
Ernesto Guerra - śpiew
Ricardo Dias - gitara, śpiew
Mário Rui Lemos - gitara
Bruno Silva - gitara basowa
José Barbosa - perkusja
João Soares - instrumenty klawiszowe
HEAVENWOOD z Vila Nova de Gaia w latach 1992-1996 pod nazwą DISGORGED grał death metal, ale bez większego powodzenia.
"Diva" to debiut grupy wydany w sierpniu 1996 przez Massacre Records , na którym zapatrzenie w PARADISE LOST jest niezmiernie słyszalne.
”Frozen Images” zdecydowanie na to wskazuje, wskazuje też na to styl solówek gitarowych w „Emotional Wound” oraz użycie delikatnych ornamentów klawiszowych na całym LP. Warto zauważyć, że jest to czas, gdy fiński gitarowy gothic był jeszcze w powijakach i w zasadzie paradajsi byli jedynym wzorcem. Cięższe wokale u Portugalczyków niczego tu nie zmieniają. Mamy też nieco z ANATHEMA, jak w „Since The First Smile” czy „Tears Of Grief”. Na tym tle ciekawie brzmią kompozycje bardziej oryginalne - jak „Moonlight Girl” w pewnym sensie ten utwór zwiastuje to, co już niebawem stało się normą w gothic metalu a la SENTENCED. W „Weeping Heart” trochę skopiowali kolegów z Północy z albumu "Amok". „Judith Heavenwood” to z kolei próba pogodzenia gothic/doom/death metalu z klasycznymi formami tradycyjnego metalu.
Zespół poszukiwał inspiracji u innych, ale w sposób udany je wykorzystał, dodając nieco od siebie. Moim zdaniem płyta lekko się zestarzała, bo już niebawem przez kilka lat Finowie na podobnych motywach nagrali znacznie więcej i lepiej pomyślanej muzyki.
Dosyć surowe brzmienie, zbliżone do standardowych albumów doom/death nie dziwi. Miękkie gitary pojawiły się dopiero dwa - trzy lata później. Surowość nie przeszkadza tu jednakże w tworzeniu melancholijnego klimatu. Gitary przeplatają się z klawiszami nieco pozostawionymi w tle, oszczędne sola gitarowe są melodyjne i nawet śpiewne. Wokalnie mamy tu wykorzystanie skromnych środków wyrazu i mniej emocji niż w nieco późniejszych skandynawskich produkcjach z tego gatunku. Sekcja rytmiczna nie rzuca się w oczy, ale kilka basowych zagrywek w szybszych kompozycjach zwraca uwagę.
HEAVENWOOD utorował tym albumem drogę rozwoju różnych form cięższego klimatycznego metalu w swoim kraju, zwrócił też uwagę na scenę portugalską. Bardzo ciekawa, przejściowa płyta, na granicy PARADISE LOST i fińskiego grania, lekko wyprzedzająca główną falę tego rodzaju muzyki.
Ocena: 8/10
19.09.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Heavenwood - Abyss Masterpiece (2011)
Tracklista:
1. The Arcadia Order 04:48
2. Morning Glory Clouds (In Manus Tuas Domine) 05:00
3. Goddess Presiding Over Solitude 04:25
4. Once a Burden 04:03
5. Winter Slave 05:26
6. Leonor 06:37
7. A Poem For Matilde 05:21
8. Fading Sun 04:39
9. September Blood 04:40
10. Sudden Scars 05:57
11. Like Yesterday 05:00
12. Her Lament 04:19
Rok wydania: 2011
Gatunek: Gothic/Dark Metal
Kraj: Portugalia
Skład zespołu:
Ernesto Guerra - śpiew
Ricardo Dias - gitara, bas, śpiew
Bruno Silva - gitara
Marcelo Aires - perkusja (muzyk sesyjny)
Czwarty album HEAVENWOOD, zespołu, którego historia to dwa etapy, podzielone dziesięcioma latami milczenia. Płyta została wydana w marcu przez Listenable Records z Francji.
Klasycy heavy gothic po nagraniu "Redemption", płyty niezwykle zróżnicowanej i wymykającej prostemu sklasyfikowaniu jako heavy/gothic, tym razem zaprezentowali album bardziej tradycyjny, ale również i niepozbawiony niespodzianek.
To, że elementy dark metalu będą tu obecne było raczej do przewidzenia, ale że takie nastawienie na kontrasty klimatu już mniej. Także i to, że tak duże będą odniesienia do MOONSPELL czy DESIRE, co wcale nie przeszkadza w odbiorze znakomitego otwierającego, dynamicznego i drapieżnego "The Arcadia Order". "Morning Glory Clouds " prezentuje się znacznie bardziej tradycyjnie i tu jak najbardziej porównania ze szwedzkim CEMETARY będą na miejscu. Lodmalm pewnie te riffy zagrałby tak samo. Tym razem jednak refren jest bardzo łagodny, gothic rockowy, przyjemny, ale nieco zwyczajny. "Goddess Presiding Over Solitude" to znów reminiscencje MOONSPELL. Mrok, coś z łagodnie podanego black metalu, średnie tempo i tu za wiele ciekawego nie ma, poza włączeniem nowoczesnych elementów elektronicznych i części bardzo delikatnej, ciepłej portugalskim klimatem. "Once a Burden" ma ciekawy osobisty klimat w częściach bez ciężkiego wokalu i bez niego mógł się chyba obejść, tym bardziej że klawiszowe ozdobniki są tu bardzo spokojne i delikatne, podobnie jak harmonie wokalne w czystych partiach. Udany jest dostojny i chłodny "Winter Slave", gdzie ten czysty wokal dobiega z oddali, a sama kompozycja jest wyraźnie skandynawska i w riffach inspirowana death metalem szwedzkim tradycyjnej szkoły sztokholmskiej. Tu doprawdy klimat jest znakomity, a dopasowanie tych wszystkich przeciwstawnych poniekąd elementów bardzo gustowne i przemyślane.
Żeńskie wokalizy, dyskretne orkiestracje, wolne tempo, stopniowe budowanie klimatu w prostej melodii, opartej na płaczącej gitarze i mamy "Leonor". Gdy wydaje się, że śpiew żeński będzie tu jedynym, nagle tworzy się duet z dark wokalem i tu skandynawski styl czy raczej nawet norweski daje znać o sobie na bardzo wysokim poziomie. Tak ogólnie to słychać tu i PARADISE LOST z czasów "Icon", zdecydowanie słychać w "A Poem For Matilde", choć plan drugi jest bogatszy niż na tamtej płycie. Ten utwór jest znakomity i przypomina, że można zagrać muzykę z "Icon" nadal świeżo i atrakcyjnie. Piękna melodia, bardzo piękna. Tła i drugie plany są na tym albumie mistrzowskie, także poprzez swoją dyskretność. Nie są to orkiestracje nachalne jak w THERION, ale coś z tego stylu tu słychać. Coś z AMORPHIS, zresztą Ville Tuomi tu przecież też wspiera swoim głosem HEAVENWOOD."Fading Sun" z nagromadzeniem mroku wypada średnio i przelatuje bez większego wpływu na odbiór, za to interesująco prezentuje się "September Blood", znów jakoś na myśl przychodzi Szwecja i CEMETARY, ale i te granie bardziej przebojowe jak SENTENCED czy CHARON przez fiński heavy/gothic w refrenie. Końcówka poniekąd to znów wczesny THERION i AMORPHIS i TIAMAT zapewne też. Ta płyta jest przepełniona różnorodnymi odniesieniami i inspiracjami i "Sudden Scars" mógłby nagrać wczesny TIAMAT, gdyby grał nieco lżej i zapewne też THERION, bo ten orientalny motyw na to wskazuje. Ciekawe, że te inspiracje są bardzo jasno ukierunkowane na największych przedstawicieli gatunku. Te nazwy nie padają przypadkowo. To może nie są dosłowne cytaty, ale warunkują odbiór tego albumu.
Płyta jest bardzo zróżnicowana. Jest zróżnicowana inaczej niż poprzednio, bo w obrębie szeroko rozumianego ciężkiego klimatu, ale bez wychodzenia poza jego ramy. Najmniej tu heavy metalu, a w "Like Yesterday" w zasadzie nie ma go wcale, bo to taki powłóczysty rock, gothic rock, gdzie melodia jest najważniejsza. Ładna, łatwo przyswajalna melodia przy wzmocnieniu od czasu do czasu tego wszystkiego gitarami. Taki pastelowy SATURNUS może... A może taka ANATHEMA z rockowego okresu. Tych odniesień jest tu tak wiele... Instrumentalny symfoniczno-elektroniczny "Her Lament" to nie jest dobre zakończenie dla tej płyty. To jest za długie, za smutne i za mało wyraziste. Może do trwającego 70 minut albumu z death/doom tak, tu jednak to ma się nijak w tym filmowym charakterze do tego, co jest na płycie. Takie wyciszenie jest tu zbędne.
Bardzo dobre brzmienie, zwłaszcza planów drugich, choć chyba można było tu zrobić z tym wszystkim więcej. Czasem jakby to brzmi za lekko czy też zbyt pastelowo, może brak momentami ciepła czy kruszącego riffu... Może tak to jednak miało zabrzmieć.
Płyta cytatów, które cytatami nie są i płyta wspomnień i muzycznej podróży w przeszłość.
Trzecie oblicze HEAVENWOOD z kolei. Czy interesujące? Tak, dla mnie tak, bo tu jest podróż przez emocje, dobrze wyważona pomiędzy Smutkiem i Radością i pomiędzy Światłem a Ciemnością.
Ocena: 8.2/10
14.03.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Heavenwood - Swallow (1998)
Tracklista:
1. Heartquake 04:20
2. Soulsister 05:42
3. Rain of July 06:00
4. Suicidal Letters 06:32
5. Shadowflower 06:47
6. Luna 07:28
7. Season '98 05:52
8. At Once and Forever 06:18
9. Downcast 06:52
Rok wydania: 1998
Gatunek: Gothic Metal
Kraj: Portugalia
Skład:
Ernesto Guerra - śpiew
Ricardo Dias - gitara, śpiew
Miguel Vaquero - gitara
Bruno Silva - gitara basowa
Dave Jr. - perkusja
João Soares - instrumenty klawiszowe
Na swojej drugiej płycie, wydanej w maju 1998 przez Massacre Records HEAVENWOOD zdecydowanie przemieścił się w stronę grania SENTENCED i pojawił się w nieco zmienionym składzie oraz z gośćmi honorowymi.
HEAVENWOOD sięga do wzorców z "Amok" i samo to już jest bardzo interesujące. Typowe tempa SENTENCED, mieszane lekkie rockowe i ostre wokale Guerra i Diasa. O ile otwierający ten album Heartquake to po prostu dobry, dosyć sztampowy gothic rock z dociążonymi gitarami to Soulsister jest fantastyczny, mimo swojej wtórności. Jest tu wszystko, co cechowało gothic dark Finów na "Amok" i niemal identyczne rozwiązania w rytmice i gitarowych ornamentacjach, ale przecież w końcu nikt się nie odważył po 1994 roku nagrać czego pod "Amok"...
Klimat, nastrój, gothic melancholia to miarowy Rain of July, fantastycznie poprowadzony przez gitary oraz linię pojawiającego się i znikającego pianina. Interesujący jest taki jakby nieco niedbale zaśpiewany chóralnie refren, no i warto zauważyć, że ta kompozycja jest dłuższa, niż podobne utwory SENTENCED, zresztą jak i następne. HEAVENWOOD stawia na pewną transowość grając ponad 6 minut z powtórzeniami w tej i dalszych kompozycjach i się im to udaje.
Obok Soulsister i Rain of July do najlepszych utworów należy tu Shadowflower, choć ozdobników jest tu mniej, niż w tych wymienionych kompozycjach, ale za to gitarowe sola wysmakowane i ekscytujące.
Pozostałe kompozycje, utrzymane w umiarkowanych tempach, rytmiczne i opatrzone typowymi "fińskimi" refrenami są bardzo dobre, niemniej pewnie przy zagraniu tego wszystko z nieco większą werwą i trochę szybciej, zrobiły jeszcze większe wrażenie, zwłaszcza jeśli chodzi o Suicidal Letters. Najwięcej gothic metalowej melancholii wydobyli w Luna. Ten utwór jest frapujący, ale pozostawia wrażenie niedosytu. Dodatkowy wokal Kai Hansena z GAMMA RAY jest niezbyt uzasadniony i do rozległego, heroicznego refrenu można było zaprosić jednak kogoś o bardziej interesującym głosie. Natomiast mocno wysunięte na plan pierwszy solo gitarowe jest zrobione fenomenalnie i ten uroczysty nastrój w manierze gothic przypomina nieco podobne ich kompozycje z pierwszej płyty, inspirowane muzyką PARADISE LOST. Najbardziej "dark" wyszedł zaś Season '98 i ma również najbardziej zapadają w pamięć, przepiękną część instrumentalną (te ornamentacje gitarowe!). Z kolei w At Once and Forever tworzą interesujący mix wokalu w stylu PARADISE LOST i muzyki pośredniej pomiędzy tym co SENTENCED zagrał na "Amok" i "Down".
Zakończenie tego albumu jest po części bardzo delikatne i nastrojowe w pastelowym Downcast, gdzie można usłyszeć dodatkowe partie wokalne Kai Hansena oraz Liv Kristine Espenæs, wówczas jeszcze z THEATRE OF TRAGEDY, ale ta kompozycja jest niezbyt udana i w pewnym momencie jej monotonia zaczyna drażnić.
Płyta została zrealizowana w Niemczech i to słychać. Sound jest nieco bardziej surowy niż na płytach fińskich, a jego autorem jest Alex Krull z ATROCITY, co oczywiście wiele wyjaśnia.
Album miał chyba zbyt słabą promocję, bo należnej mu popularności nie zdobył i Portugalczycy rozwiązali grupę w roku 2001, kończąc jej pierwszy okres działalności.
ocena 8,8/10
new 25.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:959
Heavenwood - Redemption (2008)
Tracklista:
1. 13th Moon 05:17
2. Me & You 05:30
3. Bridge to Neverland 05:08
4. Fragile 04:14
5. One Step to Devotion 06:02
6. Foreclosure 05:56
7. Obsolete 05:36
8. Her Scent in the Spiral 06:42
9. Take My Hand 04:50
10. Slumber 05:06
Rok wydania: 2008
Gatunek: Gothic Metal
Kraj: Portugalia
Skład:
Ernesto Guerra - śpiew
Bruno Silva - gitara, bas
Ricardo Dias - gitara
Gościnnie:
Gus G. - gitara
Jeff Waters - gitara
Daniel Cardoso - perkusja
Mimo pewnej sławy dzięki dwóm bardzo dobrym albumom, HEAVENWOOD rozpadło się w 2001 roku, głównie z powodu problemów składowych i osobistych.
Ostatecznie jednak powrócili, powoli nagrywając kolejny album, który został wydany przez portugalski Recital Records 22 września 2008 roku.
Redemption to jeszcze mocniejszy zwrot w stronę SENTENCED, którego początek można było usłyszeć na Swallow w 1998 roku, ale jednocześnie są też momenty bardziej gothic rockowe (Me & You), momentami skręcające nawet za mocno w tę stronę, jak w Fragile, który wydaje się być aż nazbyt komercyjny i nachalny.
Pomiędzy takimi rockowymi przerywnikami jest podręcznikowy SENTENCED w 13th Moon, bardzo dobry, choć nie do końca pasujący do tego albumu Bridge to Neverland, gdzie bardzo dobre solo zagrał Jeff Waters, ale zdradza bardziej death metalowe ciągoty grupy. Bardzo dobry SENTENCED w stylu, w jakim tylko mogło zagrać HEAVENWOOD to One Step to Devotion i tutaj niepokojący klimat dzięki gitarom z portugalskim chłodem powala, chociaż słychać, że Gus G. nie do końca wyczuwa konwencję gothic metalu i mimo całego szacunku, na jaki zasługuje, jego popis jest tutaj mało udany. Album bardzo nierówny i niejednego wpływu, w tym wytwórni, która naciskała, aby na albumie było to, co najbardziej popularne w tamtym okresie i Foreclosure to dziwna, ciężkostrawna mieszanina portugalskiego doom death z gothic rockiem. Lepszy jest utrzymany w stylu CEMETARY Obsolete, ale stylistycznie jest on bardzo niezdecydowany.
Rewelacyjnie za to wypada Her Scent in the Spiral, który nawiązuje w pewnym stopniu do debiutu swoim death metalowym ciężarem. Znakomicie jest to poprowadzone i melodia główna jest bardzo mocno akcentowana i rozbujana. Jeśli oceniać pewną dozę eksperymentu, jakim jest ten album, to jest to jeden z najlepszych.
Take My Hand to toporne i bardzo surowe POISONBLACK i niestety mnie to nie przekonuje. Melodia jest bardzo przeciętna i jej poprawność ma przykrywać bardzo energiczna gra Daniela Cardoso, który gra z wyczuciem.
Slumber jest niezły, zdradza tutaj ciągoty do death metalu, jakie HEAVENWOOD będzie próbował realizować później, ale nawet mimo całej poprawności jest coś hipnotyzującego w głównej melodii i śpiewie Ernesto Guerra, który mimo tylu lat przerwy daje niesamowity występ.
Autorem soundu jest Jens Borgren, postawił na klasykę gatunkową. Przestrzeń przy tak gęstym brzmieniu jest godna podziwu.
HEAVENWOOD tym razem nagrało album eklektyczny i bardzo nierówny, z eksperymentami, które niestety nie zawsze działają i bardziej przypominają mało udane eksperymenty greckiego NIGHTFALL z lat 1997-1999.
To, co jednak się udało jest za to wysokiej próby i to należy docenić, tak jak wykonanie, które jest bez zarzutu. Był potencjał na więcej, ale mimo nierówności i tak wyszło bardzo dobrze.
Taki to już urok HEAVENWOOD, że poszukują.
Ocena: 8/10
SteelHammer
|