Nocturnal Rites
#1
Nocturnal Rites - In a Time of Blood and Fire (1995)

[Obrazek: R-3280278-1354995957-3159.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Sword of Steel 03:21
2. Skyline Flame 05:30
3. Black Death 04:08
4. In a Time of Blood and Fire 05:01
5. Dawnspell 05:38
6. Lay of Ennui 05:02
7. Winds of Death 04:17
8. Rest in Peace 03:37
9. Dragonisle 06:53

Rok wydania: 1995
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Anders Zackrisson - śpiew
Fredrik Mannberg - gitara
Mikael Soderstrom - gitara
Nils Eriksson - bas
Ulf Andersson - perkusja
Mattias Bernhardsson - instrumenty klawiszowe (muzyk sesyjny)

NOCTURNAL RITES należy się palma pierwszeństwa w próbie przywrócenia melodyjnemu heavy metalowi z elementami power należnego miejsca na muzycznej scenie. Zaczynali w roku 1990 w Umeå jako zespół grający death metal w, ale całkowita zmiana stylu po niepowodzeniach związanych z wydaniem pierwszych nagrań wyszła im tylko na dobre. Pewnym symbolem jest tu też osoba wokalisty, Andersa Zackrissona, który był jednym z tych, którzy przecierali w Szwecji metalowe szlaki w grupie GOTHAM CITY. W roku 1995 zaprezentowali swój pierwszy power metalowy album nakładem szwedzkiej wytwórni Megarock Records.

To album pionierski, przynajmniej w Skandynawii, bo przecież w Niemczech podobne granie jakoś przetrwało i funkcjonowało. Mamy tu nawiązanie do szwedzkiej tradycji heavy metalowej lat 80-tych i nawet NWOBHM w postaci maidenowskiego "Downspell" z basem, zrobionym pod Harrisa, mamy hansenowskie refreny, jak w "Skyline Flame". Jest też coś z HAMMERFALL w otwierającym "Sword Of Steel". Sporo jest powerowych galopad i tu najbardziej typową jest ta z "Black Death", gdzie nawet jest nutka neoklasyczna i symfoniczna w postaci klawiszy w tle. Na wyróżnienie zasługują moim zdaniem dwa utwory. Tytułowy "In a Time of Blood and Fire" ma świetny początek, potem średnio chwytliwe patenty, przejęte od HELLOWEEN i GAMMA RAY, ale za to refren pięknie melodyjny i wspaniale zaśpiewany przez Zackrissona .Może nie jest on tu jakimś wywołującym zachwyt wokalistą, ale wykonuje swoje zadania solidnie. Oczywiście do poziomu wykonania, jaki zaprezentował na płycie następnej wiele brak.
"Lay of Ennui" ma ciekawy, liryczny refren w dosyć ciężkiej oprawie, sam numer jest jest jednak stylistycznie nieokreślony, z nieśmiałymi akcentami neoklasycznymi w solówce gitarowej. Natomiast "Winds of Death" to utwór już dojrzały, powerowy, odważnie zaśpiewany, z bojowymi chórkami krzyczanymi w tle. Wyborny jest "Rest in Peace", przerastającym poziomem pozostałe o klasę. Riff jaki tu został użyty i to, jak jest umiejętnie powtarzany to przebłysk geniuszu Mannberga. Mało się o tym numerze mówi w kontekście najlepszych dokonań NOCTURNAL RITES, a szkoda. Tak naprawdę zawodzi tylko rozwlekły "Dragonisle", którego symfoniczny początek jest interesujący, ale sama kompozycja zmierza znikąd donikąd.

Album ma brzmienie niezłe, ale słychać, że jeszcze nie został wypracowany ten sound, jaki stał się dla gatunku klasyczny lub, jak ktoś może powie, stereotypowy.
Może całościowo płyta nieco infantylna, jeszcze brak tego szlifu, tego "cwaniactwa" powerowego, ale pamiętajmy - Rok 1995 to prehistoria gatunku, a NOCTURNAL RITES to prekursorzy lub przynajmniej jedni z pierwszych, którzy wyszli z graniem lżejszym w dobie dominacji ciężaru i brutalności, szczególnie w Skandynawii.

Ocena: 7,8/10

4.10.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Nocturnal Rites - Tales of Mystery and Imagination (1997)

[Obrazek: R-2563409-1354845533-7546.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ring of Steel 06:42
2. Dark Secret 05:04
3. Test of Time 05:01
4. Lost in Time 03:01
5. The Vision 04:21
6. Warrior's Return 04:43
7. Change the World 03:46
8. Pentagram 03:48
9. Eye of the Demon 04:42
10. End of the World 03:24
11. The Curse 04:03
12. Burn in Hell 03:38

Rok wydania: 1997
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Anders Zackrisson - śpiew
Fredrik Mannberg - gitara
Nils Norberg - gitara, syntezatory
Nils Eriksson - bas
Ulf Andersson - perkusja
Mattias Bernhardsson - instrumenty klawiszowe

Druga płyta NOCTURNAL RITES miała swoją premierę w Japonii w listopadzie 1997 nakładem Toy's Factory. W Europie wydała ją niemiecka Century Media Records w lutym 1998.

O ile o poprzednim debiutanckim albumie można powiedzieć różne rzeczy, także i negatywne, to o "Tales of Mystery and Imagination" można tylko powiedzieć MAJSTERSZTYK .
Ta płyta ewidentnie wyprzedza epokę i ewidentnie jest wzorcowa dla melodic power metalu w europejskiej odmianie. Nie jest rzecz jasna nowatorska, bo opiera się o to, co Malmsteen grał już w latach 80-tych, co HELLOWEEN grał na Keeperach i co mieli do powiedzenia, grający nieco inny power metal, Amerykanie także dekadę wcześniej. Jednakże NOCTURNAL RITES zrezygnował z kilku rzeczy. Z piszczenia wokalnego à la Kiske, z brudu dźwiękowego à la BROCAS HELM i z gitarowej ekwilibrystyki à la Malmsteen. Mamy za to znakomity wokal Zackrissona, mocną sekcję rytmiczną i dwie gitary ze wstępną i pierwotną wersją niezwykłego soundu, jaką ma tylko NOCTURNAL RITES. Mamy też 11 niesamowitych i zróżnicowanych kompozycji, nadających albumowi stopień niemal arcydzieła. Niemal, bo otwierający ten LP "Ring of Steel" jest tylko bardzo dobrym utworem w stylu speed melodic metal w nieco hansenowskim stylu.
Album zawiera muzykę różnorodną, a jednocześnie bardzo dobrze spiętą, jednolitą formą wykonania i brzmienia. Nad wszystkim unosi się lekki duch neoklasycznej elegancji, doprawionej lekkością wyrazu wczesnego HELLOWEEN i szczyptą najlepszych tradycji rockowych lat 70-tych i 80-tych.
Pod względem wykonania, a szczególnie rozplanowania utworów płyta zdecydowanie wyprzedza i góruje nad debiutem HAMMERFALL, oferując jednocześnie szerszy wachlarz muzycznych doznań. Z ogromną swobodą NR przemieszcza się od epickich, niemal manowarowych, kroczących riffów do pełnego energii, neoklasycznego speed powera. Wyprzedza w ideach użycia neoklasycznych motywów zarówno MAJESTIC jak i MEDUZA, a w swobodnej interpretacji keeperyzmów dorównuje oryginałowi, nadając jej jednocześnie świeżość i nowoczesność podejścia. Na tym albumie pojawiają się także zręby melodyjnego (ale nie tego radiowo-luzackiego) szwedzkiego powermetalu. Niektóre z kompozycji, umieszczone dziś na takich albumach zaliczanych do górnej półki, przyćmiewałyby resztę kompozycji, mimo wielu lat doświadczeń, jakie taka muzyka zebrała.

NOCTURNAL RITES to zespół. Zespół podkreślam. Bez zdecydowanego lidera, bez wielkiej gwiazdy na tym LP, bo Zacrikssona za takiego trudno uważać i dziś. Mamy za to świetnie dopasowany do siebie skład profesjonalnych muzyków, którzy tym razem doskonale wiedzieli, co chcą przekazać.
Album absolutnie topowy w swojej kategorii i bez wątpienia mogący służyć za miernik takiego grania tym bardziej, że produkcja tej płyty jest na wysokim, nawet jak na dzisiejsze realia, poziomie.
Znakomity zespół, zjawiskowy i ponadczasowy, który przetrwa poprzez swoją muzykę, gdy o większości ich epigonów będą pamiętać tylko muzyczni archeolodzy.

Ocena: 10/10

4.10.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Nocturnal Rites - The Sacred Talisman (1999)

[Obrazek: R-3280305-1504341291-7604.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Destiny Calls 03:58
2. The Iron Force 04:20
3. Ride On 03:16
4. Free at Last 03:50
5. Hold on to the Flame 04:08
6. Eternity Holds 04:00
7. When Fire Comes to Ice 03:49
8. The Legend Lives On 05:47
9. The King's Command 03:25
10. Unholy Powers (Night of the Witch) 03:12
11. Glorious 03:24

Rok wydania: 1999
Gatunek: Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Anders Zackrisson -śpiew
Fredrik Mannberg - gitara
Nils Norberg - gitara
Nils Eriksson - bas
Owe Wulf Lingvall - perkusja
Mattias Bernhardsson - instrumenty klawiszowe

Syndrom Trzeciej Płyty. Wydanej w Europie przez Century Media Records w maju 1999.
Zespoły power metalowe często padały na tej trzeciej swojej płycie i w Szwecji to było zjawisko typowe. NOCTURNAL RITES tymczasem zadziwił. "Tales of Mystery and Imagination" był majstersztykiem i wydawać by się mogło, że teraz będzie już tylko gorzej.

Tymczasem zespół powrócił z kapitalnie śpiewającym Andersem Zackrissonem, do którego wokalu można było mieć zastrzeżenia poprzednio, choć niekoniecznie.
Tym razem bezapelacyjnie dokazał, jakie w nim drzemią możliwości i ktoś mniej zorientowany mógłby nawet odnieść wrażenie, że to śpiewa ktoś inny. Nienaganny technicznie, elegancki wokal we wszystkich tonacjach i pod tym względem ta płyta jest perfekcyjna. Tak, to Zackrisson i tu zmiany nie ma. Jest jednak nowy perkusista Lingvall i gra fantastycznie, robiąc tu więcej niż wymaga się od perkusisty w melodic power metalowym zespole. Doskonała, radosna i pełna rozmachu galopada na początku w postaci "Destiny Calls" pokazuje w jakim tempie tu się będzie wszystko toczyć przeważnie, choć "The Iron Force" to wolniejszy i odnoszący się do bardziej klasycznego heavy metalu numer. Bardzo dobry, ale jednak na tej płycie robi najmniejsze wrażenie. Lekkość z jaką gra ta szóstka jest nieprawdopodobna. Z prostych w sumie motywów głównych potrafią zrobić takie eleganckie pełne smaczków, ornamentów killery jak "Ride On" czy pełen dumy "Free at Last" gdzie można doszukać się pewnych odniesień do muzyki GAMMA RAY z tego okresu. Stanowiąc konkurencję dla HAMMERFALL, grają nie heavy metal, a power metal, do tego dyskretnie na tej płycie wzbogacony dyskretnymi elementami neoklasycznymi, co słychać w sposobie konstruowania niektórych solówek gitarowych, w większości na mistrzowskim poziomie. To wszystko jest zrobione misternie z wplecionymi klawiszami Bernhardssona, wielogłosowymi harmoniami wokalnymi w refrenach z chórkami, a przy tym utrzymane w jednej konwencji grania spokojnego, wyważonego jak w bardziej rockowym "Hold on to the Flame" nabierającym power metalowego tempa w refrenach.
To zarazem granie delikatne i pełne zdecydowania jak w "Eternity Holds" z tym wyrazistym rytmem czy bardziej epicko rycerskim w brzmieniu "When Fire Comes to Ice", gdzie w pewnym momencie pojawia się taki nowoczesny motyw zwiastujący to, co zespół będzie grał w późniejszym okresie. Trzeba przy tym zauważyć, że NOCTURNAL RITES dużo czerpie ze szwedzkiej muzyki rockowej lat 80tych i umiejętnie to implantuje do swojego power metalu. To również słychać w "The King's Command" zagranym na ogromnym luzie czy jednym z najszybszych tu "Unholy Powers" z kapitalnym refrenem. "The Legend Lives On" czerpie natomiast z tradycji tego metalu jaki stworzył MANOWAR i to przepiękna ballada, prosta, poruszająca i szczera, i bardzo true. Pianino i Zacriksson, a potem epicki dostojny i bardzo ciepły klasyczny heavy metal. Piękna kompozycja. Tak ciepło i melodic power metalowo kończy się album utworem "Glorious".

Brzmienie jest po dziś dzień wzorcowe dla płyt z taką muzyką. Selektywne, miękkie, przestrzenne i głębokie. Oparty na rocku power metal wykonany perfekcyjnie postawił tamę innym grupom grającym podobną muzykę. Nikt nie mógł dorównać temu, co tu zrobił zespół i to w czasie, gdy atakowały świeżymi pomysłami nowe grupy, które w jakimś stopniu się ujawniły pod wpływem HAMMERFALL i NOCTURNAL RITES. Może i sam NOCTURNAL RITES uznał, że takiej muzyki na kolejnej płycie już w tej konwencji nie stworzy.
Znamienne, że Zacriksson zaśpiewał w "Glorious" - "My task is complete, my journey will come to end". Tak się stało i opuścił on grupę po nagraniu tego albumu.
Dla NOCTURNAL RITES był to nie koniec, a początek nowej muzycznej epoki w obszarach, których poza nimi w power metalu nikt nie zgłębił.


Ocena: 9.9/10

4.10.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Nocturnal Rites - Afterlife (2000)

[Obrazek: R-3249229-1355921809-4378.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Afterlife 05:26
2. Wake Up Dead 03:49
3. The Sinner's Cross 03:48
4. Hell and Back 03:40
5. The Sign 03:50
6. The Devil's Child 03:18
7. Genetic Distortion Sequence 04:01
8. Sacrifice 03:21
9. Temple of the Dead 04:48
10. Hellenium 04:47

Rok wydania: 2000
Gatunek: Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Jonny Lindkvist: śpiew
Fredrik Mannberg: gitara
Nils Norberg: gitara, syntezotory
Nils Eriksson: bas
Owe Lingvall: perkusja
Mattias Bernhardsson: instrumenty klawiszowe


Century Media Records w listopadzie, a wcześniej w sierpniu (Victor) w Japonii wydały kolejny album NOCTURNAL RITES.
Zmiana wokalisty w zespole zbiegła się ze zmianą stylu grania i powstaniem tego, co niekiedy się nazywa "nocturnalowym brzmieniem". To nowe brzmienie w połączeniu z innym rodzajem melodii, jakie zespół zaprezentował na tym LP, wyodrębniło zespół z dywizjonu melodic power metalowych grup i NOCTURNAL RITES stał się swoisty i trudny do podrobienia.
Lindqvist zaprezentował inny styl wokalny od poprzednika pokazując śpiew może mniej technicznie doskonały, ale bardziej agresywny i nieprzewidywalny.
Gitary tym razem zupełnie inne, ciężkie masywne o stalowym brzmieniu, ponurym i bezdusznym. Nie ma tu miejsca na jasny i słoneczny sound dwóch poprzednich albumów. Nie ma też miejsca na te wycyzelowane sola Norberga, pełne neoklasycznych i hard rockowych odniesień. Ogólnie solówek tu prawie nie ma. Zastąpiły je nieraz zupełnie oderwane od głównych melodii skomplikowane serie dźwięków, nieraz dalekich od tych do jakich przyzwyczaja gitara w podobnym graniu. Podobną role pełnią klawisze. Bernhardsson gra zupełnie inaczej, wypełniając przestrzeń dźwiękami z pogranicza muzyki elektronicznej, pokręconymi i wyeksponowanymi w zaskakujących miejscach. Mocny bas i bardzo starannie przygotowane partie perkusji dopełniają całości.

Czy mamy wobec tego płytę eksperymentalną, dla wąskiego grona słuchaczy?
Gdyby takich kompozycji jak „Hellenium” było więcej, lub stanowiły one podstawę zawartego materiału, zapewne tak by było. Jednak NOCTURNAL RITES pozostaje zespołem znakomitych melodii. Tym razem nie są to melodie wyjęte z typowo rockowej rzeczywistości jak na poprzednim LP, nie są też przekształconymi z debiutu melodiami magii i miecza. Są bardzo chwytliwe wsparte świetnymi chórkami w refrenach, jak w „Wake Up Dead”, „The Sinner's Cross” czy też w nieco mniejszym stopniu w „Afterlife”.
”Afterlife” jest zresztą tu najbardziej standardową kompozycją power metalową i być może ten zabieg – „Afterlife” na początku i „Hellenium” na końcu ma określone znaczenie, pokazując, że zespół świadomie przechodzi do nowego etapu swojej twórczości. ”The Devil's Child” jest jeszcze takim utworem epoki poprzedniej, „Genetic Distortion Sequence” już zdecydowanie zwiastuje to co będzie w przyszłości. Zespół, mimo nowoczesnego podejścia nie kryje fascynacji starym heavy metalem lat 80tych w postaci BLACK SABBATH z Martinem. Echa tej muzyki są słyszalne w „The Sinner's Cross” chociażby i nie tylko tam. Jest też i pewna dawka typowego heavy power, jak w „Temple of the Dead”, który może kojarzyć się z późnym TAD MOROSE.

Niepokojący album, pełny melodii i niespodzianek, który mnie przy pierwszym zetknięciu i porównaniu z poprzednimi płytami nieco zaszokował.
Nowa jakość? Z pewnością i na pewno album inspirujący innych do poszukiwań alternatywnych rozwiązań dla power metalu.


Ocena: 9.5/10

6.10.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Nocturnal Rites - Shadowland (2002)

[Obrazek: R-4088711-1354929416-2792.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Eyes of the Dead 04:52
2. Shadowland 04:32
3. Invincible 04:57
4. Revelation 04:44
5. Never Die 04:23
6. Underworld 04:27
7. Vengeance 05:19
8. Faceless God 05:14
9. Birth of Chaos 04:15
10. The Watcher 04:00

Rok wydania: 2002
Gatunek: Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Jonny Lindkvist - śpiew
Fredrik Mannberg - gitara
Nils Norberg - gitara
Nils Eriksson - bas
Owe Lingvall - perkusja
Mattias Bernhardsson - instrumenty klawiszowe

Jest to piąty album studyjny NOCTURNAL RITES zaprezentowany przez Century Media Records w końcu maja. Album poniekąd zaskakujący po prawie eksperymentalnym "Afterlife", bo nastąpił powrót do klasycznego, skandynawskiego power metalowego grania, a raczej włączenie się w jego główny nurt.

Eksperyment zespół pozostawia innym, wracając na drogę powerowych galopad i łatwo wpadających w ucho refrenów, co jednak w połączeniu z zachowaniem specyficznego ołowianego brzmienia i wszelkiego rodzaju urozmaiceniami dało efekt znakomity. Jest to jedna z tych płyt, gdzie o sile stanowią nie refreny, ale często główne melodie wyprowadzane w otwarciach i zwrotkach. Tak jest w przypadku "Eyes of the Dead" i "Shadowland", gdzie proste melodic powerowe refreny są jakby dodatkiem do ciężkawych motywów głównych. W "Shadowland" jest też trochę elementów symfonicznych, to jednak tylko drobne ubarwienie, choć takich niespodzianek na płycie jest więcej.
"Lindkvist" w tej uproszczonej melodic powerowej konwencji radzi sobie znakomicie i słychać to we zwłaszcza wysokich partiach, przy czym na szczęście tego wysokiego śpiewu tu za wiele nie ma. Grupa pozostaje w kręgu skandynawskiego power metalu i jedyną wycieczką do Niemiec jest "Birth of Chaos". Ta wycieczka to jednak zwiedzanie obszarów teutońskich okupowanych przez PARAGON. Tu uwidacznia się siła duetu gitarzystów, napędzających ten mocarny numer, co ciekawe udekorowany jednym z najlepszych refrenów na tym LP i zupełnie pozbawionym cech grania z Niemiec. W "Underworld" i "Faceless God" przeważa ten chłodny i gęsty mrok z "Afterlife", jednak w prostszej i bardziej melodyjnej postaci. Trochę też tego grania z poprzedniego LP mamy w drugiej części "Revelation". "Vengeance" to klasyczna power metalowa galopada, ale także i tu potrafią w ciekawy sposób połamać to przez dodanie fragmentów cięższych. Wielkie wrażenie robi "Invincible", stanowiący z kolei nawiązanie do okresu muzycznego lat 90-tych zespołu. Dużo wolniej, dostojnie, epicko, niemal z echami kompozycji Malmsteena z lat 80-tych i z niesamowitym, kroczącym refrenem. Wyśmienity, odmienny od pozostałych utwór. Przeciwieństwem w formie jest "Never Die", ostry, wypełniony ciętymi riffami, chórkami i drapieżnym, ekspresyjnym wokalem. Świetne solo, zresztą podobnie jak i pozostałe. Na tym albumie sola dawkowane są dosyć oszczędnie, wszystkie jednak bardzo melodyjne i zagrane z dbałością o szczegóły. Wykonanie całości jest ogólnie na niezwykle wysokim poziomie, do jakiego zresztą NOCTURNAL RITES już zdążył wszystkich przyzwyczaić. Na uwagę zasługuje znakomita robota Owe Lingvalla i jego gęste partie perkusyjne to niezmiernie istotny oraz słyszalny składnik muzyki zespołu na tym albumie.
Na koniec płyty zespół lekko daje do myślenia kompozycją "The Watcher", dosyć krótką, ale bardzo bogatą pod względem formalnym. Mimo że to wciąż melodyjny power metal, dostajemy tu i trochę orientalnych motywów na początku i przestrzenną, łagodną część instrumentalną z solem gitarowym o jazzowych inklinacjach.

Jest to ostatnia płyta, w nagrywaniu której wziął udział klawiszowiec Bernhardsson. Jak zwykle dyskretny i wysmakowany występ, a użycie instrumentów klawiszowych to ten jakże istotny drugi plan i dopracowane w szczegółach tło.
Kolejny znakomity album NOCTURNAL RITES, który wraca do grania europower metalu najwyższych lotów, nie tracąc przy tym nowej, uzyskanej wcześniej na "Afterlife" brzmieniowej tożsamości.


Ocena: 9.5/10

7.10.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Nocturnal Rites - New World Messiah (2004)

[Obrazek: R-3336599-1504515432-2128.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. New World Messiah 04:08
2. Against the World 04:19
3. Avalon 04:20
4. Awakening 05:28
5. Egyptica 05:53
6. Break Away 04:34
7. End of Days 04:47
8. The Flame Will Never Die 04:21
9. One Nation 04:30
10. Nightmare 04:37

Rok wydania: 2004
Gatunek: Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Jonny Lindkvist - śpiew
Fredrik Mannberg - gitara
Nils Norberg - gitara
Nils Eriksson - bas
Owe Lingvall - perkusja

Pierwsze lata XXI wieku to nadal płodny okres w historii NOCTURNAL RITES. Szósta płyta ujrzała światło dzienne w marcu 2004 nakładem Century Media Records, nagrana została jednak w nieco uszczuplonym składzie. Zabrakło klawiszowca Mattiasa Bernhardssona, który z zespołem się rozstał, nie zabrakło jednak klawiszy, tym razem w wykonaniu gościnnie występującego Henrika Kjellberga.


Tym razem ciężar przygotowania kompozycji na ten LP wzięli na siebie Mannberg i Lingvall zachowując stylistykę zapoczątkowaną na albumie poprzednim - melodyjny, trochę melancholijny power metal skandynawski. Zachowane zostało również to specyficzne brzmienie i nastawienie na atrakcyjność melodii. Tytułowy New World Messiah umieszczony już na samym początku albumu ma wszystkie cechy nagrań NOCTURNAL RITES z 2002, ale słychać i pewne nowoczesne pierwiastki, które pojawiają i w większości pozostałych numerów. Średnio szybkie tempo w jakim się płyta rozpoczyna nieco wyhamowuje Against the World w lekko elegijnym klimacie z perfekcyjnymi harmoniami wokalnymi w pięknym refrenie. Słychać też tradycyjną dla muzyki tego zespołu dbałość o współgranie gitar i to miękkie ołowianie ich brzmienie dodatkowo to eksponuje. Trzeba przyznać, że tak elegancko brzmiącego songu zespół już dawno nie nagrał. W Avalon zbudowanym na powerowej galopadzie mocno zaznacza się ten element epicki w zwrotkach i zgrabnie to się łączy z bardzo oczywistym i i typowym melodic power refrenem w stylu niemieckim. Po raz kolejny Szwedzi pokazują też jak w niby standardowych kompozycjach można wykorzystać nowocześnie brzmiące klawisze i wrzucić niebanalne sola. Awakening również bardzo dobry, ale nie tak nośny, może dlatego, że gitary tu są ponure, a refren niespodziewanie zbyt strzelisty. Tu już w tym miejscu można pochwalić Lindquista, zresztą nie po raz pierwszy i nie ostatni. Na tym LP spisuje się wybornie, a wyzwania ma różne, bo trzeba wyrazić i smutek, i złość i bojowy nastrój i zaśpiewać czasem też wysoko. Na szczęście wychodzi mu wszystko, a samo ustawienie brzmienia też poniekąd go preferuje. Oceniając samo brzmienie można by lekko skrytykować perkusję, miejscami trochę głuchą, ale jeśli uznać to za zabieg dopasowania do tych ciężkich gitar bez ostrości, to jest to zrozumiałe. Egyptica oparty jest na orientalnym, arabskim motywie granym na tle mocnej drugiej gitary i wykorzystanym szerszej i swobodniej w progresywnej części instrumentalnej. Jest w tym utworze pewna doza eksperymentu z albumu "Afterlife". Warto zwrócić uwagę, że ta kompozycja jest ciężka, nawet agresywnie chwilami zagrana i na tej płycie pod tym względem wyróżnia się. Break Away to taki chłodny, wystudiowany i punktujący gitarami NOCTURNAL RITES i melodyjny chwytliwy refren też brzmi w gruncie rzeczy dostojnie i wyniośle. Cieplejszy jest End of Days, dosyć szybki, ale bliski melodic metalowi, mimo pulsujących gitar i basu. Pierwsze solo tym utworze niby nieskomplikowane, ale jest jednym z najlepszych zdecydowanie na całej płycie. Okraszony wysuniętym basem The Flame Will Never Die to ten smutny NOCTURNAL RITES, wycyzelowany w szczegółach i zagrany powoli, dla wydobycia emocji z każdego dźwięku. Ta ekipa jednak nie pozostaje długo w melancholijnym nastroju i zamyka tą płytę znakomitymi rozpędzonymi utworami. One Nation jest przy tym pełen dumy i rozkwita w refrenie jednocześnie delikatnym i drapieżnym. Nightmare zniewala swobodnym rozmachem i bezpretensjonalnie podaną epickością z elementami symfonicznymi i doprawdy szkoda że na tym album się kończy.

Zespół po raz kolejny przy tak rozpoznawalnym stylu potrafił nagrać płytę mocno zróżnicowaną i nie pozwalającą na nudę ani przez moment.
Zgranie i perfekcja wykonania, swoboda, elegancja i bogactwo środków wyrazu.
Czyli NOCTURNAL RITES.


Ocena: 9.5/10

8.10.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Nocturnal Rites - Grand Illusion (2005)

[Obrazek: R-4224936-1359039570-9919.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Fools Never Die 03:54
2. Never Trust 04:44
3. Still Alive 04:02
4. Something Undefined 04:09
5. Our Wasted Days 05:17
6. Cuts Like a Knife 05:11
7. End of Our Rope 05:27
8. Never Ending 04:29
9. One by One 04:24
10. Deliverance 05:01

Rok wydania: 2005
Gatunek: Power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Jonny Lindkvist - śpiew
Fredrik Mannberg - gitara
Nils Norberg - gitara
Nils Eriksson - bas
Owe Lingvall - perkusja

W roku następnym po wydaniu "New World Messiah",  NOCTURNAL RITES zaprezentował we wrześniu kolejną płytę ponownie wydaną przez Century Media Records. Siłą rozpędu jest to kontynuacja muzyki z płyty poprzedniej, choć tym razem obok Mannberga ciężar przygotowania kompozycji wziął na siebie Eriksson.

Pojawiła się też armia znamienitych gości ze szwedzkiej sceny power metalowej, w tym wokaliści Ronny Hemlin, L-G Persson, Jens Carlsson oraz gitarzyści Stefan Elmgren i Henrik Dahnage oraz inni. Klawisze tym razem to głównie dzieło zaproszonego na prawach muzyka sesyjnego Henrika Kjellberga.Tych gości słychać w wielu miejscach, ich gra pozostaje jednak tylko cennym dodatkiem, bo muzyka NOCTURNAL RITES się nie zmieniła i ten niepowtarzalny sound i klimat melodii pozostał doskonale rozpoznawalny.
Elegancja i dostojność w epickim ujęciu to początek płyty w postaci "Fools Never Die", jednocześnie jest to granie szwedzkie w każdym calu i chłodne mimo przyjaznego refrenu. Żywszy i bardziej nowocześnie zrobiony "Never Trust", to trochę więcej klawiszy i wciąż ta czarująca od  lat umiejętność łączenia melodii z klimatem i rozmachem przy utrzymaniu pewnej gęstej dusznej atmosfery. Drugie solo to robota Elmgrena. Po raz kolejny NOCTURNAL RITES pokazuje, jak można rozkwitać w refrenach w "Still Alive", utworze stosunkowo prostym, ale proste rzeczy czasem innym przychodzą najtrudniej. Pochwalić należy od razu klawiszowca za całokształt - gra z dużym zrozumieniem stylu grupy i czasem zaskakuje nowoczesnymi zagrywkami na miarę Bernhardssona z czasów "Afterlife". Średnie tempa i ołowiane gitary - cały NOCTURNAL RITES w "Something Undefined" do tego odrobina progresywnych zagrywek i jest kolejny znakomity utwór na tej płycie. "Our Wasted Days" odstaje trochę od pozostałych niestety. Tym razem przede wszystkim zbyt duży jest kontrast pomiędzy posępnym powerowym motywem głównym, a zbyt ugładzonym melodic metalowym refrenem. "Cuts Like a Knife" to największa liczba gości i największa dawka epiki w "starożytnym" stylu. Jest tu i harsh (Kristoffer Olivius), i solo Dahnage z EVERGREY i klimat z "Hellenium" czy "Egyptica". Taki utwór nie dziwi, bo niemal zawsze swych albumach pozwalali sobie na takie odskocznie od eksponowania melodii prostych na rzecz progresywnego rozbudowania kompozycji bardziej eksperymentalnej. "End of Our Rope" i "One by One" to znów spokojny, lekko zadumany NOCTURNAL RITES z kolejnymi fantastycznymi refrenami i wypada się jedynie dziwić, skąd tyle pomysłów na te refreny, wszystkie przecież w łatwo rozpoznawalnej nocturnalowej konwencji.
Może nie brzmiałoby to tak niesamowicie gdyby wokalista był gorszy. Lindquist jest znakomity i to zarówno technicznie, jak i w tym generowaniu dostojnej melancholijnej otoczki. Jego zasługą jest też, że i szybszy mniej klimatyczny, a bardziej tradycyjnie melodic power metalowy "Never Ending", jest także równie atrakcyjny. Tu dodatkowo wspiera go w chórkach armia innych wybitnych wokalistów, wymienionych na wstępie. Na koniec "Deliverance" stawia kropkę na "i". Jeszcze raz mocny owiany w tle klawiszami numer z aktorskim popisem wokalnym Lindqusta - piękne zakończenie płyty.

Znakomite brzmienie, wyborne wykonanie - cały NOCTURNAL RITES.
Nie ma takiego drugiego zespołu grającego power metal, który zaprezentowałby taką długą serię albumów na tak niesamowicie wysokim poziomie. Nie ma też zapewne drugiego zespołu tak swoistego i rozpoznawalnego, a jednocześnie takiego, którego muzyki nikt w udany sposób nie zdołał naśladować, a i mało kto chyba próbował.


Ocena: 9.5/10

9.10.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Nocturnal Rites - The 8th Sin (2007)

[Obrazek: R-4224953-1504595273-8703.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Call Out to the World 03:48
2. Never Again 03:19
3. Not the Only 05:16
4. Tell Me 04:13
5. Not Like You 04:25
6. Leave Me Alone 03:00
7. Till I Come Alive 03:45
8. Strong Enough 03:13
9. Me 04:13
10. Pain and Pleasure 03:53
11. Fools Parade (Outro) 02:37

Rok wydania: 2007
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Jonny Lindkvist - śpiew
Fredrik Mannberg - gitara
Nils Norberg - gitara
Nils Eriksson - bas
Owe Lingvall - perkusja

Ósma płyta NOCTURNAL RITES, wydana przez Century Media Records w końcu maja, ósmy grzech ? No wielu fanów zespołu uznało, że tym razem zgrzeszyli ciężko.
Do tej pory w składzie z Lindkvistem grupa poruszała się po obszarach power metalu melodyjnego, ale nie nastawionego na prostą przebojowość, specyficznego i odrębnego od pozostałej rzeszy zespołów szwedzkich. Tym razem przedstawili muzykę lekką, łatwą i przyjemną, przeznaczoną dla zacznie szerszego kręgu odbiorców, uproszczoną, schematyczną i momentami ocierającą się o metalowy kicz. Przesłodzoną, lajtową i mało ambitną. Tak to widzą przeciwnicy tego albumu, bardzo liczni i bardzo stanowczy w swoich ocenach. Teraz jednak należy spojrzeć z drugiej strony. Czy naprawdę aż tak bardzo odeszli od tego grali wcześniej? Czy brzmienie się aż tak bardzo zmieniło?

"Call Out to the World" to te same mocne ołowiane gitary, bardzo głośna sekcja rytmiczna z ciężkimi bębnami i gęstym basem. Owszem jest to żwawe, już nawet w pewnych miejscach niemal dyskotekowe rockowe granie i refrenem z hard rockowymi chórkami, ale czy w takiej konwencji nie wypada to znakomicie? Co z tego, że elektroniczny wstęp do "Never Again" jest taki plastykowy, skoro dalej ten niemal romantyczny numer opatrzony jest bardzo dobrymi nowoczesnymi gitarami i udanymi solami. W "Not the Only" znakomite rockowe granie o cechach wysmakowanej przebojowości opartej o najlepsze wzory hard rocka i melodic metalu. Nie ma power? A czy zawsze musi być? Do tego doskonały występ wokalny Lindkvista w romantycznym stylu. No bo jest to romantyczna płyta i dlatego nie każdemu się musi podobać. "Tell Me" to killer w prostym, przypominającym gothic rockowe nagrania stylu i kolejny przykład, jak się robi przeboje, gdzie jest też ząb i pasja wykonania. Miękkie? Wcale nie. Trochę mniejsza jest ta przebojowość w "Not Like You", ale może tylko w melodii zwrotek, bo refren z mocnymi gitarami posuwisty i wzbogacenie fantazyjnym solem dodaje jeszcze smaku. Krytycznie można pod tym kątem ocenić "Leave Me Alone", bo tu jest tak sobie, ale znów niemal płaczliwy romantyzm w pół balladowym "Till I Come Alive" zaśpiewanym z rozmachem doprawdy chwyta za serce. Oczywiście jeśli się lubi taką muzykę. "Strong Enough" cięższy, bardziej pod nagrania z lat poprzednich, ale i tu refren bardzo chwytliwy i melodyjny, i takie modern podejście się w tym czuje. Przykład łączenia nowoczesnego grania z naiwną prostotą wyśmienity.
"Me" to może faktycznie pewne przegięcie, bo słodzenia przy pianinie od tego zespołu nie należało oczekiwać. Za to te neoklasyczne elementy w "Pain and Pleasure" to ogromne zaskoczenie na plus i sięgnięcie do dawnych lat i dawnych pomysłów. Umieszczenie tego utworu, podniosłego, patetycznego i mrocznego na swój sposób to z pewnością zabieg celowy. Coś w rodzaju - "pośpiewaliśmy radiowe przeboje, ale pamiętamy co można grać i co graliśmy".
Neutralne outro i koniec.

Co tu można jeszcze dodać? Niewiele, bo pod względem wykonania czy brzmienia to najwyższy standard NOCTURNAL RITES. Może gitarzyści nie dali z siebie wszystkiego, ale repertuar ich do tego nie zmuszał. Za to Jonny Lindkvist pokazał się jako wyborny wokalista ROCKOWY i tu wielkie brawa. Nośność tych kompozycji w dużym stopniu wynika z jego śpiewu.
Płyta dla szerszego kręgu odbiorców - na pewno tak.
To w niczym nie ujmuje samej muzyce, dlatego jest to album równie wartościowy jak poprzednie.


Ocena: 9,3/10

16.05.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#9
Nocturnal Rites - Phoenix (2017)

[Obrazek: R-10927737-1507201752-1599.jpeg.jpg]

Tracklista: (Limited edition)
1. A Heart as Black as Coal 04:21
2. Before We Waste Away 04:45
3. The Poisonous Seed 04:30
4. Repent My Sins 03:48
5. What's Killing Me 04:20
6. A Song for You 03:50
7.The Ghost Inside Me 05:34
8. Nothing Can Break Me 04:22
9. Flames 04:08
10.Used to Be God 03:17
11. Welcome to the End 04:05

Rok wydania: 2017
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Jonny Lindkvist - śpiew
Fredrik Mannberg - gitara
Per Nilsson - gitara
Nils Eriksson - bas
Owe Lingvall - perkusja
oraz
Henrik Kjellberg - instrumenty klawiszowe, programowanie

Dziesięć lat potrzebował NOCTURNAL RITES, by nagrać kolejny album po "The 8th Sin". Być może wielu by się już tego robić nie chciało, zresztą Nils Norberg odszedł już w 2008, a jego następca Christoffer Rörland ostatecznie wybrał SABATON. Jednak w 2017 dołączył Per Nillson, tak ten Per Nisson ze SCAR SYMMETRY i w końcu, nareszcie...
AFM Records wydała ten album 29 września 2017, przy czym Japończycy za sprawą King Records dostali go kilka dni wcześniej.

Wszyscy, którzy odrzucili granie z poprzedniej płyty mogą sobie darować i tę. "Phoenix" to lepsza, jeszcze bardziej dopracowana i dopieszczona pod każdym względem produkcja z bardzo zbliżoną stylistycznie muzyką.
Jeszcze cięższe i bardziej soczyste gitary, odrobina umiarkowanie podanego modern grania i masa, kopalnia kapitalnych melodii. Takich, w jakich NOCTURNAL królował 10 lat wcześniej. Nilsson dodaje więcej mocy i potęgi wyrafinowanego melodyjnego, a zarazem agresywnego grania SCAR SYMMETRY. Kapitalne wpasowane samplery Kjellberga tym razem wbudowane w gitary wpadające momentami w styl groove. Wszystko buja, wszystko elektryzuje w tym melodyjnym graniu z zabójczymi refrenami, które gdyby się chciało wymienić, to trzeba by wstawić całą tracklistę. Nocturnalnie jest też parę razy za sprawą The Poisonous Seed, Nothing Can Break Me, Flames i nikt tak nie generuje podobnego mroku i melancholii jak właśnie NOCTURNAL RITES.
Zdumiewający zestaw ultra elektryzujących utworów i nie wiem co tu napisać więcej poza tym, że Welcome to the End umieszczony na zakończenie jest nieprawdopodobnie doskonały w stylistyce obranej przez zespół. Czapki z głów! Jonny Lindkvist śpiewa życiowe wokale i jest to klasa, do której bardzo trudno wskoczyć. Oprócz rockowego feelingu z poprzedniego albumu przybyło mu power metalowe doświadczenie i jest tu po prostu niesamowity, cokolwiek by nie zaśpiewał.

W kategorii - produkcja moim zdaniem jest to album roku 2017 w power metalu. Skromny Kjellberg wyprodukował to cudo korzystając z talentu Thomasa Johanssona i jego studio, gdzie Thomas to wszystko brzmieniowo poustawiał. Wspaniale poustawiał i myślę, że tym się on powinien zajmować i zbierać laury, a nie tracić czasu w beznadziejnym MEAN STREAK jako gitarzysta. Wspaniały sound, starszy brat tego z płyty poprzedniej.
Arcydzieło melodyjnego, nowocześnie, ale nie modern zaaranżowanego power metalu w skandynawskim stylu i triumfalny powrót NOCTURNAL RITES, jednego z najbardziej zasłużonych dla szwedzkiego metalu zespołu.


ocena: 10/10

new 22.10.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości