Dziękuję Panowie. Mi się nie podoba, bo czytając ją po śnie, widzę że nie uwzględniłem wielu kwestii. Chociażby wątek zwiadowców, który był bardzo wciągający. Pamiętam jak latałem od miasta do doliny przodków, byleby otrzymać jakąś misję od chłopaków.
Jak już dołączyłem do nich to nosiłem ten pancerz przez jakiś czas dla klimatu, mimo że były lepsze w ekwipunku. Możliwość wyboru w zadaniach, z nimi czy Valentino, to też były genialne rozwiązania. Jako, że byłem łowcą nie tyle orków, ale i doświadczenia to wybrałem z ciekawości alternatywne zakończenie w misji z obozem obok farmy. Hehe ja tam tylko stałem z boku, żeby nie przeszkadzać chłopakom. Popijałem kawę paląc e fajkę przekonując się, że zwiadowcy to prawdziwe badassy
Co do szlachcica obawiałem się, że już chłopa nie znajdę po jego oszczędzeniu (no i ten dialog, w którym Bezi wczuł się w członka kultu haha). Jakie było moje pozytywne zaskoczenie, gdy znalazłem go w tej jaskini. Jak ja się cieszyłem racząc gościa tym surowym mięchem, czy też później widząc go na przystani, podczas wykonywania wątku od Iglerio. Myślałem z tego powodu, że późniejszy lokator tejże jaskini też będzie miał coś do powiedzenia. Cornelius jednak milczał i powinienem odzyskać te swoje 2k, ale co tam. Czeladnik u Bospera i członek gildii złodziei na brak złota nie narzekał.
Gildia złodziei właśnie, też jest warta wzmianki. Bo to co zrobiliście było, oczywiście również genialne. Zajebiste misje z ciekawymi zwrotami akcji. Dialogi, w których trzeba było myśleć, jak i skomplikowane wielowarstwowe kradzieże (najpierw odprowadźmy kucharza, aby otrzymać info o kluczu itp.).
Cieszę się, że dałem radę przejść to wszystko bez pomocy forum. Ogólnie to zauważyłem, że miałem problemy z tymi łatwymi zadaniami, podczas gdy uporałem się z tymi trudniejszymi.
Przeczytałem właśnie, że Irdorath sprawiał problemy forumowiczom, mi się jakoś udało przebrnąć bez szwanku. W ogóle zgromadziłem taką ekipę na Esmeraldę, że byłem w szoku. Nicolai, pofatygowałem się po Biffa. Na statku tętniło życie no i świetna misja "pożegnalna" z najbliższymi przyjaciółmi Beziego. No i wreszcie mogłem wziąć Torlofa, bo nigdy nie potrafiłem wpuścić tych orków do zamku. Teraz warunek jego przyłączenia się do nas był inny, co bardzo mi się spodobało.
Zastanawiałem się, czy to że Mario nas nie okradł było konsekwencją tego czego nauczyliśmy się od Tireona
Gildia kupców też zasługuje na wzmiankę, bo pomimo, że ich wycyckałem na koniec dając większą kasę Diego, spodobał mi się wątek biegania i załatwiania chłopakom praw do handlu. Największy ubaw miałem z Gainą, kiedy to Vatras podsunął pomysł handlu z klasztorem rotl: Bez kitu ten Pyrokar taki potężny, a czasami taki ograniczony.
No i gildia nieumarłych, która przysporzyła bardzo ciekawych rozważań nt. bytu, jak i samych zadań. Od początku do końca jak już się brałem za ich wątek w danym rozdziale, to nie kończyłem dopóki gra mi nie pozwoliła na kontynuację. Po prostu świetny tak jak i wszystko w Przeznaczeniu
Jeszcze wspomnę o KAPITALNYCH obozach. Tym w lesie i zjednoczonym. Ten pierwszy to po prostu magia z Netbekiem na czele, leśny bóg, czy to mógł być Adanos pod jego postacią? W każdym razie Netbek zarządzający tym wszystkim bardzo przypadł mi do gustu. Można by rzec, że ostatni będą pierwszymi, chodzi mi o kazus Wrzoda i Netbeka właśnie. Klimat obozu dał mi to co najbardziej ceniłem w jedynce. Czyli atmosferę obozu na bagnie. Muzyka i postacie ze Stone'm mającym swoją siedzibę wysoko w górach były po prostu magiczne.
Do zjednoczonego obozu byłem początkowo nastawiony sceptycznie. Szczególnie, że bardzo dobrze pamiętałem moją pierwszą rozgrywkę magiem ognia w Gothicu. Te 5000 za wejście? Bryłka rudy za harpie?Ten sceptycyzm jednak bardzo szybko upadł. Tak jak i w leśnym obozie, wczułem się i w tutejszy klimat. Spodobały mi się postacie i zrozumiałem bardzo szybko myślenie Arto. Nie łatwo być byłym bandytą zaraz po upadnięciu bariery. Prawa ręka Gomeza wszystko poskładała jednak do kupy i powiem szczerze, chciałem zwrócić im ten zamek. Nawet kosztem niewinnych, aczkolwiek bucowatych paladynów. No, ale można chłopaków zrozumieć, za ich nienajlepszy humor, w końcu dookoła orkowie, a nad głowami smoki. Najlepsze jest jednak to, że rozwiązanie tej kwestii nie zmusiło mnie do wyboru moralnego, co bardzo mnie uradowało. Bo nie chciałem śmierci jednych, byleby ucieszyć drugich.
Tym bardziej, że na zamku stacjonowała moja gildia :
po jednej z najlepszych, o ile nie najlepszej misji pt. wyprawa wojenna na orków.
O myśliwych już pisałem więc nie będę powiększał tego objętościowego postu. Nie da się wszystkiego opisać i zmieścić w wypowiedzi. W to trzeba po prostu zagrać i przekonać się o doskonałości modyfikacji na własnej skórze.
Przeznaczenie to zdecydowanie świetna łatka, dla tych którzy uwielbiają Gothica. Każdy prawdziwy fan powinien w to zagrać, a już nigdy nie wróci do podstawowej wersji gry.
Co do Ur Shaka, oczywiście, dałem zwoje chłopakom. Miałem przeczucie, że ta trójka w lochach do czegoś jeszcze mi się przyda. Poza tym wiedziałem, że w odróżnieniu od Piranii nie zostawicie tego wątku samopas. W końcu to dzięki niemu pokonaliśmy Śniącego. No i kurde. Przecież to przyjaciel ork, który włada naszym językiem. Cieszę się, że mogliśmy wyjaśnić z nim śmierć Hosh Paka.
Erwinie ja mam tak samo. Zresztą co rozdział biegałem po wszystkich w poszukiwaniu nowych zadań :
Na koniec nie zajrzałem tylko do Natalii, czego żałuję, aczkolwiek myślę, że przed wypłynięciem nie miała nic ciekawego do powiedzenia.
Następna rozgrywka będzie mrocznym magiem, a po niej wezmę się za kolejne części sagi Przeznaczenia, dziękuję tym wytrwałym co doczytali. Dziękuję raz jeszcze twórcom, a wszystkich pozdrawiam