Hibria
#1
Hibria - Blind Ride (2011)

[Obrazek: R-7961028-1476549609-9817.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Blind Ride (intro) 00:42
2. Nonconforming Minds 04:31
3. Welcome To The Horror Show 03:43
4. Shoot Me Down 04:01
5. Blinded By Faith 04:33
6. The Shelter's On Fire 04:57
7. Beyond Regrets Of The Past 04:08
8. I Feel No Bliss 04:11
9. Sight Of Blindness 04:35
10. Tough Is The Way 04:13
11. Rotten Souls 04:58

Rok wydania: 2011
Gatunek: Power Metal
Kraj: Brazylia

Skład zespołu:
Iuri Sanson - śpiew
Abel Camargo - gitara
Diego Kasper - gitara
Benhur Lima - bas
Eduardo Baldo - perkusja

Eksportowy brazylijski power metal, czyli HIBRIA, prezentuje nowy album wydanyw styczniu przez kilka wytwórni w tym amerykańską Cleopatra Records i japońską Nexus.
No sławna to ekipa i lubiana, ale osobiście nigdy się do nich nie mogłem przekonać. A to wokal Sansona zbyt rozkrzyczany, a to jakby monotonne riffowanie, a to coś tam jeszcze...
Do nowego albumu podszedłem ostrożnie i sceptyczne, a tu niespodzianka. To energiczna muzyka, podana w nowoczesny sposób, oparta na doskonałym, mocnym wokalu bez udziwnień, rozdzierających gitarach i kipiącej energią sekcji rytmicznej z nowym basistą, Lima, który przyszedł do zespołu w roku 2010. Płyta dynamiczna, pełna melodii zapadających w pamięć, muzycznie gdzieś w pół drogi pomiędzy Europą a Ameryką.

Jeśli komuś spodobało się intro z dynamicznymi gitarami, to takich motywów jest tu mnóstwo i odpalają takie rakiety praktycznie w każdym utworze, szczególnie w otwarciach.
"Nonconforming Minds" może aż takiego wrażenia nie robi, choć bas tu ładnie chodzi, ale "Welcome To The Horror Show" to power metal, jaki przebija nawet kevlarowy pancerz. Ogromna energia i świetna melodia i, jak na całym albumie to słychać, kapitalne sola. To zawsze była siła tego zespołu, tu może nie mają one aż takiego wielkiego znaczenia, bo jest czego słuchać także poza nimi. Gitarowy atak z "Shoot Me Down' przewierca mózg, a wolniejszy, trochę mroczny "Blinded By Faith" to pokaz, jak grać power metal niezwykle inteligentnie i konsekwentnie. W "The Shelter's On Fire" obok power zagrywek także nieco groove i po raz kolejny atrakcyjna melodia, gdzie coś jest z DIO i coś z niemieckiego heavy power. Ta kompozycja to też pokaz, jak bezboleśnie i płynnie można przechodzić od grania szybkiego do nastrojowych partii instrumentalnych i znów wracać do emanowania energią. Tą energią emanują także w "Beyond Regrets Of The Past" i ogólnie to wszystko jest chwilami jak pokaz sztucznych ogni - eksplodują kolejne race, odpalane przez gitary i sekcję rytmiczną, z basem, siejącym zniszczenie i agresywną perkusją. Nieco lżejszy "I Feel No Bliss" rozkwita w świetnym melodic metalowym refrenie i tu Sanson jest aktorem głównym. Mordercze perkusyjne otwarcie w "Sight Of Blindness " to wstęp do bezlitosnego natarcia gitarowego i oto kolejny killer na tym albumie. Niszczą i demolują, czasem bez nadmiernego gnania do przodu, jak w zdradzającym fascynacje metalem lat 80-tych "Tough Is The Way". Na koniec cios ostateczny zadają w mega dynamicznym "Rotten Souls". Kapitalnie to jest rozegrane, także tej wolniejszej, ale nadal pełnej mocy części.

Jakże to świeża płyta. Odmienna od typowego tłuczenia heavy power i zagrane z wirtuozerią. Tu trzeba posłuchać tego wszystkiego wielokrotnie i za każdym razem wsłuchać się w inny instrument. Pasja i mistrzostwo. Ponadto to album ze wspaniale dobranym brzmieniem, które trudno porównać do czegoś. Nowoczesny, soczysty, selektywny sound.
Żadnego ale. Totalne zniszczenie.


Ocena: 9.8/10

26.01.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Hibria - Silent Revenge (2013)

[Obrazek: R-5120562-1428045917-3322.jpeg.jpg]

Tracklista: (wersja AFM Records)
1. Silent Revenge 04:49
2. Lonely Fight 04:41
3. Deadly Vengeance 05:04
4. Walking to Death 03:50
5.Silence Will Make You Suffer 05:40
6. Shall I Keep on Burning? 04:34
7. The Place That You Belong 04:23
8. The Scream of an Angel 04:07
9. The Way It Is 08:39
10. Shall I Keep on Burning? (Unplugged) (bonus) 03:22

Rok wydania: 2013
Gatunek: modern metal/ groove
Kraj: Brazylia

Skład zespołu:
Iuri Sanson - śpiew
Abel Camargo - gitara
Renato Osório - gitara
Benhur Lima - bas
Eduardo Baldo - perkusja


HIBRIA to tak doskonały i zaawansowany technicznie zespół, że może zagrać wszystko. Także modern metal oparty na momentami pokrętnych z wyraźnymi cechami post thrashu i nastawieniem na groove styl podania tego wszystkiego.
Brzmi ciekawie? Owszem, i taki jest kolejny album Brazylijczyków "Silent Revenge" z roku 2013 wydany prawie równoczesnie na trzech kontynentach.

Cicha Zemsta... No, mam nadzieję, że na wiernych fanach HIBRIA, bo ta płyta po prostu nie jest dobra. Tu już nawet nie chodzi o to, że nie jest to power metal jak poprzednio. To jest po prostu album przeciętny w kategorii muzycznej, do której aspiruje. Wirtuozeria Camargo gdzieś wyparowała w tym płaskim, ubogim riffowo graniu, nowy drugi gitarzysta Renato Osioro wtopiony w tło i ciężko cokolwiek i nim powiedzieć. Sekcja rytmiczna jest po prostu głośna, jakby celowo pozbawiona możliwości zaprezentowania swojej faktycznej potęgi. W zasadzie dużo prostej, prostackiej wręcz jak na HIBRIA modern lupaniny z seriami bezsensownych solówek w tle, i w mało spodziewanych momentach. Sanson udaje, że jest mega przebojowy i nośny w refrenach, a faktycznie to tylko zbyt często irytuje nadmiernie wysokimi wokalami. Często słychać zagrywki typowe dla melodic metalcore z niskiej półki, oraz czasem, o zgrozo, wyprowadzone w prostej linii z emocore i koronne przykłady na to, to Lonely Fight, Deadly Vengeance, i chyba prawie wszystko potem...
Modern metal z elementami melodyjnego metalcore to interesująca muzyka, pod warunkiem, że opiera się na killerskich melodiach, autentycznej ekspresji wykonania i super nośnych refrenach. Gdy jednak Sanson zaczyna słodzić przy pianinie to fani zdecydowanie wysiadają, nawet jeśli potem HIBRIA zalewa potokiem sprawnych, aczkolwiek wtórnych riffów wyrwanych z post thrashu i groove. No, jeśli jeszcze groove jest w przewadze to jakoś to idzie w Walking to Death, oczywiście dopóki nie pojawiają się paskudne niemal emo wokale.
Najgorszy jest Silence Will Make You Suffer stanowiąc paskudny mix szlachetnego grania BULLET FOR MY VALENTINE i ALL THAT REMAINS, próbujący złapać na lep pseudo-przebojowości niedoświadczone nastolatki. Karygodne!

Och, zapomniałem o "wspaniałej" semi- akustycznej balladzie Shall I Keep on Burning? Wstyd...
Najlepszy numer? Chyba The Place That You Belong. No coś w tym jest, coś więcej niż w całej reszcie. Więcej autentyzmu HIBRIA. zapewne cnetralnym i najmocniejszym punktem jest w zamyśle długi, mrocznawy The Way It Is jednak realnie jest tak samo ciekawy jak tasiemce IRON MAIDEN  w XXI wieku.

Fakt, pod pewnymi, brzmieniowymi względami jest to zniewalające, ale słychać to tylko w bonusowej akustycznej wersji Shall I Keep on Burning?
Totalnie tego albumu potępiać nie można. To w końcu HIBRIA i to, co zagrali, zagrali bez kompletnych kompromitacji. Profesjonalna metalowa machina została jednak wykorzystana w niewłaściwy sposób, produkując zamiast złotych monet plastykowe mydelniczki i tylko.

ocena 6/10


new 15.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Hibria - Hibria (2015)

[Obrazek: R-8141093-1554137574-2139.jpeg.jpg]

Tracklista: (wersja Prog Power Records)
1. Pain 04:27
2. Abyss 04:02
3. Tightrope 05:00
4. Life 04:42
5. Ghosts 05:07
6. Legacy 02:24
7. Ashamed 05:17
8. Church 04:11
9. Fame 05:22
10. Words 05:24
11.Life (Orchestral version) 04:10


Rok wydania: 2015
Gatunek: progressive modern metal
Kraj: Brazylia

Skład zespołu:
Iuri Sanson - śpiew
Abel Camargo - gitara
Renato Osório - gitara
Benhur Lima - gitara basowa, instrumenty klawiszowe, programowanie
Eduardo Baldo - perkusja

Jesli spojrzeć na okładkę kolejnego albumu HIBRIA zatytułowanego po prostu "Hibria" oraz wydawcę - wytwórnię Prog Power Records z Niemiec to nasuwa się nieodparte skojarzenie - progressive metal.

Tak, HIBRIA tym razem skierowała się ku progresywnemu graniu metalu, który korzenie ma w power, groove, w czymś tam jeszcze, co ogólnie można określić jako modern granie. Oczywiście HIBRIA jest w stanie zagrać wszystko i zawsze zaskoczyć, a ten element jest w progressive metalu bardzo ważny. Wykorzystano instrumenty dęte, orkiestracje autorstwa Adriano Machado, programowanie Limy, a nawet wokal żeński, bo w Fame zaśpiewała Mia Coldheart z grupy CRUCIFIED BARBARA i akurat ten kawałek wypakowany ciekawymi refrenami, z partią neoklasyczną i jazz rockową jest interesujący. Co do innych, jest różnie. Jest i energia modern grania groove, łamana wysoko śpiewanymi lekko pokręconymi refrenami, są podjazdy pod mechaniczny styl gry gitarowy Watersa w Abyss... Czasem ten koktajl jet mało strawny, te kontrapunkty są męczące, te zmiany tempa i niepotrzebne udziwnianie melodii zbędne.
Fantastyczne thrashowe natarcia (Tightrope) są zaraz rozmywane w metalowej mazi, albo po prostu grają mdły progressive metal z niskiej półki, jak w Life. Setki takich samych numerów już umieszczono na różnych albumach z taką muzyką. Ghost jest tragicznie slaby, podobnie Legacy z tymi rykami przemieszanymi ze wzniosłym śpiewem jak z albumów brazylijskich zespołów christian power metalowych. To wszystko już było, nawet całkiem niezły Ashamed.
Gdyby coś wybrać, gdzie HIBRIA jakoś przypomina siebie z dawniejszych czasów, to pewnie jakoś można wskazać riffowy układ dynamicznego i w jasny sposób wyrażającego melodię Church. W tym całym towarzystwie nawet nieco zbyt modern radiowy Words umiarkowanie błyszczy, choć zajeżdża emo core na milę.

HIBRIA jest na tym albumie zespołem nieszczerym. Zarówno w sposobie wyrazu, jak i w brzmieniu całości, sterylnym do granic możliwości. Wspaniali muzycy odegrali coś w perfekcyjny sposób, a Sanson perfekcyjnie wykonał to, co do niego należało. W sumie jednak nie bardzo wiadomo, co w tym wszystkim jest najważniejsze. Czy modern elementy jako fundament dla progresywności, czy coś innego?  Ciężko się przez to wszystko przebić bez bólu głowy...

ocena 6/10

new 15.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Hibria - Moving Ground (2018)

[Obrazek: R-11886532-1552079880-4701.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Moving Ground 04:45
2. A Life for Yourself 05:12
3. The Shapeshifter 04:11
4. Scream and Shout 05:39
5. Sailing Ship 05:54
6. Souls Ain't for Sale 06:39
7. So Damn Unkind 05:29
8. Safe Shore 04:51
9. Heaven 07:45
10. Reset My Brain 06:04

Rok wydania: 2018
Gatunek: Power Metal
Kraj: Brazylia

Skład zespołu:
Iuri Sanson - śpiew
Abel Camargo - gitara
Renato Osório - gitara
Ivan Beck - bas
Eduardo Baldo - perkusja


Ten album ukazał się w lutym 2018 roku nakładem King Records, jednak już w 2017 pojawiła się smutna informacja, że w obecnym składzie to  już ostatni LP HIBRIA. Koledzy opuścili Abela Camargo i został na placu boju sam. Sanson już więcej nie zaśpiewa w HIBRIA. Po raz pierwszy i ostatni można tu też usłyszeć nowego basistę Becka, który pojawił się w składzie w roku 2016.
Drogi członków zespołu rozeszły się, pozostała jednak nowa muzyka.

O tym, jak wysokiej klasy to zespół, przekonywać nikogo nie trzeba. Wiele zespołów mówi, że gra power metal, a HIBRIA po prostu go gra. Po raz kolejny HIBRIA niszczy i dewastuje z mocą bomby H.
Jeden jedyny raz tylko z mniejszą zawartością kiloton TNT w Heaven. Ten utwór jest w melodii słabszy niż pozostałe na tym LP i nie pokrywa tego nawet finezyjne rozegranie całości. Gdzieś tu próbują progresywnych zagrywek to zwalniając do łagodnych partii, to gwałtownie przyspieszając i stosując skomplikowane przejścia na pograniczu ARTENSION i SYMPHONY X.
Potrafią nieźle zaskoczyć w So Damn Unkind, gdzie łagodny refren usypia czujność i psychodeliczna część druga robi ogromne wrażenie. Neoklasyczne patenty pojawiają się w mniejszym lub większym stopniu w kapitalnym, rozpędzonym The Shapeshifter i pełnym emocji Safe Shore.
Scream and Shout jest rytmiczny, potoczysty, w jakiś sposób zawadiacki i jeśli może melodia refrenu jest taka sobie, to już cała część instrumentalna jest po prostu genialna. Niezwykle ulotne echa stylu starego BLACK SABBATH z Ozzym w bardzo dynamicznym A Life for Yourself... Souls Ain't for Sale jest pełną rozmachu kompozycją heavy power o potężnej nośności, uzyskanej dzięki bardzo starannemu rozmieszczeniu wszystkich planów, zwłaszcza tworzonego przez sekcję rytmiczną i oddzielnego dla instrumentów klawiszowych.
Mocno i posępnie brzmi dumny Sailing Ship, z monumentalnymi chłodnymi riffami w thrashowej estetyce i ten utwór rozkwita w epickich partiach wokalnych przetykanych brutalnym harshem.
Bardzo dużo tu na tym albumie Jeffa Watersa i ANNIHILATOR. HIBRIA gra, a raczej należy powiedzieć Abel Camargo gra w tym ultra precyzyjnym, cybernetycznym stylu Jeffa, którego naśladować ośmieliło się bardzo niewielu. Jest to słyszalne i w Moving Ground, i w kilku innych numerach, a przede wszystkim w fenomenalnym kończącym ten LP Reset My Brain. Ten utwór absolutnie dewastuje mocą, energią, melodią w klasycznym stylu ANNIHILATOR z płyty "Set The Word On Fire". Partie solowe zagrali w części instrumentalnej wszyscy członkowie grupy po kolei, może niejako na pożegnanie z HIBRIA?
Jeśli jesteśmy przy instrumentalistach. Camargo i Baldo to wiadomo mistrze nad mistrze, ale ten Ivan Beck?
Kto to jest Ivan Beck, czarodziej basu? To, co on wygrywa na tej płycie w Moving Ground, Souls Ain't for Sale, So Damn Unkind, czy wreszcie w Reset My Brain (solo!), to po prostu jest czysta maestria. Beck nie gra podkładu rytmicznego, on gra na tym albumie swoje partie gitarowe po prostu. Do tego brzmienie jego metalicznego basu jest zrobione tak perfekcyjnie, że momentami chciałoby się słuchać tylko jego. Sanson śpiewa wspaniale szczególnie w wysokich partiach, wybija się ponad dewastujący sound obu gitar, brzmi świeżo, rockowo i super pewnie.
Produkcja? Tak niech wszyscy dopracowują swoje albumy. Niezaprzeczalna perfekcja i może to nawet najlepiej wyprodukowany album HIBRIA.

Po prostu trudno uwierzyć, że ten skład już nie zagra razem...
Camargo zbiera nowy skład, pozyskał już część ekipy, ale czy zdoła odbudować potęgę HIBRIA.
Oby tak się stało.


ocena: 9,6/10


new 12.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Hibria - Defying the Rules (2004)

[Obrazek: R-3137289-1317495392.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Intro 01:56
2. Steel Lord on Wheels 03:54
3. Change Your Life Line 04:25
4. Millennium Quest 06:51
5. A Kingdom to Share 05:37
6. Living Under Ice 03:45
7. Defying the Rules 05:49
8. The Faceless in Charge 06:58
9. High Speed Breakout 05:01
10. Stare at Yourself 07:45

Rok wydania: 2004
Gatunek: Power Metal
Kraj: Brazylia

Skład zespołu:
Iuri Sanson - śpiew
Abel Camargo - gitara
Diego Kasper - gitara
Marco Panichi - gitara basowa
Sávio Sordi - perkusja


Debiut HIBRIA był debiutem późnym, nawet jak na warunki brazylijskie. Grupa powstała w roku 1996 i naprawdę miała sporo szczęścia, że została zauważona przez niemiecką wytwórnię Remedy Records, która wydała ten  album  w listopadzie 2004 roku. Na pewno zaważył na tym udział w produkcji tego nagrywanego w Brazylii i Argentynie LP Pieta Sielcka z IRON SAVIOR. On to właśnie poddał cały materiał mixowi i masteringowi w studio w Powerhouse Studios w Hamburgu.

Trudno powiedzieć, co spowodowało, że kolejna płyta z rycerskim power metalem z Brazylii zdobyła tak dużą popularność?
Na pewno dobra promocja, znakomita produkcja i wyborne wykonanie. Natomiast w kwestii samych kompozycji to te zachwyty były (i są) nieco na wyrost.
Generalnie HIBRIA zagrała power metal w stylu europejskim, bez klawiszy, bez progresywności Andre Matosa w tle, bez uciekania się do rodzimego folkloru. Jedynie może wysoko śpiewający Iuri Sanson był klasycznym przykładem brazylijskiej szkoły wokalnej, którą się lubi albo nie. Europejskość tego albumu wyraża się w niemiecko/szwedzkim podejściu do stylu kompozycji w warstwie melodycznej i klasycznej europejskiej klarownej konstrukcji tych utworów. HIBRIA nie gra zbyt ciężko, nie wchodzi na teren heavy/power, ale także nie gra speed metalu, jak niektórzy próbują to klasyfikować.
HIBRIA gra na tym LP stosunkowo proste, przewidywalne utwory zbudowane na zwartej ścianie gitarowej stanowiącej tło dla pierwszoplanowych popisów wokalnych Sansona. Gitarzyści grają wybornie, zresztą swoją klasę potwierdzili na kolejnych płytach. Tu tylko w partiach solowych wykazują finezję, a w zasadniczych częściach kompozycji są po prostu niezwykle sprawnym i zgranym duetem. Warto zwrócić uwagę, że na tym LP jest sporo dłuższych kompozycji, a mimo to HIBRIA nie wychodzi poza określony schematyzm, którego skutecznie uniknął nie mniej technicznie zaawansowany HELLISH WAR.
Tu są kapitalne sola, ale nic ponadto. Brazylijska energia wykonania czyni z tych numerów mniej toporne, niż analogiczne numery niemieckie, a ta niemiecka kwadratowość by się pojawiła, gdyby nierealna finezja wykonania. Ponadto basy są kapitalne (Millennium Quest!), agresywne, śmiałe i fantastycznie zrealizowane, ze smakowitą metaliczną nutą.
Tak, kompozycje są zgrabne i zasadniczo bardzo dobre, ale nie można jak to niektórzy twierdzić, że to  płyta absolutnie doskonała, skoro jest tu i taki miałki raczej power metal jak Living Under Ice, jaki mógłby zagrać i podobnie zresztą zagrał, chociażby szwedzki ZEELION. To po prostu bardzo solidne  kompozycje power metalowe z jednym absolutnym killerem, czyli przepotężnym heroicznym Defying the Rules. Gdyby tak to wszystko brzmiało, to można by mówić o genialnej płycie.
Jeden raz wychylają się z typowym power metalem brazylijskim na podbudowie rockowej i z brazylijskimi melodic progressive łamańcami w The Faceless in Charge i z tego wynika tyle samo, ile z muzyki innego brazylijskiego power metalowego SCELERATA z tego okresu. Podobnie zresztą jak i  w High Speed Breakout...
Sanson trochę jednak męczy. Owszem, to wokal wysokiej klasy, ale jakoś męczy. Dramatyzm i ekspresja ogromna, ale na kolejnych płytach nieco bardziej stonowany prezentuje się zupełnie inaczej.

Moim zdaniem ten album, atrakcyjny w roku 2004 trochę się zestarzał. W tym czasie i w następnych latach pojawiło się bardzo dużo muzyki podobnej szczególnie w Niemczech i jednak po części lepszej, szczególnie jeśli chodzi o atrakcyjność samych melodii. Tu HIBRIA nadrabia doskonałym warsztatem muzycznym, ale w sferze kompozycyjnej pozostaje na dobrym poziomie tego, co stworzono w Brazylii w latach 90 tych przede wszystkim.
Ogólnie jednak wtedy ten LP został przyjęty entuzjastycznie i otworzył HIBRIA drogę do wspaniałej światowej kariery.

ocena: 8/10

new 23.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Hibria - The Skull Collectors (2008)

[Obrazek: R-6052846-1409849523-8093.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Tiger Punch 04:14
2. Reborn from the Ashes 04:51
3. Screaming Ghost 05:16
4. Sea of Revenge 04:43
5. The Anger Inside 04:54
6. Devoted to Your Fear 06:41
7. The Skull Collectors 05:16
8. Burning All the Flags 05:13
9. Wings of Wax 08:33

Rok wydania: 2008
Gatunek: Power Metal
Kraj: Brazylia

Skład zespołu:
Iuri Sanson - śpiew
Abel Camargo - gitara
Diego Kasper - gitara
Marco Panichi - bas
Eduardo Baldo - perkusja


W lutym roku 2008 HIBRIA powraca  z drugim albumem wydanym przez brazylijską Voice Music i nowym, jeszcze lepszym perkusistą Eduardo Baldo.

Tym razem grupa zagrała mniej rycersko, z mniejszym odniesieniem do typowego heavy/power - technicznego, ale jednak w znacznej mierze siłowego. HIBRIA nastawia się na melodie prostsze, łatwiej przyswajane i mocno zbliża się do takich grup jak GAMMA RAY w tym czasie, ekip szwedzkich grających nieco lżej i ogólnie do klasycznego euro powermetalu nastawionego na atrakcyjność melodii i chwytliwość refrenów.
O ile wykonanie jest fantastyczne, to jednak ta atrakcyjność samych kompozycji pod względem melodii jest ustawiona co najwyżej na bardzo dobrym poziomie. Brakuje tu zarówno pomysłowości GAMMA RAY jak i wyważonej przebojowości grup skandynawskich. Można odnieść wrażenie obracania się w typowym brazylijskim power metalu melodyjnym, tyle że w bardziej energetycznie podanej formie i bez progresywnych ozdobników. Jest wrażenie obcowania z udanym power metalem, ale jakoś w pamięć zapada niezbyt wiele. Do najlepszych wpadających w ucho należy refren z Devoted to Your Fear oraz zdecydowanie wyróżniający się tytułowy The Skull Collectors, dumny, mocny i nieco w stylu wydanego rok wcześniej debiutu efemerycznego TRIBUZY. Nowoczesny, inteligentnie podany power metal, który znajdzie swoje pełne rozwinięcie na kolejnej płycie zespołu. Dosyć okazale prezentuje się także heroiczny Burning All the Flags.
Z całą pewnością najbardziej staranie dopracowany jest również poniekąd epicki Wings of Wax, najdłuższy i zawierający najwięcej ciekawych wątków. Ciekawych, ale złożonych w całość tworzących co najwyżej bardzo dobrą kompozycję.

W sumie dynamiczny power  metal wysokiej klasy, naznaczony niezwykłą biegłością instrumentalistów i niezaprzeczalnym talentem wokalnym Sansona, stale pozostającego w  obszarach dosyć wysokiego śpiewu.
Produkcja jest bardzo dobra, ze wskazaniem na niesamowicie plastyczne potraktowanie perkusji i basu. Zresztą sekcja rytmiczna zdecydowanie zasługuje tu na szczególne wyróżnienie.
"Brazylijski atak" z lat 2007-2008 w wykonaniu HIBRIA, HELLISH WAR i TRIBUZY uzmysłowił słuchaczom z jednej strony, że Brazylia ma do zaoferowania więcej niż tylko granie pokroju ANGRA, a z drugiej, że w mocniejszym power metalu i heavy/power są tam zespoły lepsze niż SCELERATA czy DOMINUS PRAELII.

Ocena: 8,2/10

new 23.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Hibria - Me7amorphosis (2022)

[Obrazek: 1003276.jpg?1726]

Tracklista:
1. Warcry 05:43
2. Shine 05:23
3. Meaning of Life 04:44
4. Fearless Will 05:50
5. I Am So Lonely 05:37
6. Raging Machine05:23
7. Skyline of the Soul 04:50
8. The Racer 05:40
9. Tribal Mark 06:42
10.A Storm to Heal 07:58

Rok wydania: 2022
Gatunek: Power Metal
Kraj: Brazylia

Skład zespołu:
Victor Emeka - śpiew
Abel Camargo - gitara
Bruno Godinho - gitara
Thiago Baumgarten - gitara basowa
Otávio Quiroga - perkusja

Zupełnie nowy skład zebrał Abel Camargo w ostatnich trzech latach i o tych muzykach raczej nikt do tej pory nie słyszał. Nie dotyczy to rzecz jasna Victora Emeka, od lat w mniej lub bardziej ścisły sposób związanego z SOULSPELL. Ta nowa ekipa przygotowała album "Me7amorphosis", który został zaprezentowany w pierwszej kolejności w Japonii 23 lutego nakładem Avalon.

HIBRIA grał w swojej długoletniej historii różne podgatunki power metalu, czasem zaskakiwał świeżym podejściem do tematu, jednak nie tym razem. Można powiedzieć, że jest to album nad wyraz ostrożny i zachowawczy, wynikający z doświadczeń tego power metalu, który nazywany bywa często "brazylijskim" i który swe źródła ma w ANGRA z Matosem. Melodyjnie w przyjemnie rockowy dla ucha sposób, bez heroizmu i epatowania mocą, progresywnie bez uciekania się do suwaka logarytmicznego, dosyć szybko, choć nie zawsze, no i wysoki raczej wokal Emeka. Coś z KALMAH, coś z HANGAR, coś z wielu grup grających w tym stylu w Brazylii. Tak raczej schematycznie, na sprawdzonych od lat wzorcach i w oparciu o klasyczne brazylijskie kanony tu grają i to jest sympatyczne, gładkie, pozytywne, miejscami radiowo przebojowe, ale to wszystko już było i ta muzyka jest trudna do odróżnienia od innych podobnych płyt z lat ubiegłych w tych muzycznych obszarach. HIBRIA cokolwiek grał, zawsze był to wysoki poziom wykonania, co więcej, nieraz kosmicznie wysoki. Obecny skład jest złożony po prostu z solidnych muzyków, grających swoje jak należy, lecz bez błysku i wirtuozerii. Dlatego utwory takie jak Fearless Will, Tribal Mark czy I Am So Lonely o bardziej skomplikowanej strukturze, opierają się w zasadzie głównie na gitarowym kunszcie Abela Camargo i to w pewnej mierze w stylistyce groove. Gdy brakuje pomysłu na lepszą melodię, jest swoista szarzyzna brazylijskiego progressive power melodic metalu w Raging Machine, czy też Skyline of the Soul. Szybkie tempa, wysokie rozległe wokale i w sumie mało z tego wynika. Prawie godzina muzyki i jakoś nic głębiej z tego w pamięć nie zapada. Praktycznie całkowity ukłon w stronę ANGRA w nieco mocniejszej oprawie w A Storm to Heal na zakończenie.

Poprawnie warsztatowo, solidnie w kwestii brzmienia każdego instrumentu z osobna i mixu całości, ale to nie porywa ani razu, w żadnej kompozycji. HIBRIA podczepił się pod gatunek, gdzie robić coś lepiej niż uznane brazylijskie firmy jest bardzo trudno. Niespecjalnie się to ekipie Abela udało.


ocena: 6,9/10

new 25.02.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości