Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Masterplan - Masterplan (2003)
Tracklista:
1. Spirit Never Die 05:26
2. Enlighten Me 04:38
3. Kind Hearted Light 04:25
4. Crystal Night 05:18
5. Soulburn 06:16
6. Heroes 03:34
7. Sail On 04:40
8. Into the Light 04:10
9. Crawling From Hell 04:14
10. Bleeding Eyes 05:43
11. When Love Comes Close 04:09
Rok wydania: 2003
Gatunek: Melodic Power/Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Jørn Lande - śpiew
Roland Grapow - gitara
Jan S. Eckert - bas
Uli Kusch - perkusja
Axel Mackenrott - instrumenty klawiszowe (faktycznie Janne Warman i Ferdy Doernberg (8))
Michael Kiske - śpiew (6)
Jørn Lande to wiele zespołów, wiele gościnnych występów i można było początkowo sądzić, że MASTERPLAN to kolejny projekt, gdzie Jorn wesprze znanych muzyków sceny niemieckiego power metalu z Grapowem w roli głównej, któremu w pewnym momencie już się stało nie po drodze z HELLOWEEN. Trudno było oczekiwać, że otrzymamy kopię HELLOWEEN, trochę też trudno wyobrazić sobie Lande w takim speed melodic metalu. Powstał zespół, który jest jakby dla Jorna stworzony. To, co w jego solowych projektach nie zawsze było wsparte najwyższym poziomem instrumentalnym, tu zostało wykonane przez nie tylko znakomitych, ale i grających inaczej niż zwykle muzyków. Grapow przeszedł transformację i ten zespół ma się nijak do tego, co robił wcześniej. Warman, który zagrał większość partii klawiszowych, dawno nie był tak ukryty w tle, a jednocześnie tak ważny i słyszalny, przy tym bez odniesień do klasycznego, fińskiego speed melodic power i progresywnych zapędów, jakie zazwyczaj u niego się pojawiają. Płyta została wydana przez AFM Records w styczniu 2003 roku.
Tak na dobra sprawę, to trudno powiedzieć, co MASTERPLAN gra na tym albumie. Czy to dynamiczny, melodyjny heavy melodic metal czy też już melodic power bez obciążeń niemieckiego hansenizmu? Ciepło i melodia oraz wszystko jakby stworzone dla Lande. Zarówno tempa niezbyt szybkie, jak i pełne rocka i rozmachu refreny, przepiękne jak w "Enlighteen Me" i tą nutką solowego Lande, obecną cały czas, także i w Spirit Never Die". W zasadzie to wszystkie charakteryzują się bogactwem pomysłów i różnorodnością w obrębie samych utworów, nie ma więc mowy o prostym, melodyjnym metalu radiowym. No ale jakie to jednocześnie radiowo chwytliwe i jakie pełne rockowego żaru. Tak, rockowego, bo ten metal tu jest inny, jest mocnym wyrażeniem rocka i jego estetyki. Nie hard rocka w skocznej formie, ale rocka w tej najbardziej korzennej formie. To można usłyszeć w "Kind Hearted Light", gdzie wystarczy delikatna gra instrumentów i mocny głos Lande, aby powstała kompozycja metalowa, a przy tym pozbawiona tradycyjnie pojmowanego ciężaru classic metalu.
Grapow na tym LP gra często bardzo rockowo, także w solach, klawisze Warmana są bliższe estetyce AOR niż heavy metalu, a skomplikowana gra sekcji rytmicznej z Kuschem w roli głównej zasługuje na specjalne wgłębienie się. Naturalnie wciąż to heavy metal, tak jak w rytmicznym, mocno akcentowanym "Crystal Light", ale jest tu oprócz tej ciepłej nutki melancholii także przestrzeń, jakiej się w tradycyjnym metalu często doszukać ciężko.
Kto inny poza Jornem potrafiłby włożyć tyle emocji w "Soulburn", gdzie jednocześnie jest tyle wszelakich motywów, wydobytych z przeszłości, a podanych po nowemu, a przecież nie nowocześnie. Miła powerowa galopadka w "Heroes" z Kiske to może nie to, co jest sensem tej płyty, ale dumny "Sail On" to esencja MASTERPLAN, przy tym takiego szybszego, napędzanego klawiszami. Jest jednak mimo wszystko pewnym zgrzytem na tym albumie "Step Into Light". Ta kompozycja do jednak mainstreamowego stylu MASTERPLAN nie bardzo pasuje. Solowy Jorn owszem. Co innego "Crawling From Hell" i tu znów jest taki MASTERPLAN, bardzo dynamiczny. To dobrze, bo to nie jest też płyta tylko dla miłośników ładnych zrównoważonych melodic metalowych przebojów. Tu jednak trzeba zwrócić uwagę, że ten numer jest też rozbudowany, różnorodny i bardzo delikatna część instrumentalna o niemal symfonicznym charakterze kontrastuje z galopującymi riffami. Motyw orientalny zawsze bywa niebezpieczny, bo można popaść w banał, ale MASTERPLAN poradził sobie wyśmienicie z tym w bardzo klimatycznym "Bleeding Eyes". No i ten poziom epickości, osiągnięty prostymi środkami zadziwiający. Jakże urokliwie brzmi też łagodny Jorn w "When Love Comes Close" z gitarą akustyczną jako dodatkiem, którego wcześniej nie wymyślili w WHITESNAKE i nie zaśpiewał Coverdale.
W wersji japońskiej jest jeszcze wśród dwóch dodatkowych kompozycji perełka w postaci "The Kids Rock On" z tak pięknym refrenem, że doprawdy szkoda, że to się nie znalazło na podstawowym wydaniu.
A wszystko świetnie wyprodukowane i ten sound poniekąd też można nazwać masterplanowym. Tu wszystko jest czytelne, wieloplanowe, nic nie za głośne, nikt nikomu nie przeszkadza i nikt nikogo nie zagłusza. Wielcy Finowie (Mika Jussila i i Miko Karmila) zrobili brzmienie swoiste i rozpoznawalne, oraz zupełnie nie fińskie.
Wielki początek wielkiego zespołu.
Ocena: 9/10
8.10.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Masterplan - Aeronautics (2005)
Tracklista:
1. Crimson Rider 03:59
2. Back for My Life 04:12
3. Wounds 04:04
4. I'm Not Afraid 05:30
5. Headbanger's Ballroom 04:55
6. After This War 03:51
7. Into the Arena 04:11
8. Dark From the Dying 04:09
9. Falling Sparrow 05:36
10. Black in the Burn 09:47
Rok wydania: 2005
Gatunek: Progressive Melodic Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy
skład zespołu:
Jørn Lande - śpiew
Roland Grapow - gitara
Jan S. Eckert - bas
Uli Kusch - perkusja
Axel Mackenrott - instrumenty klawiszowe
Jørn tu, Jørn tam. Wszędzie Lande.
Na szczęście jest także i na tej drugiej płycie MASTERPLAN wydanej przez AFM Records w końcu stycznia 2005 roku. Ta płyta to album Jørna i jego muzyka. Jeśli pierwszy LP zespołu można nazwać kompromisem pomiędzy wektorami, jakie wyznaczały wcześniejsze dokonania muzyków, wchodzących w jego skład w nowej, a nawet nowoczesnej oprawie, to "Aeronautics" jest płytą Lande i dla Lande stworzoną. Rzadko w metalowej muzyce taka dominacja wokalisty jest aż tak bardzo wyraźna i rzadko kiedy wyborny skład instrumentalistów potrafi w tak niezwykły sposób to jeszcze podkreślić, samemu jednocześnie odsuwając się z godnością na dalszy plan.
Jørn tu panuje, Jørn tu rządzi niepodzielnie na tle zmieniających się jak w kalejdoskopie motywów, nastrojów, klimatów i muzycznych stylów. Jørn sam je w znacznym stopniu kształtuje, narzuca je swoim głosem, a raczej wielogłosem, bo rozpiętość stylistyczna i elastyczność, jaką tu prezentuje, jest zdumiewająca. Jørn wyzwolony z kajdan, narzuconych przez jeden gatunek z niebywałą lekkością i swobodą przemieszcza się od wokalnych obszarów, zarezerwowanych dla rocka i hard rocka, poprzez heavy metalową siłę aż do power metalowej agresji w ostrych, mocnych wykończeniach. Jørn jest tu i Coverdalem, i śpiewakiem soulowym oraz bluesowym i idolem pop music. Jest też tym Jørnem z progresywnych projektów, w jakich uczestniczył, a także tym twardym, nieustępliwym, metalowym krzykaczem. Nagina muzykę na tym LP do swoich potrzeb, dając popis grupy LANDE & ALL STARS. Te wszystkie gwiazdy, które tu mu towarzyszą zasługują w komplecie na Oscary za role drugoplanowe. Plan drugi jest to bowiem planem niedoścignionym dla większości tych, którzy grają szeroko rozumiany melodic metal. Grapow już wcześniej, odpędzając demony HELLOWEEN, pokazał się tu jako wybitny twórca niebanalnych riffów i melodii, w zasadzie bardzo prostych w swej pierwotnej formie, ale ta prostota skrywa w sobie momentami geniusz. Grapow jest na tym LP oszczędny także w solach i innych indywidualnych popisach, a gdy wychodzi już na prowadzenie, to pokazuje klasę jako gitarzysta wszechstronny i obdarzony ogromnym wyczuciem.
Takim samym wyczuciem wykazuje się sekcja rytmiczna z popisową jak zwykle grą Kuscha, tu jednak małym minusem jest trochę głuchawe brzmienie bębnów. Jest to może nowoczesne i celowe ustawienie, ale większa głębia w tle wokalnych ataków Lande wcale by nie zaszkodziła. Ogólnie jednak realizacja stoi na wysokim poziomie i staranność, z jaką rozmieszczone są tu partie klawiszowe Mackenrotta godna uznania. Ten instrument jest stale obecny, to na planie pierwszym w progresywnych solach, to na drugim, wtopiony w gitarowy sound, to gdzieś znów całkiem w oddali, eteryczny, zwiewny, nie zawsze podtrzymujący główną melodię. Bardzo to ciekawie zostało rozwiązane i warto ten LP posłuchać pod kątem roboty, jaką tu wykonał klawiszowiec.
Sama zawartość muzyczna tego albumu to "Lande melodic metal". Wiadomo, o co chodzi, jeśli się weźmie pod uwagę solowe projekty Jørna z "Worldchanger" na czele, doda coś z ALLEN/LANDE, coś ze "starego" MASTERPLAN i coś z obrzeży soulu pop, a nawet rocka.
Odrobina progresji, czasem nawet więcej niż odrobina, w złożonych partiach instrumentalnych o cechach interludiów to także specyfika tego albumu, przy czym atrakcyjność dla słuchaczy głównego nurtu melodyjnego grania nie zmniejsza się ani trochę. W obrębie samych kompozycji dzieje się bardzo wiele i też są trudne do jednoznacznego zaklasyfikowania.
"Crimson Rider" czy "Into the Arena" to energiczny power metal, ale przecież wcale nie taki prosty i liniowy jak by to wynikało z rozpoczęcia tych utworów. "Back for My Life" z przepięknym rockowym refrenem jakby stworzonym wyłącznie dla Lande, a "I'm Not Afraid" mógłby stać się ozdobą niejednej płyty z melodyjnym progresywnym metalem. "Wounds" z kolei emanuje elegancją melodic metalu z najwyższej półki, a także klasycznie melodic heavy metalowy "Falling Sparrow" wzbogacony jest w kapitalny sposób przez wykorzystanie motywów WHITESNAKE w liniach wokalnych i IRON MAIDEN w galopujących riffach oraz przejściach w tle. "Headbanger's Ballroom" to zadziwiająca mieszanka heavy power twardego gitarowego grania, subtelnych klawiszy i jornowego refrenu z dodatkiem celtyckich wstawek, a wszystko podane w zgrabnie dobranych proporcjach. "After This War" to popis Lande w kompozycji jednocześnie łagodnej i epickiej, gdzie wokalista zdumiewa różnorodnością użytych środków wyrazu i technik wokalnych, także czerpiących z bluesa i soul. "Dark From the Dying" jest oparty o niemetalowy fundament, posiada bardzo nośny refren, a przy tym nad całością unosi się pełen niepokoju klimat "ciemnej strony".
Album można by uznać za absolutnie niemal doskonały, gdyby nie kończący go "Black in the Burn". To prawie 10 minut grania wyładowanego pomysłami, którymi można by obdzielić pół innej płyty, ale brak tu tego punktu kulminacyjnego, na który się czeka, niestety tym razem daremnie. MASTERPLAN rozpieszcza na tym LP refrenami i akurat tu ten refren wydaje się taki pospolity i pozbawiony indywidualnych cech.
Zapewne jednak największym mankamentem podstawowego wydania tego LP jest brak umieszczonego na wydaniu limitowanym bonusa w postaci "Treasure World", najlepszego utworu, jaki MASTERPLAN do tego czasu przygotował. No, ale tego utworu trzeba po prostu samemu posłuchać.
Album wybitny, gdzie zespół wysoko wznosi się ponad sztywnymi podziałami gatunkowymi.
Ocena: 9.5/10
8.10.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Masterplan - Mk II (2007)
Tracklista:
1. Phoenix Rising 01:17
2. Warrior's Cry 05:21
3. Lost and Gone 02:59
4. Keeps Me Burning 04:01
5. Take Me Over 05:42
6. I'm Gonna Win 03:53
7. Watching the World 04:31
8. Call the Gypsy 03:08
9. Trust in You 04:46
10.Masterplan 05:03
11.Enemy 04:37
12.Heart of Darkness 06:59
Rok wydania: 2007
Gatunek: Power Metal/ melodic heavy metal
Kraj: Niemcy
skład zespołu:
Mike DiMeo - śpiew
Roland Grapow - gitara
Jan S. Eckert - gitara basowa
Mike Terrana - perkusja
Axel Mackenrott - instrumenty klawiszowe
Co można zrobić, gdy odchodzi Lande, a MASTERPLAN ma działać nadal? Można zaprosić do współpracy Mike DiMeo (RIOT) i wszystko będzie w porządku. Tak zrobił Grapow, tworząc MASTERPLAN MK II, w którym pojawił się także kolejny znakomity perkusista Mike Terrana ( YNGWIE MALMSTEEN, ARTENSION, RAGE, AXEL RUDI PELL i wiele innych).
W lutym 2007 AFM Records prezentuje trzeci album MASTERPLAN zatytułowany po prostu "Mk II".
Grapow popełnił jeden błąd. Zaprosił do zespołu wokalistę o cechach i predyspozycjach głosowych zbliżonych do Lande, o niesamowitym wyczuciu konwencji melodyjnego heavy metalu osadzonego w rocku lat 80tych i umiejscowił go w repertuarze dynamicznego power metalu w niemieckim stylu. DiMeo jest jak zwykle w wysokiej dyspozycji głosowej, ale te rozpędzone powerowe numery to nie jest jego specjalność. W RIOT, chociażby na płytach z lat 1998-1999 jest postacią pierwszoplanową, wirtuozi grają pod niego, tu zaś wydaje się tylko dodatkiem do energicznego riffowania Grapowa i potężnie grającej sekcji rytmiczne. DiMeo ledwie nadąża, nie jest stanie zaprezentować tych wszystkich swoich sztuczek wokalnych, który czaruje i zniewala. DiMeo nie jest metalowym krzykaczem i w Warrior's Cry panuje chaos i rozdźwięk pomiędzy wokalistą a resztą zespołu. Na szczęście tylko otwieracz jest skażony tym błędem.
DiMeo nie można poganiać i słychać jak się prezentuje w krótkim, wolniejszym nieco progresywnym w melodii Lost and Gone. Oczywiście znacznie lepiej. Pod tym względem idealny dla DiMeo okazał się piękny, pełen emocji song Trust in You, który byłby absolutnym hitem, gdyby nie wprowadzenie tu drugiej melodii, zupelnie nieprzystającej do charakteru tej kompozycji.
Realnie te kompozycje nie są szczególnie interesujące (Masterplan wcale). Grapow stworzył utwory w opcji dosyć miałkiego i ostrożnego melodic heavy metalu z tuzinkowymi refrenami, jak w Keeps Me Burning, czy Take Me Over o pewnym nastawieniu progresywnym, który bardzo wyeksponowany jest w Call the Gypsy. Zresztą ta ograniczona progresywność przejawia się na tej płycie także w dosyć skomplikowanych i czasem mało czytelnych solach Grapowa oraz specyficznym wykorzystaniu instrumentów klawiszowych w dalekich planach. Nadmierna radiowa przystępność skutkuje nijakością poprawnych numerów takich jak I'm Gonna Win z fatalnymi klawiszami w stylu "The Final Coutdown" wiadomego zespołu.
Ukladność tego albumu nie jest zniewalająca tak jak układność MASTERPLAN z Jornem. Jest przesunięcie ku AOR w pozornie powerowym stylu, jak w Watching the World. Tyle że AOR/melodic metal musi niszczyć znakomitymi melodiami, potoczystymi refrenami i czytelną aranżacją części instrumentalnych. Poniekąd zadanie spełnia Enemy, ale tylko dlatego, że to ten numer to pokłosie stylistyczne z dwóch poprzednich albumów. Podobnie Heart of Darkness, utwór absolutnie w stylu Jorna i dlatego także w stylu DiMeo. Uroczysty, dostojny, klimatyczny Heart of Darkness jest najlepszy na całym "Mark II". Coś jednak Grapowowi wyszło doskonale i bez uwag na tym L Wspaniały numer.
Orkiestracje, jeśli są, to są bardzo dobre, jednak pierwszopllanowe klawisze Mackenrotta są momentami zawstydzające, styl gry Grapowa w solach także dyskusyjny. Wyborną formę zaprezentował Terrana, zresztą odpowiednio wyeksponowany.
Produkcyjnie jest bardzo dobrze. Mocny ciepły sound, zbliżony do tego z poprzednich płyt. Grapow oparł się nie tylko o własne doświadczenia, ale i Finów. Mastering to robota Mika Jussila w FinnVox Studio.
Tu nie chodzi o to, że nie ma Jorna. Jest wspaniały DiMeo, ale zabrakło po prostu pomysłu na zdecydowane killery, porywające i zapadające w pamięć. Na to Mike nie mógł wiele poradzić.
Wiele osób po tej płycie odwróciło się od MASTERPLAN, żądając "Chcemy Jørna!". To nie Jorna tu jednak brakowało, a inwencji twórczej Grapowa na tak wysokim poziomie jak w przypadku Heart of Darkness.
Mike DiMeo odszedł jednak w roku 2009, a jego miejsce zajął... Jørn Lande.
ocena: 7,4/10
new 25.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Masterplan - Time to Be King (2010)
Tracklista:
1.Fiddle of Time 04:22
2. Blow Your Winds 03:19
3. Far from the End of the World 03:34
4. Time to Be King 04:44
5. Lonely Winds of War 04:35
6. The Dark Road 06:22
7. The Sun Is in Your Hands 04:27
8. The Black One 04:13
9. Blue Europa 05:08
10.Under the Moon 04:13
Rok wydania: 2010
Gatunek: heavy metal
Kraj: Niemcy
skład zespołu:
Jørn Lande - śpiew
Roland Grapow - gitara
Jan S. Eckert - gitara basowa
Mike Terrana - perkusja
Axel Mackenrott - instrumenty klawiszowe
W roku 2009 wraca do MASTERPLAN Jørn Lande i 21 maja AFM Records, a niebawem i inne wytwórnie prezentują album "Time To Be King".
Tak, potrzeba było po prostu Lande w MASTERPLAN. Potrzeba, by stworzyć arcydzieło malowanego emocjami heavy metalu. Album rozpoczyna się od bardzo dobrego, dynamicznego i szybkiego Fiddle of Time inkrustowanego motywami klawiszowymi i grzmiącą perkusją, ale to jeszcze nie jest to...
Jest znacznie wolniej i jest pianino w Blow Your Winds, ale jest tu także narastający klimat, w pełni narastający w refleksyjnym refrenie, zaśpiewanym tak, jak może zaśpiewać to tylko Jørn! Przepiękny, po prostu polatujący ku niebu monumentalny jest refren z szybszego Far from the End of the World. Aż by się chciało, by ten utwór trwał dziesięć, a nie trzy minuty, dla samych tylko refrenów. Początek Time to Be King jest gotycki, potem to epicki heavy/power i wszystko złamane jest zupełnie nieoczekiwanym złagodzeniem wszystkiego w wolniejszych partiach. No i jest kolejny killerski refren Grapowa w wykonaniu Lande oraz niesamowite solo Grapowa, złożone jakby z dwóch części. Średniowieczny klimat utrzymuje się w niesamowitym Lonely Winds of War, opowieści epickiej barda z bogatymi ornamentacjami w planie drugim. Utwór ten ma inklinacje progresywne, niewielkie jednak i rycerska epika w melancholijnej formie gra tu rolę pierwszoplanową. Podobnie jak w następującym po nim The Dark Road. Tu Jørn czaruje głosem zwłaszcza w partiach, gdzie nieco cichnie gitara i do głosu dochodzą instrumenty klawiszowe i pianino. The Sun Is in Your Hands jest nieco lżejszy, a w refrenie przypomina nagrania WHITESNAKE, najbardziej za sprawą podobieństwa głosu Lande do Coverdale'a. Z drugiej strony to numer mocno zbliżający się do melodyjnego progressive heavy metalu, jaki Lande preferuje. W The Black One Lande prowadzony jest przez potężny bas Eckert i ta pełna rozmachu kompozycja jest chyba najbardziej wypełniona patetycznym dramatyzmem.
A potem Blue Europa. Może to jest najpiękniejszy i najbardziej poruszający utwór, jaki nagrał MASTERPLAN? Genialne połączenie epiki, power metalu i romantyzmu...
Na koniec bardzo nastrojowy, ciepły i nostalgiczny Under the Moon, uroczysty i elegijny. Piękne, trafne zwieńczenie całości.
Tym razem Grapow gra znakomite pełne treści sola, a to, jak poczyna sobie Terrana, jest imponujące. Rewelacyjne partie perkusji stworzył Mike tutaj, bogate i dynamiczne. Axel Mackenrott gra rzeczy subtelne, ciepłe i wpasowane w całość, nie wychylając się przed gitarę Grapowa. A Lande... cóż to jest zawsze klasa, najwyższa klasa. Album został zarejestrowany w studio Grapowa na Słowacji, ostateczny kształt nadał Mika Jussila ze swoją ekipą w Finnvox Studio w Helsinkach. Zdecydowano się na sound mocny, ciężki, głęboki, z nastawieniem na doły we wszystkich instrumentach poza klawiszowymi. Wyszło wspaniale i jest to ciepły metalowy ocean mocy.
Potężny, monumentalny, malowany emocjami heavy metal z Jørnem Lande na czele.
Najlepszy album MASTERPLAN.
ocena: 9,8/10
new 29.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Masterplan - Novum Initium (2013)
Tracklista:
1.Per Aspera ad Astra 01:01
2.The Game 05:30
3. Keep Your Dream Alive 03:48
4. Black Night of Magic 03:41
5. Betrayal 04:44
6. No Escape 04:22
7. Pray on My Soul 04:35
8. Earth Is Going Down 03:46
9. Return from Avalon 04:28
10.Through Your Eyes 05:04
11.Novum Initium 10:17
Rok wydania: 2013
Gatunek: heavy metal/power metal
Kraj: Niemcy
skład zespołu:
Rick Altzi - śpiew
Roland Grapow - gitara
Jari Kainulainen - gitara basowa
Martin Škaroupka - perkusja
Axel Mackenrott - instrumenty klawiszowe
W roku 2012 Lande ponownie opuszcza MASTERPLAN. Katastrofa.
Ogólna katastrofa, bo w drodze była nowa płyta, a ten materiał był przygotowany pod Lande. Nikt kto posłuchał "Novum Initium" choć jedne raz, nie jest w stanie powiedzieć, że jest inaczej. Może i jest to wszystko bardziej power metalowe w ogólnej oprawie, ale to muzyka stworzona dla Jorna.
Z pomocą przyszedł Rick Altzi. Ileż to razy już wchodził on w innym czasie i w innych zespołach w ostatniej chwili, jako ostatnia deska ratunku, na ostatnie sesje nagraniowe, ocalając kontrakty, przedłużając nadzieje fanów, podtrzymując funkcjonowanie zespołów lepszych i gorszych. Rick Altzi to doskonały wokalista, mocne rozpoznawalne metalowe gardło, które osobiście bardzo szanuję, ale tym razem dokonał on niewłaściwego wyboru. Oczywiście przyjęcie funkcji wokalisty w tak ogromnie znaczącym zespole jak MASTERPLAN to zaszczyt i szansa na zaistnienie po raz kolejny, ale tym razem decyzja była zła. Jeśli coś jest napisane pod Jorna, to może to zaśpiewać ewentualnie DiMeo, ale ten rozdział został dla MASTEREPLAN kilka lat wcześniej. Altzi zdewastował w THUNDERSTONE w roku 2009, zdewastował w HERMAN FRANK w 2012, solidnie wykonał swoją robotę w AT VANCE (no, powiedzmy), ale MASTERPLAN Grapowa, który szuka kogoś, kto zaśpiewa to, co miał zaśpiewać Jorn, to ciężki błąd. Altzi to nie jest wokalista, który maluje, jak Lande, klimat odcieniami rockowego feelingu Davida Coverdale'a i czterech dekad metalu. Po prostu nie podołał, chociaż bardzo się starał i to słychać.
Pewnie, w otwierającym ten LP po intro mocnym, power metalowym The Game, zrobił co do niego należy i to jest akurat bardzo numer, przypominający dynamika i style otwieracz z DiMeo.
Co jednak mógł zrobić dalej? No przecież praktycznie nic już w Keep Your Dream Alive...
W Black Night of Magic, rockowym, power rockowym i przebojowym ratuje go doświadczenie chociażby z SANDALINAS, ale już w Betrayal, No Escape, wymagających pewnego progresywnego podejścia już tylko krzyczy i chce się krzyczeć wraz z nim - "Lande wróć!". Po prostu trudno sobie wyobrazić jakie zniszczenie by zasiał Lande w refrenie do No Escape...
Cały zespół to próbuje ratować energicznym, nad wyraz zaangażowanym graniem. Sekcja rytmiczna też jest nowa i fiński heros basu Jari Kainulainen (KOTIPELTO, STRATOVARIUS, EVERGREY) gra znakomicie, a perkusista Martin Škaroupka (CRADLE OF FILTH, SYMPHONITY i wiele innych znamienitych grup) godnie zastąpił Mike'a Terrana.
Grapow kilka razy wychodzi z gitarą z siebie i stale obok, klawisze gustowne, eleganckie kreatywne. Wręcz można odnieść wrażenie, że próbują odciągnąć słuchacza od Altzi, skupić uwagę na sobie. Rick to jednak głos mocarny jak startujący odrzutowiec, jego nie tak prosto jest zepchnąć na drugi plan. Jednak to nie Jorn, i gubi się w Pray on My Soul, i to zupełnie w refrenie, sięga dna w Earth Is Going, odbija się od niego w bardziej standardowo power metalowym Return from Avalon i ten kawałek jest bardzo dobry nawet z nim, bo może tu Lande nie musiałby zbyt dużo kombinować.
W kolosie o cechach progresywnych Altzi nie ma już nic do powiedzenia. To zupełnie nie jego klimaty. Słychać tu także trochę Grapowa, nie tylko jako gitarzysty. Pomysł na ten numer był dobry, jednak ogólnie, pomijając wokal, wyszło przeciętnie, sztucznie i pokazowo dynamicznie, co wcale tu nie wyszło na dobre.
Przepotężne brzmienie, zupełnie inne niż na "Time To By King". Gitara Grapowa druzgocąca, bas wbija w ziemię, perkusja podobnie i te bębny są momentami ultra ciężkie.
Doprawdy wyśmienita produkcja, powermetalowa, nowoczesna, stylowa.
Po nagraniu tego albumu i wydaniu go grupę ogarnął totalny kryzys. Grapow frustracje i zmęczenie MASTERPLAN wyładował w nowym heavy metalowym super bandzie SERIOUS BLACK z Urbanem Breedem jako wokalistą, Altzi pozostał w składzie, koncentrując się jednak na innych zespołach, choć nagrał jako główny wokalista tylko jeden LP w ekipie Hermana Franka. Tymczasem Grapow postanowił uporządkować sprawy w MASTERPLAN i rozpoczął naprawę tego wszystkiego, ale efekt to marny album z coverami HELLOWEEN "PumpKings" z 2017 i nic poza tym.
Pozostaje mieć nadzieję, że to nie koniec MASTERPLAN, ale czy MASTERPLAN naprawdę może być interesujący bez Lande?
ocena: 6,6/10
new 17.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
|