Magic Kingdom
#1
Magic Kingdom - Metallic Tragedy (2004)

[Obrazek: R-3137418-1317499440.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Tazira's Magic Rite 00:56
2. Child of The Nile 04:06
3. The Iron Mask 03:48
4. Flying Pyramids 05:09
5. Barabas 04:53
6. Master of Madness 05:06
7. Black Magic Castle 04:42
8. Another Sun 04:40
9. The Fight 05:27
10. Metallic Tragedy 13:21

Rok wydania: 2004
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Belgia

Skład zespołu:
Max Leclerq - śpiew
Dushan Petrossi - gitara
Vassili Moltchanow - bas
Anton Arkhipov - perkusja
Aymeric Ribot - instrumenty klawiszowe


Czarodziej gitary z Belgii, Dushan Petrossi, stoi na czele dwóch równolegle prowadzonych zespołów, IRON MASK i MAGIC KINGDOM. Ten drugi to więcej elementów symfonicznych, więcej aranżacyjnego rozmachu i... gości. Lista gości na tym albumie jest długa, a ich rola większa niż tylko zaznaczenie swojej obecności.
Ta płyta to drugi album MAGIC KINGDOM po dłuższej przerwie od debiutu z 1999 roku, "The Arrival", przyjętego z mieszanymi uczuciami przez słuchaczy. Allbum wydała niemiecka Limb Music w marcu 2004 roku.

Tym razem Petrossi postawił na prawdziwie bogatą formalnie muzykę power metalową, pełną mocy, wirtuozerii i wspaniałych wokali. Te utwory faktycznie wprowadzają w świat magiczny, w świat magii melodii i nieskazitelnego wykonania.
Intro "Tazira" i po nim piękny, szybki melodic power "Child of The Nile". To, że Petrossi tu gitarowo niszczy to jedno, druga rzecz to jest faktyczne odejście od grania neoklasycznego i wykorzystanie tylko pewnych jego elementów dla wzbogacenia formy tej kompozycji. Bo jest bogato. To bogata płyta. Fantastyczny, neoklasyczny "The Iron Mask" to ukłon w stronę IRON MASK, jest to jednak power metal cieplejszy niż w tamtym zespole i tu ta chwytliwość melodii jest najważniejsza. Jest tez klawiszowe solo Boba Katsionisa. Udział tego wirtuoza jest jak najbardziej na miejscu. I nadal bogato. Czasem zespoły zapominają, że melodic power metal to może być muzyka brzmiąca bogato formalnie. Ileż na tym albumie smaczków, ozdobników, zagrywek mistrzowskich. Mnóstwo. MAGIC KINGDOM ma swój styl. Jakże wyraźnie to słychać w "Flying Pyramids". Tu śpiewa kolejny zacny gość, Oliver Hartmann i nic nie ujmując bardzo dobremu Maxowi Leclerq, tu Hartmann jest wspaniałym wyborem. Elegancja i duma. W tym utworze neoklasyczne partie klawiszowe zagrał perkusista Anton Arkhipov i też jest to godny uznania element wzbogacający. Co do samej perkusji, jest zdecydowanie na wysokim poziomie. "Barabas" z orientalny motywem głównym to nie tylko gitara, ale i bas oraz perkusja właśnie. To opowieść mroczna, ponura i tu wyróżnić należy wokalistę i zastęp wspomagających go w chórach. W 'Master of Madness" wraca Hartmann, jest też znów Katsionis i Arkhipov i to jest utwór pełen rozmachu i ujęcia power metalu jako wypadkowej temp szybkich i symfonicznych oraz neoklasycznych upiększeń oraz opery i metalowego teatru. Wspaniała kompozycja i do tego odegrana z taką maestrią i lekkością, jaka dostępna jest tylko nielicznym. Dialogi klawiszowo-gitarowe na tym poziomie można usłyszeć tylko zapewne w ARTENSION i czarodziejskich zespołach japońskich. W instrumentalnym "Black Magic Castle" czaruje Aymeric Ribot i Dushan Petrossi i tu nie potrzeba słów. Wszystko opowiedziały instrumenty, a Dushan w łagodnej części po prostu wzrusza. Tak jak wzrusza spokojny, balladowy "Another Sun", wyciszony, ale i tak pełen mocy. Lekkość i energia to "The Fight" i to najbardziej przebojowa z możliwych forma odegrania kompozycji opartej na neoklasyce. Jednak i tu w części drugiej dodane zostały ozdobniki, jakie są wizytówką MAGIC KINGDOM. Chóry, tło symfoniczne, wspaniałe klawiszowe pasaże, no i ten bas. Znakomity bas Moltchanowa.
Pozostaje "Metallic Tragedy". Pięć postaci, pięć głosów. Anioł, Demon, Rycerz, Król i Czarownica. Tu jednak jestem na nie. Może to granie ambitne i nietypowe oraz tworzące nową, teatralno-operową epicką jakość, ale ta opowieść ma tego wszystkiego, co powinno intrygować, za mało. Za mało rozmachu, za mało dramatyzmu, za mało wokalnego boju. Za mało mroku i mało tym razem mistrzowskiej gry. Tu potrzeba czegoś więcej niż tylko zaangażowania wybitnych postaci. Potrzeba magii, a w "Metallic Tragedy" jej zabrakło.

Gdyby nie to, ten LP byłby absolutnym arcydziełem. A tak jest płytą wybitną, gdzie Czarodzieje, z których jednym jest też Didier Chesneau, producent, a kolejnym, zajmujący się masteringiem tego materiału w Niemczech, R.D.Liapakis, wyczarowali spektakl ekscytujący, ale z nieco nużącym finałem.


Ocena: 9/10

29.11.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Magic Kingdom -Symphony of War (2010)

[Obrazek: R-4648612-1371037380-3642.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Symphony of War 05:28
2. We Rise 05:37
3. Million Sinners World 06:05
4. Evil Magician 08:14
5. In the Name of Heathen Gods 03:47
6. Monte Cristo 03:50
7. I'm a Lionheart 05:05
8. Unholy Abyss 04:15
9. Through the Sea of Ice / Quest for the Holy Light 05:24
10. Before the Apocalypse / War of the Black Angels 11:08
11.At the Gates of the Last Mystic Dragon Land 02:58
12.Resurrection of the Wizard / With the Gods of Egypt on Our Side 03:01
13.Tournament of Hell 06:40

Rok wydania: 2010
Gatunek: symphonic power metal
Kraj: Belgia

Skład zespołu:
Olaf Hayer - śpiew
Roma Siadletski - śpiew (wokale ekstremalne)
Dushan Petrossi - gitara
Vassili Moltchanow - gitara basowa
Freddy Ortscheid - perkusja
Philippe Giordana - instrumenty klawiszowe


Dushan Petrossi nagrywa w ramach MAGIC KINGDOM znacznie rzadziej niż w ramach IRON MASK. MAGIC KINGDOM to power metal symfoniczny, w formie dosyć złożony i lider potrzebowała sporo czasu, by nagrać tak obszerne dzieło jak "Symphony of War". Do tego należy dołożyć problemy ze skompletowaniem kompetentnego składu. Olaf Hayer dołączył dopiero w 2010... Potęga Olafa Hayera (DIONYSUS, LUCA TURILLI, SYMPHONITY) jest niezaprzeczalna, ale Petrossi postanowił wzmocnić ją jeszcze poprzez wykorzystanie ekstremalnych wokali Romy Siadletskiego (IRON MASK) przez co całość sprawia wrażenie mocniejsze, niż "Metallic Tragedy". Jeszcze bardziej zwiększona została rola instrumentów klawiszowych, przy czym tym razem zagrał znakomity Philippe Giordana z francuskiego FAIRYLAND.
Album ukazał się nakładem Limb Music w październiku 2010 w dwóch wersjach, w tym jednej złożonej z dwóch CD i z dwoma bonusowymi utworami.

Rozpoczęcie jest niezwykle dynamiczne i neoklasyczne w postaci Symphony of War i od razu słychać jak wielkie znaczenie ma teraz klarowny plan klawiszowy w połączeniu z gitarowymi natarciami Dushana Petrossi. Czuć moc, zdecydowanie większa niż w podobnych kompozycjach RHAPSODY czy FAIRYLAND. Słychać również, że Petrossi jest w wybornej formie i po prostu chce mu się grać. Solo w samym Symphony of War jest może nieco mętne, ale już w nieco lżejszym w melodii power metalowym We Rise Dushan totalnie niszczy, przy czym druga część tej kompozycji to pokaz mroku, symfonicznej neoklasyki i rozmachu cechującego Petrossi, gdy ma coś naprawdę do powiedzenia. Ma sporo do powiedzenia również w Million Sinners World, prowadzonym w wolniejszym tempie z rozległym majestatycznym układem zwrotek i narastatającym refrenem.
Potem przychodzi czas na wspaniały popis MAGIC KINGDOM w niesamowitym Evil Magician, gdzie neoklasyka i symfoniczny metal łączy się z epickością. Dushan gra porywająco, a plan klawiszowy Philippe Giordany jest zarazem ażurowy i masywny.
Wolniejsza część instrumentalna jest pełna ponurego klimatu, niepokoju i narastania akcji.
Dwa krótkie In the Name of Heathen Gods i Monte Cristo to przepiękne przykłady melodic power w dumnym neoklasycznym stylu z wyrazistymi refrenami, czyli to, co najlepsze w MAGIC KINGDOM, gdy nie gra zbyt złożonego symfonicznego metalu. Monte Cristo ma doprawdy kapitalny refren, chyba najbardziej rozpoznawalny na całej płycie. Moc!
Tę piękną serię kontynuuje I'm a Lionheart w najlepszej tradycji AT VANCE z rycerskim patosem, wielogłosowymi harmoniami wokalnymi. Szkoda tylko, że w Unholy Abyss pędzą trochę do przodu bez sensu w kierunku ni to opowieści progresywnej, ni to piracko-morskiej a wokal Hayera jest tu momentami drażniący. Fragment po łacinie to ukłon stronę RHAPSODY, ale moim zdaniem niepotrzebny.
Prawdziwe ściganie się z RHAPSODY to wszystko, co następuje na tej płycie dalej. MAGIC KINGDOM rozgrywa potężny bezkompromisowy, majestatyczny, monumentalny i pompatyczny metal symfoniczny, prawdziwie symfoniczny!
Jest tu wszystko, co uwielbiają fani epickiego symfonicznego power metalu. Narracje, potężne bębny, chóry, plany muzyczne jak z filmowych soundtracków, podniosłe motywy w refrenach i zwrotkach oraz oczywiście gitarowa ekwilibrystyka Petrossiego. Jest też Roma i woklae żeńskie w bardzo umiarkowanej ilości. Cenralnym punktem jest naturalnie Before the Apocalypse / War of the Black Angels, zaś pełne gotyckiego rozmachu, brutalne i słuchowiskowe zakończenie calej historii w Tournament of Hell wypada bardzo okazale.

Jedna rzecz tu martwi. Hayer nie jest w najwyższej formie wokalnej. Może to też wynik tego, że nie miał zbyt dużo czasu, by przygotować się do tych nagrań i realnie korzysta on ze swojego arsenału wokalnego dosyć ostrożnie. Nie zawsze śpiewa czysto, jednak Roma skrzecząc w backing wokalach robi dobrą robotę, ustawiając to wszystko na granicy dark w wielu kluczowych miejscach. Dushan? Wspaniały, podobnie jak Philippe Giordana i jego ultra eleganckie partie instrumentów klawiszowych. Bardzo dobrze zagrał debiutant, szwedzki perkusista Freddy Ortscheid do trudnych, nieraz niepodziewanie zmiennych temp kompozycji Petrossiego. Wypada także wspomnieć tu, że liczne wokale poboczne to dzieło samego Olivera Hartmanna, który był w tym czasie woklaistą drugiego zespołu Petrossiego - IRON MASK.
Produkcja jest bardzo dobra i choć producenetem jest sam Petrossi, to mix i mastering jest dziełem Uwe Lulisa (GRAVE DIGGER, REBELLION, ACCEPT). Dlatego zapewne album ma brzmienie mocne, niewygładzone zanadto, jak to zazwyczaj bywa w przypadku podobnych LP z Francji czy Włoch.
Dla Hayera, Giordana, Ortscheida był to koniec krótkotrwałej wspólpracy z MAGIC KINGDOM. To, że nie pozostaną w zespole, było już jasne przed premierą "Symphony of War". Na kilka następnych lat Petrossi zawiesił (nieoficjalnie) działalność MAGIC KINGDOM, by w roku 2015 powrócić z nowym składem i nową płytą.


Ocena: 8,4/10

new 17.12.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Magic Kingdom - The Arrival (1999)

[Obrazek: R-4646988-1370971271-4499.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Arriving at the Magic Kingdom (Intro) 00:56
2. Land of the Fire 04:22
3. Judas Is Your Name 06:44
4. Lost in the Dust 05:08
5. Immortal Lord 05:20
6. Angels of Thunder 04:37
7. Ghosts of Babylon 06:42
8. Heart of Stone 07:21
9. You'll Be Damned 06:46
10. The Final Star 06:08
11.Dragonson 10:30

Rok wydania: 1999
Gatunek: neoclassical power metal
Kraj: Belgia

Skład zespołu:
Max Leclerq - śpiew
Dushan Petrossi - gitara, śpiew, gitara basowa, instrumenty klawiszowe
Vassili Moltchanow - bas
Christoph Hofbouer - perkusja
Frederik Donche- instrumenty klawiszowe, pianino

oraz
Bill Leana - gitara basowa (3-5)
Ioannis Jovanofski - instrumenty klawiszowe


17 maja 2019 była okrągła, dwudziesta rocznica wydania przez Music Avenue (Mausoleum Records)  pierwszej płyty MAGIC KINGDOM i pierwszej z muzyką Dushana Petrossi w ogóle. Płyty chyba najbardziej zniszczonej przez prasę muzyczną i wszelkiej maści specjalistów od heavy metalu i z tego powodu poniekąd zignorowanej przez fanów.
Minęło 20 lat i pora  spojrzeć na ten album okiem chłodniejszym i bardziej obiektywnie, przykładając tu miarę do tego, co zdarzyło się w gatunku neoklasycznego symfonicznego grania w późniejszych latach.

Najcięższy wysuwany zarzut to amatorska produkcja, praktycznie na poziomie marnie zrealizowanego demo. Tu trudno się nie zgodzić. Płyta nagrywana była  w Jovanofski Sound Studio w Brukseli i niestety, Ioannis Jovanofski inżynier dźwięku i sam Petrossi jako producent i osoba odpowiedzialna za nagrania wykazali się antytalentem do tego typu rzeczy. Z drugiej strony jednak Marc van Rompaey, który miksował Angels of Thunder, Ghosts of Babylon, You'll Be Damned,The Final Star, zrobił to nieco lepiej i te fragmenty albumu brzmią, powiedzmy, w miarę przyzwoicie. Fatalnie ustawiona perkusja, gitary, fatalne skomponowanie klawiszy w planie drugim z gitarami. To wszystko niezaprzeczalna prawda.
Wyśmiewana okładka również nie wywołuje artystycznej ekstazy u odbiorcy, jednak ileż to koszmarnych okładek od dawna nie wywołuje specjalnych emocji i ich opis jest pomijany milczeniem?
Prawdą są także marne wokale. Ale czy wszystkie? Max Leclercq śpiewa tu przyzwoicie, momentami nawet bardzo dobrze. To, co kompromituje, to drugi głos Dushana, który zdecydowanie powinien się zająć tu tylko gitarą.
W kwestii samej muzyki. A może tak po prostu posłuchać tego dokładniej, zaciskając zęby przy fatalnym brzmieniu?
Atak na ten LP na przełomie wieków musiał nastąpić, bo Yngwie Malmsteen był u szczytu potęgi, a niebawem pojawiły się takie zespoły jak AT VANCE, MAJESTIC, TIME REQUIEM , VIRTUOCITY, STORMWIND czy MEDUZA. Lepsze? Owszem, co nie znaczy, że wypadało aż tak zmiażdżyć w krzyżowym ogniu krytyki MAGIC KINGDOM.
Oczywiście generalnie ten LP jest może i za długi, w roku 1999 tak długie LP należały do rzadkości i można było pewne rzeczy poskracać, a faktycznie nieudany Dragonson sobie darować.
Po prostu trzeba posłuchać tego wszystkiego jeszcze raz. Tu są numery doprawdy wysokiej klasy pod względem kompozycji, co najmniej ze sześć, a na pewno Land of the Fire, Judas Is Your Name, Angels of Thunder, Ghosts of Babylon i You'll Be Damned. Przecież i melancholijny song Heart of Stone jest przepiękny. Ileż tu rozdzierającego dusze klimatu!
Następna rzecz. Ten podnoszony bezsensowny argument - "bo on gra, jak Malmsteen". Czy to źle, że pojawił kolejny Guitar Hero obracający się w obszarach neoklasycznego shredu na niebywałym poziomie technicznym? Jego kunszt i talent należy doceniać, a nie krytykować. Dushan zagrał tu wiele wybornych, a po części fenomenalnych solówek.
Dziś, po 20 latach kompozycyjnie ten LP bije na głowę większość obecnych "popisów twórczych" grup próbujących grać podobną muzykę. Petrossi popełnił tu wiele błędów w produkcji, ale to nie przekreśla ogólnej wartości muzycznej tego albumu.

Jestem przeciwny zasadniczo remasterom "bo tamto brzmienie nam dziś nie odpowiada" czy nagrywaniu tych samych płyt z nowymi wokalistami "bo on śpiewa lepiej". Tu jednak być może należałoby pomyśleć coś w tym kierunku, bo warto.


ocena: 7/10

new 27.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Magic Kingdom -Savage Requiem (2015)

[Obrazek: R-6833192-1432926638-3651.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. In Umbra Mea 01:08
2. Guardian Angels 07:08
3. Rivals Forever 05:16
4. Full Moon Sacrifice 06:30
5. Ship of Ghosts 04:43
6. Savage Requiem 06:35
7. Four Demon Kings of Shadowlands 07:03
8. With Fire and Sword 05:52
9. Dragon Princess 05:55
10. Battlefield Magic 06:26
11. Dragon Princess (Acoustic version) 06:13 (bonus)

Rok wydania: 2015
Gatunek: power metal
Kraj: Belgia

Skład zespołu:
Christian Palin - śpiew
Dushan Petrossi - gitara, instrumenty klawiszowe
Vassili Moltchanow - gitara basowa
Michael Brush - perkusja


Zupełnie nowy skład Dushan stworzył do nagrania czwartej płyty MAGIC KINGDOM. Urugwajczyk Christian Palin mieszkający w Finlandii i mający na koncie występy w takich zespołach jak ADAGIO czy EPICRENEL oraz RANDOM EYES został wokalistą, zaś Brytyjczyk Michael Brush nowym perkusistą.


"Symphony of War" był albumem o potężnym ładunku epickiego symfonicznego metalu, niemal jak cinematic metal RHAPSODY Turillego. Tym razem aranżacje symfoniczne i klawiszowe są znacznie skromniejsze i may tu raczej do czynienia z neoklasycznym w znacznej części power metalem, nawiązującym do wczesnych albumów MAGIC KINGDOM i gdzieś przypominającym także muzykę AT VANCE.
Dwie rzeczy tu ze sobą lekko kontrastują - wokal i gitara. Petrossi  gra na tym albumie wspaniale, kreatywnie, różnorodnie od neoklasycznego shredu do solówek o charakterze epickich opowieści, gra z zaangażowaniem i pasją. Tymczasem Palin śpiewa przeciętnie, a nawet w pewnych momentach po prostu słabo, jakby niedbale, rzemieślniczo i tam, gdzie ten wokal powinien błyszczeć to błyszczy dopiero gitara Petrossiego, jakby z zawstydzeniem tuszując błędy Palina.
Szybki i dumnie brzmiący heroiczny power metalowy Guardian Angels trudno jest oczywiście zepsuć samym przeciętnym śpiewem, ale fenomenalny neoklasyczny Rivals Forever razi nieporadnym chwilami wokalem Palina i tu Dushan musiał się bardzo napracować gitara i klawiszami w tle by to jednak zabrzmiało porywająco (mimo wszystko...). Dushan to Guitar Hero i pokazuje to w tej i kilku innych kompozycjach na tej płycie, udowadniając przy okazji, że w MAGIC KINGDOM gra po prostu znacznie lepiej niż w IRON MASK i czemu tak się dzieje jest jedną z największych zagadek Metalu XXI wieku.
Refren w tym numerze jest przecudownej urody. Full Moon Sacrifice ze wstępem z echami pieśni bardów w konsekwencji przekształca się w się w trochę przyciężki i monotonny heavy/power metalowy numer w dosyć wolnym tempie i jednak w tym nachalnym wysuwaniu mroku na plan pierwszy nieprzekonujący do końca. Szybciej, bardziej romantycznie i pompatycznie w Ship of Ghosts i oto jest kolejny killer z morską wodą i żaglami w tle... No i z "Odą do Radości" w solo Dushana.
Gdy MAGIC KINGDOM gra szybciej to i prezentuje się lepiej, bo wolniejszy i bardziej classic heavy metalowy Savage Requiem to po prostu tylko dobry dosyć epicki heavy metal epicki z klawiszami i nic ponadto. Z całą pewnością czymś znacznie więcej jest niezwykle interesująco oprawiony w symfonikę i to nietypową, Four Demon Kings of Shadowlands.
Tu Dushan z pewnością wykorzystał doświadczenia z "Symphony of War" są te tez elementy progresywnego wplecenia motywów orientalnych. Muzycznie wybitnie, wokalnie tak średnio, jak Palin na tej płycie. Takich numerów jak With Fire and Sword jest coraz mniej i przypominają się Lata Chwały neoclassical power metalu, jaki teraz można usłyszeć teraz już tylko na nielicznych płytach. Zniszczenie! Dynamit gitarowy Dushana! Pod koniec albumu piękne stonowane wyciszenie w Dragon Princess, poruszającego dramatyczną gitarą w mocniejszych fragmentach i bardzo wpadającym w ucho refrenem. Tu akurat na szczęście Palin zaśpiewał bardzo dobrze i prawdą jest, że w kompozycjach nieco łagodniejszych on się zawsze odnajduje.
I na koniec chłodna w ramach gatunku neoklasyka otwiera Battlefield Magic, a za chwilę nieubłagany gitarowy speedowy atak wytrąca z XVIII rozmyślań i Dushan Petrossi nie odpuszcza już do końca, choć refren w tej kompozycji jest taki sobie i zdecydowanie mógłby być lepszy. Tak to trochę jakby z innej zupełnie kompozycji to zostało tu zaimplementowane.

Płyta pod względem realizacji jest zrobiona znakomicie. Mocna power metalowa gitara, czytelna perkusja, odpowiednio rozmieszczone w przestrzeni klawisze, mocny bas. Dushan Petrossi powierzył mastering Giampiero Ulacco, który był także twórcą ostatecznego kształtu soundu "Fifth Son of Winterdoom" IRON MASK z 2013 roku.

Dushan Petrossi wkłada w albumy MAGIC KINGDOM dużo serca i kompozytorskiego zaangażowania. To słychać także na tym bardzo udanym LP. Mniej masywnej symfonik, więcej szybkiego grania na neoklasycznym fundamencie, solidne, zapadające w pamięć melodie. MAGIC KINGDOM jednak nie zawodzi.
Prowadzenie dwóch zespołów równolegle jest na pewno zadaniem bardzo trudnym. To jak na razie ostatnia płyta MAGIC KINGDOM. Warto dodać, że w roku 2019 Christian Palin oficjalnie opuścił MAGIC KINGDOM. Jego następcą został słynny Mike Vescera.


ocena: 8,8/10

new 24.07.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Magic Kingdom - MetAlmighty (2019)

[Obrazek: R-14452249-1574797958-3614.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Unleash the Dragon 08:45
2.Wizards and Witches 04:29
3.In the Den of the Mountain Trolls 04:08
4.Fear My Fury 05:07
5.Rise from the Ashes, Demon 06:19
6.Metalmighty 05:09
7.So Fragile 03:43
8.Temple of No Gods 06:44
9.Just a Good Man 06:29
10.Dark Night, Dark Thoughts 05:45
11.King Without a Crown 04:42

rok wydania: 2019
gatunek: power metal
kraj: Belgia

skład zespołu:
Michael Vescera - śpiew
Dushan Petrossi - gitara, orkiestracje
Vassili Moltchanov - gitara basowa
Michael Brush - perkusja


Christian Palin jednak nie zaśpiewał na nowej płycie MAGIC KINGDOM. Mieszkający w Finlandii Urugwajczyk zrezygnował w roku bieżącym i ostatecznie nowym wokalistą grupy Dushana został powszechnie znany amerykański weteran Michael Vescera, który w stylistyce zbliżonej do MAGIC KINGDOM jest dobrze obeznany jeszcze od czasów występów w ekipie Malmsteena.
Premiera tej płyta została przewidziana przez AFM Records na 22 listopada 2019 i jest to już (albo raczej dopiero) piąty LP w 20-letniej historii tej grupy. Pamiętać jednak należy, że Dushan Petrossi stoi na czele innej power metalowej grupy IRON MASK.

Marzy się zawsze powrót do potężnej power metalowej symfoniki z "Symphony Of War" z roku 2010, ale tym razem do tego niestety nie doszło. Jest to mimo orkiestracji Dushana Petrossi album przede wszystkim gitarowy i trzeba też z przykrością przyznać, że Vescera nie jest tu w najwyższej formie. Nie można oczywiście jednoznacznie stwierdzić, że najlepsze lata ma już za sobą, ale tu doprawdy nie błyszczy.
Ciekawe, że jako pierwszy został umieszczony najdłuższy Unleash the Dragon, średnio melodyjny, średnio dynamiczny i całość sprawia takie wrażenie, jakby Vescera śpiewał sobie, a Dushan grał swoje. Bardzo przeciętny i powszedni jest tu melodic power metalowy refren, podobnie orkiestracje, dalekie od potęgi tych z  2010 zresztą na całej tej płycie.
Gęsty bas i programowane chóry otwierają Wizards and Witches, solidny riff przewodni, ale co z tego, jak w ostatecznym rozrachunku to po prostu dobry, dosyć łagodny heroiczny power metal, który większych emocji nie wzbudza.
Nie wiem, czy taki pseudo folk w In the Den of the Mountain Trolls to dobry pomysł. Raczej nie, bo w końcu power/folkowych grup jest dużo i te, które się w takim graniu specjalizują, robią to znacznie lepiej.
Powszednie to granie, bardzo powszednie w Fear My Fury i dobrze, że Rise from the Ashes, Demon to coś mroczniejszego, z dobrym planem symfonicznym i dostojną melodią. Vescera tu śpiewa lepiej, bo może te tonacje pasują mu bardziej, ta podniosła kompozycja jest do tej pory najlepsza i najbardziej stylowa. Inna rzecz, że ma sporo w sobie progresywnego epickiego grania grup amerykańskich i na pewno więcej niż z Malmsteena. I pewnie najwięcej z monumentalizmu, jaki Dushan potrafi tworzyć. Problem w tym jednak, że na tej płycie Dushan gra nieciekawe sola i tak jest również w tym utworze. Rozumiem, że powtarzalność jest tu pewnym elementem dekoracyjnym, ale można to było lepiej rozplanować w części instrumentalnej. Na końcu sitar albo coś, co go skutecznie naśladuje, ale wrażenie niedosytu jednak pozostaje.
Tytułowy MetAlmighty jest bardzo średni i co więcej, chyba bardziej by pasował do stylu IRON MASK. Przede wszystkim jednak brak tu realnej energii, a Vescera po raz kolejny prezentuje się blado, poniżej oczekiwań. Bez historii, bez wiary też chyba, zresztą dobra melodia w So Fragile o cechach melodyjnego neoclassical metal też nie została wykorzystana, jak należy. Za gładko, za mało emocji, za mało pasji wykonania. Temple of No Gods to także nic specjalnego, tak podobnie to grają zespoły typu DRAGONY, choć akurat tutaj ta część instrumentalna jest bardzo ciekawa i gitara wspomagana symfoniką robi spore wrażenie.
Niemożliwe jest jednak, by MAGIC KINGDOM nie zaprezentował przynajmniej jedne kompozycji, która wyrastałaby ponad poziom reszty. Just a Good Man to elegijny song, bardzo elegancki i uroczysty hymn i bardzo dobrze, że Vescera wraz z chórkiem zaśpiewał tu z taką emocją i smutkiem, a po nieżyjącym przyjacielu tak pięknie płacze gitara Dushana... Poruszający, piękny song. Szkoda jednak, że taki tuzinkowy flower power refren został wprowadzony do pełnego gitarowej energii i pirotechniki Dark Night, Dark Thoughts, gdzie Dushan faktycznie pokazuje na co go stać, dewastuje, prowadząc dialogi z klawiszami i jest bardzo kreatywny.
Jakieś bez życia jest natomiast zakończenie tego albumu (King Without a Crown), i tak to w dawniejszych czasach grał KALEDON. Dużo symfoniki i zdecydowanie spóźnionej, raczej miałka melodia i nadmiar Dushana z gitarą w części drugiej.

Brzmienie jest dobre, ale do zachwytu daleko. Tak dosyć sucha i płaska ta gitara Petrossi, sekcja rytmiczna, bywało, gniotła bardziej, a i plany są dosyć blisko ze sobą zestawione, może niespłaszczone i zbite, ale przestrzeni nie ma w tych kompozycjach za wiele.
Czy Dushana Petrossi i ekipę MAGIC KINGDOM stać na więcej, niż tylko na dobrą płytę, jakich pojawia się w gatunku sporo w ostatnich latach? Przekonamy się o tym chyba dopiero za kilka lat.


ocena: 7/10

new 3.11.2019

przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni AFM Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Magic Kingdom - Blaze of Rage (2024)

[Obrazek: 1279280.jpg?3422]

Tracklista:
1. Sanctus Maleficus 02:42      
2. The Great Rebellion 09:07      
3. Blaze of Storming Rage 04:52      
4. Undead at the Gates 05:47      
5. The Great Invasion 03:42      
6. Frozen Realm of Death 04:11      
7. Unsacred War Alliance 05:25      
8. The Great Retribution 09:15      
9. Ashes in the Wind 02:50      
10. Bells of Triumph 04:48      
11. Fallen for the Kingdom 07:28      
12. Lonely in the Universe 04:58

Rok wydania: 2024
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Belgia

Skład zespołu:
Michael Vescera - śpiew
Roma Siadletsky - śpiew
Dushan Petrossi - gitara, orkiestracje
Vassili Moltchanov - bas
Gabriel Deschamps - perkusja


13 grudnia 2024 roku, nakładem wytwórni Massacre Records, po 5 latach milczenia zostanie zaprezentowany nowy materiał MAGIC KINGDOM znakomitego belgijskiego gitarzysty Dushana Petrossi.

MetAlmighty był raczej rozczarowujący jako album MAGIC KINGDOM w kwestii orkiestracji jak i muzyki. Tym razem orkiestracji jest dużo. Wszystkie kompozycje są tutaj bardzo bogato, barokowo zaaranżowane i w kwestii detali dopracowane w najdrobniejszych szczegółach i wykonane z niezwykłą pieczołowitością. Symfonika na tym albumie jest nieodłącznym elementem utworu, ale i sposób, w jaki to wszystko zostało wykonane jest ponad wszystko, co do tej pory Dushan Petrossi nagrał. To jest prawdziwa uczta dla uszu w jaki sposób to wszystko zostało wplecione, jak bardzo wieloplanowe to jest i jak wspaniale wszystkie chóry i instrumenty tutaj współpracują, a nie są tylko ozdobnikiem jak na ostatnich albumach SEPTICFLESH.
Za perkusją debiutuje tutaj kojarzony z bardziej ekstremalnymi i brutalniejszymi odmianami metalu Gabriel Deschamps i bardzo dobrze wpasował się w stylistykę MAGIC KINGDOM, wplatając jednocześnie co bardziej brutalniejsze zagrywki, chwilami jednak niepotrzebnie (Bells of Triumph). Ogółem jednak sekcja rytmiczna jest znakomita, ale nie może być inaczej, kiedy Dushan Petrossi gra tutaj znakomite ozdobniki i ornamentacje, nie tylko neoklasyczne, ale filmowy rozmach jak i finezyjną grę Petrossiego słychać już w rewelacyjnym The Great Rebellion, malowanym epickimi i refleksyjnymi barwami. Ten klimat jest tutaj autentyczny i nieprzesadzony, jednocześnie nie jest to muzyka tak oczywista czy bijąca przebojami jak albumy wcześniejsze.
Co nie znaczy, że nie ma tutaj kompozycji typowo neoklasycznych dla tego gitarzysty i Blaze of Storming Rage to typowa, klasyczna kompozycja neoklasyczna z turbodoładowaniem, jakże charakterystyczna dla MAGIC KINGDOM. I tutaj należy tym razem pochwalić Michael Vescera, który może nie jest w szczytowej formie, ale śpiewa z większą pewnością i zdecydowaniem niż na MetAlmighty, chociaż nie jest to forma z czasów THE REIGN OF TERROR profesora Stumpa. Jego zaangażowanie słychać szczególnie właśnie w Blaze of Storming Rage, epickim, ale lekko przesłodzonym w refrenie The Great Invasion oraz wolniejszym, znakomitym Frozen Realm of Death. Bardzo udana i ładna ballada w wykonaniu MAGIC KINGDOM. Chwała dla Vescera za próby powrotu do formy sprzed grubo ponad 30 lat w atomowym Unsacred War Alliance, który jest bardziej w stylu IRON MASK i próbami przemycania motywów progressive. To jest jednocześnie jedna z kompozycji, gdzie refren nie chwyta od razu, to samo można powiedzieć o manierycznym Undead at the Gates, ale temu albumowi przyświecała konkretna wizja i ta kompozycja się w nią wpisuje. I ukoronowaniem tej koncepcji jest drugi kolos, dziewięciominutowy The Great Retribution, a jest nią Metallic Tragedy. I obie te kompozycje brzmią jak część trzecia, ze wszystkimi jej zaletami i wadami.
Ładnie grają w Bells of Triumph, który nie powala oryginalnością, ale ujmuje swoim delikatnym, rycerskim refrenem. Cudowny jest Fallen for the Kingdom i płaczące solo Petrossiego, zagrane z niesamowitym wyczuciem. Typowa ballada akustyczna Lonely in the Universe jest dobra, ale nie tak pompatyczna i czarująca jak wcześniejsza kompozycja.

Brzmienie zostało zrealizowane w Niderlandach przez Mendel bij de Leij, inżyniera dźwięku znanego z death metalowych produkcji, ale tutaj wykazał się niesamowitym wyczuciem i jest to najlepiej zrealizowany album MAGIC KINGDOM. Znakomite ustawienie sekcji rytmicznej, wieloplanowość orkiestracji i może gitara Petrossiego jest nieco delikatniejsza i mniej sucha, niż zwykle, ale nigdy nie brzmiała tak klarownie.
Mimo pewnych braków i drobnych potknięć, jak w przypadku poprzednich LP MAGIC KINGDOM, można przymknąć na nie oko dzięki znakomitej, finezyjnej i natchnionej grze Dushana Petrossiego, który po raz kolejny udowadnia, że jest prawdziwym Guitar Hero.


Ocena: 9.1/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Massacre Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości