Gun Barrel
#1
Gun Barrel - Battle-Tested (2003)

[Obrazek: R-2800037-1422301587-2392.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Battle-Tested 4:04
2. We Believe in Nothing 4:33
3. My Last Ale 5:01
4. Roll of the Dice 3:45
5. Rebel Tune 5:22
6. Lonely Rider 4:04
7. Party in the Hall of Fame 4:56
8. Lover Like a Gun 3:02
9. Scream of the Killer 4:01
10. The Raven 4:35
11. Save My Heart from You 4:42
12. Death Knell Dance 3:58

Rok wydania: 2001
Gatunek: Heavy/Power Metal/Hard'n'Heavy
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Guido Feldhausen - śpiew
Rolf Tanzius - gitara
Holger Schulz - bas
Toni Pinciroli - perkusja

Gdy w roku 2000 GUN BARREL zespół z Kolonii przedstawił swoją pierwszą skromną EP "Back to Suicide" zapewne nikt nie przypuszczał jakie miejsce zajmie ten zespół na metalowej mapie niemieckiego melodyjnego grania. Melodic heavy/hard rock w tym kraju miał i ma potężne grono wybrednych fanów, rozpieszczonych od czasów SCORPIONS i przebić się tu nie jest łatwo.
GUN BARREL wdarł się jednak do czołówki przebojem, a w zasadzie masą przebojów na swym wydanym w rok później debiucie "Power-Dive" i już w tej czołówce pozostał przez kolejne dziesięć lat do dziś. W czym należy upatrywać sukces tego zespołu? Nie jestem przekonany czy faktycznie tym hard rockowym debiucie z dawką heavy metalowych gitar i dobrym, ale bez wielkiej charyzmy wokalnym wykonaniu kompozycji Rolfa Tanziusa przez Guido Feldhausena. Dobry album, ale takich jest wiele...
Nie ma natomiast aż tak wiele niezwykłych metamorfoz w obrębie przyjętego stylu, a taką metamorfozę przeszedł GUN BARREL na swoim drugim albumie "Battle-Tested" wydanym przez Limb Music w lutym 2003 roku.

To już nie jest hard rock z dociążonymi gitarami to... no właśnie. Panowie z Kolonii stworzyli pewną nową jakość i zapewne pojęcie heavy/power metalowy rokendrol/hard'n'heavy oddaje najbardziej to, co zawiera ten LP. Brzmieniowo znany producent Piet Sielck stworzył potwora. Soczysty, mocarny sound gitary jest jakże równocześnie przyjazny dla ucha i tak nie brzmiały gitary na żadnym albumie MOTORHEAD, a te zespoły maja ze sobą sporo wspólnego. Jeśli jednak ekipa Lemmy'ego wyraża sens istnienia motocyklowego kultu harlejowskiego w swym nieposkromionym chuligańskim stylu, to GUN BARREL uderza z niebywałą elegancją i precyzją w potrzeby metalu imprezowego, ale przy tym metalu, a nie glamu czy sleaze rocka, a zniewalający charakter melodii nie zawsze wypływa w prostej linii z rokendrola.
No i Guido Feldhausen zupełnie odmieniony, kilmisterowski z lekka, ale jaka moc i umiejętność śpiewania! To wychodzi w refrenach, zresztą wychodzi na tym albumie niemal wszystko.
Kapitalne otwarcie w rytmicznym "Battle-Tested" buja, musi bujać każdego. Guido przy okazji od samego początku pokazuje, że nie będzie tu pozostawał w poziomach gitary. On jest na pierwszej linii i chwilami jak w morderczym power rokendrolowym "We Believe in Nothing " odnosi się wrażenie, że on tu śpiewa a capella. Ale przecież nie i są rewelacyjne chórki o ogromnym rockowym feelingu. Rockowy feeling to także podstawa gitarowych solówek Tanziusa, którego w żadnym wypadku nie można uznać za wirtuoza, ale feeling wyśmienity. Tak jak w klasycznym hard'n'heavy "Lonely Ride" wykonanym perfekcyjnie. Perłą na tym LP jest z pewnością kapitalny motorheadowy "Party in the Hall of Fame", mega imprezowy i samochodowy heavy power metalowy rokendrol, jeden z największych hitów GUN BARREL, hit nieśmiertelny. Bardziej amerykański jest luzacko zaśpiewany, ostrzejszy "Lover Like a Gun", bardziej klasyczny w gatunku melodyjny heavy/power, zaś "Scream of the Killer", gdzie może tylko nie wszystko w samym refrenie jest najlepiej ułożone za to solo wspaniałe.
Wyraźnie celujący w bardzo chwytliwy refren jest dosyć niewinny niby "Save My Heart From You" w melodic rockowym stylu, ale heavy power w metalowym wykonaniu i ten zespół gra doprawdy potężnie. Tu trzeba też powiedzieć, że duża w tym rola sekcji rytmicznej z wgniatającym w ziemię basem i fantastycznie ustawioną perkusją i to bardzo dobrze słychać chociażby w ostatnim "Death Knell Dance". Nie wymienione z tytułów kompozycje są mniej udane i nie tak przebojowe, poza rzecz jasna "Rebel Tune", dostojnym rycerskim true heavy power metalowym songu zagranym przez ten przecież rozrywkowy zespół z takim żarem i autentyzmem, że strach pomyśleć co by było, gdyby nagrali cały album z taką muzyką. Guido Feldhausen i bojowe chórki rewelacyjne w tym numerze.

Co tu dużo mówić, nawet jeśli album pod względem kompozycyjnym jest nieco nierówny, to wartość największych killerów, pewne wykonanie i oprawa brzmieniowa rekompensują to z nawiązką. Moc i energia, a wszystko w białych rękawiczkach.
Tak naprawdę to dopiero ta płyta otworzyła GUN BARREL drogę do prawdziwej muzycznej kariery światowej tyle, że już bez Feldhausena i Schulza, których zastąpili na kolejnym albumie inni muzycy.


Ocena: 8,7/10

2.09.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Gun Barrel - Bombard Your Soul (2005)

[Obrazek: R-2516628-1422327221-3876.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Begging for Awakening 01:54
2. Dear Mr. Devil 03:49
3. Down and Dirty 04:38
4. Fearing the Fear of My Fears 05:23
5. The Fallen One 03:55
6. Lights and Shadows 04:09
7. Dive Into the Flame 04:57
8. Bombard Your Soul 03:21
9. Bloody Pretender 03:55
10. On the Road again 04:30
11. I'm Alive 04:11
12. ...Is You 05:26

Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Xaver Drexler: śpiew
Rolf Tanzius: gitara
Tom Kintgen: bas
Toni Pinciroli: perkusja

Mimo, że w GUN BARREL dotknęły bardzo poważne zmiany składu i Guido już na kolejnym albumie nie zaśpiewał, to współpraca z Pietem Sielckiem trwała nadal i jako producent, wsparty także przez Yenza Leonhardta postarał się, aby nowy LP zespołu - "Bombard Your Soul" wydany przez Limb Music w październiku, faktycznie melodyjnie bombardował dusze i umysły.

W takiej muzyce jaką grają zespoły pokroju GUN BARREL niezwykle ważną, wręcz kluczową rolę odgrywają wokaliści. Tanzius zaprosił do zespołu Xavera Drexlera, znanego dotąd z STS 8 MISSION i okazał się dobrym wokalistą, owszem, ale jednak bez charyzmy i rockowej zadziorności Guido Feldhausena. Mocny męski głos, ale jednak bardziej heavy metalowy w tradycji traditional german heavy i power metal i to zdecydowanie rzutuje na odbiór kompozycji zamieszczonych na tym albumie. Dominuje twardy melodyjny heavy metal, bujający umiarkowanie i umiarkowanie chwytliwy jak dosyć szybkie "Dear Mr. Devil", "Bombard Your Soul" albo "I'm Alive" z echami w refrenie kompozycji HELLOWEEN o tym samym tytule. Rokendrola znacznie mniej niż na płycie poprzedniej, odniesień do MOTORHEAD brak zupełnie. W jakiś sposób zespół przesunął się w potężnie brzmieniowo rozwiązane rejony pomiędzy SINNER, VICTORY a UNREST i jest tu także niestety sporo kwadratowego traditional heavy zagranego po prostu w niemieckim stylu. Są i próby bardziej true grania, ale "...Is You" w tej kategorii jest nieciekawy, poza częścią z gitarą akustyczną i zdecydowanie wysuniętym wokalem Drexlera. Nieco lepiej, ale też bez wzbudzania specjalnych emocji prezentuje się "Bloody Pretender".
Zespół gdzieś zatracił ten rockowy luz i takie numery jak "Down and Dirty" czy zdecydowanie melodic metalowy "The Fallen One" brzmią przyciężko. "Lights and Shadows" przywołuje zdecydowanie na myśl kompozycje Sinnera z gorszych płyt, a "Dive Into the Flame" to Niemcy zazwyczaj w takim melodyjnym metalu grają, gdy grają niezbyt szybko.
Rolf Tanzius jakoś też się tu jako gitarzysta nie wyróżnia, w solówkach nic nie pokazuje poza poprawnością i ten element jest zdecydowanie słabszy niż na płycie poprzedniej. Sekcja rytmiczna z nowym basistą Tomem Kintgenem gra dobrze, ale też jakoś na pół gwizdka i energetyczność całej tej muzyki napędza samo brzmienie instrumentów, doskonałe po prostu, głębokie i miękkie z odpowiednim dodatkiem heavy/power metalowej mocy, niemniej bardziej wygładzone niż poprzednio.

W ostatecznym efekcie "Bombard You Soul" jest dobrą płytą z melodyjnym, mocno zagranym heavy metalem, zestawem sprawnie odegranych numerów na co najwyżej dobrym poziomie, bez hitów i bez porywającej wcześniej pasji wykonania. Muzyka kierowana do wszystkich miłośników melodyjnego grania od melodic rock poczynając, którym nie przeszkadza mocne brzmienie. To mocne brzmienie zresztą także specjalnie w niczym tu nie pomaga.
Płyta jakich wiele. Kilmister odjechał od GUN BARREL daleko na swoim motocyklu.


Ocena: 7/10

2.09.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Gun Barrel - Brace for Impact (2012)

[Obrazek: R-7655261-1446049414-1860.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. No Survival On Arrival 01:08
2. Brace For Impact 04:42
3. Dancing On Torpedoes 04:19
4. Books Of Live 03:45
5. Start A Riot 04:47
6. Stand Your Ground 04:50
7. Diamond Bullets 04:19
8. With Might And Main 04:11
9. The Wild Hunt 04:44
10. Turbölence & Decadence 04:52
11. Big Taboo 05:51

Rok wydania: 2012
Gatunek: Melodic Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Patrick Sühl - śpiew
Rolf Tanzius - gitara
Tom Kintgen - bas
Toni Pinciroli - perkusja


Cztery lata minęły od ostatniej płyty GUN BARREL, w 2010 zmarł Xaver Drexler, a z jego następcą Silverem zespół nic nie nagrał. Życie toczy się jednak dalej i z nowym frontmanem Patrickiem Sühlem lider Tanzius przypomina o istnieniu grupy kolejnym albumem, wydanym przez Massacre Records w marcu.
Już na LP poprzednim GUN BARREL mocno skierował się ku bardziej tradycyjnemu melodyjnemu heavy metalowi z elementami power, gdzie element przebojowości próbowano osiągnąć bez zdecydowanych wypadów w rejony zmetalizowanego rokendrola i hard'n'heavy. Przez te cztery lata nic się nie zmieniło, a jeśli już, to raczej na gorsze. Sühl jest bardzo przeciętnym wokalistą pozbawionym charyzmy i siły głosu, kompozycje są przeciętne, a i sama realizacja produkcyjna także.

Czym więc GUN BARREL może zainteresować na tej płycie? W zasadzie niczym, bo "Brace for Impact" to zestaw rytmicznych, zagranych w średnio szybkich tempach melodyjnych utworów okraszonych tuzinkowymi refrenami typowymi dla metalu niemieckiego, celującego częściowo w publiczność spragnioną zmetalizowanych przebojów. Wystarczy posłuchać tytułowego "Brace For Impact". Tu akurat refren jest jeszcze taki nie najgorszy i kilka riffów przypomina te z "British Steel" JUDAS PRIEST, ale miłych dla ucha momentów jest na tym albumie niewiele. Jednym z nielicznych jest nieco lepszy od pozostałych rokendrolowy "Diamond Bullets", przypominający w blady sposób starsze ogniste kawałki tej grupy oraz fragmentarycznie "With Might And Main", gdzie bardziej bojowe motywy są udane. Dominuje łupanina i toporność z wokalem na granicy krzyku i źle dobranymi amerykanizmami stadionowego rock/metalu ("Dancing On Torpedoes"). W strukturze kompozycji nieustannie stosowany jest jedne chwyt - ostrzejsze riffowo zwrotki i znacznie łagodniejsze refreny, na które oczekuje się z niepokojem po usłyszeniu tego z "Books Of Live". Frustracja pogłębia się po wysłuchaniu tego z "The Wild Hunt", a szkoda, bo tu jest pewien potencjał w tym kawałku w gitarowej robocie posuwistej i zdecydowanej.
Wolniejsze numery jak "Start A Riot" czy "Turbölence & Decadence" są ospałe i odegrane bez ikry, może poza "Big Taboo" gdzie w paru miejscach Patrick Sühl pokazuje, że jednak być może potrafi więcej niż tu ogólnie prezentuje.
Wszystko to zostało po prostu odegrane i zupełnie nie można nikogo wyróżnić. Nijakie sola, nijaka sekcja rytmiczna. Jeśli porównać sound z tego albumu z wcześniejszymi, brzmi to płasko i ubogo, a głębi i mięsistości brak ewidentnie.

W Niemczech jest mnóstwo zespołów grających heavy metal/hard rock z powerowym doładowaniem. Starszych, nowszych, mniej lub bardziej przebojowych. Obecnie GUN BARREL znalazł się w tej masie zespołów, zdecydowanie wyprzedzany przez wiele, wiele innych.

Ocena: 5/10

23.03.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Gun Barrel - Damage Dancer (2014)

[Obrazek: R-5522103-1395849805-9845.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Unleashing the Hounds 00:51
2. Damage Dancer 03:57
3. Bashing Thru 04:17
4. Judgment Day 04:31
5. Passion Rules 05:01
6. Building a Monster 04:11
7. Whiteout 04:41
8. Back Alley Ruler 04:26
9. Ride the Dragon 04:14
10. Heading for Disaster 03:53
11. Vultures Are Waiting 06:11
12.Rise Up to the Storm 03:54

Rok wydania: 2014
Gatunek: Melodic Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Patrick Sühl - śpiew
Rolf Tanzius - gitara
Tom Kintgen - gitara basowa
Toni Pinciroli - perkusja


"Brace For Impact" był płytą marną... Jednak magia nazwy to magia nazwy i Massacre Records wydała w marcu 2014 kolejny LP zespołu, który już się wypalił.

 Od GUN BARELL oczekuje się melodyjnych, mocno zagranych rock/metalowych hitów i Patricka Sühla w dobrej formie wokalnej. O ile Sühl śpiewa dobrze, aczkolwiek słychać pewną rezygnację w jego głosie, to w kwestii kompozycji... Jest tu 11 numerów i tak na dobrą sprawę już opener Damage Dancer, który powinien wprowadzić słuchacza w nastrój heavy/power melodyjnej zabawy, jest sztywny i nijaki jak pewne numery SYMPHORCE celujące w przebojowość. W Bashing Thru grają hard'n'heavy sięgając takiego dna, że trudno się od niego odbić.
Czy coś wpada w ucho? Mógłby Judgment Day, mógłby Passion Rules, ale jak można grać z takim brakiem wiary we własne siły i możliwości? Co to za podziały rytmiczne? Co to za bezsensowne plany klawiszowe syntezatorów pojawiające się nieraz w tle? To co najprostsze cieszy najbardziej i pozostaje się umiarkowanie radować melodią Back Alley Ruler i Heading for Disaster. Jednak czy podobne prościutkie rockery to spełnienie wyobrażeń GUN BARREL o dobrej muzyce? Building a Monster jest dynamiczny, ale w stylu PRIMAL FEAR a nie rockmetalowym GUN BARREL ponadto refren został zupełnie zawalony przez Patricka Sühla i to jest jego najsłabszy moment na tym albumie. Kompletny brak kolorytu i mocy. Realna ospałość to ogromny mankament wykonawczy grupy na tej płycie. To bardzo słychać w Whiteout, gdzie niby gitary ryczą, ale ten lew został trafiony środkiem usypiającym i za chwilę zapadnie w sen przy akompaniamencie rozdzierającego ziewania. A taki fajny jest tu motyw refrenu, doskonały dla mocnej ballady metalowej.
Ride the Dragon to tytuł obiecujący, tym czasem to jeden z najgorszych numerów heavy/power na tej płycie, całkowicie nieudany i całkowicie bezstylowy. Bardzo szybko pogubili się również w painkillerowym Vultures Are Waiting. Kilka dobrych riffów głównych to wszystko co można wyciągnąć z tego numeru. Pożegnanie to Rise Up to the Storm i jest to chyba jeden z najgorszych numerów jakie stworzył ten zespół. O co tu chodzi? O jakąś zmetalizowaną wizję rocka lat 80tych?

GUN BARREL pogrążył się tym albumem zupełnie, a Patrick Sühl opuścił pokład w roku 2016. Nie jest to jakaś ogromna strata, na miarę odejścia chociażby Guido Feldhausena. Zastąpił go nieznany bliżej Thomas Nathan, który robił chórki na jednej z płyt DORO. Zresztą, na razie nie ma to większego znaczenia, bo zespół od 2014 roku już nic nie nagrał.

ocena: 3,5/10

new 7.02.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Gun Barrel - Outlaw Invasion (2008)

[Obrazek: R-3264670-1322994666.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Invasion Warning 00:59
2. Front Killers 04:07
3. Turn to Black 04:16
4. Wanted Man 05:02
5. The Redeemer 04:22
6. Keep on Movin' 04:48
7. Cheap, Wild & Nasty 04:43
8. Brother to Brother 05:08
9. Ghost Inside 05:03
10. M.I.L.F. 03:13
11. Tomorrow Never Comes 05:00
12. Outlaw Invasion 04:50
13. Parting Kiss 01:51

Rok wydania: 2008
Gatunek: Melodic Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Xaver Drexler: śpiew
Rolf Tanzius: gitara
Tom Kintgen: gitara basowa
Toni Pinciroli: perkusja


Po dobrej płycie "Bombard Your Solu" z 2005 przyszedł czas na dobrą płytę "Outland Invasion" z kwietnia 2008 roku, wydaną także przez Limb Music.

Tak, jest to płyta dobra i tylko dobra. Może nawet  kompozycje w ogólnej masie są mniej chwytliwe niż te z roku 2005, ale za to Xaver Drexler śpiewa lepiej i z większą pewnością siebie, i to wyrównuje pewne niedostatki kompozycyjne.
Rzecz jasna GUN BARREL trzyma się tu swoich zasad, które przyczyniły mu liczne grono fanów i to jest mocny melodic heavy metal z poważnymi ukłonami w stronę hard'n'heavy, ale takiego powiedzmy rock arena metalu, który jest wciągający, ale dopiero po kilku piwach. Oczywiście grupa nie skręca w kierunku biesiadnego niemieckiego beer metalu i jest to wszystko osadzone jak zawsze w tradycji anglosaskiej, tyle że najlepsze co tu zostało zaprezentowane, to jednak Front Killers w fantastycznej rytmice i melodyce w stylu fenomenalnego w takich numerach CHINCHILLA, który jednak przecież reprezentował barwy Niemiec. Ten numer jest dewastujący, buja, zmusza to machania łysą głową i wybija zęby w super potoczystym refrenie. Killer! Niestety, więcej takich killerów tu nie ma, i zamiast grać tak szybko jak na początku w Turn, to Black schodzą nagle na ograne pozycje muzyczne SINNER czy UNREST. Wyróżnia się tu nieco mroczniejszy The Redeemer oraz rokendrolowy chuligański i zagrany z wielkim luzem Cheap, Wild & Nasty,  a także taki cieplejszy, bardziej refleksyjny i łagodniejszy Cheap, Wild & Nasty. W prostocie siła, więc i akcentowany świetnymi sekwencjami riffowymi M.I.L.F. jest także bardzo dobry, ale tylko w zwrotkach.
Reszta jest lepszym lub gorszym wyrażeniem ogólnych idei muzycznych GUN BARREL sprawnie zagranym przez doświadczoną ekipę. Z tych gorszych momentów Keep on Movin', a z tych lepszych piękne wolne i melodyjne partie z dostojnego songu Tomorrow Never Comes. Na pewno rozczarowuje mdły i zupełnie pozbawiony wyrazu utwór tytułowy Outlaw Invasion.

Wielką zaletą tego albumu jest brzmienie. Nie jest to ugładzone brzmienie rock/metalu, jest tu potężna głęboko rycząca gitara i chyba jeden z najwspanialszych metalicznych jakie w ogóle słyszałem, a słyszałem tysiące chyba. Za mix i mastering odpowiadali tutaj Mistrzowie Tommy Hansen i Yenz Leonhardt (Jens Arnsted) i aż dziwne jest, że takiego kapitalnego ustawienia basu nie było potem na płytach IRON SAVIOR czy STORMWARRIOR.

W roku 2008 z grupa pożegnał się Xaver Drexler, a 28 marca 2010 świat obiegła smutna wiadomość o jego śmierci z powodu zawału serca. Warto przypomnieć, że rozpoczynał on swoją karierę jeszcze w roku 1984 w zupełnie nieznanej formacji heavy metalowej CAPITAL ROSE, a kontynuował w popularnej w latach 90tych grupie STS 8 MISSION.
Nowym wokalistą został Belg Silver.

ocena: 7/10

new 21.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości