30.10.2019, 15:00:58
Infinity Overture – Kingdom of Utopia (2009)
Tracklista:
1. Millennia 06:11
2. The Great Believers 04:54
3. Warrior King 05:15
4. Wonderland 04:35
5. Temple of Doom 03:40
6. Kingdom of Utopia 05:00
7. Queen of Hearts 05:08
8. Oceans of Time 05:01
9. Sacred Fire 04:34
10. Warcry 04:26
Rok: 2009
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Ian Parry - śpiew
Niels Vejlyt - gitara, orkiestracje
Gościnnie:
Lene Petersen - śpiew (6)
Anne Karine Pripp - śpiew
Kyle Honea - bas (2-4)
Olaf Reitmeier - bas (1, 5-10)
Mads Volf - perkusja
Miro - instrumenty klawiszowe, orkiestracje
Ocena: 8.9/10
SteelHammer
Tracklista:
1. Millennia 06:11
2. The Great Believers 04:54
3. Warrior King 05:15
4. Wonderland 04:35
5. Temple of Doom 03:40
6. Kingdom of Utopia 05:00
7. Queen of Hearts 05:08
8. Oceans of Time 05:01
9. Sacred Fire 04:34
10. Warcry 04:26
Rok: 2009
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Dania
Skład:
Ian Parry - śpiew
Niels Vejlyt - gitara, orkiestracje
Gościnnie:
Lene Petersen - śpiew (6)
Anne Karine Pripp - śpiew
Kyle Honea - bas (2-4)
Olaf Reitmeier - bas (1, 5-10)
Mads Volf - perkusja
Miro - instrumenty klawiszowe, orkiestracje
Infinity Overture to projekt Nielsa Vejlyta, który zaprosił do współpracy wybitnego wokalistę Iana Parry’ego, z którym już współpracował przy okazji jego solowego projektu Consortium Project.
Płyta powstawała długo, ale w końcu w 2009 roku została wydana przez wytwórnię Lion Music, z którą Parry współpracował już wcześniej.
Z tej współpracy wyszła niesamowita, ciepła i pełna emocji płyta, w której przede wszystkim króluje i czaruje Parry, który jest w wybornej formie.
Czasami się zdarza, że płyty z metalem symfonicznym są nudne i wtórne, zbyt przekombinowane i na rzecz orkiestracji gdzieś ginie główny motyw albo po prostu muzyka jest przekombinowana, ale nie tutaj. To dobrze wywarzony, zagrany w średnio-wolnych tempach power metal z dodatkiem symfonicznym, który ubogaca tło i nadaje mu przestrzeni.
Trudno tu mówić o zespole jako całości, bo oni raczej robią za świetne tło dla wokalisty i podkreślają magię i ekspresję jego głosu. W najlepszym razie Niels Vejlyt dopowie historię skromnym solem, ale nic więcej i często perkusja wygrywa bardziej skomplikowane rzeczy.
Trudno tutaj nawet mówić o słabych kompozycjach, bo tutaj takich nie ma, co najwyżej są takie, które nie dorastają poziomem killerom z początku albumu.
Warrior King z tego, co pamiętam był wybrany do promowania tego albumu i trafili z tym świetnie, bo to bardzo energicznie, pewnie i ciepło zagrany power z małą nutką neoklasyki i to bez wątpienia wizytówka tej płyty i mimo że to jedna z niewielu szybszych kompozycji, to ma jednak element wspólny z pozostałymi – wyborne chóry Parry’ego i klimat delikatnej, ale ciepłej refleksji zagrany z dumą i pewnością siebie.
Nie ma co ukrywać, że to muzyka prosta i całkiem prawdopodobne, że gdyby nie śpiewał tego wokalista tak wysokiego sortu jak Parry, to byłoby to co najwyżej dobre LP, ale śpiewa on wybornie, a kiedy pojawia się duet, jak w przerysowanym i pastelowym Wonderland to się odpływa. Może dzięki tej prostocie wydaje się to album tak spójny.
Może tylko delikatnie z tego wszystkiego odstają Queen of Hears i Oceans of Time, bo zapuszczają się bardziej w rejony progresywne, burząc nieco transowość.
Sacred Fire może i za bardzo miękki, rockowy i strasznie romantyczny, ale za to jak zaśpiewany i jak to pięknie się rozwija w ciepłym, uczuciowym refrenie z duetem.
Na koniec instrumentalny, neoklasyczny Warcry. Dobry, ale bardzo typowy. Patrząc na to teraz, to zapowiedź chyba tego, co nadejdzie w 2013… biedny John West.
Za brzmienie odpowiada Sascha Paeth i nie zawiódł, wszystko jest ustawione perfekcyjnie, blachy świetnie syczą, gitara dobrze słyszalna, tylko może bas w tym ginie, ale gwiazdą tu jest Parry i on tu świeci i błyszczy. Fenomenalny wokalista i jeden z jego najlepszych występów. Tylko czy kiedyś miał słabsze?
Po bardzo obiecującym debiucie jednak skład się wykruszył, odszedł Parry, ale Vejlyt zebrał w 2010 nowy skład i przystąpił do nagrywania kolejnej płyty.
Szkoda, że nie tak dobrej.
Ocena: 8.9/10
SteelHammer