Orden Ogan
#1
Orden Ogan - Vale (2008)

[Obrazek: R-2262208-1578215315-1957.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Graves Bay 01:16
2.To New Shores of Sadness 06:35
3.Winds of Vale 03:24
4.Farewell 03:50
5.Reality Lost 06:52
6.This Is 03:09
7.This Was 00:27
8.Something Pretending 05:53
9.Lords of the Flies 04:01
10. ...and If You Do Right 04:04
11.What I'm Recalling 03:56
12.A Friend of Mine 03:41
13.The Candle Lights 05:13
14.(Who's The) Green Man? (hidden track) 01:32

rok wydania: 2008
gatunek: power metal/modern metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Sebastian Levermann - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Tobias Kersting - gitara
Lars Schneider - gitara basowa, śpiew
Sebastian Grütling - perkusja
Nils Weise - instrumenty klawiszowe, śpiew

ORDEN OGAN z Arnsberg w Nadrenii-Wesfalii powstał w roku 1996, przechodził wiele zmian osobowych oraz ewoluował od folk metalu do power metalu i według słów lidera Sebastian Levermann właściwym debiutem, niebędącym demo, jest właśnie "Vale" z roku 2008.

Ta płyta wywołała bardzo duży odzew i lawinę pozytywnych recenzji, choć do dziś nie bardzo rozumiem, dlaczego.
Oczywiście jest to na tej płycie grający lepiej od SAVALLION DAWN, LOGARS DIARY czy 7SEALS oraz podobnych ekip tego okresu, ale Sebastian Levermann jako wokalista ze swoim wysokim głosem niczym się nie wyróżnia, jego partie klawiszowe są po prostu tylko dobre, a ogólne wtręty o charakterze folkowym w wielu przypadkach dyskusyjne. Ta płyta jest dosyć nowocześnie zaaranżowana, na pewno nowocześniej niż innych grup grających melodic power w Niemczech w tym czasie, ale ta nowoczesność aranżacji nie ma uzupełnienia  i poparcia  w realnie zapadających w pamięć i chwytliwych melodiach, bo taką nie jest przecież ta z To New Shores of Sadness, Reality Lost czy też A Friend of Mine. Dosyć miałko i radiowo brzmią Winds of Vale, a nowoczesność niebezpiecznie skręca na obszary emo przekazu wokalnego melodic metalcore oraz raczej komercyjnego modern melodic metalu. W łagodnych songach Farewell, This Is  bezpiecznie żeglują po oceanie radiowych list przebojów dla nastolatków. Niby mocniej i bardziej heroicznie jest Something Pretending, ale tylko na początku ta kompozycja coś obiecuje, by potem być tylko modern metalowy numerem z ubarwionym czymś, co ma być chyba delikatną formą wzniosłej epiki, ale nie jest. Wśród tych delikatniejszych kompozycji na pewno szlachetnie prezentuje się ...and If You Do Right oraz fenomenalnie zrealizowany w opcji przestrzennego rozplanowania wokalu What I'm Recalling w części wstępnej i szkoda, że to zostało tak roztrwonione w miałkim modern power metalu słyszalnym dalej. Jednak już nadmiernie wydelikacony The Candle Lights ma z metalem mało wspólnego.
Mieszają style, tak, mieszają bardzo i to słychać w Lords of the Flie, gdzie partie symfoniczne o folkowym rycerskim zabarwieniu są znakomite, ale już boysbandowe refreny i nadmiar emocji w zwrotkach oraz zwaliste modern riffy już nie tak bardzo.

Entuzjaści rozpływali się nad bogactwem formy i stylów zebranych w jedną całość, ale krytycy, do których opinii się przychylam, stwierdzili jednoznacznie - formalny bałagan i eklektyzm.
Oczywiście o dwóch rzeczach zapomnieć nie można i trzeba to podkreślić z całą stanowczością. Produkcja i brzmienie jest znakomite, choć to jest dopiero zwiastun geniuszu Sebastiana Levermanna jako producenta i inżyniera dźwięku, o którego współpracę będą już niedługo zabiegać najlepsi, i wyczaruje on wiele wspaniałych niepowtarzalnych soundów dla licznych albumów. No i druga sprawa to chóry i chórki. Tu jest to jeszcze skromne, ale już słychać jak wielki talent do organizacji i prowadzenia tego ma Sebastian. Już niebawem odkryje on mnóstwo wokalnych talentów i te chóry będą zachwycać nie tylko na płytach ORDEN OGAN.


ocena: 7/10

new 25.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Orden Ogan - Easton Hope (2010)

[Obrazek: R-6520286-1421107742-1949.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Rise and Ruin 02:16
2.Nobody Leaves 05:57
3.Goodbye 04:10
4.Easton Hope 06:49
5.Welcome Liberty 05:46
6.All These Dark Years 05:47
7.Nothing Remains 06:46
8.Requiem 04:58
9.We Are Pirates! 07:34
10. The Black Heart 06:00
11.Of Downfall and Decline 08:51

rok wydania: 2010
gatunek: power metal/modern metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Sebastian Levermann - śpiew, gitara
Tobias Kersting - gitara
Lars Schneider - gitara basowa, śpiew
Sebastian Grütling - perkusja
Nils Weise - instrumenty klawiszowe, śpiew


Druga płyta ORDEN OGAN jest tym samym wyrażeniem eksperymentu w mieszaniu gatunków co i pierwsza.
Album został nagrany w roku 2009 i wydany w styczniu 2010 przez AFM Records.

Eksperyment prowadzi, jak poprzednio do eklektycznego rezultatu. We Are Pirates! jest oczywiście zdecydowanie trybutem dla RUNNING WILD, zagrał tu zresztą gościnnie Majk Moti i w sumie to nic ponad lekko zagrany semi cover RUNNING WILD i nawet ta melodia nie jest zbyt ekscytująca, chociażby w porównaniu z podlanym rumem running metalem ALESTORM z tego okresu.
Bardzo różna tu jest muzyka i chyba najlepszy utwór to klimatyczny i po części zrealizowany jak symfoniczny modern metal Goodbye ze sporym ładunkiem dramatyzmu i znakomitym dostojnym refrenem. Gdy grają melodyjny modern metal w stylu skandynawskim, z rozległymi refrenami w Nobody Leaves, Welcome Liberty czy Easton Hopenie, jest to może poziom MERCENARY czy ASSAILANT, ale bardzo solidne nowoczesne granie.
Melodic metal w All These Dark Years (świetne partie klawiszowe) zwraca uwagę starannością przygotowania aranżacji, a The Black Heart ciekawym połączeniem lekkiego epickiego grania symfonicznego z pewnymi nowszymi trendami w power metalu. W Nothing Remains, gdzie akcenty folk i modern się przeplatają z melodyjnymi refleksyjnymi chórami, interesujące są w zasadzie tylko te chóry oraz gra perkusisty, którym jest tu gościnnie Thmas Stacuch (ex BLIND GUARDIAN). Zasadniczo grają tu jakiś rodzaj power metalu, który by w innej sytuacji można uznać za progresywny, tu jednak co najwyżej za eklektyczny. Konstrukcyjnie i stylistycznie bardzo podobny jest Of Downfall and Decline, choć łagodniejszy i bardziej modern w brzmieniu gitar. Jest tu także mdły, akustyczny song Requiem, który zupełnie nic nie wnosi do tej płyty.

Godzina zróżnicowanego metalu o wszelkiego typu inspiracjach, ale czegoś zdecydowanie zapadającego w pamięć nie ma.
Poza brzmieniem rzecz jasna, bo realizacja jest znakomita, tym bardziej że znany spec od masteringu Michael Schwabe wsparł tu w tym zakresie Sebastiana Levermanna.
Generalnie nic specjalnego, nawet w sferze wykonania, choć na pewno lider śpiewa bardzo dobrze i w zróżnicowany sposób. Na plus także chóry i chórki. Poza tym jednak nie ma tu niczego, czego nie oferowałyby solidne niemieckie grupy grające melodyjny metal progresywny. Znalazła się jednak pewna liczba fanów tego zespołu, także poza granicami Niemiec i ekipa, choć z nową sekcją rytmiczną, zaprezentowała dwa lata później kolejny album.

ocena: 7/10

new 6.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Orden Ogan - To the End (2012)

[Obrazek: R-4017608-1422278852-8535.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Frozen Few 01:56
2.To the End 05:52
3.The Things We Believe In 05:05
4.Land of the Dead 04:42
5.The Ice Kings 04:54
6.Till the Stars Cry Out 06:16
7.This World of Ice 04:43
8.Dying Paradise 06:07
9.Mystic Symphony 04:16
10.Angels War 07:20
11.Take This Light 03:33

rok wydania: 2012
gatunek: power metal/modern metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Sebastian Levermann - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Tobias Kersting - gitara
Niels Löffler - gitara basowa
Dirk Meyer-Berhorn - perkusja
Nils Weise - instrumenty klawiszowe, śpiew
oraz
Roger Öjersson - gitara ("Land of the Dead")

Jest to trzecia płyta ORDEN OGAN, która wydała wytwórnia AFM Records w październiku 2012 roku. 

Być może jestem głuchy, albo się po prostu nie znam, ale jakoś nie podzielam powszechnego zachwytu nad tym albumem w licznych recenzjach, które swój początek wzięły od rozbudowanej opinii pewnego powszechnie szanowanego krytyka, którego nicka tu wymieniać nie będę.
ORDEN OGAN na pewno na tej płycie posiada kilka niepodważalnych atutów, a właściwie dwa, które trochę zaciemniają ogólny obraz i powodują wysnuwanie niekoniecznie słusznych wniosków.
Pierwszy to fenomenalne brzmienie. Ostrość, krystaliczność, kapitalne plany dalsze i wspaniałe ustawienie wszystkich bez wyjątku instrumentów. Sebastian Levermann jako producent i inżynier dźwięku jest postacią w tym zakresie zjawiskiem na skalę światową i co więcej, wciąż doskonali swoje umiejętności. Każda płyta czy to ORDEN OGAN czy innego zespołu, gdzie coś robił przy mixie i masteringu jest swoista, niepowtarzalna i perfekcyjna. Ta oczywiście też.
Drugi atut to chórki. To jest on twórca tego słynnego teamu mieszanego, śpiewającego takie fantastyczne partie własne i backing wokale, że czasem przyćmiewają głównego wokalistę,w tym przypadku samego Levermanna, choć śpiewa bardzo dobrze i potrafiłby sobie poradzić bez tego wsparcia. Niemniej jest to ekipa wybornych głosów, pełnych entuzjazmu i zaangażowania.
Natomiast jeśli chodzi o same kompozycje. Tak, To the End to świetny dynamiczny modern melodic metal i tak może powinien grac MERCENARY czy IN FLAMES w tym czasie, by jakoś się prezentować, ale to w sumie chyba wszystko, co tu jest zdecydowanie godne uwagi. No z pewnością także klimatyczny i epicki Angels War, ale to przecież stara kompozycja z demo CD "Testimonium A.D." nagrana na nowo i tu słychać, jak ten wspaniały nowy sound wydobywa z tego utworu pokłady piękna. A reszta? Łagodne songi The Ice Kings i Take This Light to poprawne numery z ogranymi motywami romantyczno - refleksyjnymi, gdzie pianino (Fabian Reinke) jest bardzo głośne, a refren Take This Light trochę skręca w obszary pop-rocka.
Cała reszta to podana nieco agresywniej i nowocześniej wariacja na temat "jak CRYSTALLION gra power metal", przy czym oczywiście można by dorzucić kilka innych podobnych niemieckich zespołów. Pewne narracje muzyczne zbliżają się do BLIND GUARDIAN, coś tam nawet z DREAMTALE w tym fantasy heroizmie refrenów, dobrych, ale nie wzbudzających entuzjazmu i te refreny, muzycznie bardziej tradycyjnie zaaranżowane to nawet chwilami śmiesznie brzmią w potężnych modern metalowych okowach riffów zwrotek. Takiego prawdziwego killera brak nawet jednego, no chyba, że komuś wystarcza poziom melodii CRYSTALLION, a nawet, na szczęście sporadycznie, LOGAR'S DIARY.

Solidna nowa sekcja rytmiczna, pewna liczba udanych solówek gitarowych, choc można było oczekiwać ich więcej.
Dobra płyta i tyle tu można powiedzieć o jej muzycznej zawartości, której wartość była podbijana nieco sztucznie, no chyba, że jestem faktycznie głuchy i się nie znam.
Konkluzja - stare i typowe w nowym opakowaniu. Pięknym, ale w środku towar ze średniej półki.


ocena: 7/10

new 14.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Orden Ogan - Ravenhead (2015)

[Obrazek: R-6545035-1421680393-8091.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Orden Ogan 01:26
2.Ravenhead 06:06
3.F.E.V.E.R 04:24
4.The Lake 04:16
5.Evil Lies in Every Man 05:45
6.Here at the End of the World 05:02
7.A Reason to Give 04:32
8.Deaf Among the Blind 05:06
9.Sorrow Is Your Tale 05:43
10.In Grief and Chains 02:13
11.Too Soon 03:51

rok wydania: 2015
gatunek: power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Sebastian Levermann - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Tobias Kersting - gitara
Niels Löffler - gitara basowa
Dirk Meyer-Berhorn - perkusja

Z ciekawym zestawem gości i instrumentów ORDEN OGAN nagrał swój album "Ravenhead" wydany przez AFM Records w styczniu 2015 roku. Jest tu i wspaniały chór "Seba", są smyczki (po latach ponownie Timo Könnecke), dudy, akordeon, jest też Joacim Cans z HAMMERFALL i Chris Boltendahl z GRAVE DIGGER. Jest również wspaniała produkcja i realizacja Levermanna, zwłaszcza doprawdy imponujących chórów, jakie stworzył ze zdolnych wokalistów na potrzeby ORDEN OGAN.

Jednym słowem, jest wszystko i tylko bardzo dobrych kompozycji nie ma. Tym razem jest bardziej epicko i fantasy heroicznie, ale te utwory to tylko doskonalsza wersja takiego grania, jakie proponuje drugi i trzeci szereg niemieckich ekip, grających heroic fantasy power metal z klawiszami i podobne muzyczne patenty ograli już wszyscy co najmniej dziesięć lat wcześniej. Co więcej, miejscami się wydaje, że to jakieś odrzuty z dawnych sesji KIUAS i tu dochodzimy do pewnego modern podejścia do tematyki, która nadal w przypadku ORDEN OGAN obowiązuje.
Może dla kogoś, kto dopiero zaczyna zapoznawanie się z tym podgatunkiem metalu, ta muzyka wydaje się ożywcza i atrakcyjna, ale to bardzo zgrane melodie i jeszcze bardziej zgrane refreny, a wszystko jakichś barw nabiera tylko w tych chórach, które odwracają uwagę od miałkich i zazwyczaj mało wciągających melodii głównych i zasadniczych refrenów.
W każdej kompozycji są jakieś przebłyski, każda jest obiektywnie patrząc dobra, ale dobra muzyka w tym gatunku się nie liczy, jest marginalna i liczy się tylko co najmniej bardzo dobra. Bardzo dobry Chris Boltendahl pojawia się w takim sobie Here at the End of the World, gdzie grają jak CRYSTALLION, a znakomity Cans w Sorrow Is Your Tale, która to kompozycja na pewno by się jako cover na płycie HAMMERFALL nie znalazła, choć to na pewno najlepszy refren na całym albumie. Tyle, że tę melodię już kiedyś słyszałem i pewnie sobie za jakiś czas przypomnę gdzie. W tym wszystkim tkwi fatalna, okropna kompozycja A Reason to Give i jest to coś pomiędzy radiowym alternatywnym rockiem i parodią songów barda BLIND GUARDIAN.

Kompozycyjnie miałki, niemiecki heroiczny power metal z akcentami folkowymi, dawką modern i niesamowitą realizacją Mistrza Sebastiana. Liczy się jednak bardziej treść niż opakowanie, a tu mamy odgrzewane na patelni stare kotlety, tyle że olej został zamieniony na świeży.


ocena: 7,1/10

new 27.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Orden Ogan - Gunmen (2017)

[Obrazek: R-10534892-1499417048-9258.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Gunman 05:17
2.Fields of Sorrow 06:43
3.Forlorn and Forsaken 04:48
4.Vampire in Ghost Town 06:16
5.Come with Me to the Other Side 06:14
6.The Face of Silence 06:14
7.Ashen Rain 03:53
8.Down Here (Wanted: Dead or Alive) 03:15
9.One Last Chance 05:15
10.Finis Coronat Opus 08:48

rok wydania: 2017
gatunek: power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Sebastian Levermann - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Tobias Kersting - gitara
Niels Löffler - gitara basowa
Dirk Meyer-Berhorn - perkusja

ORDEN OGAN to niesamowite chóry i fenomenalna realizacja Sebastiana Levermanna. I niestety, zazwyczaj pewnego rodzaju miałkość lub nadmierne eksperymentowanie ze stylami i melodiami. W roku 2017 ORDEN OGAN prezentuje album "Gunmen", osadzony w realiach Dzikiego Zachodu i wydany przez AFM Records w lipcu tegoż roku.

Można by sądzić, że tym razem pojawią się motywy southern metalu i odgłosy dobiegające z saloonów...
Nic z tych rzeczy. Jest zupełnie coś innego, no i przede wszystkim ORDEN OGAN, do tej pory muzycznie amorficzny albo naśladujący kogoś  tam w melodiach, stworzył zupełnie unikalny własny styl, oparty na wspaniałych, pełnych patosu melodiach z chórami, jakich do tej pory jeszcze nie było. Otwiera to fenomenalny Gunman i już słychać, że to będzie coś innego, coś zupełnie wyjątkowego...
Tu po prostu jest niezwykły klimat i po raz pierwszy te modern power brzmienie gitar nadaje muzyce Niemców dodatkowy sens. Po raz pierwszy od czasów "Easton Hope" grupa nie zabrzmiała jak kolejny wariant niemieckiego power metalu, zabrzmiała niezwykle swoiście, tak jak w refleksyjnym melodyjnym Fields of Sorrow. Te przepiękne chóry nie są dodatkiem, one tu w znacznej mierze to wszystko prowadzą, to realnie główna narracja. ORDEN OGAN przestał grać modern metal, zaczął grać power metal nietypowy, ale bez silenia się na jazdę w modern metalowy wózku.

Zaryzykuję stwierdzenie, że odnalazł taką swoją drogę, jaką w swoim czasie odnalazł KIUAS i nawet w tym lekko melancholijnym stylu te dwa zespoły stały się do siebie podobne. To słychać w Forlorn and Forsaken i bardzo wyraźnie w minimalnie zabarwionym folkiem Vampire in Ghost Town. Oczywiście tu są dodatkowo te niesamowite chóry, a w nich między innymi Artur Rosiński z polskiego power metalowego LUX PERPETUA i Patrick Rogalski z niemieckiego THORNBRIDGE. W romantycznym i epickim zarazem songu Come with Me to the Other Side w rolę żeńską wcieliła się Liv Kristine Espenæs Krull z LEAVES EYES, który nieco wcześniej opuściła, i po raz kolejny jest bogato, pompatycznie i po prostu muzycznie bardzo interesująco. Pięknie prezentuje się uroczysty i zdecydowanie power metalowy The Face of Silence  z kapitalnie zrobionym głębokim planem drugim, doskonałym chóralnym refrenem. Chóry rewelacyjnie wykorzystane zostały w dwóch krótszych i zdominowanych przez gitary kompozycjach Ashen Rain i Down Here, to są niezwykle ważne dla całości odbioru tego albumu utwory. Ten drugi numer ma klimat westernowy w tak delikatnie zarysowanych szczegółach, że to po prostu majstersztyk. A zaraz potem ten niesamowity One Last Chance i ja tu słyszę najlepszy po prostu KIUAS w melodii i muzycznej filozofii. Zakończenie, czyli rozbudowany Finis Coronat Opus jest trudniejsze. To po raz kolejny swoisty eksperyment ORDEN OGAN i w tym zdradzającym wiele wpływów muzycznym utworze z jednej strony zawiera się esencja stylu z tego albumu, z drugiej jest jednak coś więcej, i chyba z przeszłości zespołu. Warto te inspiracje samodzielnie wyłowić.

Wyborne sola gitarowe w powiązaniu z partiami klawiszy to kolejny wielki atut tej płyty, no i "Seeb" śpiewa znakomicie. Tym razem za wokal wielki szacunek. O produkcji i soundzie mówić nie wypada. Sebastian Levermann to jest niemiecki Simone Mularoni i to porównanie wystarczy za wszystko.

ORDEN OGAN to zespół nieustannie poszukujący. Czy ta, jakże piękna droga, którą poszli na tej płycie jest ostateczną?
Zapewne kolejny album da odpowiedź na to pytanie.


ocena: 10/10

new 1.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Orden Ogan - Final Days (2021)

[Obrazek: ORDEN-OGAN-FINAL-DAYS-MAINCOVER-preview-...00x600.jpg]

tracklista:
1.Heart of the Android 04:31
2.In the Dawn of the AI 06:06
3.Inferno 04:38
4.Let the Fire Rain 04:33
5.Interstellar 04:54
6.Alone in the Dark 04:39
7.Black Hole 04:31
8.Absolution for Our Final Days 04:27
9.Hollow 05:46
10.It Is Over 06:25

rok wydania: 2021
gatunek: melodic modern metal/ power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Sebastian Levermann - śpiew, instrumenty klawiszowe
Patrick Sperling - gitara
Niels Löffler - gitara
Steven Wussow - gitara basowa
Dirk Meyer-Berhorn - perkusja


W swoim czasie napisałem, że ORDEN OGAN to zespół nieustannie poszukujący. Dokąd zaprowadziły te poszukiwania na nowej płycie "Final Days" wydanej w marcu przez AFM Records?

Tak raczej donikąd, czy może precyzyjniej mówiąc w obszary "To The End" z roku 2012. Rzecz jasna niedosłownie, bo samo pojęcie melodic modern metal jest rozciągliwe... Tu o zawartości tego albumu mówi bardzo dużo już na początku Heart of the Android. Utwór ten promował album od jakiegoś czasu i zapewne zadowolił słuchaczy radiowego mainstreamowego rocka ograną melodią z łzawymi akcentami, nachalnym "młodzieżowym romantyzmem" i prostą, łatwą do przyswojenia formą. Zadowolił chyba tylko takich słuchaczy. Tym torem i do publiczności niewymagającej wiele idą dalej, grając soft wersje tematów IN FLAMES, MERCENARY i SOILWORK (In the Dawn of the AI, Absolution for Our Final Days) z na ogół przeciętnymi boysbandowymi refrenami. Te chóry, które były zawsze taką potężną bronią ORDEN OGAN tym razem prezentują się jak bezzębny tygrys, nie oczarowały ani razu. Trudno przejść do porządku dziennego nad partiami klawiszowo-elektronicznymi, które są tym razem po prostu słabe, bo co to ma być za wstęp w Inferno albo Hollow? Taki poprawny bardziej konwencjonalny melodic power/heavy w Let the Fire Rain w nostalgicznym stylu już mało kogo w opcji tak powszedniej melodii może zachwycić. W Interstellar gościnnie zagrał Gus G. i taki adventure song z elementami folk metal już w ich dyskografii się pojawiał. Solo Gusa G. jest na tej płycie najlepsze, co nie za dobrze świadczy o dyspozycji  Nielsa Löfflera, który oddał pozycję basisty Wussow i nowego w składzie gitarzysty Patricka Sperlinga. W Alone in the Dark  przepięknie zaśpiewała Ylva Eriksson (szczególnie sama...), ale przecież ORDEN OGAN to nie jest ani NIGHTWISH, ani TEMPERANCE. Bardzo sympatyczny utwór w poetyckim stylu, ale to po raz kolejny budowanie sobie nowego targetu fanów. Generalnie dobrze, że ta kompozycja nie promowała płyty, bo zamieszanie z tym, dla kogo ten album jest przeznaczony, byłoby jeszcze większe. Jest tu także zupełnie kompromitujący Black Hole, jakieś pokłosie sugerowania się tym, że power metal FAIRYTALE z Recklinghausen jest fajny. No nie jest i granie w podobnej manierze, choć bardziej elegancko, grupie ORDEN OGAN jakoś nie przystoi. W Hollow początek zwiastuje coś na kształt wycieczki w rejony "The Black Halo" KAMELOT, potem jednak schodzą na poziom miałkiego heroicznego power metalu, granego onegdaj przez LOGAR'S DIARY. No, doprawdy, słabizna. I kończą tak, jak zaczynają, mdłym songiem It Is Over o cechach epickim z modern akcentami i bezbarwnym refrenem w stylu późnego AVANTASIA.

Oczywiście jak zwykle "Seeb" zrealizował to wszystko bardzo dobrze, choć sound jest mniej interesujący niż na "Gunmen" i chyba nie tylko na "Gunmen". Cichy bohater? Dirk Meyer-Berhorn. Partie perkusji wyborne, ale to jest tylko jeden instrument, który zmienić tu wiele nie może.
Można by powiedzieć, że ta płyta jest efektem różnorodnych inspiracji, ale chyba raczej zbiorem eklektycznym i całkowicie niespójnym. Wielokierunkowa w odniesieniu do różnych grup słuchaczy nie oferuje żadnej z tych grup niczego ciekawego. Wszystko już było, także w ramach ORDEN OGAN, i wszystko było lepiej.
Szkoda, bo fenomenalny, wizjonerski "Gunmen" bardzo rozbudził apetyty na wyborną muzykę tego zespołu, tymczasem potwierdza się fakt, że to jest grupa bardzo nierówna.


ocena: 5,8/10

new 12.03.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Orden Ogan - The Order of Fear (2024)

[Obrazek: the-order-of-fear-b-iext156899907.jpg]

Tracklista:
1. Kings of the Underworld 03:58     
2. The Order of Fear 04:26     
3. Moon Fire 04:14       
4. Conquest 04:12     
5. Blind Man 03:52     
6. Prince of Sorrow 04:02     
7. Dread Lord 03:33       
8. My Worst Enemy 03:28       
9. Anthem to the Darkside 07:09     
10. The Journey Thus Far 00:54     
11. The Long Darkness 08:21

Rok wydania: 2024
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Sebastian Levermann - śpiew, instrumenty klawiszowe
Patrick Sperling - gitara
Niels Löffler - gitara
Steven Wussow - bas
Dirk Meyer-Berhorn - perkusja


Po chłodno przyjętym Final Days, ORDEN OGAN porzuca w większości science-fiction i robotykę, powracając do rejonów fantasy z nowym kontraktem od bardzo szybko rozwijającej się wytwórni Reigning Phoenix Music. Premiera odbędzie się 5 lipca 2024 roku.

Po Final Days, "brak niespodzianek" wydaje się być dobrym kierunkiem i jednocześnie zaletą, jednak nie ma tutaj zbyt wiele ze znakomitego "Gunmen" czy bardzo dobrego Easton Hope. Bardzo bezpiecznie to się zaczyna w stylu "To The End" w Kings of the Underworld czy Moon Fire, power metalu dla siebie sprawdzonego i po tylu albumach bezpiecznego i wypracowanego. Ravenhead wyłania się w tytułowym The Order of Fear i w marszowym Conquest. Tradycyjne dla ORDEN OGAN ciągoty do modern metalu są w Blind Man, gdzie w końcu chóry zostały bardziej wyeksponowane i to dziwne, że jeden z największych atutów grupy na tym LP jest nie tylko oszczędnie używany, ale i bardzo wycofany.
Prince of Sorrow to utrzymanie ciągu boysbandowych ciągot albumu poprzedniego, wprowadzając zbędny eklektyzm, ponieważ niewiele ma to wspólnego z LP i klasyczny dla "To The End" Dread Lord to poczucie tylko potęguje. Po nijakim My Worst Enemy, który nie pozostawia po sobie żadnego wrażenia, zespół killera zostawił na koniec Anthem to the Darkside, bardzo dobry, chóralny refren, epicki klimat, którego na początku zabrakło. Najdłuższy, wieńczący album The Long Darkness jest bardziej nostalgiczny w stylu pierwszych dwóch LP grupy. Bardziej progressive metalowy szlif w refrenach, ze znakomitym śpiewem Sebastiana Levermanna. Widać ten zespół jeszcze stać na wykrzesanie z siebie czegoś więcej niż bezpiecznego grania, zaczepiającego o Zagłębie Ruhry.

Brzmienie tradycyjne dla Sebastiana "Seeb" Levermanna i jak zwykle jest to robota mistrzowska.
Kompozycyjnie jednak pozostawia wiele do życzenia i to powrót na bezpieczny grunt zachowawczego grania lat 2012-2015. Bezpieczne lądowanie do starego i znanego, co ucieszy niezadowolonych po Final Days.


Ocena: 7/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Reigning Phoenix Music.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości