Anthenora
#1
Anthenora - The Ghosts of Iwo Jima (2010)

[Obrazek: R-4030328-1352910583-2467.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Machine Gunner 04:03
2. The Sniper 04:28
3. Valkyria 04:50
4. The Old Guard 04:45
5. Enigma 03:51
6. The War Of The Rats 05:17
7. Pathfinders 04:43
8. Her Eyes 05:21
9. Poseidon 04:43
10. Leningrad 04:21
11. A Bridge too Far 03:53
12. The Ghosts of Iwo Jima 04:40

Rok wydania: 2010
Gatunek: heavy/power metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Luigi Bonansea - śpiew
Stefano Pomero - gitara
Danilo Bar - gitara
Marco Castellano - bas
Fabio Smareglia - perkusja

Ten zespół istnieje od 20 lat, jednak wszystkie trzy płyty jakie dotąd wydali pochodzą z obecnego stulecia. Dwie pierwsze to "The Last Command" (2004) i "Soulgrinder" (2006) z typowym i bardzo przeciętnym zestawem kompozycji na granicy power metalu i tradycyjnego heavy. Ten trzeci LP wydany został przez My Graveyard Productions w marcu 2010 roku.

Tu rzeczywiście jest heavy power z wojną i wątkami mitologicznymi w roli głównej i jak na zespół z głównego nurtu tradycyjnego metalu z Włoch, grają ostro i ciężko. Grają przy tym muzykę prostą z atakiem dwóch gitar i wysoko strojonym metalicznym basem dokonującym często wypadów zza gitarowej ściany. Perkusja łomotliwa, często wykorzystująca punkowe patenty i wokal Bonansea z dobrymi wycieczkami w nieco wyższe rejestry, choć nie najwyższe.
Jak na muzykę mającą mieć wydźwięk wojenny epiki nie ma, raczej dominuje rytmika i melodia, nie zawsze adekwatna do ocierającej się o śmierć tematyki, jak w "Machine Gunner" czy "The Sniper". Refreny mają duże znaczenie i gdy nie są jak w "Valkyria" udane, to zespół prezentuje pospolity heavy power z nadmiernie egzaltowanym wokalem. Sprawni gitarzyści grają cały czas pierwsze skrzypce, operując kilkoma riffami i gdy te riffy są dobre, to i numer wypada jak należy, co odnosi się do "The Old Guard". Tu warto zauważyć, że zespół ma znamiona własnego stylu, odrobinę pokrętnego, ale może dlatego na kolejne utwory czeka się z nadzieją na zaskoczenie i nieoczekiwane rozwiązania. Głównie na to, bo sola i fragmenty instrumentalne nie są zbyt rozbudowane i ciężar utrzymywania uwagi w znacznej mierze spoczywa na wokaliście.  W "A Bridge too Far" zaskakują funkowym wstępem i paroma nowoczesnymi zagrywkami z obrzeży metalu alternatywnego, a w "Her Eyes" kompletnie nieudaną próbą zaprezentowania bardziej klimatycznego spokojnego metalu z balladowym zacięciem. Takie to bezstylowe nagranie i ujawnia chaotyczność zamiast zróżnicowania.  Pomysłów na dobre granie zdecydowanie na całą płytę zabrakło i "Leningrad" jest fatalnym numerem heavy power, podobnie jak pozbawiony jakiejkolwiek sensownej melodii "Pathfinders". Niczym nie wyróżnia się także "Poseidon", mocny, wolniejszy, ale zupełnie nic niewnoszący. Tak jest w przypadku i innych utworów, które przelatują zupełnie bez echa. Czegoś w rodzaju dwóch pierwszych numerów już więcej na tym albumie nie ma i wszystko idzie utartym szlakiem melodyjnego heavy power z paroma ciekawszymi kilku sekundowymi momentami w "Enigma".  No, może jeszcze "The Ghosts of Iwo Jima" zapowiada się ciekawiej, ale i tu szybko wszystko nabiera szarych barw.

Ciężko ocenia się takie płyty, poprawne, wypełnione utworami mało rozpoznawalnymi i zagrane na średnim poziomie. Z pewnością najbardziej utrwala się w pamięci dosyć nietypowy styl wokalny Bonansea, ale bardziej maniera niż walory głosu. Słychać, że nie są z Niemiec czy Szwecji, a tym bardziej z USA, bo mocy chwilami jak na heavy/power brakuje. Produkcyjnie przeciętnie, poza znakomicie ustawionym basem, zresztą basista Castellano jest tu najbardziej interesująco prezentującym się instrumentalistą.
Może gdyby album w całości wypełniony był numerami w stylu "Machine Gunner" i "The Sniper" byłby wart większej uwagi, a tak ginie w tłoku melodyjnego heavy power z mało atrakcyjnymi melodiami.


Ocena: 6,2/10

31.03.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Anthenora - Mirrors and Screens (2020)

[Obrazek: 888956.jpg?3045]

Tracklista:
1. Intro 01:02
2. Tiresias 04:06
3. Alive 04:35
4. 30th 04:28
5. Digital Feelings 05:06
6. Funny Fricky Killer 05:18
7. Bully Lover 04:41
8. Low Hero 04:04
9. No Easy Way Out 04:38
10. Like 04:17
11. Peter Pan 04:37
12. No… So What 04:48
13.War & Peace 05:49

Rok wydania: 2020
Gatunek: heavy/power metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Luigi Bonansea - śpiew
Stefano Pomero - gitara
Gabriele Bruni - gitara
Samuele Peirano - gitara basowa
Fabio Smareglia - perkusja


Po dziesięciu latach ANTHENORA wraca z nowym albumem, którego premiera przewidziana jest przez wytwórnię Punishment 18 Records na 27 listopada 2020. Skład jest częściowo inny niż przed laty, zresztą muzyka także poniekąd odbiega stylistycznie od tego, co było na heroicznym, bojowym "The Ghosts of Iwo Jima".

Ogólnie grupa porusza się nadal po obszarach heavy/power głównego nurtu, dokłada jednak więcej wyrazistych rock/metalowych melodii, udanych, tak jak w Alive, 30th o pewnych cechach melodic groove, czy też bardzo dobrym, balladowo rozpoczynającym się Digital Feelings. Czasem jest to dosyć przewidywalne i jakby już gdzieś zasłyszane jak w brzmiących z amerykańska Tiresias czy Low Hero. W Like jest nieco ciężej podanego hard'n'heavy i ten zabieg jest udany w rozpoznawalnym refrenie.
Szybsze kompozycje są najlepsze wtedy, gdy melodia jest zdecydowanie wyrażona jak ta w bujającym, a jednocześnie nie pozbawionym dramatyzmu Funny Fricky Killer. Dużo metalowej mocy słychać w zagranym miarowo w umiarkowanym tempie, ale z drapieżnymi gitarami Peter Pan. Ballada jest i to nadspodziewanie dobra. Bully Lover ma świetny plan drugi i pewne delikatniejsze partie są po prostu poruszające i może nawet nieco szkoda, że wzmacniają drugą część tego numeru. Z drugiej strony to solo gitarowe na tle mocnej gitary brzmi bardzo prawdziwie. W tych nostalgicznych, romantycznych klimatach kapitalnie brzmi No Easy Way Out ze znakomitymi płynnymi zmianami temp. Na koniec dwa mocniejsze akcenty w postaci najbardziej tu heroicznych No… So What i War & Peace. Wskazanie na War & Peace, ale obie kompozycje stanowią lepszą, szlachetniejszą wersję stylu z płyty poprzedniej.

Luigi Bonansea śpiewa bardzo dobrze i bardzo dobrze wypada w mniej agresywnej stylistyce tego albumu, sola gitarowe i współpraca obu gitarzystów na wysokim poziomie, solidna praca sekcji rytmicznej i te basy Peirano odgrywają tu dużą rolę także we wspomaganiu linii melodycznym prowadzonych przez gitarę rytmiczną.
Brzmienie jest fantastyczne. Jest to jedna z najlepiej zrealizowanych płyt w opcji soundu w kategorii heavy/power w tym roku. Soczyste, głębokie, mięsiste brzmienie z potężnym basem, pięknie wibrującymi w niskich tonacjach gitarami i przestrzennie zrealizowaną perkusją. Sound ciężki, masywny, a przy tym nie męczący ani przez sekundę.
Atrakcyjny, klimatyczny i osadzony w rockowej tradycji i współczesnym pojmowaniu melodyjnego heavy/power. Godzina muzyki na wyrównanym poziomie w 12 udanych kompozycjach. Po tak długim okresie milczenia powroty bywają różne, ale ten jest z całą pewnością godny uwagi.



ocena: 8/10

new 18.10.2020



przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Punishment 18 Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości