16.06.2018, 17:50:26
Assedium - Rise of the Warlords (2006)
Tracklista:
1. Ancestral 01:58
2. Sacred Vengeance 04:17
3. Messenger of Chaos 05:21
4. Cimmerian Steel 04:11
5. Under the Black Stars 04:04
6. Swordance 02:01
7. March of the Hoplite 06:27
8. Imperial Dream 03:30
9. Thirst for Glory 04:57
10. Legions of the Underworld 06:07
Rok wydania: 2006
Gatunek: Epic Heavy Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Luca 'Fils' Cicero - śpiew
Francesco 'Chicco' Tortora - gitara
Guido 'Barbaresque' Tiberi - gitara
Duccio 'Drake' Tampucci - bas
Daniele 'Damien' Caldara - perkusja
Ocena: 7/10
8.08.2008
Tracklista:
1. Ancestral 01:58
2. Sacred Vengeance 04:17
3. Messenger of Chaos 05:21
4. Cimmerian Steel 04:11
5. Under the Black Stars 04:04
6. Swordance 02:01
7. March of the Hoplite 06:27
8. Imperial Dream 03:30
9. Thirst for Glory 04:57
10. Legions of the Underworld 06:07
Rok wydania: 2006
Gatunek: Epic Heavy Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Luca 'Fils' Cicero - śpiew
Francesco 'Chicco' Tortora - gitara
Guido 'Barbaresque' Tiberi - gitara
Duccio 'Drake' Tampucci - bas
Daniele 'Damien' Caldara - perkusja
ASSEDIUM powstał z inicjatywy Guido "Barbaresque" Tiberi, który postanowił kontynuować najlepsze tradycje zespołów takich jak MANILLA ROAD, CIRITH UNGOL czy MANOWAR, ale także i grup grających epic heavy z Włoch i Grecji w XX i XXI wieku. Po ustabilizowaniu składu, z wokalistą Cicero, grupa swoim demo zwróciła uwagę wytwórni My Graveyard Production i przedstawiła pierwszy album pod znamiennym tytułem "Rise of the Warlords".
Pierwsze, co zwraca uwagę to mocne brzmienie. Bardzo mocne i poniekąd przesadne.
Delikatny wstęp w postaci "Ancestral" jest trochę mylący, potem jest bowiem ciężkie granie na granicy epicko wykonanego heavy power, szybkie i... Takie lekko bezładne. Owszem, słychać, że to ma wydźwięk epicki, ale ani tu klimatu, ani monumentalizmu nie ma za dużo, jak w "Sacred Vengeance". Jest coś z amerykańskiego power metalu lat 80-tych, to na pewno, zresztą grupa jako jedną ze swych inspiracji podawała OMEN i to słychać, natomiast MANOWAR to już zdecydowanie mniej. Jeśli szukać CIRITH UNGOL, to jest w "Messenger of Chaos" tyle że ten włoski, a miejscami grecki styl też się pojawia, głównie w tych najbardziej melodyjnych chóralnych partiach wojowników. Także i średnio szybko zagrany rycerski power metal został tu zaprezentowany i "Cimmerian Steel", zagrany bez nadmiernej ostrości, prezentuje się bardzo dobrze, także od strony wokalnej.
Ogólnie jednak Cicero nie błyszczy zanadto głosem, niezbyt mocnym i gubiącym się w ciężkich riffach. W "Under the Black Stars" ujawniają fascynacje MANILLA ROAD i specjalnie ta kompozycja niczym nie zachwyca, podobnie jak "Thirst for Glory", natomiast przyjemnie rozbrzmiewa instrumentalna miniatura "Swordance" z elementami muzyki szkockiej i bałkańskiej. Najlepiej prezentuje się "March of the Hoplite", gdzie zaśpiewał wokalista Marco Concoreggi (BATLEROAR). Tu jest wszystko, co najlepsze w epic heavy od dumnej melodii po klimatyczne wstawki i ten utwór także nie został zagrany zbyt ciężko. Również szybki power metalowy "Imperial Dream" ze zgrabną recytacją to udana kompozycja, gdzie dodatkowo jest najlepsze, nieskomplikowane, ale pomysłowe solo gitarowe. Jedynie samo ustawienie gitar w tych solach jest nieco rażące i ostro-piskliwe i może nie w tej, ale w innych kompozycjach te sola jawią się na granicy fałszu.
Tak to brzmi również w zdominowanym przez takie gitary na początku "Legions of the Underworld", który potem przeradza się w utwór epicki i wyraźnie pozostający pod wpływem amerykańskiego power metalu lat 80-tych.
Ta płyta nie jest wcale zła, jednak brak tu jasnego wyważenia proporcji pomiędzy epic heavy i power rycerskim z USA, przez co album trafi bardziej tylko do tych, którzy jednakowo cenią oba gatunki. Same utwory, szczególnie jeśli chodzi tak ważne tu wzniosłe, bojowe melodie, są co najwyżej pod tym względem dobre.
To trochę za mało w połączeniu z dosyć mechanicznym wykonaniem, aby ta płyta mogła być uznana za jakieś szczególne osiągnięcie południowoeuropejskiego epickiego metalu.
Pierwsze, co zwraca uwagę to mocne brzmienie. Bardzo mocne i poniekąd przesadne.
Delikatny wstęp w postaci "Ancestral" jest trochę mylący, potem jest bowiem ciężkie granie na granicy epicko wykonanego heavy power, szybkie i... Takie lekko bezładne. Owszem, słychać, że to ma wydźwięk epicki, ale ani tu klimatu, ani monumentalizmu nie ma za dużo, jak w "Sacred Vengeance". Jest coś z amerykańskiego power metalu lat 80-tych, to na pewno, zresztą grupa jako jedną ze swych inspiracji podawała OMEN i to słychać, natomiast MANOWAR to już zdecydowanie mniej. Jeśli szukać CIRITH UNGOL, to jest w "Messenger of Chaos" tyle że ten włoski, a miejscami grecki styl też się pojawia, głównie w tych najbardziej melodyjnych chóralnych partiach wojowników. Także i średnio szybko zagrany rycerski power metal został tu zaprezentowany i "Cimmerian Steel", zagrany bez nadmiernej ostrości, prezentuje się bardzo dobrze, także od strony wokalnej.
Ogólnie jednak Cicero nie błyszczy zanadto głosem, niezbyt mocnym i gubiącym się w ciężkich riffach. W "Under the Black Stars" ujawniają fascynacje MANILLA ROAD i specjalnie ta kompozycja niczym nie zachwyca, podobnie jak "Thirst for Glory", natomiast przyjemnie rozbrzmiewa instrumentalna miniatura "Swordance" z elementami muzyki szkockiej i bałkańskiej. Najlepiej prezentuje się "March of the Hoplite", gdzie zaśpiewał wokalista Marco Concoreggi (BATLEROAR). Tu jest wszystko, co najlepsze w epic heavy od dumnej melodii po klimatyczne wstawki i ten utwór także nie został zagrany zbyt ciężko. Również szybki power metalowy "Imperial Dream" ze zgrabną recytacją to udana kompozycja, gdzie dodatkowo jest najlepsze, nieskomplikowane, ale pomysłowe solo gitarowe. Jedynie samo ustawienie gitar w tych solach jest nieco rażące i ostro-piskliwe i może nie w tej, ale w innych kompozycjach te sola jawią się na granicy fałszu.
Tak to brzmi również w zdominowanym przez takie gitary na początku "Legions of the Underworld", który potem przeradza się w utwór epicki i wyraźnie pozostający pod wpływem amerykańskiego power metalu lat 80-tych.
Ta płyta nie jest wcale zła, jednak brak tu jasnego wyważenia proporcji pomiędzy epic heavy i power rycerskim z USA, przez co album trafi bardziej tylko do tych, którzy jednakowo cenią oba gatunki. Same utwory, szczególnie jeśli chodzi tak ważne tu wzniosłe, bojowe melodie, są co najwyżej pod tym względem dobre.
To trochę za mało w połączeniu z dosyć mechanicznym wykonaniem, aby ta płyta mogła być uznana za jakieś szczególne osiągnięcie południowoeuropejskiego epickiego metalu.
Ocena: 7/10
8.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"