16.06.2018, 19:29:08
Audiovision - The Calling (2005)
Tracklista:
1. The Calling 03:26
2. The King Is Alive 04:20
3. Evil Or Divine 04:10
4. The Rock Of My Soul 03:56
5. Read Between The Lines 04:26
6. Face To Face 03:42
7. Show Me The Way 03:44
8. Love is Like Oxygen (Sweet cover) 06:34
9. Hold Me 03:54
10. Colors (instrumental) 04:44
Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Power Metal/Hard Rock
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Christian Rivel-Liljegren - śpiew
Lars "Chriss" Christmansson - gitara
Mikael Hoglund - bas
Thomas Broman - perkusja
Andreas Lindahl - instrumenty klawiszowe
Ocena: 6.8/10
2.02. 2010
Tracklista:
1. The Calling 03:26
2. The King Is Alive 04:20
3. Evil Or Divine 04:10
4. The Rock Of My Soul 03:56
5. Read Between The Lines 04:26
6. Face To Face 03:42
7. Show Me The Way 03:44
8. Love is Like Oxygen (Sweet cover) 06:34
9. Hold Me 03:54
10. Colors (instrumental) 04:44
Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Power Metal/Hard Rock
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Christian Rivel-Liljegren - śpiew
Lars "Chriss" Christmansson - gitara
Mikael Hoglund - bas
Thomas Broman - perkusja
Andreas Lindahl - instrumenty klawiszowe
Christian Rivel i przyjaciele z całego świata. Tak można nazwać AUDIOVISION, projekt poboczny najważniejszej postaci szwedzkiej sceny christian metalowej. Album został wydanyw lipcu 2005 przez własną wytwórnię Rivel Records.
Lider NARNIA w tym zespole postanowił wykorzystać pomysły, które z jednej strony nie bardzo pasowały do stylu NARNIA, dodając sporo hard rocka i melodic metalu. Pojawili się w składzie głównym muzycy inni niż do tej pory z Rivelem współpracujący, głównie z kręgu rocka, w tym perkusista Thomas Broman, pogrywający z Glenem Hughesem.
Jako gitarzysta pojawił się Christmansson z LION'S SHARE, który też jest współautorem części utworów umieszczonych na tym albumie.
Armia gości jest potężna i usłyszeć tu można głosy Jeffa Scotta Soto i Matsa Levena, jest też w kilku momentach miejsce na ostrzejsze zagrywki gitarowe Grimmarka w "The King Is Alive", rockowe riffy Bruce Kulicka w "Face To Face", bas zasłużonego dla sceny brytyjskiej Tony Franklina i mnóstwo bardziej lub mniej udanych klawiszowych wstawek mniej, lub bardziej znanych osobistości, grających na tych instrumentach. Ta płyta jednak jest jak rozdmuchany balon czy może raczej kłąb cukrowej waty. Pomijając już kwestie ogólnego słodzenia i wzniosłego dosyć wykonania całości, tak naprawdę jest tu pół godziny grania AUDIOVISION z pomysłami Rivela. Tyle zostaje po odliczeniu nijakiego rockowego instrumentalnego "Colors" i absolutnie źle dobranego covera SWEET "Love is Like Oxygen", gdzie próba zrobienia z tego numeru (tak po prawdzie tylko radiowego rockowego kawałka ubiegłej przedmetalowej epoki) czegoś więcej jest nieudana i chybiona.
Zostaje osiem niedługich utworów. "The Calling" z fantastycznym solem i dynamiczną melodią wskazuje, że warto ten LP poznać bliżej... Tymczasem już "The King Is Alive" to trochę mocniej zagrana NARNIA, niemniej delikatne klawisze w tle intrygujące. Im dalej, tym nowocześniej i tak sprawa przedstawia się z "The Rock Of My Soul", gdzie nagromadzenie wszelkich elementów nowoczesnego rock/metalu wręcz nadmierne i drażniące. "Face To Face" bardzo trywialny i brzmi jak odrzut z sesji NARNIA, "Show Me The Way" trochę lepszy, ale też tylko w sympatycznym refrenie. Podobnie "Hold Me", gdzie niby wszystko jest na miejscu, ale to nie chwyta.
Dużo tego melodic power, ułożonego, ale bez pazura, mimo sporego ciężaru w gitarach i wysiłków gości, którzy starają się, aby wypaść jak najlepiej, ale w zasadzie skromny i wyrywkowy udział nie pozwala im wywrzeć na tym wszystkim jakiegoś wyraźniejszego piętna. Smaczków w oddzielnych zagrywkach jest bardzo dużo i nieraz bardzo smakowitych, jednak całościowo ta płyta niczym się nie wyróżnia.
Powstał kolejny LP ze szwedzkim christian power metalem z elementami hard rocka, brzmiący podobnie do innych, sygnowanych przez Rivela. Za mało mocy i teatru walki Dobra i Zła dla fanów DIVINEFIRE, za mało eleganckiej, miękkiej stylistyki NARNIA z dawką neoklasyki. Płyta muzycznego środka zainteresowań Rivela i do jego dorobku wnosi niewiele. Dwa, trzy udane utwory, zagrane z większą energią, bardzo dobre brzmienie, znacznie bardziej interesujące niż to, jakie słychać w NARNIA zazwyczaj, ale to wszystko za mało.
Ten projekt został zaniechany przez Rivela na kilka lat, jednak powrócił do niego w 2010 roku po tym, jak w przeszłość odeszły NARNIA i DIVINEFIRE.
Lider NARNIA w tym zespole postanowił wykorzystać pomysły, które z jednej strony nie bardzo pasowały do stylu NARNIA, dodając sporo hard rocka i melodic metalu. Pojawili się w składzie głównym muzycy inni niż do tej pory z Rivelem współpracujący, głównie z kręgu rocka, w tym perkusista Thomas Broman, pogrywający z Glenem Hughesem.
Jako gitarzysta pojawił się Christmansson z LION'S SHARE, który też jest współautorem części utworów umieszczonych na tym albumie.
Armia gości jest potężna i usłyszeć tu można głosy Jeffa Scotta Soto i Matsa Levena, jest też w kilku momentach miejsce na ostrzejsze zagrywki gitarowe Grimmarka w "The King Is Alive", rockowe riffy Bruce Kulicka w "Face To Face", bas zasłużonego dla sceny brytyjskiej Tony Franklina i mnóstwo bardziej lub mniej udanych klawiszowych wstawek mniej, lub bardziej znanych osobistości, grających na tych instrumentach. Ta płyta jednak jest jak rozdmuchany balon czy może raczej kłąb cukrowej waty. Pomijając już kwestie ogólnego słodzenia i wzniosłego dosyć wykonania całości, tak naprawdę jest tu pół godziny grania AUDIOVISION z pomysłami Rivela. Tyle zostaje po odliczeniu nijakiego rockowego instrumentalnego "Colors" i absolutnie źle dobranego covera SWEET "Love is Like Oxygen", gdzie próba zrobienia z tego numeru (tak po prawdzie tylko radiowego rockowego kawałka ubiegłej przedmetalowej epoki) czegoś więcej jest nieudana i chybiona.
Zostaje osiem niedługich utworów. "The Calling" z fantastycznym solem i dynamiczną melodią wskazuje, że warto ten LP poznać bliżej... Tymczasem już "The King Is Alive" to trochę mocniej zagrana NARNIA, niemniej delikatne klawisze w tle intrygujące. Im dalej, tym nowocześniej i tak sprawa przedstawia się z "The Rock Of My Soul", gdzie nagromadzenie wszelkich elementów nowoczesnego rock/metalu wręcz nadmierne i drażniące. "Face To Face" bardzo trywialny i brzmi jak odrzut z sesji NARNIA, "Show Me The Way" trochę lepszy, ale też tylko w sympatycznym refrenie. Podobnie "Hold Me", gdzie niby wszystko jest na miejscu, ale to nie chwyta.
Dużo tego melodic power, ułożonego, ale bez pazura, mimo sporego ciężaru w gitarach i wysiłków gości, którzy starają się, aby wypaść jak najlepiej, ale w zasadzie skromny i wyrywkowy udział nie pozwala im wywrzeć na tym wszystkim jakiegoś wyraźniejszego piętna. Smaczków w oddzielnych zagrywkach jest bardzo dużo i nieraz bardzo smakowitych, jednak całościowo ta płyta niczym się nie wyróżnia.
Powstał kolejny LP ze szwedzkim christian power metalem z elementami hard rocka, brzmiący podobnie do innych, sygnowanych przez Rivela. Za mało mocy i teatru walki Dobra i Zła dla fanów DIVINEFIRE, za mało eleganckiej, miękkiej stylistyki NARNIA z dawką neoklasyki. Płyta muzycznego środka zainteresowań Rivela i do jego dorobku wnosi niewiele. Dwa, trzy udane utwory, zagrane z większą energią, bardzo dobre brzmienie, znacznie bardziej interesujące niż to, jakie słychać w NARNIA zazwyczaj, ale to wszystko za mało.
Ten projekt został zaniechany przez Rivela na kilka lat, jednak powrócił do niego w 2010 roku po tym, jak w przeszłość odeszły NARNIA i DIVINEFIRE.
Ocena: 6.8/10
2.02. 2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"