Concerto Moon
#4
Concerto Moon - Gate Of Triumph (2001)

[Obrazek: R-5199772-1387244853-9786.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Waiting for the Coming Strike 01:22
2. To Die For 05:42
3. Over and Over 05:20
4. Gate of Triumph 04:46
5. Tears of the Prayers 05:52
6. Ambitions and Lies 04:11
7. To Always Be Myself 06:45
8. Suffering 02:42
9. Everlasting Nightmare 09:57
10.Alone in Paradise '01 04:47
11.Take You to the Moon '01 04:39

Rok wydania: 2001
Gatunek: Neoclassical Heavy Power Metal/Shred
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Takashi Inoue - śpiew
Norifuma Shima - gitara
Kosaku Mitani - bas
Ichiro Nagai - perkusja
Toshiyuki Koike - instrumenty klawiszowe

Album "Rain Forrest" z roku 1999 był w historii CONCERTO MOON ostatnim, gdzie w składzie pojawił się wokalista Ozaki. W XXI wiek zespół wirtuoza gitary Shimy wkroczył z nowym - Inoue, ale tak naprawdę nie do końca. Shima postanowił bowiem spróbować zaśpiewać na kolejnej płycie sam, i to nie głosem, ale gitarą, i zaproponował płytę w większej części instrumentalną, na której Inoue pojawił się tylko w trzech kompozycjach. W pozostałych zaśpiewał Shima, zaśpiewał gitarą i jego gitara zastąpiła ludzki głos i standardowe liryki utworów. Shima odstąpił także jeszcze w pewnych miejscach od stylistyki melodyjnego heavy power metalu z elementami neoklasycznymi na rzecz rozbudowanych w niemal epicki sposób metalowych form, z których najbardziej wielowymiarowy charakter ma najdłuższy "Everlasting Nightmare". Jest to opowieść o koszmarze, gdzie okrzyk przerażenia wydobyty z ust człowieka pojawia się tylko na samym początku. Płyta została wydana tradycyjnie przez VAP w sierpniu 2001 roku. Warto dodać, że płyta miał początkowo ukazać się jako album solowy lidera, jednak wzgledy komercyjne spowodowały, że ostatecznie pojawiła się jako składowa część dyskografii CONCERTO MOON.

Do końca Shima trzyma słuchacza w napięciu, przeplatając fragmenty ponure i pełne grozy z przepełnionym niesamowitymi emocjami solami neoklasycznymi i spokojnym, nastrojowym interludium z gitarą akustyczną. W drugiej części przypuszcza potężny atak, wspierany progresywnymi pasażami klawiszowymi Koike i na koniec zamyka wszystko rockowym rozegraniem finału w stylu lat 70-tych.
W krótszych, instrumentalnych numerach nasyca te około pięć minut maksimum treści, jak w speed heavy powerowym "To Die For", łącząc styl melodii Blackmore'a i agresywnej szybkości Chrisa Impellitteri. Rozgrywa niesamowity pojedynek z klawiszami, rozpędza się w krystalicznie czytelnym, shredowym monologu. Shima na tym LP, uwolniony od wszelkich ograniczeń, jest po prostu niesamowity i "Gate Of Triumph" przy całej swojej melodyjności w tym mocnym szybkim graniu to faktycznie jest Brama Triumfalna tego gitarowego wirtuoza. Mało kto tak jak on potrafi utrzymywać uwagę od początku do końca, od pierwszej do ostatniej sekundy. Szarża w końcowej części tego utworu to zwieńczenie mistrzowskie i godne zbudowania mu tego Łuku Triumfalnego jako Imperatorowi Gitary. Wzrusza w przepięknej, malowanej akustyczną gitarą, pianinem i polatującymi ku niebu solami emocji "Tears Of The Prayers", a w "Suffering" jest sam na sam z akustyczną gitarą, jest smutny, cierpi, a wszyscy przeżywają to cierpienie wraz nim.
Kompozycje instrumentalne na tej płycie są fantastyczne, ale i trzy numery z wokalistą trzymają równie mistrzowski poziom. Drapieżnie zaśpiewał Inoue w mocnym, melodic heavy powerowym "Over And Over", nieco przypominającym nagrania Impellitteri, z wielką maestrią zagrany został bardzo szybki, neoklasyczny "Ambitious And Lies" i tu duże brawa dla Inoue, robiącego głosowe podjazdy pod Grahama Bonneta, co w rozrachunku ostatecznym daje numer z brytyjskim posmakiem melodyjnego metalu w klimatach RAINBOW. "To Always Be Myself" toczy się natomiast dostojnie i dumnie, nieco w malmsteenowskim czy szerzej szwedzkim neoklasycznym tempie, i tu nieco ważniejsza rola klawiszy w tle niż w innych kompozycjach z tej płyty. Solo Shimy tym razem rozpruwa w stylu wzniosłym i romantycznym. Rozkrzyczany, a jednocześnie śpiewający z ogromnym wyczuciem Inoue spisał się na tym LP na medal. Trudno sobie wyobrazić, jak poradził by sobie, gdyby i w innych numerach Shima zostawił by miejsce dla jego głosu. Tego się już nie dowiemy. Pozostała część ekipy CONCERTO MOON zagrała na swoim normalnym, wyśmienitym poziomie. Pewne zagrywki basisty i perkusisty wychwytuje się dopiero po przezwyciężeniu zachwytu nad gitarowymi popisami Shima, ale warto i specjalnie dla samej sekcji rytmicznej posłuchać tej płyty.
Jako element bonusowy na płycie znalazły się dwie znane starsze kompozycje zespołu, przy czym z wokalem Inoue w języku angielskim i zupełnie nową linią gitarową Shima.

Brzmieniu nic zarzucić nie można. Wysokiej jakości sound, znany już płyty poprzedniej, bas mocny, perkusja nie za głośna, klawisze wpasowane, a największym pietyzmem obdarzona została gitara Shima. To słychać i w tym, jak tu brzmi gitara akustyczna.
Tak na dobrą sprawę, to największe dzieło muzyczne, jakie stworzył Shima pod szyldem CONCERTO MOON. Bogate, różnorodne, na niezwykłym poziomie wykonania. Niezwykłe 45 minut metalowej maestrii w wykonaniu Cesarza Gitary i jego Świty.


Ocena: 9.9/10

4.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Concerto Moon - przez Memorius - 17.06.2018, 16:56:46
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 17.06.2018, 16:57:27
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 17.06.2018, 16:58:51
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 17.06.2018, 16:59:54
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 17.06.2018, 17:00:48
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 17.06.2018, 17:02:50
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 17.06.2018, 17:03:39
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 15.08.2018, 18:33:05
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 24.09.2018, 16:48:32
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 07.11.2019, 17:36:34
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 26.11.2019, 15:10:55
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 12.12.2020, 17:02:31
RE: Concerto Moon - przez Memorius - 01.05.2024, 17:01:20

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości