Dio
#10
Dio - Master of the Moon   (2004)

[Obrazek: R-1274903-1351809757-8201.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. One More for the Road 03:17
2. Master of the Moon 04:19
3. The End of the World 04:39
4. Shivers 04:16
5. The Man Who Would Be King 04:59
6.The Eyes 06:27
7. Living the Lie 04:26
8. I Am 05:00
9. Death by Love 04:22
10. In Dreams 04:26

Rok wydania: 2004
Gatunek: heavy metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Ronnie James Dio - śpiew
Craig Goldy - gitara
Jeff Pilson - gitara basowa
Simon Wright - perkusja
Scott Warren - instrumenty klawiszowe


Powrót Goldy zbiegł się z odejściem w roku 2003 Baina, którego zastąpił w 2004 grający już wcześniej w DIO Jeff Pilson.
Ten skład nagrał dosyć szybko album "Master Of The Moon" wydany przez Steamhammer i Sanctuary Records w sierpniu.

Trochę trywialnie i bardzo generycznie zaczyna się ta płyta utworem One More for the Road o radiowej długości, typowej dla średnio szybkich klasyków  DIO melodii i bardzo dobrym wokalu lidera, ktory przykrywa nieco miałkość ogólną tej kompozycji. Do takich otwarć należy już jednak przywyknąć. Potem jednak następuje zmiana klimatu i DIO odkrywa właściwe karty w graniu melancholijnym i posępnie refleksyjnym. Wolny, miarowy Master of the Moon ma lżejszy refren, niż można by przypuszczać. Trochę w tym progresji i nieco nowego spojrzenia, aczkolwiek to już chyba było kiedyś, choć może bardziej energicznie bardziej interesująco zagrane. Brakuje dobrej melodii  w The End of the World i ten koniec świata w pozbawionym energii numerze przebiega przy akompaniamencie dyskretnego ziewania.
Jakieś to wszystko pretensjonalne... Jeśli Shivers ma być czymś bardziej ambitnym w heavy metalu, to nie jest i nowomodne ornamentacje klawiszowe temu dodatkowo nie służą. Ponadto jakoś Goldy gra na tej płycie mechanicznie, jest jakby obok i nawet te sola są mało interesujące, raczej odegrane niż zagrane w ramach tych kompozycji. Jest tu niby klimat w The Man Who Would Be King, także bardzo wolnym, ale ani to smutne, ani podniosłe, ani uroczyste. Nijakie po prostu. Ta niby oniryczna maniera tych utworów staje się nieznośna  w przypadku The Eyes, umieszczonego w krytycznym węzłowym miejscu płyty i może nie byłoby tak źle gdyby nie fatalny po prostu refren. No i ta elektronika... Straszne. Lekka próba ożywienia całości w Living the Lie jest w zasadzie udana i choć na innej płycie DIO ta kompozycja byłaby na pewno w drugim szeregu, to tutaj się wyróżnia, chociażby tym, że nie jest taka pretensjonalna. Potem jednak pretensjonalności jest aż nadto w refrenie I Am. Za to doskonale się zaczyna Death by Love serią zdecydowanych riffów, co z tego jednak, skoro potem refren i część instrumentalna jest całkowicie bezbarwna i pozbawiona myśli przewodniej. Tak samo generyczny jak na początku One More for the Road to na końcu jest In Dreams, tyle że zdecydowanie bardziej ospały.

Momenty, fragmenty, przebłyski...
Poza bardzo dobrym wokalem Dio nie ma tej płycie nic interesującego. Nudny heavy metal w średnio wolnych tempach z zadęciem na tworzenie z niczego progresywnego klimatu.
Jak się okazało, była to ostatnia płyta studyjna DIO. Ronnie James Dio po 2006 skupił się raczej na HEAVEN & HELL, który nie mógł nazywać się BLACK SABBATH... Rzecz jasna Dio wspominał o kolejnym albumie pod szyldem DIO, ale gdy nadszedł Czarny Dzień 16 maja 2010 roku, wszystko odeszło w przeszłość.


ocena: 4,8/10

new 5.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Dio - przez Memorius - 19.06.2018, 15:18:07
RE: Dio - przez Memorius - 19.06.2018, 15:19:15
RE: Dio - przez Memorius - 19.06.2018, 15:20:08
RE: Dio - przez Memorius - 19.06.2018, 15:20:55
RE: Dio - przez Memorius - 19.06.2018, 15:21:54
RE: Dio - przez Memorius - 19.06.2018, 15:22:51
RE: Dio - przez Memorius - 15.09.2019, 11:19:41
RE: Dio - przez Memorius - 26.11.2019, 17:48:35
RE: Dio - przez Memorius - 01.12.2019, 17:09:00
RE: Dio - przez Memorius - 05.12.2019, 17:11:03

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości