Domain
#5
Domain - Stardawn (2006)

[Obrazek: R-3695477-1424706522-5739.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. All in the Name of Fire 04:46 
2. Temple of the Earth 06:25
3. Don't Pay the Ferryman (Chris De Burgh cover) 04:10
4. I Ain't No Hero 04:04
5. Headfirst into Desaster 05:24
6. Stardawn 09:27
7. Chrystal Stone Island (Warpath pt. II) 05:23
8. Help Me Through the Storm 04:40
9. Shadowhall 25:18

Rok wydania: 2006
Gatunek: Melodic Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Carsten "Lizard" Schulz - śpiew
Axel Ritt - gitara
Jochen Mayer - bas
Stefan Köllner - perkusja
Erdmann Lange - instrumenty klawiszowe

DOMAIN po roku 2000 to zespół nie poddający się prostym klasyfikacjom i poniekąd zaprzecza typowym wzorcom niemieckiego pojmowania power i heavy metalu. O ile w pierwszym okresie było to poprawny zespół, grający melodic heavy metal to z dołączeniem do lidera Axela Ritta "Jasczurki" jako wokalisty DOMAIN stał się zespołem niezwykle swoistym i ta wizja Ritta stworzenia mieszanki neoklasyki, power metalu, rocka, metalu symfonicznego i osadzenia tego w tradycji lat 70-tych i 80-tych nabrała dojrzałej formy. Nieustanne zmiany składu jakoś nie wpływały na jakość samej muzyki, zresztą Ritt zawsze miał szczęście do pracy z muzykami znającymi się na rzeczy. Ritt nie zasklepiał się w ramach wąskiego grona etatowych muzyków, jego płyty pod szyldem DOMAIN są pełne gości, z których każdy jest ważny i ma tu coś do powiedzenia.
Jakie miejsce ma w tym wszystkim "Stardawn" wydany we wrześniu 2006 przez Limb Music?

To na pewno płyta największego luzu i największego rozmachu DOMAIN. To płyta ogromnego muzycznego zróżnicowania, nieprzewidywalna i przecinająca najróżniejsze muzyczne obszary. Wesoła i monumentalna, przebojowa i wysmakowana. Co więcej, nie jest to album samego Ritta. Zero egoizmu muzycznego, choć ten jego duch się tu unosi cały czas. Uniwersalność Ritta jako gitarzysty jest niesamowita. Neoklasyczny power metalowy potwór "All in the Name of Fire" z ryczącą gitarą i wirtuozerskim solem na początek albumu to otwarcie wspaniałe, a przecież tak na dobra sprawę nie reprezentatywne dla całości. Zresztą co tu jest reprezentatywne na tej płycie-kalejdoskopie? DOMAIN zaskakuje cały czas, czy to pełną przestrzeni wersją "Don't Pay the Ferryman", czy rozegranym w stylu "DEEP PURPLE spotyka ROYAL HUNT" w musicalowej wersji "Temple of the Earth". No i udział tej zabawnej przecież formacji "Stardawner-Boys-Choir", gdzie tak pięknie i z takim zaangażowaniem śpiewa Taregh Maghary z MAJESTY, Goetz "Valhalla Jr" Mohre z IRON MASK i Connie Andreszka. Zresztą na całej płycie, gdzie się pojawia ta ekipa spisuje się świetnie. DOMAIN to nie tylko Ritt. Tu klawisze są bardzo ważne i pianino i organy i Erdmann Lange nawiązuje zarówno do najlepszych tradycji Lorda, jak i szeroko rozumianej muzyki rozrywkowej, tym bardziej, że część orkiestracji ma zdecydowanie niemetalowy charakter. Tak pięknie i gustownie przygrywa Schultzowi w skromnie zaaranżowanej jak na ten LP balladzie "I Ain't No Hero", gustownej i pełnej emocji. Potrafią zrobić też luzacki rockowy show i piknik w brawurowo rozegranym "Headfirst into Desaster", gdzie znów kapitalnie Jaszczurkę wspomaga "Stardawner-Boys-Choir". No oni po prostu się świetnie bawią. A gitara Ritta chyba najbardziej chuligańska na tym albumie. Kto tak zabawnie potrafi robić za tappera jak Lange? No i lordowskie klawisze w dialogach z Rittem - to zostało zrobione niesamowicie. Gitarowa apokalipsa na wesoło! Kompozycja tytułowa jest bardzie stonowana i w ciągu tych prawie 10 minut jesteśmy świadkami inteligentnego połączenia power metalu z rockiem i hard rockiem w melodyjną całość. W drugiej części kolejny popis jakże elastycznej gitarowej gry Ritta to ozdoba całego albumu. Zadziwiająco rozwiązany jest melodic power metal w "Chrystal Stone Island (Warpath pt. II)", gdzie aniołkowate chórki "Stardawner-Boys-Choir" wywołują uśmiech, zagrywki klawiszowe Lange i lordowskie organy zaproszonego tu Ferdy Doernberga zadziwiają, a shred neoklasyczny "Ironfingera" zdumiewa. Świetnie się w tym towarzystwie prezentuje "Help Me Through the Storm", przepełniony najróżniejszymi inspiracjami, od purplowskich do sięgających późnego GENESIS. Wreszcie moloch i kolos "Shadowhall". Tu w ciągu tych 25 minut jest wszystko od power metalu do musicalu, jest symfonika i progresywność, jest też rock i neoklasyka, ale ostatecznie chyba najwięcej melodic power metalu i w zasadzie ta kompozycja mieści w sobie całą filozofię "Stardawn". A najważniejsze, że trzyma cały czas w napięciu zmieniającymi się motywami o często przeciwstawnym charakterze. To bardzo trudno osiągnąć w tak długiej kompozycji.

"Stardawn" to swoiste ukoronowanie i posumowanie muzycznych poszukiwań Ritta w DOMAIN. Płyta klasyfikacjom się wymykająca, wymagająca też od słuchacza pewnego szerszego otwartego spojrzenia na wykorzystanie niemetalowych inspiracji w metalowej muzyce. Jednocześnie ostatni album z "Lizardem" jako wokalistą, który tu również rozegrał świetną partię.
Świetna muzyczna zabawa, festyn i widowisko w gustownej oprawie, gdzie nawet statyści występują w drogich frakach, ale na poważnie tak do końca nic się nie dzieje.


Ocena: 9.3/10

5.03.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Domain - przez Memorius - 19.06.2018, 15:38:27
RE: Domain - przez Memorius - 19.06.2018, 15:39:15
RE: Domain - przez Memorius - 19.06.2018, 15:40:15
RE: Domain - przez Memorius - 19.06.2018, 15:41:28
RE: Domain - przez Memorius - 19.06.2018, 15:43:30
RE: Domain - przez Memorius - 19.06.2018, 15:44:21

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości