19.06.2018, 18:06:40
Doomshine - The Piper at the Gates of Doom (2010)
Tracklista:
1. Sanctuary Demon 08:44
2. Actors of the Storm 05:19
3. Hark! The Absurd Angels Fall 07:47
4. Rivers of January 06:33
5. Doomshine Serenade 08:40
6. The Crow Pilot 08:09
7. Cold Cypher Ceven 06:47
8. Vanished 04:40
9. Waltzhalla 07:02
10. Godhunter 09:29
Rok wydania: 2010
Gatunek: Doom Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Tim Holz - śpiew, gitara
Sven Podgurski - gitara
Carsten Fisch - bas
Markus Schlaps - perkusja
Ocena: 9/10
2.07.2010
Tracklista:
1. Sanctuary Demon 08:44
2. Actors of the Storm 05:19
3. Hark! The Absurd Angels Fall 07:47
4. Rivers of January 06:33
5. Doomshine Serenade 08:40
6. The Crow Pilot 08:09
7. Cold Cypher Ceven 06:47
8. Vanished 04:40
9. Waltzhalla 07:02
10. Godhunter 09:29
Rok wydania: 2010
Gatunek: Doom Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Tim Holz - śpiew, gitara
Sven Podgurski - gitara
Carsten Fisch - bas
Markus Schlaps - perkusja
Zespół ten należy do mniej znanych z Niemiec grup grających doom metal i jak do tej pory nagrał tylko jeden album "Thy Kingdom Come" w 2004 roku. Potem pozostawał w pewnym uśpieniu, jego członkowie pogrywali też w innych zespołach i wydawało się, że zespół podzieli wielu grup doom metalowych z Europy, znikających po zaznaczeniu swego istnienia jednym LP czy EP. W lipcu 2010 Massacre Records przedstawia jednak drugi LP zespołu.
Bez szumu i rozgłosu DOOMSHINE przygotował album, na którym muzycznie pozostał wierny tradycyjnemu melancholijnemu doom metalowi z epickim zacięciem. Podobnie jak na debiucie, zupełnie nie słychać, że grają Niemcy i faktycznie brytyjskość w każdym calu. Mają jednak zdolność do tego walcowania przez długie minuty i wbudowania znakomitych refrenów pod wczesny SOLITUDE AETURNUS. Jak i na poprzedniej płycie tworzą specyficzny klimat, łagodny, ale obudowany mocarnymi riffami i te długie wybrzmiewania w The Crow Pilot pięknie zrobione. Wyborny Sanctuary Demon i wręcz ciarowy Hark! The Absurd Angels Fall z cytatami z Beyond... SOLITUDE AETURNUS na końcu, pięknie pomyślane i wykonane z ta gracją spokojem, jakich coraz częściej w doom metalu przeżywającym brutalizację brakuje.Cold Cypher Ceven ogólnie taka mała perełka, gdzie wzbogacenia o inne rodzaje śpiewania, także pod Marcolina bardzo mi się podobają. Vanished w zestawie z pozostałymi utworami brzmi bardzo dobrze i taki nieco bardziej heavy metalowy kawałek, nie za długi był tu potrzebny. Ma on cechy heavy metalowej ballady, podanej z dawką ciężaru i dostojeństwa, jednak jest ogólnie nieco lżejszy obniża poziom smutnej melancholli, charakterystycznej dla całości.Waltzhalla w specyficznej rytmice wydaje się nieco przekombinowany, ale to może takie pierwsze wrażenie, tym bardziej, że w dalszej części płacz gitary jest rozbrajający. Rivers of January to coś, co by się chciało usłyszeć w wykonaniu CANDLEMASS - no i te niemal rockowe wtrącenia w refrenie też znakomite. Spokojna perkusja, jaka w doom lubię najbardziej. Każde uderzenie wyważone i celne, bardzo ładne sola na całej płycie. Co jeszcze miłe dla ucha to te lżejsze partie przypominające SOLSTICE i gotyckość jest niepodważalna. Bardzo wczesny CATHEDRAL też się kłania, ale bez Dorrianowej surowości naturalnie. Mocarne solo, może nawet i najlepsze na płycie. Godhunter na koniec miazga totalna. Wzorcowy numer i do tego o znacznych cechach oryginalności. Tak powoli narasta i narasta napięcie co jakiś czas łagodzone tymi delikatnymi chórkami.
Klasyczny, tradycyjny, rasowy, archetypowy doom z wybornym brzmieniem.
Wielką zaletą tego albumu jest ta czystość gatunkowa. W dobie przybrudzenia brzmienia, stonerowania, black w każdym miejscu i dobijania sludge'owymi wokalami Niemcy pokazują, że można nagrać album elegancki, tradycyjny z domieszką heavy metalu, z którego przecież doom się wywodzi i co bardzo istotne - niepłaczliwy i niemonotonny.
Pozycja zdecydowanie warta uwagi, tym bardziej, że pochodzi z kraju, który z klasycznym epic/heavy/doom raczej rzadko bywa kojarzony.
Klasyczny, tradycyjny, rasowy, archetypowy doom z wybornym brzmieniem.
Wielką zaletą tego albumu jest ta czystość gatunkowa. W dobie przybrudzenia brzmienia, stonerowania, black w każdym miejscu i dobijania sludge'owymi wokalami Niemcy pokazują, że można nagrać album elegancki, tradycyjny z domieszką heavy metalu, z którego przecież doom się wywodzi i co bardzo istotne - niepłaczliwy i niemonotonny.
Pozycja zdecydowanie warta uwagi, tym bardziej, że pochodzi z kraju, który z klasycznym epic/heavy/doom raczej rzadko bywa kojarzony.
Ocena: 9/10
2.07.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"