E.F. Band
#1
E.F. Band - Last Laugh Is On You (1981)

[Obrazek: R-7468533-1520520219-2782.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Last Laugh Is on You 03:15 
2. Kids 05:16
3. Love Is for Heroes 03:48
4. Hard Liquer and Women 04:12
5. Money Makin' Mama 04:48
6. Fight for Your Life 04:17
7. We're Back 03:06
8. Anything for You 06:51

Rok wydania: 1981
Gatunek: Hard Rock / Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład:
Par Ericsson - śpiew, bas, flet
Bengt Fischer - gitara, śpiew
Dag Eliason - perkusja

Jeśli brać pod uwagę głęboką inspirację NWOBHM w Szwecji to ten zespół był najbliższy głównemu odłamowi nowego nurtu. Grupa zaczynała od skromnych singli, z których pierwszy ukazał się w roku 1979. Pierwszy album „Last Laugh Is On You” ukazał się w roku 1981 w ... USA, nakładem Mercury Records i był klasycznym przykładem prostego przeniesienia riffów i rytmów NWOBHM na grunt szwedzki.

Doskonale świadczy o tym otwierający płytę „Last Laugh Is On You”. Słychać jednak także inspiracje BLACK SABBATH w pewnych konstrukcjach riffów i sposobie śpiewania wokalisty Ericssona. Takie inspiracje mamy w „Kids” i w „Love Is For Heroes”. Niekiedy też nawiązania do rokendrolowych korzeni w „Money Makin' Mama” czy „Fight For Your Life”, a nawet MOTORHEAD w prostej linii w znakomitym „We're Back” o nerwowej linii melodycznej i wybuchowej solówce gitarowej. Obowiązkowa ballada „Anything For You” zaczyna się może niezbyt atrakcyjnie, ale potem przechodzi w bluesa w motywie głównym, choć nieco zepsutego w chórkach.
Płyta tak głęboko osadzona w tradycji brytyjskiej, że wręcz często niektórzy sądzą ze to zespół z UK. Zapewne można by delektować się ciekawymi solówkami, niebanalnymi, choć tradycyjnymi aranżacjami i niezłą grą perkusisty, gdyby nie zasadniczy mankament - okropna produkcja i co za tym idzie fatalne brzmienie. Jeśli w tych bardziej sabbathowskich kompozycjach mamy pewien posmak początków heavy rocka, to już tam gdzie w grę wchodzi uwypuklenie melodii i umiejętności muzyków jest źle, po prostu źle.

Sama muzyka broni się jednak i stanowi przykład stopniowej ekspansji brytyjskiej kultury grania na sąsiednie kraje.


Ocena: 7/10

14.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
E.F. Band - Deep Cut (1982)

[Obrazek: R-3111541-1316303793.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Love is a Game 02:54 
2. Child of Innocence 03:37
3. Is Anybody There 04:12
4. Sail Away 04:03
5. Tonight's Alright 03:30
6. Big Talker 02:51
7. Trinity 04:06
8. Through the Enemy Line 07:25
9. Right On Time 03:00

Rok wydania: 1982
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład:
John Ridge - śpiew
Bengt Fischer - gitara
Par Ericson - bas
Dag Eliason - perkusja

Drugi album szwedzkich metalowców zapatrzonych w NWOBHM i należących do tego nurtu. Tym razem wydawca znalazł się w Europie i była to Corona Music Company z Hamburga, która przedstawiła także albumy innej popularnej w tym czasie szwedzkiej heavy metalowej ekipy HEAVY LOAD.

Zespół rozrósł się z trio, bo do składu zaproszono wokalistę Johna Ridge. Grupa zdawała sobie sprawę z nie najlepszego wokalu na pierwszym albumie i ten element został poprawiony. Średnio wysoki głos Ridge'a na tle ostrych i ciętych riffów wypadł dobrze, choć trudno go uważać za wybitnego śpiewaka.
Także i tym razem płytę otwierał dynamiczny archetypowy NWOBHM numer „Love Is A Game” co ciekawe autorstwa... Russa Ballarda i pierwotnie zaprezentowany przez GIRL. „Child Of Innocence” wyraźnie inspirowany jest z kolei brytyjskim rockiem lat 70tych z pewnymi echami BUDGIE. „Is Anybody There” to także kompozycja Ballarda, podobno odrzucona w swoim czasie przez RAINBOW. „Sail Away” bardzo delikatny numer odległy od metalowej stylistyki w pewnym sensie nostalgicznie spoglądający w lata 60. ”Tonight's Alright” to znów powrót do surowej stylistyki NWOBHM w rytmice i BUGDIE w ciętych riffach i pracy sekcji rytmicznej. „Big Talker” wyrasta z korzeni zeppelinowskich, a „Trinity” z black sabbathowych z wykorzystaniem NWOBHM ekspresji. Najdłuższy „Through The Enemy Line” przywodzi w sposobie wykorzystania gitary „Black Velvet Stalion” BUDGIE. Mroczny, psychodeliczny i niewątpliwie najbardziej wartościowy na tym LP numer. Melodyjny „Right On Time” przypomina z kolei nieco mniej ekspresyjne wczesne kompozycje DEMON. Płyta zapożyczeń i cytatów, której nie sposób ocenić bez znajomości prekursorów. Nie jest to złe... ale dobre całościowo też nie.
Problem braku własnej tożsamości to bolączka tego zespołu. Usiłując kopiować dokonania najlepszych muzycy tej grupy nie mieli ani dosyć doświadczenia, ani umiejętności, aby móc się z nimi równać. Pozostawali wciąż w fazie poszukiwań i eksperymentu, a tymczasem zespoły z UK miały już swój wykrystalizowany, często bardzo rozpoznawalny styl. Solidne wykonanie i dużo lepsza niż poprzednio produkcja nie spowodowały, że płyta stała się szerzej znana. W Szwecji wciąż postrzegano zespół jako obiecujący, ale tylko imitujący innych.

Po nagraniu tego LP, który cieszył się bardzo umiarkowanym powodzeniem i spotkał z falą opinii o nadmiernym kopiowaniu stylistycznym brytyjskich asów, z grupy odszedł John Ridge. Nie pojawił się już w żadnym profesjonalnym zespole, zmarł w roku 2003 na raka.


Ocena: 6/10

14.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
E.F. Band - One Night Stand (1985)

[Obrazek: R-3406177-1329153864.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Gimme Just a Little Rock 'n' Roll 03:50 
2. One Night Stand 03:52
3. Out in the Dark 03:10
4. Calling in the Night 03:30
5. Marie Rosa (Hungry for Love) 03:18
6. Big Shot 02:56
7. Cold Heart of the City 05:25
8. Toll of the Bell 03:41

Rok wydania: 1985
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład:
Roger Marsden - śpiew
Bengt Fischer - gitara
Anders Allhage (aka Andy LaRocque) - gitara
Par Ericsson - bas
Dag Eliason - perkusja

Zespół E. F. BAND po nagraniu dwóch, przyjętych z umiarkowanym zainteresowaniem albumów, ponownie zreformował się w latach 1983-1984. Do składu dołączyło dwóch bardzo znanych muzyków, w tym słynny duński gitarzysta Andy LaRocque (tu pod pseudonimem) oraz Marsden, niespełniony frontman ANGELWITCH z roku 1982. Grupa zdołała też podpisać kontrakt z Mausoleum, jako jedna z nielicznych w tym czasie ekip niewywodzących się z Belgii.

Wpływ nowych członków zespołu na zaproponowany materiał był niewielki, zresztą żaden z nich nie wiązał z tym bandem większych nadziei na przyszłość. Dwie gitary, więcej mocy i więcej klasycznego metalu w tradycyjnej postaci. Marsden okazał się bardzo dobrym wokalistą - posiadającym wszystkie zalety ale i wady wokalistów lat 80tych. Wszystkie wady i zalety tego okresu posiadała także sama muzyka z tego LP.  Brzmienie jest bardzo potężne, solówki znakomite, ale... ”Gimme Just A Little Rock 'n' Roll”, czy „One Night Stand” to tylko oklepany metal, mocno ukierunkowany na amerykańskiego odbiorcę. Tam gdzie było ostrzej jak np. w „Out Of The Dark” łagodzono całość ugrzecznionymi refrenami. Nieco typowego metalu stadionowego jak „Maria Rosa”, przy czym raczej daleko odbiegającego poziomem od porywających tłumy kompozycji amerykańskich. Jakiś przebłysk melodyjnej zadziorności w „Big Shot” w zwrotkach i nędzny refren... ”Cold Heart Of The City” jest utworem najdłuższym, a te były zawsze w ich wykonaniu intrygujące. Tym razem nie, bo otrzymujemy irytujący heavy metal przez 6 minut.
”Toll Of The Bell” na pożegnanie. Pożegnanie godne, bo w tym numerze o epickim wyrazie i podniosłej melodii pokazali, że potencjał był.
Brzmienie albumu dosyć dobre, chociaż w kompozycjach o łagodniejszym charakterze brakuje ciepła. Oprócz Marsdena należy wyróżnić niebanalną grę Andy'ego, który jednak w ramach przyjętej tu stosunkowo prostej konwencji nie może do końca rozwinąć skrzydeł. Zmarnowany potencjał w tradycyjnej metalowej szarzyźnie.

Taka płyta nie mogła wytrzymać konkurencji z tym, co pojawiało się na rynku. Mausoleum niezadowolona z wyników sprzedaży nie chciała przedłużyć kontraktu i zespół po kilku średnio udanych trasach promocyjnych wyzionął ducha, ostatecznie po odejściu Andy LaRocque. Jakiś czas trwały jeszcze próby reaktywacji i utrzymania grupy przez pierwotnych założycieli, ale spełzły na niczym. Bengt Fischer zmarł na raka w 2001, a pozostali muzycy epizodycznie tylko udzielali się w mało znanych rockowych projektach lokalnych. Ciekawostką jest fakt, że wersja CD wydana została także przez Mausoleum i tylko przez tę wytwórnię, w ramach serii "Mausoleum Classix" w roku 1994.


Ocena: 5/10

15.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości