Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Excalion - Waterlines (2007)
Tracklista:
1. Wingman 03:58
2. Life On Fire 04:13
3. Losing Time 04:16
4. Ivory Tower 03:50
5. I Failed You 05:03
6. Arriving As the Dark 03:27
7. Streams of Madness 03:53
8. Delta Sunrise 05:27
9. Between the Lines 04:26
10. Soaking Ground 06:30
11. Yövartio* (European Bonus Track) 03:25
Rok wydania: 2007
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Finlandia
Skład:
Jarmo Pääkkönen - śpiew
Vesa Nupponen - gitara
Jarmo "Jappe" Myllyvirta - instrumenty klawiszowe
Tero Vaaja - bas
Henri Pirkkalainen - perkusja
Jest to druga płyta zespołu z Jyväskylä, wydana przez Limb Music w marcu, ale z premierą w Japonii w końcu lutego (Stay Gold).
Utwory zamieszczone na tym LP są na ogół utrzymane w średnich tempach, urozmaicone gitarowymi i klawiszowymi ozdobnikami zyskały bardzo wiele dzięki znacznie lepszemu wykonaniu partii wokalnych przez Paakkonena. Wyrazisty, ekspresyjny i przechodzący momentami w krzyk śpiew wokalisty nadaje utworom specyficznego wyrazu, tym bardziej, że potrafi on swym głosem poprowadzić całość utworu nie nudząc przy tym słuchacza.
Album otwiera 'Wingman' z kapitalnym refrenem brawurowo wykonanym przez Jarmo i świetnymi popisami gitarowymi Nupponena. Warto zwrócić uwagę na grę tego gitarzysty, wykorzystującego zarówno typowe dla melodic power jak i neoklasycyzmu motywy. W połączeniu z dosyć oszczędnymi klawiszami Myllyvirty daje to przyjemny efekt końcowy. Myllyvirta, główny twórca repertuaru w dużym stopniu postawił na tym albumie na chwytliwość melodii kosztem ich złożoności. Słychać to wyraźnie w drugim znakomitym numerze 'Ivory Tower'. Jest to godna podziwu powermetalowa galopada z ekscytującym refrenem, zapadającym w pamięć równie mocno jak ten z 'Wingman'. Inny wymiar ma wolniejszy 'Losing Time'. Nastrojowy, chwilami melancholijny, a chwilami smutny utwór starannie opracowany i wykonany stawiam znacznie wyżej od trochę nudnawej kompozycji 'Delta Sunrise', która w zamyśle miała być zapewne przebojowa, ale w rezultacie otrzymaliśmy utwór dosyć bezbarwny i pełen zbędnych dłużyzn. Ciekawy jest za to 'Streams Of Madness' , głównie chyba za sprawą sporej dawki neoklasycznych motywów klawiszowych w tle i gitary dzielnie wspierającej wokalistę. 'Arriving In The Dark' to znów typowy ale bardzo zgrabny numer w stylu hard'n'heavy, prosty, rytmiczny i melodyjny. W sam raz na imprezkę lub do posłuchania w samochodzie.
Widać więc, że grupa wciąż poszukuje swojego stylu próbując sił w różnych odmianach melodyjnego metalu. 'Life Of Fire', 'I Failed You' czy 'Between the Lines' to kawałki trochę niezbyt udane kompozycje nie wychodzące poza średnie standardy. Jakby zabrakło pomysłów na coś bardziej emocjonującego i muzycy przemycili na ten krążek kilka nieco przerobionych starych patentów. Najdłuższy na płycie 'Soakind Ground' z kolei jest ciekawie zaaranżowany, choć nieco niespójny przez nie do końca przemyślane połączenie stylów klasycznego metalu z power w balladowej oprawie. Mimo to słucha się tego z zainteresowaniem tym bardziej, że melodia jest sympatyczna.
Album nie jest na pewno sensacyjny ani przełomowy, nie wnosi także nic nowego do gatunku. Niemniej z pewnością przypadnie do gustu tym, którzy lubią skandynawski melodyjny power oraz heavy metal. EXCALION jest przykładem zespołu, który rozwija się stopniowo wciąż poszukując swojego własnego oblicza.
Ocena: 8/10
1.08.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Excalion - High Time (2010)
Tracklista:
1. Enter A Life 04:07
2. From Somewhere To Anywhere 03:48
3. Sun Stones 04:52
4. The Flags In Line 06:16
5. Bring On The Storm 04:51
6. The Shroud 04:35
7. Firewood 04:44
8. Lifetime 03:33
9. Quicksilver 04:10
10. A Walk On A Broken Road 05:11
11. Foreversong 04:05
Rok wydania: 2010
Gatunek: melodic heavy metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Jarmo Pääkkönen - śpiew
Vesa Nupponen - gitara
Tero Vaaja - bas
Henri Pirkkalainen - perkusja
Jarmo "Jappe" Myllyvirta - instrumenty klawiszowe
Kiedyś przy okazji recenzji poprzedniej płyty tego zespołu wyraziłem nadzieję, że się jeszcze odezwą i pokażą z dobrej strony.
Tak też się stało i nowy album wydany w końcu stycznia przez Limb Music pokazuje, że ekipa klawiszowca "Jappe" czasu spędzonego nad przygotowaniem płyty "High Time" nie straciła na darmo.
Stały rozwój zespołu nie zaowocował jednak przejściem na tak modne ostatnio pozycje modern grania i dostaliśmy płytę bardzo tradycyjną, ale równocześnie w nurcie kształtującej się od kilku lat nowej fali melodyjnego heavy metalu z Finlandii, której przedstawicielami są dla przykładu LEVERAGE i AGONIZER. Podkreślam - melodyjnego heavy metalu, bo power melodic w stylu SONATA ARCTICA czy STRATOVARIUS tu nie ma. Nie jest to też album nastawiony na szybkie, wpadające w ucho semi hard rockowe kompozycje w stylu STURM UND DRANG.
EXCALION wykorzystuje do maksimum typową dla Finów miękką melancholię, pastelową zadumę, stawiając na wyeksponowanie rzadko spotykanego zrozumienia gitarzysty i klawiszowca w połączeniu z dopasowaniem do możliwości głosowych wokalisty. Jarmo Pääkkönen nie dysponuje głosem tak elastycznym jak Heino, więc naśladować ani Boba Catley'a ani Coverdale'a nie da rady. Śpiewa jednak z dużą pewnością siebie w szybszych i głośniejszych fragmentach, ładnie robiąc lekko krzyczane, niezbyt wysokie górki. W wolniejszych fragmentach operuje głosem czystym i przyjemnym, w średnich tonacjach, emanując ciepłem i spokojem. Gdy potrzeba potrafi wykrzesać z siebie sporo energii, jak w otwierającym album "Enter A Life".
Trzeba powiedzieć, że ten numer jest lekko mylący, bo jego radosna przebojowość ma się nijak do tego, co mamy potem. Album wypełniają bowiem utwory znacznie wolniejsze, przeważnie w średnim tempie, gdzie jak zwykle doskonałe klawisze Myllyvirta tym razem bardziej wyeksponowane, choć wciąż dyskretne na tle gitary, z którą toczą nieustanne dialogi. Nupponen po raz kolejny pokazuje gitarowy kunszt w solach i jasne, proste rozwiązania w motywach głównych. Zgranie wszystkiego imponujące tym bardziej, że perkusista Pirkkalainen odegrał swoją rolę celująco i parokrotnie zadziwia inwencją i wyczuciem. Wzajemnie zrozumienie tej ekipy jest doskonałe i słychać postęp w stosunku do debiutu bardzo duży, bo na "Prime Exhale" lekka niepewność była słyszalna. Niekiedy w utworach pojawiają się zgrabne ozdobniki, jak motyw orientalny w "Sun Stones" czy zmasowany atak klawiszowy w "The Shroud", lub kontrasty ciężkich riffów z łagodnym wokalem jak w "The Flags In Line". Są też echa brytyjskiej stylistyki MAGNUM czy BOB CATLEY (a jednak!), przy czym bardziej w pewnych nawiązaniach do struktury kompozycji niż w prostych odniesieniach do melodii. Nie ma tym albumie może takich zabójczych, zdumiewających refrenów jakie serwuje LEVERAGE, ale refren w Quicksilver jest przecudownej urody. Ogólnie to wszystkie kompozycje są na bardzo wysokim, wyrównanym poziomie z umiejętnie wrzuconym na koniec hitem w postaci "Foreversong".
Jeśli coś jest słabsze, to balladowy "A Walk On A Broken Road", bardzo statyczny i jak na poziom tego albumu ubogo zaaranżowany. W roli głównej Pääkkönen - sprawił się dobrze, ale ta kompozycja jednak nie porywa.
Ta płyta porywać nie ma. Ma czarować melodyjnymi utworami w spokojnych klimatach i cieszyć wycyzelowanym wykonaniem, które nabiera blasku dzięki starannej wieloplanowej realizacji i wysokiej klasy produkcji. Mastering wykonał Uwe Lulis i jak słychać potrafi on stworzyć także sound delikatniejszy niż typowy dla heavy/power.
W tej formie zespół dołączył do czołówki melodic heavy metalu, nie tylko w Finlandii.
Ocena: 9/10
29.01.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Excalion - Dream Alive (2017)
Tracklista:
1. Divergent Falling 05:18
2. Centenarian 04:27
3. Marching Masquerade 04:39
4. Amelia 05:20
5. Release the Time 05:16
6. One Man Kingdom 04:56
7. Deadwater Bay 05:44
8. The Firmament 04:12
9. Man Alive 03:55
10. Living Daylights 04:54
11. Portrait on the Wall 11:06
Rok wydania: 2017
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Marcus Lång - śpiew
Aleksi Hirvonen - gitara
Onni Hirvonen - gitara basowa
Henri Pirkkalainen - perkusja
Jarmo "Jappe" Myllyvirta - instrumenty klawiszowe
Po nagraniu "High Time" EXCALION jakoś nagle i niespodziewanie zniknął ze sceny. Powrócił w 2017 w składzie zupełnie innym, bez Jarmo Pääkkönena, bez Vesy Nupponena...
Co to za EXCALION bez Pääkkönena? Ano taki podobny do SONATA ARCTICA z ostatnich lat i do FORCE MAJEURE, bo przecież Marcus Lång to od 2014 wokalista tego drugiego zespołu. Płyta została wydana przez Scarlet Records w lipcu 2017 roku.
Na płycie "Dream Alve" melancholijny melodyjny heavy metal z elementami power ustąpił miejsca kompozycjom z sonatowego kręgu, takim jak Amelia, ułożonym, wspartym bogatymi formalnie klawiszami i melodiami już ogranymi wiele razy, zgrabnymi i nic konkretnego nie wnoszącymi. Tak naprawdę to nie jest granie chwytliwe, ani rozpoznawalne, no chyba że rozpoznaje się FORCE MAJEURE, bo Marcus Lång śpiewa zupełnie tak samo jak tam. Historia tego albumu pisana jest układnymi, nieco sztucznie dramatycznymi numerami melodic power takimi jak Divergent Falling z wysoko śpiewanymi refrenami, wzniośle przesłodzonymi (Deadwater Bay), wycyzelowanymi w powszedniej fińskiej stylistyce (Centenarian) i ospale przebojowymi, w cudzysłowie, rzecz jasna Marching Masquerade. To, co jest niby ostrzejsze, niby bardziej zadziornie, jak One Man Kingdom było grane już tyle setek razy... Ileż można ?Trudno znaleźć równie bezbarwne melodic power granie niż sztampowe Release the Time i Living Daylights. No chyba tylko w FORCE MAJEURE i SONATA ARCTICA. Na plus na pewno bardzo zgrabny semi balladowy The Firmament ze znakomitą częścią szybszą i wybornym refrenem. Mało, zdecydowanie za mało. Może jeszcze i prosty oraz bezpretensjonalny Man Alive, melodic metal bez zadęcia na SONATA ARCTICA jest tu na solidnym poziomie, ale to zaledwie poziom solidnego rzemiosła. Na koniec niestety ukazują swoje przywiązanie do SONATA ARCTICA i może do bardziej progresywnego STRATOVARIUS w nazbyt długim i bardzo nudnym Portrait on the Wall. Lång owszem, stara się tu śpiewać różnorodnie, Myllyvirta ma kilka dobrych klawiszowych wejść, ale poza tym nic kompletnie z tego nie wynika. W połowie się zapomina co było na początku. Marna melodia, marny refren, nieciekawa część klimatyczna.
Nowi gitarzyści - prowadzący i basowy, to sprawni rzemieślnicy i odtwórcy, niczego tu nowego nie potrafiący wnieść. Oby jak najmniej takich w fińskim metalu. Miksował Tuomas Kokko w Electric Fox / Escape Room Studios, mastering robił Francuz Brett Caldas-Lima ale i tak wszystko brzmi jak produkt Finnvox z Helsinek, czyli bardzo dobrze i bez własnego rysu.
Taka przewidywalna nijakość ma swoich zwolenników, zawsze łasych na ostrożne i zachowawcze fińskie granie w tym gatunku z pierwiastkiem uproszczonej progresywności.. Każdy lubi to co lubi, ale czemu to jest pod szyldem EXCALION?
ocena: 6,9/10
new 4.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Excalion - Emotions (2019)
Tracklista:
1. Trust 05:13
2. Sunshine Path 04:12
3. Lost Control 04:50
4. Solitude 06:18
5. Nightmariner 04:23
6. The Golden Horde 05:22
7. I Left My Heart at Home 05:09
8. The Mercy Racers 04:11
9. Callsigns 07:42
10. Deep Water 05:13
Rok wydania: 2019
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Marcus Lång - śpiew
Aleksi Hirvonen - gitara
Onni Hirvonen - gitara basowa
Henri Pirkkalainen - perkusja
Jarmo "Jappe" Myllyvirta - instrumenty klawiszowe
Jest nowa płyta SONATA ARCTICA, jest i nowy EXCALION wydany przez Scarlet Records we wrześniu 2019.
Oba te zespoły podążają krok w krok tą samą drogą, czy też może raczej EXCALION wiernie kroczy tuż za bardziej sławnymi kolegami drogą "Unia". Jeśli spojrzeć z bliższej perspektywy czasu, to drogą także wrześniowego "dzieła" ekipy Tony Kakko.
Ta płyta zawiera muzykę, która jest równocześnie ciągiem dalszym stylu EXCALION z 2017 roku, tyle że nudniejszym, gorszym wydaniu.To, co tu można usłyszeć jest po prostu nudne i bezbarwne. Dominuje przesłodzony melodic metal udający power metal, bo ani te tempa, ani praca sekcji rytmicznej nie wskazują na power metal, który owszem jest,a le w dawce małej i nieinteresującej. Muzyka w stylu "Unia" ma niby epatować romantycznym klimatem łagodnych tonów gitary nastrojowych pasaży klawiszowych, ale jak to wyszło to chyba każdy wie... Tu jest podobnie, bo o ile na płycie poprzedniej EXCALION jeszcze miał jakieś resztki własnego oblicza, to tym razem nie ma. Kilka rzeczy drażni, w tym zmanierowane, płaczliwe i egzaltowane zaśpiewy Marcusa Långa, który jest wokalistą bardzo dobrym, ale tu wykorzystuje pewne chwyty drugorzędnych śpiewaków gothic rockowych i to jest chwilami w niektórych kompozycjach nie do zniesienia (I Left My Heart at Home). Klawisze Myllyvirta to być może najlepszy element tego albumu, ale co z tych klawiszy skoro kompozycje są marne? Tu już nie chodzi o to, że to słodzenie dla egzaltowanych romantycznie nastolatek, ale o to, że te utwory mają po prostu niemal zero chwytliwości, niemal pozbawione są przebojowości i żadna nie zapada na tyle w pamięć, by zanucić refren w pięć minut po jej wysłuchaniu. Jest to tak bardzo fińskie, a równocześnie tak bardzo pozbawione własnej tożsamości (tak, tak jest oczywiście tożsamość Sonaty!), że to wszystko mija i przemija bez echa. Jest tu kila tylko momentów dających nadzieję. To początek Solitude, zrobiony przepięknie klawiszowo i w dostojnym tempie gitary, potem jednak po pierwszym łagodnym znakomitym wokalu jest to dalej po prostu zawstydzające i okropne. Dobrze zaczyna się także The Golden Horde, ale gdy dochodzi do refrenu, to już mamy jakiś starożytny odrzut z sesji nagraniowych "Prime Exhale". Do tego jakieś zupełnie bezsensowne mieszanie progresywnych zagrywek STRATOVARIUS, z graniem modern i najgorszym możliwym melodic power metalem w Nightmariner. Najdłuższy Callsigns to ta sama męka co i podobne długie numery SONATA ARCTICA z ostatnich płyt. Dokładnie ten sam styl i niemal te same aranżacje. Do niczego, po prostu.
Wykonanie jest rzemieślnicze, szczególnie przez gitarzystę. O ile w SONATA ARCTICA można jeszcze w całym tym mdłym graniu liczyć zawsze na jakieś dobre solo, to tu niestety nie ma ani jednego. Sekcja rytmiczna podgrywa i tyle.
Nie można mieć żadnych zastrzeżeń do brzmienia. Finnvox w opcji klasycznej? Otóż nie, Simone Mularoni w swoim Domination Studio w San Marino. To jest jednak Mistrz nad Mistrze! Z akcentów pozytywnych jeszcze to, że okładkę wykonał Polak, znany twórca grafiki do wydawnictw z muzyką metalową Piotr Szafraniec.
Ten album nosi tytuł "Emotions". Problem w tym, że żadnych emocji nie wywołuje, a już na pewno pozytywnych.
ocena: 4,5/10
new 27.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Excalion - Prime Exhale (2005)
Tracklista:
1. Temptation Wasteland 04:57
2. A Moment in the Spotlight 04:13
3. Reality Bends 06:32
4. Dire Waters 05:13
5. Stage of Lies 05:35
6. Heart and Home 04:17
7. Megalomania 05:53
8. My Legacy 05:58
9. Obsession to Prosper 07:56
10. Luopio (Bonus Track) 03:44
Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Finlandia
Skład:
Jarmo Pääkkönen - śpiew
Kimmo Hänninen - gitara
Tero Vaaja - gitara
Timo Sahlberg - gitara basowa
Henri Pirkkalainen - perkusja
Jarmo "Jappe" Myllyvirta - instrumenty klawiszowe
EXCALION został założony w Jyväskylä w roku 2000 z inicjatywy klawiszowca Myllyvirta. Pięć pierwszych lat upłynęło na tworzeniu i prezentacji kompozycji na demach, w końcu grupa została dostrzeżona i w czerwcu 2005 najpierw w Japonii nakładem Stay Gold, a kilka dni później w Europie (portugalska Sound Riot Records) ukazała się ich debiutancka płyta "Prime Exhale". Ciekawe, że wydawca nie znalazł się we własnym kraju...
EXCALION wyłamywał się z konwencji SONATA/STRATOVARIUS i zagrał na tej płycie melodyjny power z dwoma głębokimi mocnymi gitarami i specjalnym planem klawiszowym lidera, który nie zawsze tu wysuwa się na czoło, ale zawsze gra rzeczy gustowne i nawet kunsztowne w aranżacjach. Kompozycje mają specyficzny, melancholijny i nostalgiczny klimat i to wszystko jest rozgrywane w umiarkowanych tempach. Bardzo dobrze się to rozpoczyna utworem Temptation Wasteland i sporo tu od razu odkrywają ze swojego arsenału. Między innymi to, że Jarmo Pääkkönen jest wokalistą o głosie mocniejszym niż w melodic power metalu głównego nurtu fińskiego, a Kimmo Hänninen to bardzo biegły gitarzysta o pewnych neoklasycznych ciągotach, doskonale rozgrywający dialogi z klawiszami. Ekipa dba także o ekspozycję refrenów i te zapadają w pamięć, będąc w wielu aspektach podobnymi do tych, które w niedalekiej przyszłości zaprezentuje LEVERAGE. I tak wyprzedzają LEVERAGE w pełnym uroku, romantycznym i przebojowym A Moment in the Spotlight, gdzie Jarmo Pääkkönen śpiewa nieco wyżej, a inkrustacje klawiszowe są pełne ażurowego wdzięku. I ten refren... klasa. Neoklasyczne wpływy lekko zaznaczają na wstępie Reality Bends i te klawisze Myllyvirta przypominają tu najlepsze dokonania fińskich i szwedzkich grup grających neoclassical metal. Ogólnie jest jednak dosyć heroicznie, bojowo i to się słyszy nawet w partii instrumentalnej z wirtuozerskimi zagrywkami gitarzystów (rockowy fragment fenomenalny!).
Dire Waters jest taką wycieczką w nie do końca określone obszary progresywne, choć wciąż melodyjne i niby to jest dobre, ale jakoś nie przykuwa uwagi tak jak poprzednie kompozycje. Więcej chłodu i od razu robi się zimniej od tego wystudiowania... Jeszcze bardziej wystudiowany i pełen neoklasycznego chłodu jest Megalomania i można by go zaliczyć do obszarów KENZINER gdyby nie pełen żaru, podniosły, classic heavy metalowy refren, który tu zaskakuje i jest to, sumując składniki, znakomite. Stage of Lies jest szybszy, choć w sumie bardzo spokojny w ażurowych z początku zwrotkach o porywającej melodii i szkoda tylko, że refren już taki wspaniały nie jest, i że sporo tu ostatecznie odniesień do poprawności STRATOVARIUS z tych bardziej ostrożnych i bezpiecznych kompozycji. Dużo radości daje jednak przebojowa partia neoklasyczna. Trochę manierycznie wypada natomiast Jarmo Pääkkönen idąc w rejestry Kakko i on zdecydowanie autentyczniej brzmi, gdy śpiewa swoim niższym, naturalnym głosem. Balladowy song z pastelowymi gitarami akustycznymi to na takich albumach oczywisty niemal obowiązek i mamy tu Heart and Home, poprawny i tylko po prostu poprawny z przyjaznym radio refrenem. Komercyjne, mainstreamowe. Konkretny power metal z elementami heroicznymi i neoklasycznymi to jest to, co tu grają najlepiej i wybornie wypada My Legacy, dumny i pełen przestrzeni budowanej przez klawiszowe tło i pasaże. W pewnym momencie pojawia się niesamowita partia instrumentalna, gdzie najpierw rządzą instrumenty klawiszowe, a w drugiej części gitara. Fantastycznie to jest zrobione!
Taki długi rozbudowany utwór o różnych inspiracjach to Finowie niemal zawsze umieszczają wzorem słynniejszych wiadomych ekip na końcu swoich albumów i tu zawsze też muszą się liczyć z trudnymi porównaniami. Obsession to Prosper długo trzyma się na metalowej heroice wokalu wybornie tu śpiewającego frontmana, ale muzycznie jest stosunkowo ubogo w średnim tempie i powtarzalnych sekwencjach gitarowo - klawiszowych. I tak realnie to do końca się tu niewiele dzieje, monumentalny fragment neoklasyczno - symfoniczny tylko podkreśla pewną ubogość całości.
Mastering wykonał Jon Blamire, inżynier dźwięku, który w metalowej muzyce nie zrobił zbyt dużo, ale jak już coś zrobił, chociażby dla Boba Catley'a, to wyszło to znakomicie. To jest zdecydowanie inny sound niż ten z Finnvox, z głośniejszą perkusją, głębszymi gitarami i innym sposobem realizacji partii klawiszowych na planach dalszych. Doskonałe brzmienie, swoiste i przykuwające uwagę.
Jest to z pewnością jeden z najlepszych debiutów na przebogatej fińskiej power metalowej scenie pierwszej dekady XXI wieku, ale został zauważony i doceniony w mniejszym stopniu, niż na to zasługiwał. Jeszcze w tym samym roku odeszli Hänninen, który nie pojawił się już w żadnym zespole, oraz Timo Sahlberg, który przez pewien czas współpracował z zespołem jako fotograf. Nowym gitarzystą został Vesa Nupponen, a Tero Vaaja przejął obowiązki basisty i w tym składzie grupa przystąpiła do nagrywania drugiego albumu.
ocena: 8,2/10
new 11.06.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Excalion - Once Upon a Time (2023)
Tracklista:
1. Keitele 03:41
2. Resolution 05:47
3. Soulbound 04:50
4. Words Cannot Heal 04:46
5. Amuse Me 03:19
6. Once upon a Time 06:41
7. I Am I 03:36
8. When a Moment Turns into a Lifetime 06:40
9. Radiant Halo 04:59
10.Eternals 05:37
11.Band of Brothers 05:27
Rok wydania: 2023
Gatunek: melodic progressive heavy metal/melodic power metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Marcus Lång - śpiew
Aleksi Hirvonen - gitara
Onni Hirvonen - gitara basowa
Henri Pirkkalainen - perkusja
Jarmo "Jappe" Myllyvirta - instrumenty klawiszowe
Nową płytę EXCALION przedstawi 24 marca 2023 włoska wytwórnia Scarlet Records, z którą grupa w ramach zawartego kontraktu współpracuje już od lat.
Te wcześniejsze płyty były różne, a poprzednia delikatnie mówiąc co najmniej kontrowersyjna. Tym razem EXCALION pojawia się w obszarach muzycznie bezpieczniejszych, gdzieś pomiędzy szwedzkimi CLOUDSCAPE i HARMONY a KAMELOT z Karevikiem. Nieco progresywnego melodyjnego fundamentu tu zbudowali, jednak na pewno nie naciskają na tę progresywność nadmiernie, bo i instrumentaliści na to nie mają dostatecznego przygotowania. Może Myllyvirta, ale on tym razem jest wyjątkowo skromny w tym co tu robi i plan klawiszowy praktycznie jako byt samodzielny nie istnieje. Rolę wiodącą oddano Hirvonenowi i ten poszedł tu w masywność brzmienia swojego instrumentu i wirtuozerii, czy zaskoczenia gdzieś tam nie ma. Ta gitara przypomina w brzmieniu gitarę LEVERAGE i to w zasadzie główny punkt styczny z melodyjnym metalem z Finlandii. Szkoda, że brak tu hitów na miarę starego LEVERAGE i jest to po prostu dobre granie melodyjnego metalu z progresywnymi inklinacjami. Tak dosyć płaczliwie i sentymentalnie jak na opener brzmi Keitele, a przecież aż tak refleksyjny w swej muzycznej wymowie ten album nie jest. Nie jest, bo ta prawie godzina w sumie jest dosyć mocnym monologiem samego Marcusa Långa, który jest zdecydowanie tym razem numerem Jeden i tak dobrze jeszcze w EXCALION nie śpiewał. Przy dosyć schematycznej i pastelowej grze instrumentalistów (nie chciałbym tu wysnuć wniosku o braku inspiracji i chęci) to on skupia na sobie uwagę słuchacza i stara się jak może wyciągnąć jak najwięcej z przewidywalnych melodii głównych i średnio atrakcyjnych refrenów Resolution i wielu innych zamieszczonych tu utworów.
Pewnie najwięcej progresywnych akcentów zbliżonych do KAMELOT słychać w Soulbound i Amuse Me, a takich przypominających CLOUDSCAPE w Words Cannot Heal. Coś z HARMONY w Radiant Halo z dozą melodyjnej przebojowości... Od siebie mało EXCALION daje i to nie jest zespół oryginalny, tak jak chociażby w czasach Jarmo Pääkkönena. No nie jest ta melodyjna progresywność porywająca w tytułowym Once upon a Time. Tak nawet niejednokrotnie coś trudno napisać konkretnie o tych utworach, bo się to zaczyna, toczy i kończy, a w głowie zostaje mało. Bezbarwny melodic power wzorowany gdzieś na gorszych czasach STRATOVARIUS to I Am I czy też łagodnym songu When a Moment Turns into a Lifetime, gdzie nie tylko tytuł jest nieco za długi. Pastelowo w Eternals i słabe zakończenie w postaci Band of Brothers. O co w tym numerze muzycznie tak naprawdę chodzi, to trudno powiedzieć. Progressive power zupełnie nieudany.
Mix i mastering wykonał Mistrz Simone Mularoni, ale tu trudno było jakoś eksponować przeciętną grę muzyków. Chyba po raz pierwszy słyszałem tak słabo zrealizowaną w San Marino perkusję.
Jest tym razem nieco lepiej niż w roku 2019 na poprzedniej płycie, ale to nadal nic przykuwającego uwagę. Czy wrócą kiedyś czasy "High Time"?
ocena: 6,3/10
new 4.03.2023
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Scarlet Records
|