Gallows End
#1
Gallows End - Nemesis Divine (2010)

[Obrazek: R-7757563-1448151741-5525.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Nemesis Divine (Trial of the Gods) 04:39
2.Soul Collector 03:28
3.Kingdom of the Damned 03:49
4.No Return 05:05
5.The Curse 05:28
6.Set the World in Flames 03:26
7.Not Your Own 05:43
8.Different Eyes 03:45
9.The End 03:11
10.The Unborn Flag 04:28
11.Storm of Fate 05:14
12.Riders of the North 10:21

rok wydania: 2010
gatunek: heavy metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Thord Klarström - śpiew, gitara
Peter Samuelsson - gitara
Niklas Nord - gitara basowa
Mikael Karlsson - perkusja

Na fali rosnącego zainteresowania neotradycyjnym metalem w Szwecji coś nagrać postanowił także wokalista i multiinstrumentalista Thord Klarström z Arvika i przygotował pierwsze nagrania demo w roku 2008. Nie poszedł jednak w ślady "Ceda" i do nagrania debiutanckiej płyty powołał pełen skład, złożony z muzyków może niezbyt znanych, ale kompetentnych. Album ukazał się w czerwcu 2010 roku nakładem niedużej amerykańskiej wytwórni Farvahar Records, która zresztą wkrótce potem została zamknięta.

Pozostała jednak muzyka GALLOWS END, grupy konsekwentnie trzymającej się kanonów klasycznego, ale neotradycyjnie zaaranżowanego heavy metalu i łączy w sobie cechy takich grup jak RAM i WOLF z tym, co proponował chociażby STEELWING, ale bez tego komercyjnego blichtru, jaki otaczał ten i inne zespoły z tego kręgu, w rodzaju KATANA.
Jest tu prawie godzina mocnego heavy grania, w tym kolos o cechach epickich Riders of the North, który jest przykładem bardzo solidnego wykonania, ale jak zresztą cała płyta, nieco mało kreatywnego podejścia do samych melodii. Te są na poziomie średnich kompozycji RAM czy WOLF z tego okresu. Niektóre utwory wydają się do siebie podobne, przez co płyta robi wrażenie trochę za długiej. Na pewno jednak wyróżnia się dynamiczny tytułowy Nemesis Divine, Kingdom of the Damned (lepsza wariacja na temat Soul Collector) oraz zrobiony pod RUNNING WILD The Curse. Bardzo dobrze prezentuje się także zgrabnie galopujący, heroiczny, ale podszyty rockiem Set the World in Flames, a największą finezję riffową wykazują w Different Eyes. Doprawdy, tu gitarzyści robią doskonałą robotę wspierani kreatywną grą basisty. Gitarowy popis mamy także we właściwie speed /power metalowym Storm of Fate, ale tu akurat melodia należy do tych słabszych.
Grupa wypada także gorzej gdy gra wolniej i trochę nudne są takie numery jak No Return czy The End.
Ogólnie jednak jest ostro, jest dynamicznie, są bardzo dobre sola gitarowe, zresztą często zastępujące wokal w opowiadaniu danej historii. A jeśli chodzi o wokal, to Thord Klarström śpiewa bardzo dobrze, głosem typowym dla większości szwedzkich neotradycyjnych zespołów, które zazwyczaj miały solidnych frontmanów.

Produkcja jest bardzo typowa dla neotradyjnego heavy ze Szwecji. Ostra, selektywna, gitary są drapieżne i mocne, ale najpiękniej tu brzmi fenomenalnie zrobiony bas, podkreślający zresztą doskonałą grę Niklasa Norda. Całość wyprodukował sam Thord Klarström, bez sztabu utytułowanych inżynierów dźwięku i pod tym względem spisał się lepiej, niż jako kompozytor.
Po wydaniu tego albumu grupę trapiły nieustanne zmiany składu i nie udało się go ostatecznie ustabilizować. Klarström po 2013 działalność GALLOWS END zawiesił, jednak być może jeszcze ten zespół będzie kiedyś aktywny.

ocena 7,7/10

new 29.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości