21.06.2018, 12:55:55
Hell - Human Remains (2011)
Tracklista:
1. Overture: Themes from "Death Squad" 01:14
2. On Earth as It Is in Hell 05:09
3. Plague and Fyre 05:09
4. The Oppressors (Race Against Time cover) 05:53
5. Blasphemy and the Master 08:11
6. Let Battle Commence 04:23
7. The Devil's Deadly Weapon 10:14
8. The Quest 04:21
9. Macbeth 07:21
10. Save Us from Those Who Would Save Us 05:05
11. No Martyr's Cage 09:00
Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
David Bower - śpiew
Andy Sneap - gitara
Kev Bower - gitara, instrumenty klawiszowe
Tony Speakman - bas
Tim Bowler - perkusja
Ocena: 6.9/10
13.05.2011
Tracklista:
1. Overture: Themes from "Death Squad" 01:14
2. On Earth as It Is in Hell 05:09
3. Plague and Fyre 05:09
4. The Oppressors (Race Against Time cover) 05:53
5. Blasphemy and the Master 08:11
6. Let Battle Commence 04:23
7. The Devil's Deadly Weapon 10:14
8. The Quest 04:21
9. Macbeth 07:21
10. Save Us from Those Who Would Save Us 05:05
11. No Martyr's Cage 09:00
Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
David Bower - śpiew
Andy Sneap - gitara
Kev Bower - gitara, instrumenty klawiszowe
Tony Speakman - bas
Tim Bowler - perkusja
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, ta płyta ukazała się nakładem Nuclear Blast w maju, w Piątek Trzynastego.
Może to i tani chwyt reklamowy, jednak pamiętać należy o dosyć niezwykłych i tragicznych okolicznościach, w jakich ten album nie ukazał się... Ćwierć wieku temu.
HELL zaliczany był do najbardziej interesujących zespołów NWOBHM, co z tego jednak, gdy w okresie największej popularności Nowej Fali nie zdołał wydać żadnej płyty.
Kontrakt z belgijską wytwórnią Mausoelum zawarty został, gdy zainteresowanie młodymi gniewnymi zespołami z Wielkiej Brytanii opadło, zresztą i tak nie został on zrealizowany z winy wytwórni. Samobójcza śmierć wokalisty Dave G. Halliday'a przypieczętowała koniec zespołu i pierwszy rozdział został zamknięty na wiele lat. HELL reaktywowany został w roku 2008 z inicjatywy dwóch członków SABBAT, Martina Walkyiera i Andy Sneapa, przy czym Walkyier ostatecznie zrezygnował z udziału w tym projekcie i w nowych wersjach kompozycji HELL zaśpiewał David Bower, brat Keva Bowera, wokalista i aktor telewizyjny.
Może to i tani chwyt reklamowy, jednak pamiętać należy o dosyć niezwykłych i tragicznych okolicznościach, w jakich ten album nie ukazał się... Ćwierć wieku temu.
HELL zaliczany był do najbardziej interesujących zespołów NWOBHM, co z tego jednak, gdy w okresie największej popularności Nowej Fali nie zdołał wydać żadnej płyty.
Kontrakt z belgijską wytwórnią Mausoelum zawarty został, gdy zainteresowanie młodymi gniewnymi zespołami z Wielkiej Brytanii opadło, zresztą i tak nie został on zrealizowany z winy wytwórni. Samobójcza śmierć wokalisty Dave G. Halliday'a przypieczętowała koniec zespołu i pierwszy rozdział został zamknięty na wiele lat. HELL reaktywowany został w roku 2008 z inicjatywy dwóch członków SABBAT, Martina Walkyiera i Andy Sneapa, przy czym Walkyier ostatecznie zrezygnował z udziału w tym projekcie i w nowych wersjach kompozycji HELL zaśpiewał David Bower, brat Keva Bowera, wokalista i aktor telewizyjny.
Album zawiera kompozycje znane już z wersji demo i singli z lat 80-tych, więc osoby bardziej zainteresowane nagraniami NWOBHM zapewne przynajmniej w części je znają.
Są to jednak wersje nowe, przy czym część materiału pozostawiono z wersji oryginalnych, poddanych remasteringowi i na to wgrano nowe wokale. HELL, kojarzony w image i warstwie lirycznej z "black" metalem wczesnych lat 80-tych, nie jest grupą pokroju VENOM. Muzycznie to zespół proponujący heavy metal oparty na rockowej tradycji, w pewnym sensie wynikających z doświadczeń i twórczości chociażby Alice Coopera, ale i najbardziej klasycznych wzorców NWOBHM w riffach i rytmice.
Wokal, zwłaszcza w refrenach, ma charakter aktorskiego przekazu, często typowego dla horror rocka. Dosyć szybki heavy metal z ostrymi gitarami. To dominuje na tej płycie i "On Earth As It Is In Hell" to dosyć typowy przykład ostrzej i nowocześniej zagranego metalu NWOBHM. Utwory łączą się ze sobą klimatycznymi fragmentami, podkreślającymi "ciemny"charakter tej muzyki, która jednak tak naprawdę klimatu satanizmu i okultyzmu wiele w sobie nie ma. Dużo ostrych, krzykliwych wokali, czasem łagodne chórki w tle i wszystko przesiąknięte jednak glamem. Takie wstępy jak do "Blasphemy And The Master" dziś, w dobie black metalu i klimatycznego black/gothic już mało kogo są w stanie zainteresować, natomiast w nurcie tradycyjnego metalu to również jest mało porywające. Brzmienie gitar jest mocne i surowe i gdzieś przypomina SABBAT, co nie dziwi, jeśli się tu uwzględni obecność Sneapa. Dużo z tych kompozycji się bardzo zestarzało, najbardziej te, które reprezentują tradycyjny heavy metal w czystej postaci, jak "Let Battle Commence", mimo że odegrany został z dużą energią. Sola są dobre, choć raczej stanowią przerywniki niż istotną część składową kompozycji. Czasem utwory rozkręcają się bardzo długo, jak "The Devil's Deadly Weapon" czy "Macbeth", aby stać się potem typowym heavy metalem, zagranym ostro i tyle. Melodie nie są i nie były mocną stroną HELL i pod tym względem te kompozycje są niezbyt atrakcyjne. Tu ważniejsza była otoczka i tematyka, ta jednak w dobie obecnej wrażenia już po prostu nie robi. Zapamiętać od razu coś jest dosyć trudno, no może poza riffem głównym "Save Us from Those Who Would Save Us" i refrenem tej kompozycji.
Dużo krzyku, dużo szumu, dużo udawanej drapieżności i ostrości. To, co było w pierwszej połowie lat 80-tych nietypowe, obrazoburcze i wyzywające, dziś raczej wywołuje uśmiech pobłażania, a brzmienie przy produkcji nowoczesnej i sterylnej po jakimś czasie zaczyna męczyć. Szybko, ostro do przodu... W ramach solidnego wykonania bez wybijających się instrumentów. Stare wersje miały pewien czar minionej epoki, mimo wszelkich niedostatków typowych dla skromnych produkcji tamtego okresu. Tu próbowano zrobić to po nowemu i dla innego pokolenia słuchaczy, które chyba jednak woli "black" i black metal w innej formie.
Trudno mówić o rozczarowaniu, kompozycje były znane wcześniej i wiadomo było, czego się mniej więcej można spodziewać. I teraz, i w tamtych odległych czasach, HELL był zespołem średnich lotów, interesującym z powodów, które dziś już w metalowej muzyce całkowicie spowszedniały.
Są to jednak wersje nowe, przy czym część materiału pozostawiono z wersji oryginalnych, poddanych remasteringowi i na to wgrano nowe wokale. HELL, kojarzony w image i warstwie lirycznej z "black" metalem wczesnych lat 80-tych, nie jest grupą pokroju VENOM. Muzycznie to zespół proponujący heavy metal oparty na rockowej tradycji, w pewnym sensie wynikających z doświadczeń i twórczości chociażby Alice Coopera, ale i najbardziej klasycznych wzorców NWOBHM w riffach i rytmice.
Wokal, zwłaszcza w refrenach, ma charakter aktorskiego przekazu, często typowego dla horror rocka. Dosyć szybki heavy metal z ostrymi gitarami. To dominuje na tej płycie i "On Earth As It Is In Hell" to dosyć typowy przykład ostrzej i nowocześniej zagranego metalu NWOBHM. Utwory łączą się ze sobą klimatycznymi fragmentami, podkreślającymi "ciemny"charakter tej muzyki, która jednak tak naprawdę klimatu satanizmu i okultyzmu wiele w sobie nie ma. Dużo ostrych, krzykliwych wokali, czasem łagodne chórki w tle i wszystko przesiąknięte jednak glamem. Takie wstępy jak do "Blasphemy And The Master" dziś, w dobie black metalu i klimatycznego black/gothic już mało kogo są w stanie zainteresować, natomiast w nurcie tradycyjnego metalu to również jest mało porywające. Brzmienie gitar jest mocne i surowe i gdzieś przypomina SABBAT, co nie dziwi, jeśli się tu uwzględni obecność Sneapa. Dużo z tych kompozycji się bardzo zestarzało, najbardziej te, które reprezentują tradycyjny heavy metal w czystej postaci, jak "Let Battle Commence", mimo że odegrany został z dużą energią. Sola są dobre, choć raczej stanowią przerywniki niż istotną część składową kompozycji. Czasem utwory rozkręcają się bardzo długo, jak "The Devil's Deadly Weapon" czy "Macbeth", aby stać się potem typowym heavy metalem, zagranym ostro i tyle. Melodie nie są i nie były mocną stroną HELL i pod tym względem te kompozycje są niezbyt atrakcyjne. Tu ważniejsza była otoczka i tematyka, ta jednak w dobie obecnej wrażenia już po prostu nie robi. Zapamiętać od razu coś jest dosyć trudno, no może poza riffem głównym "Save Us from Those Who Would Save Us" i refrenem tej kompozycji.
Dużo krzyku, dużo szumu, dużo udawanej drapieżności i ostrości. To, co było w pierwszej połowie lat 80-tych nietypowe, obrazoburcze i wyzywające, dziś raczej wywołuje uśmiech pobłażania, a brzmienie przy produkcji nowoczesnej i sterylnej po jakimś czasie zaczyna męczyć. Szybko, ostro do przodu... W ramach solidnego wykonania bez wybijających się instrumentów. Stare wersje miały pewien czar minionej epoki, mimo wszelkich niedostatków typowych dla skromnych produkcji tamtego okresu. Tu próbowano zrobić to po nowemu i dla innego pokolenia słuchaczy, które chyba jednak woli "black" i black metal w innej formie.
Trudno mówić o rozczarowaniu, kompozycje były znane wcześniej i wiadomo było, czego się mniej więcej można spodziewać. I teraz, i w tamtych odległych czasach, HELL był zespołem średnich lotów, interesującym z powodów, które dziś już w metalowej muzyce całkowicie spowszedniały.
Ocena: 6.9/10
13.05.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"