Holy Mother
#1
Holy Mother - Holy Mother (1995)

[Obrazek: R-2375085-1351003630-6318.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Call Me by My Real Name 04:11
2. Eden 05:02
3. The Train 04:09
4. In Our Minds 04:33
5. Say Goodbye 02:44
6. The Innocent Only 04:21
7. Your Song (Elton John Cover) 04:50
8. Indian Summer 03:25
9. Dealin' with Me 05:27
10. Rage 04:20
11. Kayla 04:16

Rok wydania: 1995
Gatunek: heavy metal/rock
Kraj: USA

Skład zespołu:
Mike Tirelli - śpiew, gitara
Spike Francis - gitara
Randy Coven - bas
Jim Harris - perkusja


Nowojorski HOLY MOTHER założony w roku 1994 to amerykański zespół grający tradycyjny heavy metal, który jako jeden z nielicznych regularnie nagrywał w drugiej połowie lat 90tych. Złożony z muzyków średniego pokolenia, którzy, choć zaczynali swoje kariery w poprzedzającej dekadzie, większych sukcesów nie odnieśli, był też bardziej popularny w Europie, niż we własnym kraju. Najbardziej rozpoznawalny zapewne w Niemczech i to pozwoliło mu funkcjonować bez większych trudności przez kilka lat w dobie metalowego kryzysu lat 90, który jednak jakoś kraj nad Renem szczęśliwie ominął.

Pierwszy album zatytułowany po prostu "Holy Mother" ukazał się nakładem Cream Records i jest to płyta metalowych muzycznych kompromisów. Nie chodzi tu już nawet o takie kompozycje z pogranicza pop music, rocka i stadionowego glamu jak "Kayla" czy umieszczenie na płycie covera Eltona Johna "Your Song", ale raczej o to, co zespół zaproponował na przykład w utworze "Call Me by My Real Name". Wpływy muzyki rozumianej szeroko jako grunge, a w węższym znaczeniu jako nawiązanie do SOUNGARDEN z okresu "Batmotorfinger" są tu bardzo słyszalne i HOLY MOTHER w jakiś sposób chciał na tym albumie stworzyć taki rodzaj heavy metalu, który mógłby pogodzić gusta tradycyjne, ale i zainteresować to pokolenie, które było zafascynowane muzyką z Seattle i tymi, którzy zaczęli ją powielać i naśladować.
To także słychać w utworach delikatniejszych i nastawionych na radiową przebojowość jak "Eden", który jest ciekawym przykładem wychodzenia poza muzykę rockową, ale z wyraźnym zaznaczeniem obecności heavy rocka lat 70 tych, brytyjskiego i budzącego skojarzenia z tymi wykonawcami, którzy wówczas kształtowali style i trendy. Z całą pewnością "The Train" o łagodnej niemal leniwej melodii i beatlesowskiej manierze to wrażenie potęguje. W muzyce HOLY MOTHER jest jednocześnie i coś z amerykańskiej poetyki ulicy nieco bardziej odległej od Wall Street w znakomitym rozbujanym "Rage", czy "Say Goodbye" doprawionej DEEP PURPLE, czy bardzo zgrabnie skonstruowanej kompozycji o cechach balladowych "In Our Minds". W "The Innocent Only" gdzieś zahaczają o psychodeliczny rock z domieszką LED ZEPPELIN i ogólnie ta płyta jest muzycznym konglomeratem często odbiegającym daleko od tradycyjnego pojmowania metalu. Wciąż powracają do korzeni rocka, w "Indian Summer" ponownie nadlatując Zeppelinem w kilku wyeksponowanych dominujących riffach. W "Dealin' With Me" jednak już przesadzają z tym mieszaniem wszelkiej maści stylów i parę bardzo dobrych momentów i motywów ginie tu w natłoku zbędnych ozdobników i muzycznych odsyłaczy.

Wykonanie całości jest interesujące. Gitary pracują w modnych wówczas rytmach i pulsacjach, niezbyt skomplikowane z solami zazwyczaj w tle w formie sekwencji powtarzalnych motywów z nutką southernowego podejścia, ale największe wrażenie robi bas Covena, kapitalny bas swobodnie przemieszczający się w przestrzeni, wygrywający mnóstwo wpadających w ucho motywów, głośny, "klubowy" i mało metalowy, a do tego świetnie ustawiony, zmienny - od metalicznego po głęboki niemal butlerowski. Tirelli jako wokalista wypada również bardzo dobrze. Jest czasem Plantem, czasem próbuje być kimś z Seattle, śpiewa czyste wysokie górki i jest w wielu miejscach sprytnie wtopiony w gitary i bas. Do tego głośna, ale nie zanadto dynamiczna perkusja.
Brzmieniowo niezbyt ciężko, sound dobrany starannie z lekkimi przesterami zamiast przybrudzenia... taka elegancka dekadencja.
Ta płyta tak do końca nie jest tym co lubią fani tradycyjnego heavy metalu z amerykańskim wydaniu. Jest jednak charakterystyczna dla okresu poszukiwań połowy lat 90tych i jako taka powinna być rozpatrywana.

W roku następnym grupa zmieniła nazwę na N.O.W. i nagrała w tym samym składzie album "Tabloid Crush" jeszcze bardziej odchodząc od metalu na rzecz żonglowania różnymi formami melodyjnej muzyki elektroakustycznej, często mocno oddalonej od rocka.


Ocena: 7,5/10

7.07.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Holy Mother - przez Memorius - 21.06.2018, 14:44:06
RE: Holy Mother - przez Memorius - 21.06.2018, 14:45:14
RE: Holy Mother - przez Memorius - 21.06.2018, 14:46:24
RE: Holy Mother - przez Memorius - 21.06.2018, 14:47:36
RE: Holy Mother - przez Memorius - 21.06.2018, 14:48:35
RE: Holy Mother - przez Memorius - 23.01.2021, 11:27:33

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości